Jak zauważyliście recenzji mojego ulubieńca próżno było szukać wśród moich tekstów… nie bez przyczyny… to mój signature scent… zapach wywołujący przy każdej aplikacji ogromną falę emocji… emocji niekiedy sprzecznych i tak obezwładniających, że potrzebowałem niemal 2 lata – by oswoić się z tym dziełem w stopniu pozwalającym na trzeźwą i racjonalną ocenę tej kompozycji… długo dojrzewałem do napisania tej recenzji, bo to dla mnie bardzo wyjątkowy zapach… moje objawienie, od którego rozpocząłem wyniszczające emocjonalnie i finansowo zgłębianie niszy…
O ile pogodzenie się z faktem niemożliwości nabycia pełnego flakonu BT jest dla mnie prozaicznie wytłumaczalne (mam każdego miesiąca bardziej przyziemne wydatki, które skutecznie hamują moje zakupoholiczne zapędy), to już pogodzenie się z myślą, że nie mogę z tym uduchowionym pięknem i doskonałością obcować na co dzień – jest dla mnie nie lada udręką i katuszą… Black Turmaline jest dla mnie czymś szczególnym i wyjątkowym… jest moją drugą skórą…
Ubraniem chroniącym mnie przed chłodem i podłościami tego świata… jego zapach przynosi mi spokój i bezpieczeństwo… jest arcydziełem, będącym spełnieniem moich marzeń i niemal zwieńczeniem olfaktorycznych poszukiwań własnego Graala…
jak wiadomo jego odnalezienie powinno definitywnie zakończyć moją przygodę z perfumiarstwem… a tego w głębi serca, bym nie chciał…
Długo dojrzewałem i zbierałem siły do popełnienia recenzji tego zapachu… jest godzien najlepszej oprawy i koncelebracji… (tak, rozważałem napisanie opery na kilka orkiestr symfonicznych jednocześnie, ale niestety nie potrafię czytać z nut, a Andrea Bocelli ma bardzo napięty terminarz… 😉 )
Dlatego musicie zadowolić się jedynie tym skromnym tekstem…
Jest październikowe popołudnie… wiatr gna po niebie ołowiane chmury i nadciąga wieczorowa szarówka… jest zimno… przenikliwy wiatr smaga mnie po policzkach i czuję dreszcze na plecach… stawiam kołnierz kurtki i wbijam dłonie głębiej w kieszenie jeansów… spaceruję przez las… w zasadzie to niemal po kolana brodzę w morzu opadłych, wilgotnych liści… wszędzie unosi się ich zapach… zapach śmierci i przemijania, w niekończącym się cyklu pór roku…
Nastrój mam wybitnie melancholijny i lekko depresyjny, jak przystało na tę porę roku… ale dobrze mi z tym… spacerując rozmyślam i wciągam nosem to przesycone aromatem opadłych liści chłodne, jesienne powietrze… spacerując mijam granicę parku i wchodzę do lasu… liści jest jakby mniej, ale to dlatego, że las jest tylko częściowo liściasty, a większość drzewostanu to iglaki… czuję zapach ich ciężkich, pokrytych kroplami wody gałązek… powietrze jest przesycone aromatem liści, żywicy i odległą wonią palonych liści, z położonych nieopodal ogródków działkowych…
Zapuszczam się głębiej w zagajnik… robi się coraz ciemniej, ale przynajmniej porywisty wiatr znacznie zelżał, rozbijając się o konary drzew… teraz towarzyszy mi jedynie szelest rozkopywanych nogami liści i szum wiatru w coraz bardziej nagich koronach drzew… w oddali pośród drzew dostrzegam pomarańczową poświatę… ciekawość zwyciężyła nad wrodzonym rozsądkiem i kieruję swe kroki w stronę oddalonej łuny… po kliku minutach spokojnego marszu docieram na niewielką polankę wyściełaną starymi głazami, które porasta wiekowy mech… pośród głazów widzę dogasające resztki ogniska… nikogo nie ma w pobliżu….
Rozglądam się i nasłuchuję ludzkiej obecności, ale odpowiada mi tylko wiatr i trzeszczące pod jego naporem pnie starych drzew… siadam na jednym z kamieni nieopodal dogasającego ogniska… bije od niego przyjemne ciepło… kieruję w jego stronę moje skostniałe dłonie… jednocześnie czuję na policzkach przyjemne ciepło dogorywającego ognia… jest tu cicho, spokojnie i ciepło… zapach opadłych liści miesza się z zapachem palącego się drewna…
Siedziałem tak zamyślony, wpatrując się w jarzące się pomarańczowo czerwonym światłem płomienie, gdy z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu… w pierwszej chwili chciałem wstać i udać się w drogę powrotną, ale przecież i tak przemoknę do suchej nitki… a jest mi tu tak dobrze… Coraz gęstsze krople deszczu wpadają z sykiem do płomieni… to tylko kwestia czasu, gdy będzie ich tak dużo, że zdławią resztki gorejącego żaru i ognisko zamieni się w dymiące, niedopalone pogorzelisko… Siedzę tak w pół letargu i niewidzącym wzrokiem patrzę, jak kropla po kropli żywioł wody walczy ze swym największym wrogiem… nieuniknione jest tylko kwestią czasu… Żar ogniska słabnie… do zapachu liści, żywicy i dymu doszła cierpka woń wilgotnego popiołu i spalonego, mokrego drewna… przepiękna mieszanka… oto magia Black Turmalin’a w pełnej krasie…
Dziś jest 30 października… idealny moment i zarazem ostatni gwizdek na recenzję „czarnego otoczaka” Durbano… to idealnie jesienny zapach… gdy wszystko wokół umiera, nastaje jego najlepszy czas… liście coraz bardziej żółkną i opadają z drzew… ścielą się po ziemi gęstym, kolorowym kobiercem… wszędzie czuć ich zapach… dobiega nawet z palonych w ogródkach ognisk… pławię się właśnie w jego doskonale harmonijnej woni… oszczędzam tę próbkę na specjalne okazje… i za każdym razem gdy czuję jego woń – jestem pewien, że gdybym musiał wybrać tylko jeden jedyny zapach, który towarzyszyłby mi do końca mych dni – to byłby to właśnie Black Turmalin Oliviera Durbano… kompozycja genialnego francuskiego jubilera z 2007 roku… (chciałbym wierzyć, że Olivier jest naprawdę autorem tych kompozycji)
Black Turmaline to przepiękny zapach… kwintesencja tajemniczości, mroku i przemijania… znajdziemy tu nuty liści, dymu, palonego drewna i popiołu… nuty te przyozdabia i koncelebruje przepiękne kadzidło, żywice drzew iglastych, kmin, skóra, pieprz, mech, piżmo i ambra… Czarny Durbano pachnie fantastycznie zarówno jako całość, jak i każdą swą cząstką z osobna… jest tak piękny i sugestywny, że mam ochotę płakać ze szczęścia – iż los zetknął mnie z czymś tak niesamowicie przejmującym… wszystko w nim jest tak niesamowicie żywe i dostojne… doskonale skomponowane, mistyczne arcydzieło… Jestem skłonny dać za ten zapach każde pieniądze… jego przejmująca, obezwładniające swym pięknem woń, jest absolutnie warta każdego pojedynczego grosika…
p.s. przyjmuję zlecenia morderstw, w zamian za flakonik BT… 😎
Głowa: kardanom, kolendra, kmin, kadzidło, pieprz
Serce: oud, palone drewno, skóra, szlachetne drzewa
Baza: piżmo, ambra, mech, paczula
Przyznam, że czekałem na recenzję Twojego sugnature scent z niecierpliwością. I teraz jedyne, co mi się ciśnie na usta to Jezusie kochany… Fantastyczny, bardzo sugestywny opis. Niemal poczułem to miejsce, które opisałeś i zatęskniłem jeszcze bardziej za Polską. Nie ukrywam, że obecny okres w roku jest dla mnie bardo ważny, a teraz stanie się jeszcze ważniejszy. Pomijając wszystkie inne sprawy będę musiał po prostu sprawdzić jak Black Tourmaline pachnie. Nie spocznę dopóki nie poznam. Kapitalna recenzja. No cóż- dziękuję 😉
By: pknbgr on 30 października 2011
at 14:18
bardzo Ci dziękuję 😉
sam się obawiałem jak to wypadnie, bo nie ukrywam mojego mocno emocjonalnego stosunku do tego zapachu… starałem się nie drążyć zbytnio, by nie kalać zanadto świętości (sacrum profanum) i postanowiłem poprzestać na opisie sytuacyjnym… a każdy niech już samodzielnie to zinterpretuje…
BT jest wyjątkową pod każdym względem kompozycją… ma nienaganną trwałość, moc i projekcję… na odzieży utrzymuje się ponad 3 tygodnie… i jest to jedyny wyjątek, gdy ta „trwałość” absolutnie mi nie przeszkadza…
Wiem że tęsknisz za domem, ale sądzę, że takie pachnące jesienną porą lasy wszędzie znajdziesz w europie… a Turmalina trzeba poznać obowiązkowo… to dość trudny i specyficzny zapach… kwintesencja niszy… ale tak niesamowicie barwna i żywa… nie ma drugiej takiej kompozycji… i całe szczęście…
By: pirath on 30 października 2011
at 14:51
Owszem, znajdę. Ale na jesień poznałem swoją żonę, więc ta pora roku ma dla mnie bardzo emocjonalny wydźwięk. Bardzo lubię ten okres, czekam na niego niecierpliwie. Zatem zapach jesieni zamknięty w małym flakonie byłby idealnym dopełnieniem tego okresu podczas wieczornych spacerów z tą jedną osobą. A jeżeli jest tak, jak to fanatycznie opisujesz, to po prostu muszę go skosztować.
