Napisane przez: pirath | 19 lipca 2011

Issey Miyake – L’Eau D’Issey pour Homme


Długo się zbierałem do przetestowania tego zapachu… podchodziłem do niego kilka razy, by wyrobić sobie jak najbardziej pełną i obiektywną opinię, co by nie skreślić go już w przedbiegach… w końcu Issey Miyake – L’eau D’issey pour Homme powstały w 1994 roku, reprezentuje moją znienawidzoną grupę olfaktoryczną, lecz profesjonalizm nie pozwala mi na pochopne wysnuwanie wniosków….
zatem niech horror na skórze się zacznie 8)

Początek jest całkiem znośny i przyjemny za sprawą yuzu, cytryny i mandarynki, nadającej kompozycji rześkiej lekkości i nieinwazyjnego charakteru… Tłem zapachu pozostają zioła, tworząc lekko drapiące nos, drapieżne połączenie…
Mocne i przekonywujące wejście jak na zapach wodny i punkt dla Miyake za zachowanie wytrawnej przejrzystości…

Późniejsza faza serca już tak przyjemna nie jest, bo do głosu dochodzą akcenty typowo wodne… mdląca lilia wodna jest tradycyjnie rozlazła i sprawia wrażenie jakby pływała w zatęchłym, stojącym bajorku… bliska rozkładu lilia (zapewne dzięki nałożeniu się z niezbyt ostrą nutą róży) znacząco dominuje kompozycję w tej fazie… co prawda sytuację ratuje ostrzejsza nuta gałki muszkatołowej, spolegliwy szafran i delikatne geranium, lecz z trudem co rusz podnoszę nadgarstek do nosa….

Issey Miyake jest kompozycją stosunkowo złożoną, jak na tę grupę zapachową i bardzo dobrze wyważoną…  im dłużej trwa na mojej skórze, tym bardziej staje się przystępna i strawna…. wraz z przejściem zapachu do akordu bazy wygasa marudna nuta lilii – powodując, że zapach znów staje się przyjazny dla mojego nosa… Finisz to subtelny meander tytoniu, drzewa sandałowego i delikatnej ambry unurzanej w wetiwerze i piżmie… zapach pozostaje delikatny, ale nadal bardzo wyrazisty i czytelny…

Zdecydowanie akordy otwarcia i bazy to najprzyjemniejsze fazy tego zapachu… jestem pewien, że gdyby wykastrować zapach z tej nudnej nuty lilii wodnej, kompozycja znacznie zyskała by na ostrości… ta lilia znacznie zapach wypłyca i czyni go niewyraźnym, zlewającym się w bezkształtną masę klocem… Sytuację ratują wszechobecne w każdym akordzie przyprawy ziołowe, dbające o zachowanie wyrazistego charakteru kompozycji…
Gdyby nie one, zapach zanudziłby nosiciela na śmierć…

Trwałość i projekcja jak na wodniaka są bardzo przyzwoite i pozwalają cieszyć się dobrze wyczuwalnym towarzystwem przez dobre 6-8 godzin…
Flakonik utrzymano w bardzo surowym, minimalistycznym stylu, pasującym do klimatu kompozycji… wyblakłe kolory i miękkie linie bryły flakonu podkreślają niezobowiązujący i stonowany charakter zapachu…

L’eau D’issey pour Homme jest idealną kompozycją na lato i cieplejsze dni, gdy zależy nam ma delikatnym zaakcentowaniu zapachem swojej obecności i zachowaniu względnej świeżości przez wiele godzin… Wzorcową percepcję kompozycji utrudnia jedynie IMO całkowicie zbędna nuta lilii, psująca swą obecnością całokształt… z tego właśnie powodu zapach jest u mnie skreślony, choć doceniam poprawność całokształtu kompozycji…

Głowa: yuzu, cyprys, kolendra, mandarynka, szałwia, werbena.
Serce: błękitna lilia wodna, gałka muszkatołowa, szafran, geranium, cejloński cynamon.
Baza: tytoń, ambra, piżmo, indyjskie drewno sandałowe, haitańska wetyweria, cypriol


