Napisane przez: pirath | 7 kwietnia 2012

Thierry Mugler – A*Men, czyli kawowy pacyfikator…


Od razu na wstępie zaznaczam, że nie trawię A*mena… mierzi mnie ten zapach i bardzo źle mi się kojarzy… korzystając z faktu, że wielkimi krokami zbliża się wiosna – postanowiłem otworzyć na oścież okno i przestrzegając wszelkich zasad BHP*, przeprowadzić test skórny A*mena

*mając o odwodzie Czarnobylską sekcję OSP specjalizującą się w neutralizacji zagrożeń chemicznych (niestety administracja osiedla nie zgodziła się na śmigłowiec w powietrzu) i przełamując opory natury psychologicznej – dziś poćwiczę swój charakter i poznęcam się nad powstałym w 1996 roku A*menie Thierrego Muglera (i sąsiadami, uwzględniając siłę rażenia tego pachnidła)… zapachem wysoce rozpoznawalnym, specyficznym i często podrabianym…

A co się mówi o zapachach masowo podrabianych? ano, że są zazwyczaj naprawdę dobre, a to przekłada się na ich popularność i w konsekwencji skalę ich podrabiania…
i choć ledwie przechodzi mi to przez ściśnięte gardło – muszę to A*menowi sprawiedliwie oddać… pomijając mą osobistą niechęć – A*Men Muglera to naprawdę kawał dobrego pachnidła… naprawdę to powiedziałem?
Co prawda w niczym to nie zmniejsza mojej awersji do samego zapachu – bo choć cenię mocne, nie stroniące od słodkości wonie – to jednak cukierkowo przesłodzony nurt przewodni tej kompozycji, dalece rozmija się z moim gustem i oczekiwaniami względem „męskiej” kompozycji…

it’s Hammer Time!

A*men i pierdylion podobnych mu podróbek z Cubą na czele, kojarzy mi się bezguściem i kiczowatością bywalców lokali dyskotekowych z początku lat 90-tych – którzy zawsze mieli problem z umiarkowaną aplikacją swoich perfum… najlepiej ilustruje mi ten obrazek wspomniany wcześniej MC Hammer, w stylizacji z flagowego „U can’t touch this„… tak postrzegam A*Mena… niezbyt męski, morderczy w oddziaływaniu ulepek i terrorysta… wszechobecny bywalec lokali klubowych wszelkiej maści… jedyny znany mi poza Joop! Homme zapach, zdolny skutecznie przebić się przez dym papierosowy w opolskim Highlanderze (bywalcy znają problem z tamtejszą wentylacją) i ciężką atmosferę w kościele podczas niedzielnej sumy… ale dość o moich uprzedzeniach i skupmy się na naszej bezie, tfu bohaterze… 😉

A*men jest dzieckiem Jacquesa Hucliera, człowieka odpowiedzialnego za całą męską paletę zapachową Muglera… widać temat przewodni spodobał się jego mocodawcom tak bardzo, że z mniejszymi lub większymi modyfikacjami postanowiono eksploatować go bez końca… A*men doczekał się kilku interpretacji, jednak żadna z nich popularnością nie przyćmiła bezowego oryginału… znów wspomniałem o bezie? przepraszam… no dobra, zapach kojarzy mi się ze słodką bezą – a raczej torcikiem bezowym, obficie przełożonym kremem czekoladowo kawowym, a całość hojnie polano karmelem… w sumie na upartego A*men przypomina mi Rochas ManRochas też jest taki ciasteczkowo kawowy… ale nie jest w epatowaniu tą słodkością aż tak dobitny, by nie powiedzieć ordynarny…

Nie ulega wątpliwości, że jest to zapach dla mężczyzn odważnych, pewnych siebie, lubiących słodkości i kobiety… tak kobiety… pomimo tego, że kompozycji brakuje ewidentnie męskiego pierwiastka – to absolutnie nie zgadzam się z sugestiami, że to zapach dla homoseksualistów… bzdura totalna… jest w ogóle coś takiego jak zapach dla geja? A*men jest intensywnie osnuty na słodkich akcentach, a wiadomo ludzie lubią słodkości i zwracać na siebie uwagę zapachem… słodkości w zapachach lubią zwłaszcza kobiety…  mężczyźni z kolei lubią kobiety… więc jak zwabić kobietę? pomocne może się okazać użycie upierdliwie przesłodzonego, cukierniano kawiarnianego A*mena