Wybacz takie bardzo osobiste komentarze, ale to Twoja wina, bo taką recenzję napisałeś 🙂
By: pknbgr on 30 października 2011
at 15:10
dzielenie się własną opinią o zapachach (recenzje) jest nie mniej osobiste, więc komentarze o osobistym zabarwieniu, są ich naturalną koleją rzeczy 😉
nie krępuj się 😉
By: pirath on 30 października 2011
at 15:28
To teraz zabieram się za poszukiwania Black Tourmaline. Choćbym miał pieszo do Polski dojść przeczesując wszystkie perfumerie po drodze. Potem jeszcze zahaczę o O., żeby Ci podziękować, bo otwarłeś mi oczy na naprawdę niezwykły świat zapachów.
By: pknbgr on 30 października 2011
at 15:39
jestem wzruszony… cieszy mnie, że moja „radosna twórczość” okazała się użyteczna 😉
jak będziesz kiedyś w Oppeln, to daj znać 😉
By: pirath on 30 października 2011
at 16:16
Twoja”radosna twórczość”uświadomiła mi, że perfumy to nie tylko”fajne pachnięcie”, ale również sztuka grania na emocjach. Powyższy tekst jest tego potwierdzeniem. W dobie masowej tandety wciskanej nam na każdym kroku, takie rzeczy to prawdziwy skarb. I ludzie, którzy to opisują przeciwstawiając się myśleniu tłumu.
By: pknbgr on 30 października 2011
at 17:23
bo perfumy są same w sobie dziełem sztuki… i propagowanie ich za pośrednictwem tego bloga, to jeden z powodów jego istnienia 😉
świat perfum to niesamowite bogactwo wrażeń… a wystarczy sięgnąć nieco dalej poza półki, z szumnie reklamowanymi „hiciorami” by je odkryć…
By: pirath on 30 października 2011
at 18:40
gratulacje pirath, świetna recenzja!
By: belor on 30 października 2011
at 18:52
Udało Ci się Piracie doskonale odzwierciedlić charakter Turmalina. On na prawdę tak pachnie ! Wiesz, że nie przesadam za takimi opisami 😉 ale tutaj wszystko się zgadza, bez cienia przesady. Pozdrawiam.
By: maniek69 on 30 października 2011
at 19:03
Kurde literówka, wrr…miało być nie przepadam 😉
By: maniek69 on 30 października 2011
at 19:05
dzięki chłopaki 😉
strasznie się bałem porywając się na recenzowanie BT, co z tego wyjdzie 😉
cieszy mnie, że nie go nie spaprałem 🙂
By: pirath on 30 października 2011
at 19:22
nie misz zbyt dobrych recenzji o niszowcach dostepnych w Quality Missala bo oni natychmiast podnosza ceny tych dobrze ocenianych zapachow. Kupowalem Durbano po 480 a juz jest to 595… niezbyt ladnie ze strony rodzinki Missali….
By: Andrzej on 30 października 2011
at 19:28
tak, wiem, że to boli, tym bardziej, że jeszcze niedawno Rock Cristal był po 480, a teraz zdrożał… Turmalin odkąd pamiętam kosztował prawie 600 zł… to przykre…
w sumie to gdzie ludzie kupują perfumy też za bardzo mnie nie interesuje, jak również cena perfum nie ma żadnego wpływu na moje postrzeganie kompozycji… liczy się wyłącznie sam zapach…
swoją drogą uważam, że posiadanie absolutnego monopolu w jakiejś dziedzinie, nigdy nie wychodzi rynkowi na dobre… weźmy na ten przykład właśnie ceny… i ograniczoną do raptem kilku miejsc w Polsce dostępność…
inne i bardziej przyziemne przykłady możemy chyba sobie darować 😉
jak ktoś ma dojście i możliwości, to niech kupi tam gdzie taniej i koniecznie podzieli się ze mną informacją gdzie – bo też chętnie skorzystam 😉
By: pirath on 30 października 2011
at 20:13
Marcin, jasne – jak tylko bede miec info. Bo uwazam, ze ceny w Polsce to barbarzynstwo. w roznych dziedzinach. Wychodzi niestety pazernosc Polakow.
