Napisane przez: pirath | 17 grudnia 2011

Amouage – Memoir Man, czyli nostalgiczna piołunówka…


Dziś dostałem 1834 e-maile (i jeden telefon z Białego Domu) z prośbą o recenzję Amouage Memoir… tak licznym prośbom nie mogę odmówić – szczególnie, gdy jeden z czytelników ma w biurku zamontowany atomowy guzik
dziś zatem na tapecie Memoir Man z 2010 roku, autorstwa Karine Vinchon-Spehn… tak tej samej, która również w tym samym roku skomponowała Opus III

Memoir to niezwykły zapach… daleko wybiega poza standardy, z których słynie Amouage… nie znajdziemy tu orientu, przepychu, ani bogactwa z którego słyną kompozycje tej marki… znajdziemy natomiast wyrafinowaną elegancję, najwyższej jakości składniki i może przede wszystkim – niesamowicie sugestywną woń piołunu (bylicy), charyzmatycznie i koncertowo odgrywającą swe pierwsze skrzypce…

Memoir to prostota i wyszukana elegancja… powalający autentyzm i kunsztowny minimalizm… tak niewiele ingrediencji – a efekt wprost powalający… tuż po aplikacji roztacza swą ziołową, suchą woń urzekający piołun… jego czysta woń dominuje i szczelnie wypełnia ramy kompozycji… fantastycznie uchwycono głębię tej nuty i pozwolono jej wybrzmiewać pełną piersią… w tle towarzyszy jej delikatna nuta mięty, przełamująca subtelnie monotonię piołunowego otwarcia…

Podobno jest tu też absynt… czyli po naszemu popularna „piołunówka„… jakby piołunu było wciąż za mało… po około 30 minutach zapach przechodzi stopniowo do akordu serca… nuta piołunu troszeczkę opada i zaczyna jej towarzyszyć równie suche i surowe kadzidło… obie nuty pięknie ze sobą korespondują… kompozycja nabiera wytrawności i odrobiny słodyczy, za sprawą domieszki lawendykadzidło i lawenda pięknie rozświetlają serce i zręcznie łagodzą hegemonię piołunowej nuty przewodniej… choć nie jest to może najwłaściwsze określenie – bo nutę piołunu przedstawiono tu wprost fantastycznie… mógłbym wąchać nadgarstek w nieskończoność… absolutnie nie mam dość tej upojnej, szczerej i niesłychanie wylewnej nuty…

Zapach trwa w tym stadium dobrych kilka godzin, by w końcu dopłynąć do swej bazy… pomimo bogactwa wyszczególnionych w tym akordzie nut – wcale nie dochodzi do sensacji w finałowym akordzie… zapach otrzymuje nutkę pieprzno tabakowej pikanterii… da się też wyłuszczyć odrobinę ambry i nuty drzewne… całość niezmienne utrzymuje swój harmonijny charakter i nutę piołunu wybrzmiewającą echem z otwarcia…
fan-ta-sty-czna kom-po-zy-cja!
… teraz gdy już przebrnęliśmy zręcznie przez technikalia, słówko o oddziaływaniu tego zapachu na nosiciela i otoczenie…

Memoir to zaskakująca i budząca mieszane uczucia kompozycja… dzięki swojej niecodziennej, wręcz unikalnej barwie na pewno zostanie zauważona… tego zapachu nie sposób nie zauważyć… pachnie tak niesamowicie żywo i przejmująco intensywnie… Amouage zdążyło nas przyzwyczaić, że projekcja i trwałość ich kompozycji jest wręcz legendarna – ale jak już wspomniałem, ten zapach nijak nie pasuje do obrazu średniej statystycznej portfolio tej marki…

Nie jednej osobie czującej ten zapach przebiegnie dreszcz po plecach… „piołunówka” od Amouage naprawdę potrafi nieźle zamieszać… u jednych wywoła niepokój, by u innych przynieść spokój, melancholię i nostalgię za czymś…. nieokreślonym… każdy znajdzie w sobie to coś za czym tęskni…
a Memoir bezpardonowo wyciągnie to z nas na wierzch…

Moja reakcja na ten zapach jest zawsze ta sama… mam ochotę wyjść z domu i spacerować po lesie, ze słuchawkami z czymś depresyjnym na uszach… mam ochotę się wyciszyć, uspokoić i zwolnić tempo… poboksować się sam na sam, ze swoimi myślami i odetchnąć od podłości i zgiełku tego świata, w jakimś spokojnym miejscu, na łonie natury… od razu zaznaczę, że przymierzałem się do tego tekstu od około 6 miesięcy i każdorazowo Memoir działa na mnie w ten sam sposób… to naprawdę wielka rzadkość, by jakiś zapach tak silnie wpływał na moje samopoczucie… innym, któremu ta sztuczka bezbłędnie się udaje – jest Black Tourmaline Durbano
czyżby więc Memoir pretendował do tytułu mego signature scent?

