Oto wreszcie dziś wpadła w moje drżące łapki (śliczne dzięki Nineczko) nowa, długo wyczekiwana męska Prada… wprawdzie zdjęcia z katamaranem i koncepcja oddania hołdu ekstremalnemu żeglarstwu nie napawała mnie zbytnim optymizmem (przez wzgląd na koszmarne efekty łączenia mojej skóry z perfumami wodno ozonowymi) – ale nie tym razem… pomijając fakt, że oto pierwszy raz w życiu goszczę na skórze rzekomo „wodne” perfumy, które nie przemieniły się po paru minutach w cuchnące, zatęchłe bajoro – Prada kolejny raz udowodniła, że szyk, klasa i elegancja to cechy na stałe wpisane w listę priorytetów, tej w sumie bardzo młodej marki…
Wpierw w 2006 roku uraczono nas cudownie ambrowym Pour Homme, później w 2008 roku świat ujrzało subtelne, irysowe Infusion d’Homme, następnie vetiverowy remake Infusion anno 2010 – a teraz ziołowo miętowa Luna Rossa z 2012 roku… wprawdzie Prada niezbyt często rozpieszcza nas premierami – ale bez wątpienia za każdym razem stawia na jakość, wybitną finezję, dopracowanie i oryginalność swoich kompozycji… nie inaczej jest tym razem, gdyż pominąwszy „wodno żeglarską propagandę„, ten zapach jest wysmakowaną kwintesencją dobrego smaku i ekstremalnie wyrafinowanego brzmienia – które zwykły oferować swoim klientom jedynie nieliczne marki, pokroju Diora, Hermesa, Lalique, Guerlain i Chanel… tak moi mili, młodziutka Prada bez wątpienia zasługuje do zaliczenie jej do kanonu najwybitniejszych marek mainstreamowych, których wykwintne klejnoty rozświetlają skomercjalizowane półki sieciowych perfumerii…
Luna Rossa to urzekająco intrygujący, szykowny i nietuzinkowy koncept, oparty na doskonale skomponowanej mieszance ziół: szałwii, lawendy i mięty oraz garści tajemniczych wypełniaczy tworzących jego równie niesamowitą, pełną ruchu jak w dziełach Elleny atmosferę… w pierwszej chwili poczułem silne podobieństwo do wytrawnego, ziołowo miętowego otwarcia Guerlain L’eau Boisee, którego w swej nieskończonej nieomylności* obwołałem najlepszym męskim zapachem mainstreamowym 2012 roku – doprawionego odrobiną gorzkawo cytrusowej, kipiącej zieleniną dziczy Kenzo Jungle… oczywiście to tylko pierwsze wrażenie wywołane zapewne obecnością gorzkawego cytrusu, mięty, ziół i delikatnych wypełniaczy, tworzących coś na wzór przyjemnej drzewno roślinnej wyściółki w tle… Luna Rossa to dynamiczny i zmienny zapach, który przy każdej zmianie akordu, w bardzo wyraźny i zdecydowany sposób zmienia kurs którym podąża – niczym firmowy katamaran Prady…
*taka jest moja oficjalna wersja i takiej dla uzyskania najlepszych wyników PR będę się trzymał – wszak nauki pobierałem od największego ściemniacza w branży, który łaskawie objął mnie swym patronatem… 😉
Po imponującym, dynamicznym, wręcz nieokrzesanym i zapierającym dech sztormowym wichrze z otwarcia, niosącym gorzkawą, wytrawną woń pomarańczowego bittera, gęstej lawendy i aromatycznej mięty – następuje niemal flauta towarzysząca wpłynięciu łodzi do ustronnej zatoki… wiatr ledwie wypełnia żagle przynosząc dla odmiany delikatną miętowo, roślinno, niemal drzewną woń – przypominającą mieszaninę Cartierowego Roadstera z klasyczną, chwilami pudrową sygnaturką Infusion d’Homme w tle… stadium to trwa zaledwie parędziesiąt minut i gdy strudzeni sztormem żeglarze rzucają w stronę redy liny cumownicze – na skórze pozostaje jedynie delikatna, miękka i niesamowicie przyjemna woń przypominająca świeżego, delikatnie drzewnego Dsquared2 He Wood, doprawionego odrobiną słodkawego piżma… po wielu, wielu godzinach zapach zaczyna przypominać schyłek klasycznej, ambrowej Prady Pour Homme (notabene, piękny ukłon w stronę własnych korzeni)… cudo!…