Odpowiedzi

  1. Wiesz Co… Muszę to napisać! Jest to masakrator jesli chodzi o dusiciela nosiciela i otoczenia. To tak jak ktoś go kiedyś określił jako podbny do tych takich maści rozgrzewajacych typu pferde balsam itp, tamte średnio znoszę a tu o zgrozo nie da się wytrzymać. Nie pamiętam czy to wina lili wodnej czy czegokolwiek innego, ale ja nie chciałbym go kiedykolwiek wyczówac w swoim otoczeniu, a wyczuję go na km bo intensywny jest skurczybyk…yuck:/ Gryzą się wszystkie nuty w nim zawarte…:/ drewienko w róznych postaciach, cytrusy w wielu postaciach, kwiatki o przybijajacym zapachu i na dokładke zielsko!
    A tak na marginesie pisałes o kanstracji tego zapachu z tych nieprzyjemnych, irytujacych i przytłączajacych nut wiec polecam Ci Test tej wody w wersji intense-wg mnei jest to jeden z lepszych zapachów ostatnich lat…. zupełnie inny od tego…… hmmm 😉 POLECAM wypróbowanie jesli lubisz takie „drewniane” zapachy w stylu Tumulte…

  2. dzięki, za cynk nie omieszkam skorzystać 🙂

  3. Dla mnie, lilia wodna, która została tu użyta, jest niesamowita.
    Może nie całkiem męski to składnik, ale w połączeniu z cytryną,
    która jest mocnym punktem otwarcia, nabiera ciekawego brzmienia.
    Nie znam świeżego zapachu, który trzymałby dłużej na skórze i miał
    większy zasięg niż Issey.
    Wersja Intense nie jest już tak przebojowa.
    W dodatku, strasznie syntetyczna.

  4. wersja Intense jest znakomita… pozbawiona tego mdlącego czegoś… Czuję cedr cedr drzewo papirus, wszystko wspaniałe, a Zwykły Leau to męczydusza okropny chciałby być świeżakiem ale jest dręczycielem przez coś w nim zawartego czego nie potrafie okiełznać i znieść…. Jest gorszy od Aqua di Gio- nie trawię…

  5. ja ogólnie nie trawię lilii i orchidei w perfumach… przeszkadza mi ten składnik to raz, a dwa uważam go za skrajnie przerysowujący i dominujący kompozycję…
    sprawdzę wersje intense…

  6. W latach 90. – nowatorski, intrygujący.
    Dziś – osobliwie archaiczny, drażniący, wulgarny nawet. I oklepany do granic.

  7. postrzeganie zapachów zmienia się z każdym pokoleniem jak moda…
    o obecnej modzie na zapachy wolę się nie wypowiadać…

  8. Ja też. 😉

  9. Próbowałem zmierzyć się z tą wodą. Pierwszy kontakt tylko na bloterze mnie oczarował. Wziąłem próbkę. To, co się działo na mojej skórze było koszmarem. Miałem dokładnie takie same odczucia co Ty- początek całkiem przyjemny, serce to mocno rozwodnione i mdłe kwiatki, a baza znów przyjemna. Ta lilia właśnie nadaje tego „zwrotnego” charakteru. Źle mi się nosiło tę wodę i nie wrócę już do niej. Szkoda mi czasu i żołądka.

  10. A mnie ta złowroga lilia kiedyś bardzo przydawała pewności siebie. W swoim czasie był to naprawdę odkrywczy świeżak-penetrator 🙂

  11. o tak… mi ta lilia penetruje żołądek w stopniu porównywalnym do penetracji okrężnicy ministranta, podczas wizyty w zakrystii 😉

  12. chcesz, żebym się zakrztusił białym serem?!!! ehhh, ekkkhhh… 😉
    Nieładnie tak się naśmiewać z bliźniego!

  13. białym serem? to dopiero prowokacja! 😀

  14. Issey Miyake urodził sie w 1938r. w Hiroshimie, mnie te lilije kojarzą się ze smutkiem, ale potem jest ok.. Zapach rzeczywiście dla bardzo odważnych.