By: Andrzej on 30 października 2011
at 20:38
Muszę zdobyć próbkę. Chociaż… piszesz piracie, że to trudny zapach. W sumie to nie wiem, czy chciałbym pachnieć liśćmi itd. Jakaś kobieta skomplementowałą Cię z powodu Turmalina? Dla mnie oprócz tego, że zapach ma mi się podobać, ważne jest również to, aby nie odpychał od mojej osoby otoczenia 🙂
By: Kamolskee on 30 października 2011
at 22:30
@Kamolskee
Pozwolę się wtrącić. Ja po poznaniu Kourosa przestałem martwić się, czy to komuś się podoba, czy nie. To mój perfum i będę go używał wbrew zdaniu innych. I tu pojawia się zasadnicza kwestia: czy Ty byś chciał pachnieć liśćmi, czy zastanawiałbyś się co na to otoczenie. Bo dla podobania się wszystkim są CK i szary Boss. Reszta jest dla ludzi, którzy cenią sobie indywidualizm i chcą poobcować ze sztuką. Ale to tylko moje zdanie:)
By: pknbgr on 30 października 2011
at 23:22
jest trudny w kontekście swojej niesamowitej oryginalności i niecodziennych składników z których powstał… przyznasz, że opadłe liście, dym, palone drewno i pachnący mgłą las to dość niecodzienne i intrygujące nuty…
ale uwierz mi, magia tego zapachu jest nie do wyrażenia słowami…
nie, nigdy nie dostałem zań komplementu w rodzaju „ładnie/fajnie pachniesz”… mówię to ludziom, gdy podoba mi się ich płyn do płukania tkanin 😉
i szczerze powiedziawszy guzik mnie obchodzi, czy Turmalin komukolwiek się podoba… ja odbieram go tak a nie inaczej i niczyja opinia tego nie zmieni…
perfumuję się przede wszystkim dla siebie samego i to mi ma być dobrze…
cudze gusta w kontekście doboru mych własnych perfum delikatnie rzecz ujmując niewiele mnie obchodzą 😉
ale gwarantuję Ci, że Turmalin nie jest absolutnie odpychający… to niesamowicie intrygująca kompozycja… odważna, ale z klasą i fasonem, więc nie wierzę, by ktokolwiek poczuł się w zetknięciu z Turmalinem odrzucony…
By: pirath on 30 października 2011
at 23:25
pknbr: wg mnie zapach nie powinien odpychać otoczenia. Np. ciekawe dla mnie są zapachy, w których czuć do złudzenia świeżo zerwane pomidory (są takie? 😉 W których czuć tlące się spalone drewno. Chętnie miałbym w swojej kolekcji próbki takich nieszablonowych arcydzieł. Natomiast wybierając zapach zwracam uwagę na następujące kryteria – odpowiedni: użyteczność, trwałość, cena, oryginalność (odwrotność popularności). Właśnie ta pierwsza cecha, najważniejsza dla mnie, oznacza możliwość obcowania z zapachem wśród innych. To nie o to chodzi, aby zapach się każdemu podobał, ale żeby go… nie odpychał.
„czy zastanawiałbyś się co na to otoczenie” – no pewnie, że jest to dla mnie kryterium wyboru. I nie w sensie „czy im się spodoba”, tylko jak wyżej już pisałem. Z ubiorem jest u mnie podobnie: wiem, że mam swój styl, że nie każdy będzie chciał się tak ubierać, jak ja, ale zwracam uwagę na to, aby nie wyjść na jakiegoś dziwaka 😀
By: Kamolskee on 30 października 2011
at 23:32
Jasne, ok. Masz rację. Tylko, jeżeli spodoba Ci się połączenie tych pomidorów z dymem, co niekoniecznie może się spodobać otoczeniu, ale też go nie obrzydzi, to użyłbyś go?
By: pknbgr on 30 października 2011
at 23:38
pknbr: tak i niebawem – przy najbliższej okazji – zamówię próbkę Turmalina 🙂
By: Kamolskee on 30 października 2011
at 23:40
I o to właśnie mi chodziło;)
By: pknbgr on 30 października 2011
at 23:41
Kamolskee, wybacz osobisty wydźwięk pytania – ale czy w swoim wizerunku (perfumy, ubrania) kierujesz się swoim dobrem, czy cudzą opinią?
Pamiętam Twoje wątpliwości, gdy bliska Ci osoba skrytykowała Memoir Amouage, który bardzo Ci się podobał… Twój entuzjazm dla zapachu momentalnie opadł…
czy w życiu nie jest najważniejsze, by pozostać sobą, zamiast starać się upodobnić i dogodzić otoczeniu? jeśli coś Ci/mi się podoba i mam ochotę to nosić i używać to dlaczego miałbym tego nie robić? mam żyć w świecie sztucznej iluzji, ze strachu co o mnie inni powiedzą? a ci „inni” płacą Twoje rachunki, sprzątają mieszkanie i piorą Twoje skarpetki, że kładziesz tak duży nacisk na sprostaniu ich oczekiwań?
Turmalin ma wszystkie wymienione przez Ciebie przymioty… jest oryginalny i pachnie przepięknie i niesamowicie długo… chcesz się pozbawić przyjemności obcowania z tym czy innym zapachem, bo jakaś cizia, dla której ideałem pięknych perfum jest One Milion nie powiedziała Ci, że ładnie pachniesz? to jest najważniejsze?
to Twoje życie i przeżyj je tak, byś był szczęśliwy i miał co wspominać…
By: pirath on 30 października 2011
at 23:47
pirath, popadasz trochę w skrajność, więc nie wiem w sumie co Ci odpisać. Wszystko juz w sumie wyjaśniłem. Jeśli intrygujący mnie samego zapach ma powodować u innych odrazę, lub – co gorsza – nie kojarzyć się z dobrym perfumem, z moim dobrym gustem, ale np. z brakiem higieny (zapach moczu, śledzi, pleśni… wiadomo…) to mówię stanowcze „nie”. W zaciszu domowym może mnie zachwycać i przykładme takiego pachnidła jest np. Cristal de roche. Piękny, zjawiskowy, ale w życiu bym się nie odważył go użyć wychodząc „do ludzi” 😉
By: Kamolskee on 30 października 2011
at 23:57
Kamolskee, „do ludzi” zatem uzywaj Lacoste, CK, Boss, Dior.
By: Andrzej on 31 października 2011
at 00:04
pirath, w pelni sie zgadzam z Toba. Zadziwiaja mnie osoby robioce cos zeby innym pasowalo. Infantylim, kompleksy i dziecinnosc — tylko takie widze powody.
By: Andrzej on 31 października 2011
at 00:06
Andrzeju, uważam, że za słabo znasz kamolskee’go by wysówać tak pochopne wnioski, więc proponuję – bez personalnych wycieczek…
Kamolskee – ależ ja nie popadam w skrajności,a bynajmniej nie w tym przypadku… oczywiście pomijając zalatywanie uryną i potem o którym słusznie wspomniałeś – najważniejsze są umiar w aplikacji perfum i tylko na ten aspekt zwracam uwagę przy ich „zakładaniu” na siebie…
ale nie rozumiem, jak można kierować dobór swoich własnych perfum, kupionych za swoje ciężko zarobione pieniądze, kierując się tym czy będą pozytywnie odebrane przez otoczenie… po prostu tego nie ogarniam…
chyba jedyną profesją, przy której rozważał bym zakładanie „bardziej casualowych” perfum do pracy, to przedsiębiorca pogrzebowy i kelner…
zrozum, że to Ty masz się z zapachem czuć dobrze i otoczeniu guzik do tego…
By: pirath on 31 października 2011
at 00:15
p.s.
zważywszy w jakim żyjemy narodzie, raczej nie oczekiwałbym, że tak piękne zapachy jak Gucci pour Homme, Lalique Encre Noir, Cartier Declaration i M7 YSL są w stanie spotkać się z pozytywnym i masowym oddźwiękiem otoczenia… nie wspominając o tym że 90% populacji nie kojarzy w ogóle marek, które je sygnują i nie jest w stanie wymówić ich nazwy prawidłowo…
sądzisz, że naprawdę warto przejmować się opinią takich osób?
By: pirath on 31 października 2011
at 00:19
pirath: nie miałeś nigdy wątpliwości typu „czy ten zapach jest noszalny?”. Nie pytam, czy zastanawiałeś się, czy się spodoba otoczeniu, tylko czy jest noszalny. Ja mam coraz częściej takie rozterki przy obcowaniu z niszą.