Luna Rossa nie jest wprawdzie tak zjawiskowa, lekka i enigmatyczna jak Infision d’Homme, ani tak pretensjonalna i dobitna jak ambrowy Pour Homme – ale szyku, elegancji i męskości nie sposób tej kompozycji odmówić… wcześniejszym nieco mydlanym kompozycjom Prady zarzucano czasami nadmierne wysublimowanie, brak silnie zaakcentowanego męskiego pierwiastka, nadmierną delikatność, brak zdecydowania, mydlenie oczu, bicie piany oraz przypisywano winę za pomór bydła i śmierć Kennedy’ego – ale w mojej opinii ten zapach nie pozostawia absolutnie żadnych złudzeń co do mającej nosić go płci… szczęśliwie Luna Rossa nie ma nic wspólnego z klimatami morskimi, nosi się go przyjemnie i komfortowo jak weekendowe, luźne dresy – a za sprawą jego eleganckiej i wyrafinowanej aranżacji, możemy się z nim poczuć jak w dobrze skrojonym garniturze…
reasumując: naprawdę szczerze polecam… zapach szykowny, trwały – choć z pozoru szorstki, okazuje się zwiewny i zmienny niczym bryza, elegancki, gustownie zaaranżowany, niebanalny, wyrafinowany – i przy tym niesłychanie łatwy i przyjemny w noszeniu… pachnie szlachetnie i delikatnie, a jednocześnie cudownie wyraziście… to przepiękne i wciąż zaskakujące nosiciela perfumy od pełnego impetu początku, aż po schyłek przytulnej bazy…
przypomina mi: początek kojarzy mi się z Guerlain L’Eau Boisee zmieszanego z Kenzo Jungle, środek z szlachetnym miksem Cartier Roadstera i Prady Infusion d’Homme, a schyłek z ujmującą delikatnością Dsquared2 He Wood, zwieńczony cieniem gasnącej Prady Pour Homme…
p.s. jeśli w zamierzeniu miał to być pierwszy Pradowy zapach „sportowy” to jestem w szoku, dostałem mini wylewu i niemal orgazmu – gdyż ta kompozycja wyznaczyła wzorzec i u stawiła poprzeczkę dla woni „usportowionych” tak wysoko, że bardzo trudno będzie komukolwiek ją kiedykolwiek przeskoczyć…
Głowa: gorzka pomarańcza, lawenda,
Serce: szałwia, mięta, nuty drzewne?
Baza: nasiona Ambrette, ambroxan,
…a ludzie piszą, że ten zapach, to takie nic… Muszę spróbować i wtedy wydam swój werdykt 🙂
By: RoQ on 20 lutego 2013
at 11:57
zważywszy, że mi się bardzo podoba – Ty nie zostawisz na nim suchej nitki… 🙂
By: pirath on 20 lutego 2013
at 13:05
Dlaczego Ty mi to robisz? Choć raz mógłbyś być mną i zgodzić się ze mną 😉
By: RoQ on 20 lutego 2013
at 13:08
Proszę pana! A ten model na górnym zdjęciu po prawej wykazuje cechy niedorozwoju… 🙂
By: RoQ on 20 lutego 2013
at 13:32
HEHEHE;-))
By: rex on 20 lutego 2013
at 13:43
RoQ, dobrze wiesz, że to niemożliwe, ponieważ nigdy nie zmieszczę się w Twoje ubrania…:P
a co do modela, to na moje oko wygląda normalnie… widać jego teamowi bardziej zależało, aby szybko machał łapami przy kołowrotkach, niż miał idealnie wyregulowane brwi… 🙂
By: pirath on 20 lutego 2013
at 13:46
Szkoda… Ja nawet kiedy zrzucam węgiel do piwnicy, mam idealnie wyregulowane brwi i nienaganny makijaż. 🙂
By: RoQ on 20 lutego 2013
at 14:05
to podstawa – ja nawet na poranne odcedzenie kartofelków udaję się w pełnym makijażu i z gustownie dobraną pod bokserki torebką… 🙂
By: pirath on 20 lutego 2013
at 14:17
Co to jest „pomarańczowy bitter”?
