Napisane przez: pirath | 12 grudnia 2012

Honore Des Pres – Chaman’s Party, czyli vetiverowe voodoo…


Uwielbiam, gdy Olivia Giacobetti odprawia swoją magię, gdyż zawsze mnie zadziwi czymś nowym i świeżym… jestem pewien, że gdyby bawiła się ekonomią z równą zręcznością co składnikami perfum – niebawem wyczarowałaby nam w Polsce drugą Japonię… niezwykła zręczność, elastyczność i swoisty szósty zmysł w doborze parowanych ze sobą materiałów – bez wątpienia plasują ją w gronie najbardziej zdolnych i kreatywnych perfumiarzy… niczym zdolny rzemieślnik, zgrabne palce Olivii obrabiały ten jakże trudny materiał tak długo, aż uszyła w 2008 roku dla Honore Des Pres – całkiem zgrabną laleczkę voodoo, symbolizującą (mam cichą nadzieję) Fridę z Gucci… 😛

gucci doll

Nazwa Chaman’s Party pasuje do tego zapachu jak ulał i ciężko nie zasugerować się tym chwytliwym i intrygującym tytułem – wąchając zapach utkany z wilgotnej, ziemistej vetivery i spalonego drewna… mroczna, surowa, ciężka, wyrazista i wilgotna woń korzenia vetivery, kojarzy mi się z Haitańskimi kapłanami voodoo, albo jak w przypadku Encre Noir, ze starymi, porośniętymi mchem monumentalnymi grobowcami – jakich pełno na zapomnianych, pokolonialnych cmentarzach Nowego Orleanu… drzemie w tym składniku pewna niezwykła, mistyczna moc – której jedno skinięcie blotera perfumiarza, nakazuje stać się przejmującym grozą, wywołującą zimny dreszcz na plecach, tudzież rześką i pełną życia esencją wszelkiej maści perfum… vetivera z Chaman’s Party przybrała upiornie posępny wyraz, co w połączeniu z równie mrocznym obliczem palonego drewna – nadaje kompozycji budzącą niepokój aurę tajemniczości… to dzikość Encre Noir Lalique zmieszana z tlącymi się jeszcze zgliszczami Black Turmalina Oliviera Durbano… doprawdy niecodzienna, mroczna acz nie pozbawiona ciepła i pełna zadumy inscenizacja…

Przejmujące, raczej chłodne i budzące niepokój otwarcie łagodnieje wraz z przejściem zapachu do akordu serca… wilgotne od porannej mgły, niedopalone resztki drewnianych polan przy których żarze, jeszcze kilka godzin temu tańczyli w transie kapłani voodoo – z wolna, niczym mrok cofający się przed świtem, ustępują miejsca ciepłej, dyskretnie korzennej nucie suszonych pąków goździka… ich delikatny, szlachetny aromat wspaniale komponuje się z coraz cieplejszą i bardziej przyjazną vetiverą – a całości dopełnia niemy akord drzewny w tle… sekretne misterium właśnie się ziściło, gdy pierwsze, jeszcze nieśmiałe trele dzikiego ptactwa, na powrót witają słońce – zagłuszając krzyk ofiary, która kilka stóp pod ziemią, właśnie otworzyła oczy…

Voodoo chaman

Chłodna, wilgotna i mroczna z początku vetivera, ociepla się coraz bardziej, niczym ciemnozielony dywan traw, z którego słońce wypędza poranną mgłę i wysusza swym ciepłem krople porannej rosy… podobnie dojrzewa na skórze Chaman’s Party, którego dojrzałej, lekko pieprznej i chwilami żywicznej formie bliżej ku statecznej dobroduszności niezrównanego  Guerlain Vetiver, niż demonicznej naturze wampira z Encre Noir… to bez wątpienia jedno z najlepszych, najpełniejszych i najoryginalniejszych wcieleń vetivery, jakie dane mi było dotąd poznać i z prawdziwą przyjemnością polecę Imprezę Szamanów każdemu miłośnikowi magii tego fantastycznego składnika…honore des pres chamans party

Skład: korzeń wetiwerii z Haiti, bazylia z Egiptu, drzewo życia z Wenezueli, goździk z Madagaskaru


Odpowiedzi

  1. Niedługo kolejna odsłona gucci guilty black będzie miał co objechać…

  2. zatem ostrzę noże, kopię wilcze doły i już nie mogę się doczekać… 😉

  3. honore der pres mozna kupic gdzies w polsce?

    • owszem można, polecam zapytać wujka Googla… 🙂


Dodaj komentarz

Kategorie