By: Kamolskee on 31 października 2011
at 00:20
pirath: „(…) są w stanie spotkać się z pozytywnym i masowym oddźwiękiem otoczenia” – napisałem wyraźnie, że nie mam na myśli POZYTYWNY odźwięk. Chodzi mi o to, aby zapach NIE ODPYCHAŁ. Już prościej nie potrafię, więc z mojej strony chyba jednak EOT.
By: Kamolskee on 31 października 2011
at 00:21
Kamolskee, zakładam, że nie używasz perfum o zapachu fekaliów, uryny, ani innych wynalazków z głębi niszy?… więc Twoje obawy o odrzucenie przez środowisko są niczym nieuzasadnione… a wszystkim i tak nie dogodzisz…
Gdy wącham jakieś perfumy, to sam określam, czy zapach jest dla mnie noszalny, czy nie… i jest to indywidualna decyzja, którą suwerennie podejmuje każda osoba wybierając dla siebie perfumy…
Lubię zapach kadzidła, choć inni nie muszą i trzeba sobie zdać sprawę, że nie ma perfum, które spodobają się każdemu… no chyba, że sięgniesz po zapach zrobiony wybitnie „pod masę” i złożony z neutralnych nut, które zadowolą większość globu… ale wówczas zapomnij o oryginalności i indywidualizmie… zlejesz się z ulicą i wówczas tym bardziej nikt nie zwróci uwagę na twoją „szczególność”, którą pragniesz wyrazić za pomocą specyficznego zapachu….
Ja perfumami wyrażam siebie i mało mnie interesuje, czy spotkam się z publicznym aplauzem w związku z moimi perfumami i absolutnie mi na tym nie zależy… i poza naprawdę nielicznymi zapachami z którymi miałem styczność gwarantuję Ci, że niewiele jest takich które globalnie odrzucają…. (Serge Noir Lutensa, i Passanger D’Enfer) a są osoby którym ich woń bardzo odpowiada… co człowiek to opinia i preferencje…
By: pirath on 31 października 2011
at 00:30
„Gdy wącham jakieś perfumy, to sam określam, czy zapach jest dla mnie noszalny, czy nie… i jest to indywidualna decyzja, którą suwerennie podejmuje każda osoba wybierając dla siebie perfumy” – też tak postępuję. Z tym że noszalność nie jest u mnie zdefiniowaniem oryginalności tak po prostu lub jej braku. Zapach może być wg mnie nienoszalny, ale intrygujący, ciekawy, nowatorski, ujmujący. Uwielbiam Jubilation XXV – czuć tam kadzidło, ale delikatnie i to mnie niezwykle kręci, bo jednak najbardziej donośny jest miód, zapach świeżo wypranej pościeli 😉 Noszalny i intrygujący. Durbano Jade – nienoszalny, ale intrygujący. Lubię na noc spryskać sobie nim nadgarstek i kontemplować. Memoir Man – tu przyznaję się, że uległem opinii bliskiej mi osoby i z noszalnego stał się mniej noszalny… ale dam mu szansę 😉 Tyle. Taki jestem i nic tego nie zmieni. Turmalina z chęcią poznam po tak sugestywnym opisie. Flakonu pewnie i tak nie kupię, chyba że będzie to dla mnie noszalne cudo (600 zł za 100ml to nie aż tak drogo za zapach marzeń).
By: Kamolskee on 31 października 2011
at 00:40
hm… wycieczka nie byla personalna, jesli dobrze przeczytales 😉
ogolne stwierdzenie, jakie widze powody wsrod ludzi, ktorzy chca sie przypodobac innym aby ich dobrze odbierali….
tyle w kwestii wyjasnienia.
By: Andrzej on 31 października 2011
at 00:40
Naprawdę świetnie się czytało. Super recenzja!
By: Szymon on 31 października 2011
at 12:53
dziękuję 😉
By: pirath on 31 października 2011
at 14:58
pognalem dzis na testy do Quality sprawdzic Black Tourmaline oraz kilka innych: Amouage Honour, Balmain Carbone, Memoir Amouage.
wszystkie sa rewelacyjne:
Black Tourmaline za dym
Honour – kadzidlo z pieprzem
Carbone – pieprz, kadzidlo, zywica (niezbyt trwaly ale piekny)
Memoir – obaj wiemy, rewelka…..
trzeba wystapic o podwyzke lub starac sie zeby dostac dobry bonus…. 😉
By: Andrzej on 31 października 2011
at 21:45
ani na jedno ani drugie liczyć nie mogę, więc znów przymierzam się do zmiany pracy 😉
Balmain Carbone? a nie znam, kto tym handluje? 😉
By: pirath on 31 października 2011
at 21:48
Balmain Carbone jest w Quality Missala. 🙂
By: Andrzej on 31 października 2011
at 21:59
… i Ballmain Carbone ma dobre ceny (np. 40 ml za 165 zl)
By: Andrzej on 31 października 2011
at 21:59
kompletnie nie kojarzę marki… jak to pachnie?
By: pirath on 31 października 2011
at 22:35
sporo dymu z pieprzem.
Skład:
Nuty głowy: pieprz Bourbon, żywica elemi, zielony bluszcz
Nuty serca: czarna figa, kadzidło
Nuty bazy: benzoes syjamski, kadziło
By: Andrzej on 31 października 2011
at 22:55
brzmi bardzo zachęcająco… dopisałem do listy zakupowej próbek 😉
p.s. wydaje mi się, że zapach silnie nawiązuje do swojej nazwy …
By: pirath on 31 października 2011
at 23:12
ciekaw jestem Twojej opinii. wg mnie jest swietny, kupilbym ale na mnie wyjatkowo jest slaby (delikatny). ale mimo wszystko moze sie skusze….
fajna recenzja:
http://sabbathofsenses.blogspot.com/2011/10/carbone-balmain-i-dobra-nowina-w-finale.html
By: Andrzej on 31 października 2011
at 23:37
dzięki, poczytam 😉
By: pirath on 1 listopada 2011
at 00:08
Recenzja godna zapachu, Pirath. Sugestywna (choć nieco przydługa, ale rozumiem, że trzeba wielu słów, by dobrze wyrazić taką namiętność do perfum). Czasem myślę, że mógłbym pozbyć się całej reszty zapachów i pozostawić sobie „na ołtarzyku” jedynie Black Tourmaline….Sekundę potem mam takie oto myśli: ” no tak, ale M7…i Zagorsk….. Terre, mój ulubiony,…… Guerlainy uwielbiam z aten francuski sznyt, ten wetiwer,,,mmmm, na lato coś musze lekkiego (tu coś lekkiego)…. no i jakiś wspólczesny świeżak na podorędziu bywa przydatny (Bleu). Poza tym jeste jeszcze tyle zapachow do poznania, potestowania… Innymi słowy – nie da się…w moim przypadku.
Pozdrawiam
By: fqjcior on 1 listopada 2011
at 01:34
he he w przypadku moich tekstów zawsze jest przydługo… wykończyłem tym psychicznie moją polonistkę 😉 i jeśli recka BT wydaje Ci się za długa, to wnoszę, że nie czytałeś tej o Encre Noire 😈
mam dokładnie tak, jak Ty… też zawsze znajdę sobie pretekst, by dołożyć do kolekcji jeszcze jedną flaszkę, ale dobrze wiedzieć, że na wypadek konieczności szybkiego udania się z tylko jedną flaszką do schronu przeciwatomowego, ten okrutny wybór mam już za sobą 😉
By: pirath on 1 listopada 2011
at 10:02
miales okazje wpasc do Quality na testy Balmain Carbone? Ja po kilku wolnych dniach musialem isc do swojej „kapliczki” – perfumerii.
zachwycilem sie Carbone…. niesamowity zapach pieprzowo-dymno-kadzidlany. no i jest w nim lekka slodycz, zapewne ta czarna figa. swietny.
ciekaw jestem Twojej opinii jak powachasz…..