Jak widzę nie masz pojęcia o czym piszesz, a wodolejstwem i podpieraniem się reklamami nadrabiasz braki. Znaczy się „nadrabiasz”, bo Ci to nie idzie. Ciekawym, jak by wyglądał wpis gdybyś nie czytał składu na fragrantice.Zapewne nie byłoby tego wpisu, jak i 3/4 bloga. No ale jesteś teraz na fali bo pojechałeś po NMP. której to autor mimo wszystko wykazuje się jakąś rzetelnością, a nie pisze o pomarańczowym bitterze.
Pozdrawiam 🙂
By: Twister on 20 lutego 2013
at 17:42
O widzę że MB ruszył swój zakon męczenników. Robi się ciekawie. Ale i tak wolę z humor i RZETELNĄ informację PIRATHA niż samochwalstwo i samouwielbienie wspomnianego wyżej autora NMP. tak więc twisterom mówimy Do zobaczenia w KFC.
By: rex on 20 lutego 2013
at 17:52
O!, czyżby Twister, aka Bucyk, o pardon Marcin Budzyk we własnej osobie, zaszczycił mego bloga?… no ale skoro nie chciałeś Marcinie pogadać na Twoim podwórku, gdzie zresztą istniało spore ryzyko moderacji, kasowania przez Ciebie komentarzy i zacierania śladów – więc świetnie się złożyło że zawitałeś w me skromne progi… gwarantuję, że podobna niegościnność Cię u mnie nie spotka… 😉
doprawdy taki autorytet (tak przynajmniej twierdzisz) nie wie co to jest pomarańczowy bitter? proponuję wpisać w google i sprawdzić na Wikipedii… ale wróć! przecież Ty Wikipedii zwykłeś używać jedynie dla promowania swojego komercyjnego bloga – a nie celem łatania koszmarnie głębokich wyrw w wykształceniu i szlifowania swego koszmarnie topornego języka… 😉
z wodolejstwem, a nawet grafomanią w pełni się zgadzam – jednak w przeciwieństwie do skomercjalizowanej i koniunkturalnej niemuzycznej, tu reklam nie uświadczysz, więc radzę ostrożniej ważyć zarzuty – gdyż ja nie zawaham się by zgnoić Cię sądownie za pomówienie i wykorzystanie moich dóbr osobistych bez mojej wiedzy i zgody… comprende?
nie ukrywam, że wykazy nut zapożyczam z innych źródeł i nawet niedawno o tym pisałem wprost – lecz cóż to znaczy w porównaniu z procederem kopiowania całych newsów, którego się dopuszczasz, nie podając przy tym źródła…
o kondycję mojego bloga też nie musisz się martwić, gdyż ta utrzymuje stałą tendencję wzrostową, bez konieczności pisania o sobie autopromocyjnych bzdur, chałturzenia dla prasy kolorowej, zamieszania reklam i nakręcania poczytalności konkursami i wciskania swoich trzech groszy gdzie popadnie… lepiej pomyśl sobie jaką wartość merytoryczną i estetyczną reprezentuje Twój blog – pełen trywialnych, zdawkowych, trzy zdaniowych recenzji – gdyby przestać go nachalnie promować i łatać datkami za pseudo personalne doradztwo zapachowe… to takie żałosne i desperackie, gdyż dla mnie perfumy to wciąż pasja, a dla Ciebie już tylko biznes i trampolina do sławy której tak desperacko pożądasz… 😉
„mimo wszystko wykazuje się jakąś rzetelnością” – czyżbym dostrzegł przebłysk przyznania się do epickiego zaliczenia klepiska, po ostatnim autopromocyjnym wpisie (i paru wcześniejszych)?… 😀
rzetelność? autora niemuzycznej? taka w rodzaju ogłaszania samego siebie laureatem konkursu, który autor NMP sam przeprowadził (jednoosobowo) i sam w nim głosował?… podając się (niezgodnie z prawdą) za perfumiarza, gdy udzielał zapewne odpłatnego wywiadziku dla prasy kolorowej? sam te bzdury zdementujesz, czy mam to zrobić za Ciebie?… przypisując wyłącznie sobie powstanie Entropii? kasując niewygodne komentarze i zmieniając potajemnie treść własnych wpisów, dla zachowania w tajemnicy maskarady, którą urządzasz swoim czytelnikom?