A*men posiada zwartą i monotematyczną budowę… kompozycję tworzy kilka prostych nut, tworzących dość jednolitą, dobrze sparowaną całość… różnice w poszczególnych akordach w zasadzie czynią jedynie procentowe wahania poszczególnych składników – składających się na poszczególne akordy, w różnych fazach trwania zapachu… genialna prostota… i do tego gruntownie przemyślana… w świetle ciastkowej (pozdrawiam Ciastka) słodkości A*mena, popularny zwrot „niezłe ciacho” nabiera, nowego, głębszego sensu…

Zapach potrafi zainteresować i zaciekawić… poprzez zabawę proporcjami poszczególnych składników, autor kompozycji wywołał wrażenie ewolucji zapachu… choć tak naprawdę niewiele się w samej kompozycji zmienia… im bliżej końca, poszczególne nuty składowe stopniowo gasną, zostawiając na skórze przyjemny film waniliowy … najlepiej wyczuwalnymi nutami tej kompozycji są (kolejność losowa i zależna od akordu) lawenda, kawa, paczula, wanilia, karmel i czekolada… gdyby wypuścić to bogactwo słodkości w niekontrolowany sposób, otrzymalibyśmy horror cukiernika… a tak zapach sprawia wrażenie, jakby pracował i zmieniając się intryguje… oczywiście zakładając, że nosiciel był powściągliwy w aplikacji…

Największą zaletą i poniekąd czynnikiem tworzącym z A*mena niebezpieczne narzędzie – jest jego nienaganna, tytaniczna projekcja i wysoka trwałość… to silna, niezwykle dominująca woń… przesadzając z aplikacją kompletnie zabijamy niewątpliwy urok tego zapachu i wykańczamy psychicznie otoczenie… naprawdę wierzycie, że Hanka Mostowiak umarła od pękniętego tętniaka, po wjechaniu w stertę kartonów? sam bym zszedł pod byle pretekstem, gdyby kierująca pojazdem wylała na siebie pół flakonu Angel… 😀

Głowa: bergamota, helonial, lawenda, mięta pieprzowa
Serce: kawa, dziegieć, paczula
Baza: tonka, wanilia, karmel, czekolada, piżmo


Odpowiedzi

  1. Kawowy terrorysta lol.
    Na mnie bestia jest łagodna. Z początku próbuje pyskować i jest cholernie słodka. Ale gdy dostanie w gębę paczulą i kawą (i czymś jeszcze gorzkim) się uspokaja. Nie straszne mi przeaplikowanie, bo i tak się mnie słucha.
    Bardzo lubię, ale nie za często.
    Można dojść do wniosku, że to nie jest męskie pachnidło. Ale jest. Tylko trzeba nieco w bok horyzontu pojmowania męskości ukazanej w perfumach spojrzeć i wtedy się zobaczy. Że jest.

  2. kwestia położenia horyzontu pojmowania męskości to jedno, a próg wrażliwości na nachalną słodycz to drugie… pamiętaj, że największy twardziel zwali się na ziemie jak kłoda, gdy rozwalisz mu kolano… 🙂

  3. Horyzont tyczy się postrzegania A*Mena w kategoriach męski/damski.
    Należę do szczęśliwców, na których nachalna słodycz jest mocno tłumiona przez gorzkie akcenty. I to bardzo skutecznie. Aż sam się dziwię.

  4. moja skóra raczej nie zniekształca brzmienia, a przynajmniej taką mimo wszystko mam nadzieję… 😉
    p.s. dziś kupiłem kolejną flaszkę 100 ml Dirty English w dobrej cenie… 🙂

  5. Mnie niestety DE nie porwał. Brakuje mu zdecydowanie mocy. Ale gratuluję, bo każdy zakup cieszy 😀

  6. szczególnie w tak dobrej cenie… a cieszyć sie będę, jak dosatnę info, że paczka od nich wyszła, bo pewnie mają aż jedną sztukę w tej cenie… 😉

  7. Czyli najgorsze teraz przed Tobą- czekanie. Z każdej strony mogą nadejść złe informacje…Ale trzymam kciuki! 😀

  8. dzięki 😉
    dostałem info na maila (automat) o przekazaniu zamówienia do realizacji, wiec jestem dobrej myśli… teraz tylko trzymam kciuki, by kurierowi nie ukradli paczki, albo nie potłukli jej w sortowni… 😉

  9. Kurczę, chciałem sprzedać DE jeszcze do niedawna (chyba nawet w czasie, gdy jeszcze bywałeś na forum). Szkoda, że się nie dogadaliśmy.