By: Andrzej on 2 listopada 2011
at 17:37
niestety czas nie pozwolił 😉
moja kapliczka w Oppeln jest coś słabo wyposażona w przedmioty kultu i ogólnie króluje posucha i spartanizm w ofercie 😉
By: pirath on 2 listopada 2011
at 20:22
no ja w kapliczce spedzam zwykle minimum 40 minut….. czuje sie jak „u siebie” w tych oparach roznych pachnidel 🙂
siedze i wacham nadgarstek z Carbone i zachwycam sie jak dziecko ktore dostalo lizaka 🙂
By: Andrzej on 2 listopada 2011
at 20:50
a panie nie przeganiają Cię miotłą?
By: pirath on 2 listopada 2011
at 20:52
jestem stalym klientem a panie sa bardzo mile, cierpliwe i mnie „dopieszczaja” 😉
By: Andrzej on 2 listopada 2011
at 21:01
stałym klientem, czy stałym bywalcem, bo to pewna różnica 😉
mnie jeszcze co prawda nie przeganiają, ale mam opory i nie odwiedzam zbyt często… nie lubię wykorzystywać grzeczności…
By: pirath on 2 listopada 2011
at 21:24
ja za kazdym razem gdy jestem staram sie cos kupowac
i przy okazji dostaje probki
By: Andrzej on 2 listopada 2011
at 21:28
ojejku… adoptuj mnie 🙂
By: pirath on 2 listopada 2011
at 21:54
ale nie jest to tak czesto. srednio jeden max 2 zapachy w miesiacu.
By: Andrzej on 2 listopada 2011
at 22:09
he he ja na razie mogę zapomnieć… ach gdzie te czasy kiedy mogłem sobie pozwolić na wydanie w perfumeriach ~1000 miesięcznie…
mam nadzieję, że te czasy kiedyś wrócą 😉
By: pirath on 2 listopada 2011
at 22:27
grunt to pozytywne myslenie i wiara 🙂
By: Andrzej on 2 listopada 2011
at 22:32
nie wiedzieć czemu kojarzą mi się z naiwnością… wolę się mile rozczarować, niż snuć utopijną wizję…
By: pirath on 3 listopada 2011
at 06:59
miales okazje sprawdzic Balmain Carbone? Jest swietny. dzis 1 raz poszedlem w nim do pracy i musze „odszczekac” to co pisalem wczesniej, ze jest nietrwaly. jest swietny, pieknie sie rozwija. mam wrazenie, ze Tobie sie tez spodoba. zaluje, ze kupilem 40 ml zamaist 100 ml….. coz, nastepny zakup w kolejce gdy skoncze 40 ml….
By: Andrzej on 4 listopada 2011
at 19:55
niestety dziś nie miałem czasu… załatwiałem sobie na gwałt nową komórkę, bo mój iPhone powiedział adieu 🙂 nie powiem, że było mi smutno… żegnaj Apple, witaj Samsungu Galaxy… 😀
By: pirath on 4 listopada 2011
at 22:37
no ja zdecydowanie jestem za sprzetem apple. mialem kiedys kino domowe samsung i gorszego sprzetu nie mialem. skonczylo sie w sadzie bo normalnie nie chceli oddac sporych pieniedzy. ale oddac musieli 🙂 i to byl koniec z samsungiem. nigdy wiecej 🙂
By: Andrzej on 4 listopada 2011
at 23:07
wiesz, kiedyś miałem identyczne mniemanie o Samsungu… ale jestem pod ogromnym wrażeniem skoku jaki w ciągu ostatnich lat dokonała ta firma… teraz ich sprzęt jest liderem pod względem zaawansowanej technologii, niskiej awaryjności i w zasadzie podzespoły Samsunga można znaleźć wszędzie… a najwięcej jest ich w urządzeniach Apple 😉
Apple to dla mnie kompletny przerost formy nad treścią… niby to ładne i designerskie, ale paramenty słabiutkie, co rusz jakaś spektakularna wtopa, idiotoodporny i zamknięty system, stare bebechy, niekompatybilność i brak podstawowych interfejsów i za całość trzeba płacić kosmiczne pieniądze…
ja z kolei podziękowałem Apple i nie chcę mieć z tą firmą już nic wspólnego…
By: pirath on 4 listopada 2011
at 23:34
rozumiem. no ja pracuje na mac’u to i telefon apple
By: Andrzej on 4 listopada 2011
at 23:37
ja nie potrafiłbym pracować na maku… już nie… czasy świetności tych maszyn skończyły się gdzieś 10 lat temu… gdy widzę ten wymuskany interfejs i jedyną słuszną metodologię korzystania z niego, to szlag mnie trafia…
sprzęt do pracy ma być wydajny, elastyczny i bezawaryjny… a niestety walory użytkowe maców kończą się tam gdzie wyobraźnia Stiva… to zamknięte i mocno ograniczone konstrukcje i nie dające swobody…
cenię sprzęt który daje mi swobodę zarówno w instalacji dowolnego oprogramowania z dowolnego źródła i dający maksymalną kompatybilność z resztą rynku… brak wsparcia dla USB, złącz optycznych, HDMI, Flasha i ten ich chory interfejs Thunderbolt (notabene Intelowski), do którego można podłączyć tylko monitory Cinema Display (przemianowane z tej okazji na thunderbolt display) i to tylko szeregowo 🙂
a na telefonach apple to już nawet nie chce mi się wyżywać… o co tyle szumu? stare bebechy, spaprana antena, baterie ulegające rozładowaniu w ciągu 8 h w trybie czuwania i absolutnie niezbędny iTunes… w tym szczycie techniki nie uświadczysz flasha (bo dla apple epatowanie mega długim (teoretycznie) czasem pracy telefonu na baterii jest ważniejsze niż wygoda userów, aparaty fotograficzne, bez flesza i auto fokusa o porywającej rozdzielczości matrycy 1.3 MP to trochę za mało by mną wstrząsnąć… mój leciwy K750i miał lepsze parametry 😉
problemem apple jest to że oni nie słuchają potrzeb rynku, tylko wmawiają swym wyznawcą, że cokolwiek z łaski Stiva Apple daje im do łapek jest tym czego potrzebują… i jeszcze każą za to słono płacić…
p.s. ale mega offtop 🙂
proponuję przejść na maila z podobną tematyką, bo robi się miszmasz
By: pirath on 4 listopada 2011
at 23:53
Ten zapach to nie moja bajka. Jest dla mnie tak nieistotny i nieważny, że musiał układać się na mojej skórze byle jak, że go nie pamiętam. Zrobił na mnie żadne wrażenie.Rozumiem fascynację autora, jednak chciałem, aby Ci, którzy czytają recenzje wiedzieli, że nie wszyscy należą do koła wzajemnej adoracji tego zapachu.
By: Mariusz Robert on 29 lutego 2012
at 22:58
rozumiem to i szanuję… Turmalin nie każdemu przypadnie do gustu i jestem tego świadomy… i choćby dlatego nie oczekuję jego adoracji, która wcale nie jest tak zbiorowa jak myślisz… co nie ukrywam bardzo mi odpowiada 🙂
By: pirath on 29 lutego 2012
at 23:18
Fajna recenzja 🙂 Właśnie ostatnio postanowiłem nabyć cały flakon, pomimo braku nadwyżek finansowych 🙂 to z pewnością już choroba 🙂 Kompozycja Turmalinu jest po prostu doskonała. Dotychczas kupowałem mniejsze pojemności w firmie specjalizującej się w sprzedaży niszowych dekantów. Polecam to rozwiązanie, bo z reguły łatwiej wyasygnować 100 zł na np. 15 ml ulubionego zapachu, niż atakować flachę za 600 🙂
ale w tym przypadku padnie flaszka. jest tego wart.