doucz się chłopcze i zechciej będąc moralnym zerem nie pouczać innych – gdyż jeszcze bardziej pogrążasz się w szambie w którym i tak tkwisz po uszy…
również ciepło pozdrawiam 😀
p.s. hahaha nawet nie miałeś odwagi cywilnej podpisać się z imienia i nazwiska, a na dodatek piszesz przez server proxy… 😀 cóż za heroizm… 😉
By: pirath on 20 lutego 2013
at 18:23
rex – dzięki, ale sam sobie poradzę… 😉
By: pirath on 20 lutego 2013
at 18:24
oooo czekam na blogerską bitwę w kisielu 😛
By: Pola on 20 lutego 2013
at 18:44
he he no właśnie miałem dopisać dobrą nowinę Polu – do zobaczenia we Wrocławiu w najbliższą sobotę o 17.30 … będzie interesująco, zapewniam… 🙂
By: pirath on 20 lutego 2013
at 18:46
Pirath, ja wiem że sobie poradzisz. No ale gdyby, to 185cm i 110kg bez bagażu piwnego:-) zawsze w gotowości.
By: rex on 20 lutego 2013
at 18:53
he he dzięki, u mnie bardzo podobne wymiary… 😉
By: pirath on 20 lutego 2013
at 18:55
Puściły chłopcu nerwy, myślał że temat sam przycichnie a tu zonk.
By: rex on 20 lutego 2013
at 19:04
Ja już zakupiłam „cywilną” wejściówkę na to wydarzenie.
By: Pola on 20 lutego 2013
at 19:10
Hihi… Pan Twister pisze o sobie w trzeciej osobie. To by pasowało do tego, co mówiła Nisha – że chłopię powinno zmienić leki na mocniejsze. 🙂
By: Sabbath on 20 lutego 2013
at 19:47
rex – widać któraś szpileczka zdołała wejść dostatecznie głęboko 🙂
Polu – miło mi to słyszeć i już się cieszę na myśl o jednoczesnym poznaniu w realu Ciebie i Sabbath… 😉
By: pirath on 20 lutego 2013
at 19:48
Sabbath – mnie rozwaliła nawet nie jego schizofrenia, lecz stwierdzenie “mimo wszystko wykazuje się jakąś rzetelnością” – co by tłumaczyło dlaczego nie podpisał się z imienia i nazwiska… 😀
By: pirath on 20 lutego 2013
at 19:49
Niedobry Marcinek nu,nu.
By: rex on 20 lutego 2013
at 20:34
Skąd te przekonianie, że jestem autorem NMP?
By: Twister on 20 lutego 2013
at 20:34
Przyznam, że jednak Pan Twister ma sporo racji… Wystarczy opanować swoje emocje i spojrzeć na jego wypowiedź obiektywnie.
By: Sabbath on 20 lutego 2013
at 21:28
Twister – zachowanie? gramatyka i składnia? nieudolne próby odwracania kota ogonem? jest sens wymieniać dalej? zresztą w sobotę wszystko sobie „osobiście” wyjaśnimy, prawda?
a za podszywanie się pod Sabbath grozi Ci kolejny wyroczek, więc radzę zbastować, bo internet tylko pozornie jest anonimowy… 😉
By: pirath on 20 lutego 2013
at 21:51
a teraz o wypowiedź poproszę prawdziwą Sabbath i kolejny dowodzik do kolekcji gotowy… 🙂
By: pirath on 20 lutego 2013
at 21:59
Jestem. Oczywiście komentarz ze stwierdzeniem, że „Pan Twister” ma rację nie jest moja.
Piracie, zanotowałeś namiary na autora?
Mam dylemat: śmiać się, czy płakać nad tym „Panem Twisterem”?
By: Sabbath on 20 lutego 2013
at 22:05
wszystkie dowody zabezpieczone… 😉
By: pirath on 20 lutego 2013
at 22:08
Ja tam się śmieję, choć łzy po policzkach lecą… Podszywanie się pod innych blogerów – nosz ja pie*dolę, bo inaczej tego się nie da opisać.
By: nisha on 20 lutego 2013
at 23:08
lepiej bym tego nie ujął… jak to mawiają? kto mieczem wojuje od miecza ginie… ciekawe jak z tego będzie się tłumaczył… ciekawe też jak na to zareaguje rektorat jego uczelni i rodzice…
By: pirath on 20 lutego 2013
at 23:36
…a co to jest Budzyk?
