Oto Fleur Du Male z 2007 roku… młodszy i kompletnie nie doceniony z braci Male… IMO kolejność dla ich popularności powinna być odwrotna… ale w życiu już tak jest, że bycie aroganckim, bezczelnym „prostakiem” – daje niesamowitą siłę przebicia i otwiera drogę do sukcesu… nawet nie do końca zasłużonego…
Z tej dwójki rodzeństwa to głośniejszy, bardziej pospolity i „nieskomplikowany” Le Male zdobył rozgłos, sławę i uwielbienie kobiet… a tym czasem, prawdziwe ponadczasowe piękno, to jego nieco zapomniany młodszy brat… Ojcem obu jest oczywiście Francis Kurkdjian… i mam wrażenie, że tego pierwszego popełnił dla „sławy„, a drugiego dla „sztuki„… w pozytywnym tego słowa znaczeniu… 😉
Fleur Du Male jest bardzo podobne do starszego brata… w końcu oboje odziedziczyli rysy twarzy i tonację zapachową po tatusiu… Ale uroda Fleur jest subtelniejsza… ma bardziej spolegliwy charakter, jest spokojniejszy, cichszy i ma lepsze maniery od starszego brata – który potrafi wybekać hymn narodowy wspak…
No cóż nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, bo co się stało to się nie odstanie… przez swą niewielką popularność, nieustanne przebywanie w cieniu starszego brata – niemal popadł w zapomnienie i znika z perfumeryjnych półek… coraz ciężej go dostać… a szkoda…
Młodszy z braci Male to subtelna finezja i klasa… osnuto go na tym samym flagowym składniku, ulubionym dla mistrza Francis’a – kwiat pomarańczy…
W wydaniu Fleur du Male jest on delikatnie zaakcentowany, zwiewny, kompletnie wyzbyty przytłaczającego, lepkiego i szorstkiego ciężaru znanego z Le Male…
Doprawiono go lekko wanilią, odrobiną pudrowej paproci i gorzkim olejkiem pomarańczowym, wyśmienicie równoważącym słodycz wanilii i kwiatów… Wyszło majestatycznie lekkie i przejmująco urodziwe pachnidło…
Jestem pewien, że Kurkdjian jest prawdziwie dumny, właśnie z popełnienia Fleur Du Male… pomimo, że prawdziwą sławę i uznanie przyniosło mu Le Male z 1995 roku… Kompozycja jest dość uboga w nuty i raczej monotematyczna – ale prawdziwym mistrzostwem jest jej jednolity, gładki, wysmakowany przebieg… po prostu arcydzieło prostoty i wstrzemięźliwości w doborze składników… takie zapachy są w stanie komponować poprawnie wyłącznie najznamienitsze nosy… w tym przypadku udało się wyśmienicie…
Fleur Du Male jest doskonale wyważone… subtelna słodycz jest równoważona odrobiną goryczy… suchą pudrowość złagodzono balsamiczną, kremową barwą kumaryny i wanilii… trochę to przypomina woń wysokiej jakości balsamu nawilżającego do ciała… wszystkie nuty stanowią zgraną, doskonale uzupełniającą się całość… chylę czoła przed bloterem Kurkdjian’a… popełnił iście aksamitną, wyrafinowaną epopeję…
Zapach poza doskonałą kompozycją posiada też nienaganną projekcję i tytaniczną wręcz trwałość… jego astralną barwą jest niewinna biel, gdyż woń Fleur Du Male przywodzi na myśl czystość… naturalnym zwieńczeniem dla dzieła, jest idealna biel flakonu… fenomenalnie koresponduje z barwą zapachu i jest jego autentyczną ozdobą i przedłużeniem dla zmysłów dotyku i wzroku…
Co prawda „humanoidalne” flakony mi się nie podobają, ale w tym przypadku biel flakonu zamazuje detale jego formy i całość nie wygląda tak groteskowo jak w przypadku flaszki po starszym bracie… cóż czasem by odnaleźć prawdziwe ukryte piękno, trzeba szukać tam, gdzie nikt nie zagląda…
Głowa: olejek z łodyg i liści gorzkiej pomarańczy
Serce: kwiat pomarańczy, paproć, wanilia
Baza: kumaryna
zapach przyznaje fajny, nietuzinkowy, co jest wielki plusem – niedostepny juz w perfumeriach bo sie nie sprzedawal.