  15. ciekawa konkluzja z tymi liliami, choć mi z kolei ten kwiat kojarzy się z czystością i niewinnością… dobrze koresponduje z ozonowo wodnym klimatem tego zapachu, choć osobiście unikam tych rytmów jak ognia.. 😉

  16. Kiedyś nie mogłem się nadziwić, skąd taka popularność i zbiorowa histeria na tle L’Eau D’Issey . A potem, sam dołączyłem do fanów tego zapachu.
    I zapomnij o wersji Intense i pochodnych. Król jest jeden, Mimo wielu rozpaczliwych prób, Issey nie udało się jak dotąd powtórzyć sukcesu L’Eau D’Issey…

  17. nie lubię ozonowo wodnych zapachów… źle się komponują z moją skórą, a efekt jest opłakany, dlatego pass…

  18. Mnie osobiście też się nie spodobał ten zapach. Pachnie jak odswiezacz do WC z biedronki tylko ze jest jakieś 30 razy droższy. Moim zdaniem znacznie lepszym swiezakiem na lato jest azzaro chrome. Jest duuuzo tańszy mniej popularny ma ładniejszy flakon trwałość wręcz nieskończona na mojej skórze i projekcje również bardzo dobrą…

    • zgadzam się, na mojej skórze Issey wypada wręcz drapieżnie, ostro i natarczywie, ale cóż taką mam skórę, bo na papierku pachnie o niebo lepiej, tyle że papierek nie mówi całej prawdy, jak widać… 😉

  19. też lubię Azzaro ale porównanie klasyka Isseya z odświeżaczem WC to jakaś kpina. Kolega pachniciel albo ma problemy z węchem, albo ze skórą, albo jego kibel niebiańsko pachnie 🙂 Mam nadzieję że to ostatnie jest prawdą 🙂
    Moim zdaniem klasyczny L’Eau D’Issey pour Homme jednak wygrywa z wersją Intense. Obydwa zapachy dosć podobne (aktualnie mam na sobie Intense), ale otwarcie klasyka zdecydowanie lepsze! L’Eau D’Issey pour Homme to jak dla mnie obłędny zapach…

  20. Posiadam wersję YUZU tego zapachu, która jest trwalsza niż ten tutaj opisywany przy czym lżejsza, świeższa i zdecydowanie ciekawsza.

    • nie wąchałem więc nie mam zdania, ale dzięki za interesującą uwagę

  21. Przy innym wpisie zrzędziłem, że nie mam pomysłu na zapachy wiosenno – letnie… i nagle bam! Issey Miyake L’Eau Bleue d’Issey!!! Klasycznego Issey uwielbiałem, ale „to se ne vrati”. Dlatego wybór padł na „niebieskiego”, którego gdzieś kiedyś poznałem blotterowo i zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Po fakcie stwierdziłem, że warto może zapoznać się z opiniami osób, które uważam za autorytety. I zonk! Recenzji brak 😦 A zapach szybko znika, zupełnie inny od protoplasty, już nieprodukowany …

    • Ostatnio kupiłem ten niebieski zapach na lotnisku w Wawie. Fakt zapach jest ciekawy. Znika bo teraz moda na nijakosc niestety.

      • moda na nijakość + pazerność producentów, bo przecież koniunkturze trzeba pomagać 🙂

    • heh powtarzam to jak mantrę, będzie próbka i trochę czasu, będzie wpis 😉

      • A z przyjemnością podeślę! Widzę tylko 3 problemy, tzn. wyzwania: 1 zamówić atomizerki (nigdy nie robiłem odlewek), 2. znać adres, pod który mam ją przesłać (thefuzz@gazeta.pl). 3. odnośnie wolnego to nestety czasu nie za bardzo mogę pomóc 😉

        • Oj naprawdę szkoda fatygi. W sumie w kolejce mam tak ogromną ilość próbek do opisania (ponad 200), że każda kolejna to w sumie kłopot niż powód do radości, ale dziękuję Ci za chęci 🙂


Dodaj odpowiedź do vika37 Anuluj pisanie odpowiedzi

Kategorie