By: Maru on 19 lipca 2012
at 11:13
w takim razie gratuluję zakupu 😉
ja nie kupuję dekantów, jakoś się uprzedziłem, bo kilka razy trafiły mi się nieszczelne opakowania…
By: pirath on 19 lipca 2012
at 17:02
Już za chwileczkę, już za momencik zanurzę się w woni Turmalina. Po takiej zachęcie niecierpliwie zdążam do perfumerii Q w Sopocie. Zapewniają że jest w ich ofercie, więc na perfumetkę sobie pozwolę.
By: Kantysta on 12 sierpnia 2012
at 15:04
i jak wrażenia z oblatywania czarnego otoczaka?
By: pirath on 13 sierpnia 2012
at 22:20
Woń oryginalna – dla jednych węgiel, mistyka, dym, dla mnie karton, jakies gumowe przedmioty, farba drukarska. Ogólnie lubię takie zapachy. Gdyby kosztował do 80 zł to bym kupił i może raz na 3 tygodnie użył a tak… Arcydzieło to to dla mnie nijak nie jest. Dziwią mnie te zachwyty u tak wyrobionych perfumomaniaków.
By: Marcin on 9 września 2012
at 18:08
nie zrozum mnie źle, ale może kluczem jest właśnie „wyrobionych”?
to bardzo specyficzny zapach i jestem świadomy, iż 90% ludzi nie dało by za Turmalina więcej niż 5 złotych – co nie ukrywam bardzo mnie cieszy… 😉
By: pirath on 9 września 2012
at 19:14
Doskonale rozumiem, że może sie podobac a nawet być numerem 1. Mi też się podoba. Po prostu nie nazwałbym go arcydziełem bo nie sądzę, że do skomponowania Tourmalina potrzeba wielkiego kunsztu. Nie odnajduję tu jakiejś nadzwyczajnej wielowarstwowości, głębi, niuansów.
By: Marcin on 9 września 2012
at 21:34
a ja przeciwnie i chyba nie chodzi tu o wzajemnie przekonywanie się kto z nas ma rację… ja odnalazłem w tym zapachu mą osobistą nirwanę, bezpieczeństwo, harmonię i błogość, której nie dał mi tak szerokim zakresie żaden inny znany mi zapach… zapach. którego bukietu nie jestem w stanie rozłożyć na czynniki pierwsze, pomimo iż jego wykaz nut nie jest żadną tajemnicą (choć pełnego wykazu nie znamy)… czyż nie samo to przyświadcza o genialności i kunszcie nosa, który go popełnił?
dlatego nie zawaham się przenieść porównania BT do innego wybitnego dzieła sztuki…
wszyscy wiedzą czym Leonardo malował, na jakim materiale, jakich użył farb, ale po dziś dzień zagadką pozostaje jakiej techniki użył, gdyż ten obraz nie posiada śladów pociągnięć pędzla ani konturów roboczych… nawet w promieniach rentgena pozostaje jedynie mgiełką światła na czarnym tle…
By: pirath on 9 września 2012
at 21:55
Też myślałem o podobieństwie do obrazu i dla mnie BT to raczej Van Gogh.
By: Marcin on 9 września 2012
at 23:09
ok 😉
By: pirath on 11 września 2012
at 22:46
Ja też mogę się dopuścić niecnych czynów za flaszkę tego cuda. Otwarcie piękne, dla mnie to takie przypomnienie dzieciństwa i pobytów u ukochanej babci gdzie w piecu paliło się drzewem i przeważnie sosnowym. Całość wyrazista, głęboka, taka mistyczna. Lubię to.
By: rex on 5 marca 2013
at 08:42
oj tak, zapach spalenizny i drewna to nieodłączny atrybut tych perfum, ale paradoksalnie wcale nie jest to woń odpychająca… obecny Turmalin jest nieco delikatniejszy (otwarcie) od swojej wersji premiowej, ale szczęśliwie reszta przebiegu nie uległa zmianom…
p.s. nie krępuj się rex’ie – knyfel od lubienia, tuż pod tekstem… 🙂
By: pirath on 5 marca 2013
at 22:54
To jest dobry zapach, ale po naszych komentarzach widać, że z autorem strony mamy trochę odmienne gusta. Np. Thierry Mugler A-Men – pirath ma złe skojarzenia, dla mnie to numer 1. Zaś BT od OD powiem tak. To nie jest moja nuta mroku, natomiast należy powiedzieć, że jest to zapach wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Choć Rock Crystal trochę mi nim zaciąga. Szczególnie tak po 15 sekundach. Na mojej skórze BT krótko pachnie – może to tylko moje odczucia. Dla mnie Jade od OD jest nr. 3 po A-Menie i M7 YSL (przed kastracją). Jade – na pewno łyknę butelczynę.
By: DorosłyMrok on 6 marca 2013
at 00:44
podobieństwo BT z RC jest jak najbardziej trafne, gdyż oba są mocno podprawione kadzidłem, a co do nieodmienności nie tylko naszych gustów – czy to w sumie nie cudowne?… przynajmniej nie będziemy wszyscy pachnieć tak samo, zachowujemy indywidualizm i własną tożsamość… przeciwieństwa się przyciągają i skoro Twój nos odrzuca Tourmalina tak szybko, to znak że nie jest to Twój zapach… ja mama podobne odczucia w przypadku noszenia globalnie Jade na dłuższą metę, że mnie ten zapach przytłacza… dlatego uważam, że każdy prędzej czy później odnajdzie swój zapach – niezależnie od czyjejś opinii…
By: pirath on 7 marca 2013
at 18:17
Najciekawsze skojarzenie Twoje przy jakim mi się gęba uśmiechneła To Montale Greyland, wyraźnie dla ciebie jest industrialny, a dla mnie pachnie Krowami na łące :). Żeby nie było byłem na łące między krowami 😀
By: DorosłyMrok on 8 marca 2013
at 01:29
co jedynie dowodzi tezie, że co człowiek to inny wzornik percepcji zapachów 😉
i żeby nie było, też widziałem żywą krowę, a industrial wprost uwielbiam… 🙂
By: pirath on 9 marca 2013
at 22:27
http://e-scential.pl/opis/2000290/olivier-durbano-black-tourmaline.html
Czy Szanowny Pan Redaktor to widział i może korzystał z usług albo ktoś jeszcze. Pytam bo zanim zakupię 100 (na razie chleb z masłem i odkładam;)myślałem o jakimś mniejszym flakonie. Po próbce stwierdzam kategorycznie że to najpiękniejszy zapach jaki do tej pory udało mi się niuchać.
By: StaggerLee on 22 Maj 2013
at 15:20
Witam Szanownego Czytelnika 😉
osobiście nie korzystałem, ale nie słyszałem też o podróbkach Durbano, więc zakup odlewki jako preludium do własnego flakonu, to bardzo dobry pomysł… też żałuję, że BT nie jest oferowany w 50 ml flaszkach, bo sam prędzej nabyłbym własną… 😉
p.s. nie pozostaje mi nic innego jak podzielić Twoje umiłowanie dla tego zapachu… jest absolutnie genialny i nie ma drugiego tak pięknie ujmującego kadzidło w jakże niepowtarzalnych okowach spalenizny… 🙂
By: pirath on 22 Maj 2013
at 15:46
Mam problem ztrwałością Turmalina- za szybko odszedł…
By: Rafał on 20 października 2013
at 23:34
zechcesz rozwinąć?