  10. też żałuję, bo po cichu liczyłem, że jeszcze go zachowałeś… na forum nikt nie reflektował na odkupienie? ja tę wczoraj nabytą setunię pacnąłem za 80 zł za 100 ml więc to świetna cena…

    nie dogadaliśmy się, bo chciałeś mi go sprezentować za darmo, a na to nie mogłem jako człek honorowy pozwolić… 😉

    umówmy się, że jak będziesz chciał coś pogonić ze swojej kolekcji, to daj mi proszę znać, ok? na przykład jakiś zabłąkany flakon Gucci PH 😀

  11. Mylisz mnie z kimś. Nie chciałem Ci go prezentować.
    Wciąż mam flaszkę, którą mogę oddać w lepsze ręce 😉

  12. rzeczywiście, my bad, z flaszką DC chodziło o Andrzeja, ale sprawa nie aktualna bo zapach skończył jako odświeżacz do pomieszczeń… 😉
    a jakąż to flaszkę chcesz oddać w lepsze ręce? czyżby jakiś ocalały z pożogi flakon PH?

  13. Ciągle chodzi o DE.

  14. a za wiela?

  15. 5 dyszek z przesyłką za 40(na moje oko) z 50ml.

  16. rozważę… ok rozważyłem
    a możemy się na spokojnie ustawić na czerwiec?
    p.s. mam nadzieję, że mój bank nie weźmie drugie tyle za przelew poza granicę Disneylandu… 🙂

  17. Przelew około 40zł, ale mam też konto w Disneylandzie, więc bez obaw.

  18. dżizys krajst… ufff dobrze, że masz konto w Disneylandzie, bo perspektywa przesłania 50 zł za niemal 50 zł – postawiła ekonomiczną zasadność całej operacji pod dużym znakiem zapytania 🙂

  19. A*Men, zlałem na siebie tego z półtora litra przez ostatnie 12 lat. Jest dla mnie niekwestionowanym liderem. Nie podlega on u mnie żadnej ocenie, ani porównaniom. Skojarzenia ma się takie, jakie miało się doświadczenia w życiu, po przeczytaniu tego opracowania nie wiem czy Ci trochę nie współczuć. U mnie nie jest słodki. Jest porywająco gorzki wchodzący w kwaśny. Słodki jest zaś na mojej kobiecie. Opisujesz te zapachy w odmianie męskiej, ale wiesz, to jest Internet… tu wiele można, a na blogu nie ma nigdzie informacji „O autorze”, więc można jedynie polemizować. Ty na pewno jesteś facetem? Że Ci pachnie na słodko?

  20. trafna uwaga, często pozory mylą… zajrzałem dla pewności w bokserki i z nieukrywaną dumą i pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że tak, jestem facetem… 😉
    a co do samego zapachu to owszem na mnie i wszystkich osobach noszących A*mena które dotąd spotkałem – zapach wychodzi od silnie kawowego, doprawionego zamiast tony cukru, toną bardzo ciemnego karmelu – aż po ulepkowato słodkie cappuccino, przypominające właśnie Angel na kobiecie… paradoksalnie wcale nie ubolewam nad tym że A*men kompletnie rozmija się z moimi gustami, gdyż po pierwsze jest to zapach jakby nie patrzeć (oceniam po większości opinii z którymi się spotkałem) słodki i wciąż bardzo popularny, a więc dość odległy od moich preferencji, choć cenię go za całokształt i fantastyczne parametry użytkowe…

  21. Pirath! Toż to idealny zapach dla mnie, kij że męski! Właśnie się sztacham nadgarstkami om nom nom ❤

  22. a bo to na czole pisze że męski?… skoro Ci się podoba, to co stoi na przeszkodzie?… znam wiele kobiet przedkładających perfumy męskie nad damskimi i noszące je z lubością… zresztą nawet w przypadku zapachów noszenia zapachów w oczywisty sposób męskich, kobiecie łatwiej jest je przywdziać, podobnie jak jeansy… 🙂 my mamy gorzej w przypadku mini i szpilek… 😀

  23. Niestety plotki o reformulacji okazały się prawdziwe , niedawno kupiłem 50ml i już wiem że to była ostatnia flaszka A*mena
    którą kupiłem to co obecnie sprzedają w Sephorze to jakaś kpina . Szkoda bo uwielbiałem ten zapach za jego parametry . Kolejny klasyk okaleczony przez reformulacje to powoli staje się normą. ps jeśli Cię to interesuje to mogę podesłać ci próbkę L`instant extreme bo cholernie mnie ciekawi jak ty odbierzesz ten zapach i czy tylko ja mam schize że jest podobny do Kokorico . Przysięgam że na mnie oba pachną podobnie co mnie bardzo cieszy.

