Jestem wielkim miłośnikiem talentu Marca Antonio Corticchiato, ale trauma związana z poznaniem tego zapachu przypomina odkrycie kalibru – iż poznana właśnie dziewczyna posiada penisa… wiem to szokujące i niesmaczne – ale właśnie tak się poczułem, aplikując sobie ten koszmar na nadgarstek… jak dotąd utożsamiałem kompozycje Marca z rozmachem, wyrazistością, mocą, charyzmą i złożonością charakterystyczną dla najwybitniejszych kompozycji niszowych – ale Equistrius kompletnie do tego opisu nie pasuje… pewnie znów zabrzmi to groteskowo, ale Equistrius przypomina mocno przechodzoną prostytutkę z mocno przerysowaną tapetą, nakładaną bodaj szpachelką i spryskaną tandetnymi kwiatowymi perfumami, które nieustannie żrą się z mdlącą wonią tony pudru, pod którym próbuje ukryć bruzdy zmarszczek…
już macie dość? ja też, a musiałem zmęczyć wszystkie akordy tego draństwa!…
Zastanawiam się jak można świadomie i z premedytacją tak zmasakrować nutę irysa i fiołka, przeobrażając delikatną pudrowość pierwszego i spontaniczną niewinność tego drugiego – w substytut zdezelowanej matrony, no dosłownie w starą pudernicę!… i nieważne czy spojrzeć na ten zapach od strony perfum uniseksowych, lub prędzej (w kontekście specyfiki bukietu) damskich – są po prostu koszmarne!… obecne tu kwiaty zostały spętane i uduszone mocą mdlącego pudru i tym samym sprowadzone do roli niemiłosiernie nużącego akordu kwiatowo pudrowego – ulokowanego (wedle mej wrażliwości zapachowej) jakieś 5 metrów pod poziomem dna absolutnego… ten zapach to nawet nie awangardowy dziwoląg – to brzydal w najczystszej formie… to skrajnie wynaturzona i przejaskrawiona wariacja horroru z ociekającym od różu i pudru mimem lub klaunem w roli głównej…
Zastanawiam się jak tak piekielnie zdolny gość, mógł popełnić tak bezpłciowego, kompletnie pozbawionego życia, klasy i polotu gniota – i jeszcze nazwać go imieniem swego ulubionego wierzchowca… za co tak znienawidził tego biednego konia? jaką okrutną zbrodnią popełniło to szlachetne zwierzę, że zasłużyło sobie na tak dotkliwą karę? kradło cukier z kieszeni? stratowało rabatkę z kwiatkami? zbyt często zrzucało swego pana z siodła? mniejsza o to, w każdym razie wąchanie tego draństwa do przyjemności bynajmniej nie należy, a u osób obdarzonych wrażliwym żołądkiem – najpewniej zakończy się epicką cofką… Equistrius to absolutna antyteza dotychczasowych przedsięwzięć Corticchiato… ten zapach nijak nie pasuje mi do wyjątkowo rozbudowanego w formie portfolio korsykańczyka i wiele dałbym, aby to nie było jego dziecko, tfu bękart…
że niby przesadzam i pewnie wcale nie jest tak źle?…
Wyobraźcie sobie kwiat irysa i fiołek przedstawione w postaci chemicznych wyziewów, o ostrych i kanciastych krawędziach… niemal od samego początku towarzyszy im mdła, płaska nuta pudrowa z rozgotowanym kleikiem ryżowym w tle… z czasem jej dominująca monotonia tak bardzo rośnie w siłę, iż totalnie zagłusza i tłamsi wszystko inne, czyniąc odbiór tych perfum wyjątkowo nieznośnym… rachityczny dodatek nut ambry, drewien i piżma w bazie jedynie osładza, a z drugiej strony jeszcze bardziej przytępia wciąż dokuczliwy wątek pudrowy – nijak nie przynosząc ulgi, ani wybawienia z opresji… zbiera mi się na mdłości za każdym razem gdy zbliżam nos do nadgarstka i wprost nie mogę się doczekać kiedy to badziewie z siebie zmyję… reasumując jeśli bardzo kogoś nie lubicie – już wiecie co tej osobie sprezentować na święta i gwarantuję, że zemsta będzie wyjątkowo dotkliwa i słodka…
Głowa: irys, fiołek
Serce: ryż, czekolada, nuty pudrowe
Baza: piżmo ambrowe, drewno sandałowe, vetiver, ambra, zamsz
Irysa nie trzeba masakrować, żeby był straszny. On po prostu jest straszny. To zło pierwotne. Apage!
By: nisha on 12 grudnia 2012
at 01:55
no bez przesady… irys we FM French Lover, Prada d’Infusion Homme czy Homme Diora to uosobienie strachu? wszystko zależy kto, jak i ile go zaaplikuje… 🙂
p.s. ja się za to panicznie boję pudru… i klaunów i mimów!, ale ciiii 😀
By: pirath on 12 grudnia 2012
at 22:36
Też nienawidzę klaunów. I tych cholernych lalek z ruchomymi oczami.
Klasyka horrorów z lat 80tych. Brrr.
By: nisha on 13 grudnia 2012
at 00:32
z wyjątkiem Ahmeda martwego terrorysty i Waltera od Dunhama, bo wymiatają 🙂
By: pirath on 13 grudnia 2012
at 09:16