By: pirath on 21 października 2013
at 22:08
Genialny zapach i genialny wpis. Wlasnie przyszla do mnie odlewka i jestem zachwycony! Mam pytanie: gdzie moge kupic cala flaszke? Sam nie umiem sobie znalezc, moze ktos mi pomoze i podlinkuje jakis sklep? Bylbym bardzo wdzieczny. Moze byc na: ms.varia(at)gmail.com
By: Marcin Sz on 11 stycznia 2015
at 18:58
dziękuję, bardzo mi miło 🙂 poszukaj po nazwie w necie, powinno wyskoczyć kto tym handluje, podpowiem, że perfumeria na literę Q 🙂
By: pirath on 11 stycznia 2015
at 21:23
Dziekuje za wskazowke:) rzeczywiscie jest tam w ofercie black tourmaline, tylko ze sa 2 pozycje: edp 100 ml i perfumy 30ml. Jaka jest roznica miedzy nimi? Czy Twoj wpis dotyczyl edp?
By: Marcin Sz on 11 stycznia 2015
at 21:37
tak, wpis jest o EdP (100ml), zaś flakon 30 ml to ekstrakt, który na pewno pachnie inaczej, (ale nie miałem okazji go poznać)
By: pirath on 11 stycznia 2015
at 21:39
Dziekuje jeszcze raz za pomoc i gratuluje swietnego bloga!
By: Marcin Sz on 11 stycznia 2015
at 21:47
cieszę się, że mogłem pomóc i dziękuję 🙂
By: pirath on 11 stycznia 2015
at 21:50
Naczytałem się tyle tych skrajnych opinii o zapachu spalenizny,popiołu, spalonego drewna , czarnego lasu co teoretycznie powinno mnie już całkowicie zniechęcić do sprawdzenia tej kompozycji. Jednak z drugiej strony tyle osób piszę , iż to nadzwyczajnie piękną kompozycja że nie mogłem się powstrzymać i prawdopodobnie w najbliższym czasie kupię odlewke tej czarnej mrocznej cieczy. Boję się trochę , ponieważ nie mam zamiaru pachnieć czystym zapasem popiołu więc oczekuje od tej niszowej wariacji czegoś więcej. Myślę również nad zapoznaniem się z całą 10 Oliviera Durbano , jednak na razie brakuje mi na to funduszy. Swoją drogą świetna recenzja Piracie i na pewno po jej przeczytaniu zwiększyłeś mi chrapkę na tę kompozycję 😉 Mam nadzieje że czarny Turmalin mnie nie pokona , szczególnie że uwielbiam kiedy w mojej okolicy unosi się zapach palonego drewna z kominków 🙂
By: Perfum on 17 lutego 2015
at 16:20
Owszem dym, palone drewno i spalenizna są wyczuwalne i wiodące w tej niebanalnej kompozycji i stanowią o jej absolutnej i niepowtarzalnej wyjątkowości – ale jednocześnie zapewniam Cię, że to cudowne i diabelnie przyjemne w noszeniu perfumy. Oczywiście jeśli ktoś lubi klimaty dymno drzewno kadzidlane. Spróbuj przynajmniej z 1 ml próbkę, ale coś mi się wydaje, że będziesz zachwycony i łykniesz odlewkę 🙂 to w końcu nisza i to dość ekscentryczna, więc odradzam kupowanie całej odlewki w ciemno, pozdrawiam 🙂
By: pirath on 19 lutego 2015
at 14:28
Troszkę obawiałem się zawartości mojej próbki która dziś rano do mnie dotarła. Zadam sobie pytanie retoryczne – Dlaczego ?! Black Tourmalin jest piękną , niebanalną i zupełnie inną od obecnych masowych mainstreamowych świeżaków wonią. Na mnie czarny Turmalin układa się dość specyficznie. Nie czuję tutaj żadnej woni spalenizny ani tym bardziej popiołu. Wyczuwam głównie ostre apteczne przyprawy wraz z wytrawnym kadzidłem i odymionym drewnem. Widzę tutaj nawet niewielkie podobieństwo do Gustawa I . Ciężko mi powiedzieć coś więcej bo całość jest wspaniała i kropka. Najlepsza jest jednak baza , gdzie kompozycja się ociepla i staje się bardziej wilgotna i żywiczna. Trwałości nie oceniam na razie. Szkoda jedynie że całość jest wyraźnie blisko skórna. Przez to ten czarny kamień od Oliviera Durbano nie może pokazać całego swojego wydźwięku. Dalsze spostrzeżenia napiszę jutro gdy użyję go globalnie 🙂
By: Perfum on 25 lutego 2015
at 17:11
W moim odczuciu to jedne z najlepszych perfum Oliviera Durbano i jedne z najlepszych i najciekawszych perfum niszowych w ogóle, a konkurencja jest spora.
By: pirath on 2 marca 2015
at 15:06
Przepraszam za drugi post z rządu ale muszę opisać swoje wrażenia po teście globalnym. 4 strzały na szyję w zupełności wystarczyły aby pławić się tą wspaniałą wonią . Za każdym razem coraz bardziej mnie intryguje czarny Tourmaline. Wczoraj widocznie wdało mi się zmęczenie po pracy i ciężkiej pierwszej połowie tygodnia że napisałem o blisko skórnej projekcji. Przy 4 chmurach byłem w stanie wypełnić dużą 30 metrową salę. Otoczenie odebrało Black Torumalina bardzo dobrze i sporo osób z zaciekawieniem pytało co to za perfumy. Nie zebrałem żadnego negatywa ani chociażby zniesmaczenia. Gęstą, dymną bazę nadal uważam za najlepszą fazę w tym Kamieniu. Co ciekawe od początku do końca trwania uwypukla się na mnie miętowy Agar dodając niesamowitego uroku. Trwałość jest monstrualna (nie mylić z menstrualną ) . Po 12 godzinach nadal świetnie go na sobie wyczuwam zaś wczoraj spryskany nadgarstek pachniał aż do rana. Olivier Durbano jest geniuszem. 20 ml Dekant prawdopodobnie niedługo będzie już w drodze 😉
By: Perfum on 26 lutego 2015
at 21:15
ależ nie ma za co przepraszać, konstruktywne i wiele wnoszące opinie o perfumach (i nie tylko), zawsze są mile widziane 🙂 Turmalin w moim odczuciu i tak osłabł (trwałość i moc) w stosunku do wersji z 2009 roku (ponoć Olivier złagodził nieco bukiet i otwarcie, do czego zresztą się przyznał), ale to wciąż niesamowicie majestatyczne i absolutnie bezprecedensowe perfumy. Też nie spotkałem się z negatywną opinią w reakcji na te perfumy. Są wielce intrygujące i nonkonformistyczne, ale mimo wszystko pachną przepięknie.