pachnie specyficznie, niektorzy mowia ze „kupa dziecka”, ze „ciotowski”.
nie jestem fanem kup ani ciot a zapch mnie sie podoba. dosc specyficznie sie rozwija, w zaleznosci od chwili albo mocno i pieknie pachnie albo tez idzie w kierunku … smrodku (spalonego bialka) ale mimo wszystko mnie sie podoba:)
By: Andrzej on 25 września 2011
at 17:30
dla mnie to przede wszystkim subtelniejsza i przystępniejsza wersja Le Male… za dodatkowy plus trzeba zaliczyć Fleur niewielką popularność, choć poprzez podobieństwo do oryginału, wielu pomyśli, że to właśnie Le Male…
By: pirath on 26 września 2011
at 15:08
hm… myslisz ze az tak zblizony do le male (ktorego nie znosze), ze ktos moze pomylic?
wydawalo mi sie ze sa totalnie rozne…
By: Andrzej on 26 września 2011
at 16:23
są różne, bo pierwowzór to wulgarność, a sequel to subtelność, ale paradoksalnie pod kątem budowy i charakteru są łudząco do siebie podobne…
gdyby to fleur jako pierwsze wyszło na rynek, to le male w życiu nie stał by się takim hitem 😉
By: pirath on 26 września 2011
at 19:45
myslisz? myslisz ze FdM bylby podobnym hitem? dla wiekszosci osob fleur du male smierdzi. nie sprzedawal sie stad zostal wycofany ze sprzedazy w Polsce. dla mnie osobiscie jest fajniejszy niz le male, ktorego nie znosze.
ale przyznaje, ze FdM jest zaskakujacy – fajnie pachnie, po czym zachowuje sie dziwnie idac prawie w zepsute jajko po czym znowu dobrze. intensywny jest bardzo, trzyma sie wiele godzin. zaskakujacy zapach.
By: Andrzej on 26 września 2011
at 19:57
no przecież napisałem, że nie 😉
fleur jest zbyt wysublimowane i delikatne na hiciora pod masowy gust jakim okazał się le male… dlatego napisałem, że gdyby kolejność ich wypuszczenia była odwrotna i najpierw to fleur wyszedł by na rynek to nie przyjąłby się tak dobrze jak le male…
fleur jest zbyt delikatne i lekkie jak na gusta masowe, dlatego jego fiasko w rodzimych perfumeriach nastawionych na lansowanie masówki było przesądzone…
By: pirath on 26 września 2011
at 20:14
jest cos niesamowitego w tym zapachu – piekne kwiaty z wanilia a jednoczesnie otoczone sa one „smrodkiem”.
inny zapach „pojechany” to Byredo M/Mink – znasz moze? to jest dopiero hardcore! na poczatku ostry atrament, potem rozne nieco duszne kwiaty (jakby jakies lilie, wanilia, miod, i kwiaty podobne do tych z FdM), potem kwiaty staja sie troche atramentowe. niezly dziwak ale fajny.
znany Ci? cos slyszales?
By: Andrzej on 10 października 2011
at 17:05
dużo o nim słyszałem i o tej nucie atramentu (inkaustu) również
ponoć jest rzeczywiście awangardowy, ale zapewne mniej odrzucający jak Serge Noir Lutensa
By: pirath on 11 października 2011
at 01:39
hm… opinie dobre czy zle slyszales o m/mink? pytam z ciekawosci bo mnie sie chyba podoba. chyba. musze jeszcze raz sprawdzic. spotkalem sie z opiniami, ze mink pachnie…. sperma. no tym nie chcialbym sprawdzic. chyba. musze zrobic test 😉
By: Andrzej on 11 października 2011
at 08:02
nie znam zapachu osobiście, ale słyszałem o nim pozytywne opinie od osób które go poznały… jest odbierany jako ciekawy freak, ale w sensie pozytywnym…
By: pirath on 11 października 2011
at 16:26
a inne „dziecko” Kurkdjiana znasz – Narciso Rodriguez for him? ciekaw jeste Twojej opinii.
By: Andrzej on 17 października 2011
at 23:37
kompletnie nie znam tej marki, no dosłownie tylko ze słyszenia…
a sporo dobrego słyszałem o tym zapachu…
By: pirath on 18 października 2011
at 00:00
to marsz do douglas na testy!!! 😉
By: Andrzej on 18 października 2011
at 00:06
ha! nie nie jestem pewien czy go mają?