    • powiem tak, nie znam A*Mena na wyrywki, więc trudno zająć mi w jego kwestii zdanie, ale też nie mogę polemizować z odczuciami kogoś, kto przerobił już kilka flakonów tych perfum…
      a próbkę L’Artisana Extreme przyjmę z największą przyjemnością… 🙂

  24. Ok

  25. Zapach bardzo ciężki ,piękny choć dla mnie za ciężki.Nie udało mi się znaleźć wspólnej drogi z A men.Testowałem najnowszą wersją prosto z Sephory i na mojej skórze A men układa się w słodki do bólu ulepek waty cukrowej wraz z mlekiem i jakimiś skisłymi owocami.Projekcja była dosyć mocna,ale to co się stało później głęboko mnie rozczarowało.A men z mojej skóry znikł dosłownie w 6 godzin.Nie dało się już nic wyczuć.Wkurzony zamówiłem kilka mm starej wersji A men-a.Podobno bardzo starej.Pierwszy psik i myśl:Cóż za różnica! Ta wersja pachnie o wiele lepiej.Nie jest tak słodka.Jest bardziej ziołowa i o wiele lepiej wyważona.Do tego nie znika ze skóry po 6 tylko po 12 godzinach.Nadal jest dla mnie za ciężka i nieco mnie pokonuje ale w porównaniu do tego co testowałem w Sephorze jest lepiej i na specialne okazje chętnie bym go użył.

    • A*Men ma swoje zalety, zresztą z czasem w ogóle zacząłem bardzo cenić Muglera, za konsekwencję, jakość i bezkompromisowość, ale zdziwiła i niejako zasmuciła mnie wiadomość jakoby poddano go reformulacji…

  26. Zapach kupiony troche w ciemno… Wcześniej kupiłem w ciemno bo przez pomylke A*Men pure leather i mnie oczarował… Zwykły A*Men sprawia wrażenie lżejszej mniej „pieprznej” wersji a i otwarcie jest całkiem inne. Ale również ciekawe.
    Zapach na moje skórze układa sie rewelacyjnie i, a trwałość… rano spryskany popołudniu słysze że A*men jeszcze pachnie.
    Piracie czy dalej potrzebujesz próbki A*Men pure leather?

    • jak najbardziej potrzebuję 🙂

  27. Napisałem na FB o jakieś dane adresowe na które próbki mógłbym wysłać. Czy mam dorzucić A*Men Pure Energy?

    • dzięki za kontakt, niestety byłem w delegacji, bez dostępu do komputera, jeszcze raz dziękuję 🙂

  28. Sprawdziłem, najprawdopodobniej starą wersję. Kartonik był taki jak w damskim Angelu, samego kodu nie odczytałem, z racji ponaklejanych kodów kreskowych. W tym Douglasie mają sporo starszych wersji, jednak prafrazując od części teoretycznej, sam zapach w praktyce to zupełnie inna bajka. O wiele bardziej piwniczny i czekoladowy, mniej mleczno-kawowy. W nowej wersji czułem tylko kawę, nuty mleczne i cukier, tutaj czuję przede wszystkim paczulę, czekoladę i miód. Dalej miał bym obawy przed użyciem go globalnie, ale przyznaję szczerze, po niezliczonych nieudanych próbach, coś zaiskrzyło 😉 W dodatku po wielu porównaniach opiniach, rodziny i znajomych – odkryłem idealny zamiennik z Hebe – Gentleman Selection GS1. Pachnie prawie identycznie jak Angel, z tą różnicą że nie ma paczuli. Kosztuję 60 złotych, więc warto 🙂

    • i to właśnie wprowadza klientów w błąd. trąbię o tym od jakiegoś czasu, że TESTER powinien być wymieniany na nowy/bieżący za każdym razem gdy na półki wchodzi nowa/świeża partia produktu. Między innymi po to je dodają do każdej partii, aby prezentacja była przeprowadzana zgodnie ze sztuką…