By: pirath on 2 marca 2015
at 15:09
Witam
Obserwuję Pański blog od kilku dni. Nie znam się na perfumach, moja przygoda z nimi dopiero się zaczyna i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem w temacie zupełnie świeży. Z powodu mojej niewiedzy, wolę poczytać Pańskie recenzje i przemyślenia, bo potrafi Pan opisać słowami zapach, a to już sztuka 🙂 Przetestowałem na swojej skórze tanie wynalazki jak str8 original, który pomimo oklepanego schematu (każdy go zna) świetnie pasował mi jesienią i zima, a dodatkowo długo utrzymywał się na mojej skórze. Wiosną zakupiłem zapach Mexx ice touch man, który też mi pasuje, niestety jego trwałość i projekcja nie są najwyższych lotów. Jakiś czas temu szarpnąłem sie na coś droższego, mianowicie na zapach Calvin Klein euphoria man, który spodobał mi się na tyle, że wieczorem lubię sobie go psiknąć nawet przy pracy za biurkiem. Do chłodnego okresu pozostało jeszcze nieco czasu, ale już zaczynam rozglądać się za czymś na jesień i zimę. Czytam Pańskie recenzje i zapisuję nazwy tych zapachów, które chciałbym powąchać w jakiejś perfumerii. Póki co najbardzej zaintrygował mnie Pan zapachem Balmain Carbone, który zamierzam wywąchać w Douglasie w najbliższym czasie, jednak czytając jego recenzję, trafiłem na wspomniany przez Pana zapach Dirty English, a w jego recenzji pisał Pan właśnie o zapachu Black Tourmaline. To dziwne uczucie, ale czytając Pański opis przypomniało mi się dzieciństwo i przemoczone skarpetki w butach podczas zabaw z kolegami. Bardzo chciałbym go wywąchać i sprawdzić, czy i na mnie zrobi takie wrażenie, a jeśli tak to bardzo poważnie zastanowiłbym się nad uszczupleniem swojego budżetu, ale problem w tym, że nie moge go kupić w ciemno a nie mogę też znaleźć go w żadnym sklepie. Czy zna Pan jakąś perfumerie w której jest szansa na przetestowanie jego magii? Najlepiej we Wrocławiu 🙂
Pozdrawiam i życzę Panu (i sobie) dalszych tak udanych recenzji, bo w końcu o czymś to musi świadczyć, ze pod tą recenzją znajdują się komentarze pisane od czterech lat 🙂
By: Adam on 20 czerwca 2015
at 02:36
Witam, na wstępie dziękuję za miłe słowa 🙂 BT to zapach niszowy, specyficzny i dla wielu ludzi trudny a wręcz niezjadliwy, bo to naprawdę rasowa, bezprecedensowa nisza, a w dodatku osadzona w bardzo specyficznej konwencji, którą trzeba po prostu lubić. Na początek proponuję zaopatrzyć się w próbkę, bo te perfumy są drogie i zdecydowanie odradzam kupowanie czegokolwiek w ciemno. Jest kilka perfumerii, które sprzedają próbki tych perfum, min Wrocławskie Quality, więc wpierw proponuję powąchać, a jeśli zapach Panu przypadnie do gustu, dopiero wówczas porwać się na zakup pełnej flaszki. Ale uprzedzam to bardzo specyficzne i dla nieprzyzwyczajonych osób wręcz traumatyczne perfumy, zwłaszcza, że dotąd używał Pan zapachów klasycznych i głęboko osadzonych w niezobowiązującej specyfice mainstreamu. Nisza to piękno, ale też drenujące kieszeń ceny, więc proponuję wpierw poznać coś z mainstreamowej klasyki i dopiero gdy oswoi się Pan z bardziej wyrafinowanymi i wymagającymi kompozycjami, dopiero zacząć zgłębiać arkana niszy. Chciałbym Panu oszczędzić szoku, bo BT to jeden z bardziej awangardowych zapachów na rynku i wymaga swoistego oswojenia z woniami dziwnymi i nonkonformistycznymi. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz 🙂
By: pirath on 21 czerwca 2015
at 21:42
W takim razie zrobię tak jak Pan radzi 🙂
Bardzo dziękuję za rady, zwłaszcza za wskazanie perfumerii Quality. Niby znam rynek jak własną kieszeń, a tu proszę 😀
Dalej będę szukał czegoś dla siebie, a jeśli znajdę to za miesiąc czy rok to już nie ma znaczenia, ważne by znaleźć i kto wie, może to będzie ten Balmain Carbone, który tak zżera moją ciekawość, zobaczymy, to znaczy powąchamy.
Nadal będę tu zaglądał w celu zdobycia inspiracji.
Raz jeszcze dziękuję i pozdrawiam 🙂
By: Adam on 22 czerwca 2015
at 02:48
drobiazg, cieszę się że mogłem pomóc i proszę zdać relację jak wrażenia z oblatywania tych perfum, pozdrawiam 🙂
By: pirath on 25 czerwca 2015
at 22:57
To są perfumy niszowe. Polecam kupić sampla (próbkę) i sprawdzić do na własnej skórze. Próbki można dostać w Quality, na e-scential.pl lub też na allegro. Przelotny test z bloterka lub nadgarstka to nie jest dobry sposób na sprawdzenie danych perfum. Musimy użyć danej kompozycji globalnie aby sprawdzić jak się w niej czujemy. W dodatku Black Tourmaline to nieco kosztowniejszy wydatek jak dla początkującego perfumomaniaka. Natomiast na okres Jesień/Zima polecam coś z mainstreamu, gdzie próbki możesz dostać w odlewkiperfum.pl. Świetny jest Gucci pour homme (2003) (trudno już dostępny), Guerlain Habit Rouge, Ralph Lauren Green Polo lub też klasyk Yves Saint Laurent Kouros (niestety obecnie to już cień po legendzie). Zresztą więcej ci napiszę zapewnie Pirath 🙂
By: Perfum on 20 czerwca 2015
at 13:58
Tak właśnie czułem, że zakup sampla będzie najrozsądniejszym wyborem. Fakt, nie znam się na perfumach, czytam tylko recenzję i zapisuję takie nazwy, które mnie zaciekawią, bo szukam czegoś męskiego, z klasą, ale też by wyróżniało się z tłumu i utrzymywało się długo na skórze, bo niektóre perfumy szybko się na mnie ulatniają. Póki co najbardziej zaciekawiony jestem Balmain Carbon którego podobno Douglas ma w swojej ofercie, więc mogę go wywąchać, a potem ewentualnie kupić w jakiejś internetowej perfumerii, bo jednak różnie cenowe sa kolosalne. Zainteresował mnie też Dior Homme Parfum, ponieważ poza zapachami, które chciałbym czuć, ma on też podobno świetną trwałość i projekcję, co by mi bardzo odpowiadało, jednak mogę mieć problemy z wywąchaniem go w stacjonarnej perfumerii. Dziękuję bardzo za podpowiedzi, mogą się przydać 🙂
Pozdrawiam!
By: Adam on 22 czerwca 2015
at 02:39
Nigdy, ale to przenigdy więcej nie mam zamiaru użyć go w taką pogodę jak dzisiaj. 16 stopni, słoneczko i Tourmaline, Ola Boga ! Ten zapach w taką pogodę nie ma w ogóle lotności, siedzi blisko skóry i męczy, pachnie prawie tak samo ale męczy jak nie wiem co. Czułem się jakbym po wyjściu z kopalni, poleciał na ibize z przyjaciółmi
By: Perfum on 1 listopada 2015
at 17:16
podejrzewam, że to kwestia ilości i chemii skory, bo osobiście nie mogę narzekać na trwałość i projekcję Tourmalina, choć wąchając go na innych ludziach, a zwłaszcza kobietach, odnoszę wrażenie że wysładza się i delikatnieje. Niestety na chemię i właściwości swojej skóry nic nie poradzisz i trzeba się pogodzić że nie każdy zapach będzie na niej wymiatał 🙂
By: pirath on 5 listopada 2015
at 18:52