Głowa: absynt, piołun, bazylia, mięta
Serce: róża, kadzidło, lawenda (absolut)
Baza: drzewo sandałowe, drzewo gwajakowe, ambra, wanilia, piżmo, mech dębowy, skóra, tabaka


Odpowiedzi

  1. „Dziś dostałem 1834 e-maile” – to znak, że następna recenzja musi być Borneo 1834 😉
    Memoir jest bardzo dobry, właściwie nic bym w nim nie zmienił. Czy jednak jako signature scent nadaje się do noszenia przez na cały rok?

  2. a kysz!, jakiś zły omen z tym 1834 Borneo? 🙂
    w przypadku signature scent zapach nosi się wybornie, niezależnie od pory roku… po prostu przestaje się zwracać uwagę na to jak odbiera nas otoczenie… 😉

  3. moj ukochany zapach od Amouage! niesamowity! szkoda, ze taki drogi…..

  4. od Amouage wszystko drogie, ale IMO jakościowo absolutnie warte tych pieniędzy… i kompozycja i trwałość są zawsze najwyższych lotów… to w sumie kwintesencja najlepszych przymiotów niszy…

  5. wg mnie osobiscie zaden zapach nie jest wart 900 zl lub wiecej …
    maks akceptowalna cena to 600 zl.
    ale kto wiem, moze kupie jak cos mnie napadanie – ale musi napasc najpierw mnie cos na glowe (co nie jest wykluczone 😉 bo zdroworozsadkowo cena jest nieadekwatna

  6. Andrzeju od pewnej kwoty nie ma już znaczenia czy to 500 czy 1000 zł… jak masz go kupić to i tak kupisz… a jak zapach kochasz i jest tego wart, to kto by patrzał na cenę?
    Osobiście an ten moment uważam Memoir za mojego ulubionego Amouage… zdystansował nawet uroczego, orientalnego Golda… a ujął mnie właśnie swą prostotą… 😉

  7. a dla mnie jest to w sumie jedyny meski zapach Amouage, ktory mi sie podoba. W sumie moze masz racje ad ceny….

  8. nostalgiczny, soczysty, mroczny, bardzo go cenie, w moim przypadku jest jakby dla mnie samego, otoczenie zdaje się być przerażone i zmieszane jak go czuje… ja lubię klimaty zadumy, samotności z myślami, więc i mi bardzo odpowiada…

  9. czyli nie tylko u mnie ten zapach wywołuje nostalgiczne ciągoty… 😉

  10. na podstawie testow zapachu przez kilka dni – uzywajac od swiat kazdego dnia, zarowno Jubilation jak i Memoir musze przyznac, ze zpachy maja slaba trwalosc na mnie. Memoir duza lepsza ale mimo wszystko nie jest ona nawet poprawna.
    chyba ze ktos mam ochote wydac 900 zl na zapach, ktorym bedzie sie zlewal co godzine i flakon bedzie na max miesiac.

  11. … dodam, ze kazdorazowo idzie na mnie bez oszczedzania okolo 10-15 chmurek…

  12. nie sądzę żeby to była aż taka drastyczna różnica w trwałości spowodowana rodzajem skóry, Panie Andrzeju poważnie? a jaki zapach na Panu się utrzymuje długo i ma dobra projekcje?

  13. Andrzeju zarówno Memoir jak i Jubilation to niesamowicie żywotne i trwałe zapachy… problem z żywotnością to ich bogata projekcja i silna woń, do której szybko się przyzwyczajasz i przestajesz je odczuwać… to nie są zapachy które docierają do nosa w flach, napływach i cyklicznie… one bombardują nos niestrudzenie przez kilkanaście godzin i sądzę, że po prostu włącza się u Ciebie mechanizm obronny i przyzwyczajasz się i ignorujesz ich woń… szczególnie przy tak silnej aplikacji… gwarantuję Ci że Toje otoczenie aż dusi się od intensywności ich woni, kiedy Ty już nic nie czujesz…

  14. wlasnie nie. pytalem otoczenie jak podobaja sie zapachy – otrzymalem info, ze nic nie czuj ode mnie 😦

  15. niebywałe…

  16. faktycznie niebywałe… no chyba że sami już nic nie czują po 15 strzałach z Jubilata 🙂
    najlepiej zapytać kogoś kto dopiero przyszedł, czy coś czuje…

  17. wlasnie tak robilem
    widac amouage sa nie dla mnie i na mojej skorze wyjatkowo nietrwale
    inna sprawa, ze nie boleje nad tym jakos mocno bo nie porywaja mnie az tak… sa fajne (z wyjatkiem gold) ale nie maja dla mnie tego „czegos”

  18. naprawdę jestem zszokowany trwałością u Ciebie… dla mnie Amouage to kwintesencja trwałości…

  19. wlasnie, kazdy to mowi 😦 widac, moje Ph jest specyficzne…

  20. A ja mam pytanie laika. Czy perfumy niszowe pachną z zasady lepiej (i są lepsze) niż te mainstream’owe? I co jest wyznacznikiem niszy? Czy specyficzny zapach, czy marka? (Bo widzę zachwyt niszowymi i mocno wartościujące opisy i doszywane ideologie).