By: RoQ on 21 lutego 2013
at 01:34
budzyk, to taki wiejski budzik 😛 (nie mogłam się powstrzymać)
By: troll on 21 lutego 2013
at 19:07
trollu – również dzięki za Twój głos, jednak wsi bym w to nie mieszał, gdyż wiocha to stan umysłu, a nie pochodzenie – no chyba, że akurat właśnie to pierwsze miałeś na myśli… 😉
By: pirath on 21 lutego 2013
at 19:20
piszecie że autor NMP was szykanuje na swoim blogu , ale on tam nie rzuca nazwiskami i wyzwiskami pod waszym adresem, przynajmniej nie zauważylam 🙂 Pozdrawiam i opanowania życzę:)
By: marta on 24 lutego 2013
at 18:37
marto – wyzwiskami?, a do Marcina zwracamy się tak, jak on sam oficjalnie zwykł się podpisywać – czyli z imienia i nazwiska…
również pozdrawiam 😉
By: pirath on 24 lutego 2013
at 19:04
To jest niezwykła umiejętność. Nabroić, narozrabiać i na końcu zrobić z siebie ofiarę. Manipulacja tłumem, socjotechnika. Ale ten konflikt obserwowali też ludzie którzy potrafią wyciągnąć z tego prawidłowe wnioski i konsekwencje w stosunku do sprawcy zamieszania. To ostatni mój wpis w tym temacie. Teraz już tylko w sprawach przyjemnych.
By: rex on 24 lutego 2013
at 20:57
ja również wolę rozmawiać o perfumach rex’ie… 😉
By: pirath on 24 lutego 2013
at 21:03
No właśnie, dziś na tapecie, tzn; na twarzy Ramon Molvizar i jego 5 Elements. Zapach intrygujący i piękny. Po kilku dniach psikania CNH ten jest „niewinny” jak aniołek.
By: rex on 24 lutego 2013
at 21:08
faktycznie jest to zapach niezwykły, nietuzinkowy i bardzo nietypowy… aż tak Cię porwała piątka?
By: pirath on 24 lutego 2013
at 21:13
Tak, chociaż na chwilę obecną nr 1 dla mnie jest Micallef Aoud Man. I żeby tylko te ceny były odrobinkę mniejsze;-). Ale raz na tydzień w niedzielę można się psiknąć;-)
By: rex on 24 lutego 2013
at 21:19
Test komentarzy
By: Sabbath on 26 lutego 2013
at 21:13
Tzn; co testujemy?
By: rex on 26 lutego 2013
at 21:21
Robię zrzut. Poprzedni komentarz podpisany Sabbath jest nie mój.
Ten jest potwierdzony telefonicznie.
By: Sabbath on 26 lutego 2013
at 23:07
rex’ie – muszę Cie rację przyznać bo Pola we Wrocławiu pachniała w zeszłą sobotę właśnie Opusem V i zapach dosłownie mnie na niej powalił, choć na mnie nawet nie zbliżył się urodą do tego co mieliśmy wszyscy okazję zwęszyć u Poli… 🙂 nie znam tego oudowego Micalefa, ale mówiąc szczerze na razie mam spory przesyt oudu i chciałbym kilka miesięcy od niego odpocząć… 🙂
p.s. nic nie testujemy, bo to znów nie Sabbath lecz kolejny klon się wypowiedział… 🙂
Sabbath – logi zabezpieczone…
By: pirath on 27 lutego 2013
at 00:11
Że też ludziom chce się takie głupoty urządzać i podszywać się pod innych. Ja z Micallef-ów mam Aoud Man i Arabian Diamond które kompletnie mnie „rozwaliły” swoją kompozycją. Po każdym psiknięciu czuję powidła śliwkowe, ale może tylko ja tak mam?