By: pirath on 18 października 2011
at 00:19
maja. kiedys miala juz sephora – teraz pozostal w douglas.
By: Andrzej on 18 października 2011
at 09:46
no to się tam dziś przejadę 😉
By: pirath on 18 października 2011
at 10:36
OK. i napisz recenzje dzis. albo podziel sie ze mna swoja opinia….. ciekaw jestem jak Ty odbierzesz ten zapach. uzywalem w zeszlym roku w zime.
By: Andrzej on 18 października 2011
at 11:54
nie obiecam że na dziś, bo to zależy od kilku czynników 😉
po pierwsze czy zdobędę próbkę, bo w oparciu o bloter, albo psiknięcie w nadgarstek z przed kilku godzin się nie podejmę… muszę zapach poznać od samego początku w neutralnych warunkach domowych, by recenzja była miarodajna…
By: pirath on 18 października 2011
at 12:15
Andrzeju mam smutną wiadomość…. objechałem dziś specjalnie oba opolskie Douglasy i Sephorę, ale w żadnym nie ma Rodrigueza for Him…
za to znalazłem kilka innych niezwykle interesujących zapachów…
By: pirath on 18 października 2011
at 23:01
hm… dziwne….. w wawie w douglas widzialem, ze jest. byc moze tez sie nie sprzedaje i stad ograniczyli liczbe sklepow, ktore go oferuja…..
By: Andrzej on 19 października 2011
at 09:37
w warszawie mają wiele rzeczy, których nie ma w innych perfumeriach na prowincji… 😉
By: pirath on 19 października 2011
at 09:45
to slabo. w ramach sieci wszedzie powinno byc to samo, choc moze masz racje – w wawie np. seria ekskluzywna perfum toma forda i np. kadzidlo Armani Prive jest tylko w jednym douglas.
By: Andrzej on 20 października 2011
at 16:41
bo zapewne na tym polega elitarność tego konkretnego douglasa, albo sephory… i pewnie tam są największe szanse że zapach taki się sprzeda…
By: pirath on 20 października 2011
at 18:48
chyba nie. mimo ze kadzidlak armani prive sie sprzedawal dobrze pomimo ceny 500 zl za 50 ml nie bedzie go juz w ofercie douglas.
inna sprawa, ze gdybym mial dac 500 zl za perfumy to wybralbym durbano gdzie 100 ml jest za 480 albo cos z kadzidlakow CdG.
By: Andrzej on 20 października 2011
at 19:20
Fleur du Male to moj kolejny „job” – musze go miec….. 🙂
By: Andrzej on 20 października 2011
at 19:23
prive jest tak tani? tylko 500? coś mi w głowie tyka, że kosztował około tysiąca złotych… tylko pojemności nie kojarzę… zapach ładny, nie powiem, ale szału na mnie nie zrobił… znam lepsze kadzidlaki i bardziej noszalne…
Prive wydaje mi się taki trochę… hmmm nieobecny?
By: pirath on 20 października 2011
at 19:32
no ja bym tez nie kupil
ale cardinal mimo aldehydow mnie rozklada. jest zaj….y!
zreszta, zagorsk tez.
a avignon masz racje, za bardzo w ziola, choc tez go lubie
By: Andrzej on 20 października 2011
at 19:33
jak lubisz te klimaty to niuchnij sobie jeszcze CdG Wonderwood i Tumulte C.Lacroix… i Amouage Memoir…
chociaż BT Durbno nic nie przebije, pomimo iż kadzidło jest w nim jedynie dyskretnym uzupełnieniem… dojrzewam do napisania recenzji czarnego otoczaka… będzie trudno, ale nie poddaję się…
By: pirath on 20 października 2011
at 19:37
znalazlem Fleur du Male w necie w cenie 166 zl za flaszke 75 ml. dobra cena? boje sie, ze ten zapach wkrotce moze zniknac i nie bedzie mozliwosci zakupu w ogole…..
By: Andrzej on 27 października 2011
at 19:46
znalazłem to samo za 138 zł…
poszukaj 😉
By: pirath on 27 października 2011
at 21:29
Nie rozumiem, co znaczy ‚ciotowski’. Należę do wyznawców teorii, że piękny czy też niepiękny zapach jest, by tak rzec, pozapłciowy, tzn. nie ma woni męskich, damskich, gejowskich czy transgenderowych. W moim świecie każdy używa tego, co lubi, w czym się dobrze czuje. Znam kolesia, który z elegancją i klasą nosi Hypnotic Poison Diora – i ma wielkie powodzenie u kobiet.