    • liga tzw. niszowa, pozwala twórcy na bardziej oryginalny, awangardowy i odważny krój sygnowanych kompozycji… tu perfumy nie muszą podążać za modą i trendami, być grzeczne i zachowawcze – bo klientela wymaga czegoś innego niż to co stoi na półce z mainstreamem… inna różnica wynika z samej jakości, choć można się sparzyć, ale kompozycje niszowe zazwyczaj cechuje wysoka dbałość o jakość składników i samej kompozycji, co między innymi przekłada się na lepsze parametry projekcji i trwałości, choć nie zawsze… niszowce są zazwyczaj dużo ciekawsze i bardziej oryginalne niż perfumy produkowane masowo, bo ludzie sięgający po nisze, wręcz wymagają od producentów odmienności, indywidualizmu i czegoś świeżego… marek niszowych są setki, reprezentują różny poziom artystyczny i jakościowy… nisza to nie marka, a sposób w jaki zaaranżowano kompozycję, nisza słynie z bezkompromisowości, wysokiej jakości, rzadkich i nietypowych składników i przoduje w wytwarzaniu zapachów postrzeganych przez zwykłych ludzi jako trudne, wymagające, wręcz śmierdzące… to raczej komponowanie w zgodzie z własną filozofią i widzimisię autora niż robienie czegoś pod publiczkę… nisza daje twórcom możliwość nieskrępowanego wyżycia się twórczo, wybacza wszelkie eksperymenty i stawia na niezmąconą kreatywność i różnorodność, zamiast podążania kanonami…

      ideologia budowana wokół tych perfum ma pomóc w ich sprzedaży, zazwyczaj są to wyssane z palca bzdury i kwieciste elaboraty mające przekonać potencjalnego nabywcę do kupna, poprzez wmówienie mu że sięga po elitarny, najwyższych lotów luksus, ale nie daj się zwieść… prawdziwie wybitne kompozycje niszowe bronią się i sprzedają i bez tego… egzaltowane i pełne aktów strzelistych opisy perfum niszowych kierowane są dla osób niezorientowanych i laików – koneser i bez tego wie po co sięga i czego może się spodziewać po danej marce, bo zazwyczaj każda ma swój specyficzny styl kreacji, określoną stylistykę kompozycji i celuje w konkretny target… jest wiele uznanych marek, będących ikonami niszy, każda tworzy coś innego i z założenia wedle gustów kreatora niż odbiorcy końcowego… a przynajmniej w teorii… 🙂

  21. Czy marki takie jak channel, prada nie zatrudniają wybitnych specjalistów do komponowania ciekawych oryginalnych zapachów (tutaj wychodzę z założenia że chodzi ciągle o piękny zapach) bo w teorii przynajmniej, nie wydaje mi się sztuką/trudnością stworzyć po prostu inny zapach, który nie koniecznie będzie przyjemny. [artystyczne perfumy są trochę dla mnie nieporozumieniem, bo zmysł węchu nie jest nawet przedmiotem badań estetyki, ale rozumiem, niech wam będzie]

    • jak najbardziej zatrudniają i to tych najbardziej utalentowanych, zdolnych zachować ducha, krój i stylistykę danej marki, nawet w pozornie nowym produkcie, choć z różnym skutkiem… tyle że wciąż mowa o zapachach komercyjnych, nastawionych na sprzedaż masową, co wymusza pewne ustępstwa, narzuca pewne sztywne ramy i ogranicza kreatywność – czego nie ma w niszy…

      owszem można wykreować zapach miły, ale banalny (i sprzedający się) oraz zapach miły i bardziej wymagający, złożony, nietuzinkowy, ale przeznaczony dla koneserów i miłośników perfumowej ekstrawagancji i to ich gustom ma schlebiać nisza… już dawno temu rynek się podzielił na ludzi, którzy po prostu chcą ładnie/przyjemnie pachnieć i nic więcej i tych którzy wymagają od perfum czegoś więcej, czegoś bardziej złożonego, o ile to możliwe niepowtarzalnego i wyrafinowanego… to tak w temacie badań nad zmysłem estetyki, które jak najbardziej się prowadzi, bo nawet proszek do prania i szampon do włosów musi przyjemnie pachnieć, aby się sprzedawał…


Dodaj odpowiedź do Andrzej Anuluj pisanie odpowiedzi

Kategorie