  29. Byłem dziś w tym D, zapodałem mały psiczek starego męskiego Angela na szyje, a zapach teraz po 10 godzinach nadal cudownie mnie otacza. Projekcję ma fantastyczną, trwałość tytaniczna. Powiem szczerze, to co zrobił Mugler A Menowi to zbrodnia. Różnice na pierwszy węch, są nieduże ale nosząc go dłużej, czuję się jak w dwóch światach. Zakochałem się, obłędny aromat, ta paczula to po prostu mistrzostwo świata, do tego ten karmel z mleczną czekoladą. A jeszcze rok, temu byłem gotów zwymiotować po powąchaniu nadgarstka, znając jedynie obecną odchudzoną wersję. Jestem w stanie wydać każdą sumę, za tamtego Angela 🙂

    • Mój drogi, bo do niektórych zapachów się dorasta i dojrzewa 🙂

  30. A*men może iść w zawody za Joop Homme jeśli chodzi o słodką, ulepkową upierdliwość. W przeciwieństwie jednak do Joop Homme, które jest nieznośne od początku do samego końca, A*men otwiera sie ładnie i ta jego czekoladowa słodycz jest nawet przyjemna. Przez godzinę. Bo potem makabra. Nie znosze tego zapachu.

    • Joop! jest dużo prostszą i bardziej monolityczną kompozycją, podobnie jak Le Male i pewnie stąd znużenie, zmęczenie i w efekcie poirytowanie jego brzmieniem. A*Men jest bardziej złożony, ale schyłek ma rzeczywiście monotematyczny i bywa dość namolny (jeśli przesadzić z aplikacją), ale nic na siłę. Jeśli zapach Ci nie leży w dowolnej fazie rozwoju, to znaczy że nie jest dla Ciebie i trzeba sobie odpuścić, pozdrawiam 😉

  31. Zapewne TM nie pojdzie za głosem tłumu i potrzeby zarobku, ale próbuje sobie wyobrazić A*Mena którego uwielbiam w wersji intense lub perfume.. I to faktycznie mogłaby być już broń biologiczna.:-)

    • oj tak i pewnie posiadanie A*Mena w wersji EdP łamałoby wszelkie konwencje Genewskie i byłby zakazany w co najmniej 38 stanach USA 🙂

      • Waniliowy budyń, miód, paczula, czuć że to dobry jakościowo zapach, ale nie moje klimaty. Ze „słodkich” klimatów zdecydowanie wolę Burberry London, CK Obsession czy Givenchy Gentleman. Też słodycz, ale inaczej podana.
        To mój pierwszy komentarz, także przy okazji serdecznie pozdrawiam.

        • Osobiście też wolę Burberry i CK. Również Cię pozdrawiam i zachęcam do komentowania 🙂

  32. Czasem mam ochotę na tego czekoladowego terrorystę. Tylko mój problem polega na tym że ja go po 10 minutach wogóle nie czuje… 😦 Mój nos go totalnie ignoruje,podczas gdy otoczenie doskonale go wyczuwa. Eeeh… ciężkie jest życie perfumomaniaka 🙂

    • bo używasz go zdecydowanie za długo, dlatego Twoje powonienie reaguje jak reaguje – a reaguje prawidłowo i zgodnie z mechaniką swego działania. Odstaw na jakieś pół roku i wróć do zapachu, dawkując go w rozsądnych (minimalnych) ilościach – a znów będziesz mógł się nim cieszyć przez długie godziny, pozdrawiam 🙂

  33. A ja tak serdecznie nie znoszę słodkości na facetach (na sobie też niekuniecnie)… Testowany na Księciu Małżonku A*Men pachniał tak, jakby się wytarzał w bajaderkach i posypał cukrem roztartym z kawą. A na koniec oblał się likierem miętowym.
    Miało to swój Monty Pythoński wdzięk, ale dzikich namiętności nie budziło za nic.
    Nowszy Muglerowski Kryptomint działa tak samo, tylko że całość wcześniej trzymano w zamrażarce…

  34. Od niedawna interesują się perfumami, A*men mi też się nie podoba xD Powiem więcej… Jak pierwszy raz to powąchałem, to autentycznie mi się skojarzyło (przepraszam za dobitność) z zapachem spoconego fiuta. No serio, pierwsza myśl xD

  35. Orientujecie się, czy i gdzie można dostać wersję sprzed reformulacji? Doczytałem ostatnio, że były dwie – w 2014 i 16. Zniszczyli go, niestety, pozbawili mocy i charakteru. Będę wdzięczny za info.


Dodaj odpowiedź do Perfum Anuluj pisanie odpowiedzi

Kategorie