Fanów barokowego Fleur ostrzegam: w necie jest masa podróbek.
Pzdr.
By: Paweł on 13 listopada 2011
at 11:48
też przychylam się do tezy, że zapach nie ma płci, ale już dla konkretnej płci jest adresowany… i niektóre zapachy nie powinny być noszone na przekór… ale w Polsce to dość rzadkie zjawisko…
a stereotypowy „gejowski” choć też uważam ten termin za chybiony, to nic innego jak efekt masowej interpretacji, że wszystko co „gejowskie” musi być przesłodzone, nijakie i bezpłciowe, albo na zasadzie kontrastu – strącać odorem owady w locie…
co do podrabiania Fleur, to bardzo mnie zaskoczyłeś… nie spodziewałbym się, że tak niszowy i niepopularny zapach może być masowo podrabiany… już prędzej jego brat L Male…
By: pirath on 13 listopada 2011
at 12:07
Tak, absolutnie serio. Czytałem w necie n/t podrabianych Gaultierów, m.in. Fleur i Le Male.
A propos, najśmieszniejsze są podróbki One Million, które wyglądaja identycznie jak oryginał. Nie mam na myśli podróbek bazarowych, tylko upiorne niemal dzieła sztuki.
W masowej wyobraźni u nas ‚gejowskie’ to nie tyle nijakie i bezpłciowe, ile natrętnie słodkie. Ja akurat uwielbiam gourmandy i mam w nosie, jak interpretuje to otoczenie. 🙂
By: Paweł on 13 listopada 2011
at 16:05
i tak trzymać… nie dajmy się zwariować…
zawsze byłem przekonany, że podrabiane są zapachy popularne… widać nie…
By: pirath on 13 listopada 2011
at 18:06
PS Aczkolwiek nigdy nie usłyszałem, że pachnę/śmierdzę gejowsko. Raczej – że ładnie po prostu. 😉
By: Paweł on 13 listopada 2011
at 16:06
teraz to strach usłyszeć „ładnie pachniesz” 😉
wydaje mi się, że określenie zapachu gejowskiego to czysta abstrakcja, no bo niby na jakiej podstawie zbudowano ramy w których zawarto kryteria?
to geje nie używają Fahreneita? sięgają po same słodkości? wszyscy są zniewieścieli? coś mi się wydaje, że ludzie, którzy odpowiadają za te „urban legend” nie widzieli i nie znają ani jednego homoseksualisty, a ich wyobrażenia tworzą filmy w rodzaju Bruno… 😉
By: pirath on 13 listopada 2011
at 18:11
PS2 Fleur nie jest niszowy, Marcinie. Dostępność we wszelkich sieciówkach wyklucza niszowość. Utwory Serge’a Lutensa też trudno byłoby uznać za pachnidło niszowe. Wiesz, o co chodzi. 🙂
Jest coraz trudniej dostępny – to wszystko. Mnie akurat to nie przeszkadza, bo mam bardzo złe zdanie o Fleur, uważam jednak, że zapachy mniej czy bardziej przełomowe POWINNY znajdować się w sieciowych perfumeriach.
W moim mieście nie kupisz w Sephorze/Douglasie – uważanego powszechnie za wybitny – Kouros YSL. W Polo zaopatruję się za granicą albo w sieci, itede, itepe. Ufam, że ten przydługi przypis Cię nie znudził.
By: Paweł on 13 listopada 2011
at 16:13
przez „niszowość” nie rozumiem dosłownie segmentu rynkowego (choć to bardziej względne niż ilość botoksu w Krzysiu Ibiszu), tylko rodzaj samej kompozycji i specyficzność/niewielka popularność tej kompozycji…
By: pirath on 13 listopada 2011
at 18:14
Tzn. Fleur jest trudno dostępny w sklepach stacjonarnych. Ale… od czego sklepy online? 😉
By: Paweł on 13 listopada 2011
at 16:29
Film Bruno rozwala głupie stereotypy.
Ludzie są różni, tak jak różne są zapachy, że odkryję dawno odkrytą prawdę. 😛
By: Paweł on 13 listopada 2011
at 18:35
Szukam, szukam i znaleźć nie mogę. Gdzie to cudo można sprawdzić ?
By: Czarny on 19 listopada 2017
at 11:15