By: rex on 27 lutego 2013
at 10:52
hmmm niestety rex’ie tym razem się nie wypowiem, bo obu jeszcze nie znam… 🙂
By: pirath on 27 lutego 2013
at 19:36
a nie sądzicie że ten cały Twister bawi się zarówno waszym kosztem jak i kosztem NMP,i to może być ktoś trzeci? Bo chyba trzeba byc samobójcą żeby robić wpis i chwalic samego siebie…mi to wygląda że ktoś urządza sobie niezłe jaja i to wcale nie jest osoba, na którą spadły wszytskie podejrzenia, ale moze oglądam za dużo kryminalów,Aczkolwiek zawsze najbardziej podejrzany okazuje się niewinnym:)
By: marta on 27 lutego 2013
at 19:41
marto – po tym co zobaczyłem wczoraj na facebookowym fanpage perfumerii Mon Credo – naprawdę nic mnie już nie zdziwi…
By: pirath on 27 lutego 2013
at 19:44
no poczytałam , oczywiscie zaznaczam że owa marta z facebooka to nie ja;) Lecz niestety jakoś szybko już i zniej zrobiona Twestera, bo miała nie swoje zdjęcie , kurcze ja na faceboku w ogólnym profilu tez mam zdjęcie ściagniete gdzies z neta bo boję się że mnie oglada jakis stary Bogdan 67 i się onanizuje, czy w takim wyadku też zostane posadzona że jestem Twisterem? Ja to biorę na; zim;no bo łatwo komus przypiąc łatkę, tak jak z tej Nowak zrobili już demona :Pozdrawiam…
By: marta on 27 lutego 2013
at 19:58
Czy ten dzieciak nie zmądrzeje? Naprawdę komuś zbraknie cierpliwości i ta zabawa będzie mieć raczej przykry koniec.
By: rex on 27 lutego 2013
at 19:59
rex’ie – nie wątpię… 😉
By: pirath on 27 lutego 2013
at 20:28
No to faktycznie była jazda na fanpage Mon Credo, tylko nie wiadomo czy się śmiać czy płakać z litości dla takiej „persony”.
By: rex on 27 lutego 2013
at 20:30
To ja może o zapachu, bo dziś testowałem. Ty wiesz? Nie jest taki goopi.
Ale niestety, jakoś mnie nie porwał. Mam Chopard Noble Vetiver, który w moim odczuciu ma podobny charakter, ale jakby miał go więcej.
By: RoQ on 2 marca 2013
at 00:06
RoQ, zaskoczyłeś mnie tym wyznaniem, no chyba że to szyta grubymi nićmi prowokacja… 🙂
By: pirath on 2 marca 2013
at 08:44
Wracając do meritum, zapach faktycznie świetny. Wyrazisty, trwały i ma tego sportowego pazura. Na pewno na nadchodzące lato i wiosnę jak znalazł.
By: rex on 4 marca 2013
at 11:53
już testowałeś? dla mnie Luna Rossa to przede wszystkim klasa i szyk, którego brakuje mi usportowionych (przyjmijmy, że to umowna kwestia) kompozycjach innych marek… a u Prady to rzeczywiście czuć, iż nawet sztormowe dresy nosi się u nich z fasonem… 🙂
By: pirath on 4 marca 2013
at 22:39
Drogi Pirathcie! Otóż testuję najmłodsze dziecko Prady od kilku dni na własnej skórze. Jestem okrutnie tym zapachem rozczarowany i jeśli napiszę recenzję – a napiszę – będzie ona, delikatnie mówiąc, chłodna.
Z premedytacją nigdy nie czytam recenzji innych bloggerów dot. danego zapachu, jeśli zamierzam sam o nim napisać (unikam podświadomej inspiracji czyimiś odczuciami i osądami). Tym razem jednak – czując się zagubiony i nie dowierzając temu, co czuję własnym nosem – przypomniałem sobie, że widziałem przelotnie, iż swego czasu popełniłeś reckę Luna Rossa na blogu. Pomyślałem – sprawdzę, jak też Pirath odebrał ten zapach…Przeczytałem i oczom własnym nie mogę uwierzyć…
Będę szczery – wąchamy dwa różne zapachy. Albo inaczej – pięknie opisałeś bardzo nijaki zapach, co jest dowodem Twego niewątpliwego twórczego talentu. Bardziej dyplomatycznie – potrafisz odnaleźć niebywałe treści olfaktoryczne w wg mnie prostym i słabym zapachu… Ja niestety się poddałem. Dla mnie to po prostu gniot, dwie półki niżej niż genialne Infusion i jedną niżej niż bardzo dobre Amber. W ten sposób Prada zalicza u mnie pierwszą krechę (się przejmą na pewno ;-).
Proszę nie traktuj tego jako ataku na Twoją recenzję/pracę (którą szanuję) czy – tym bardziej – osobę, a jedynie jako dowód mojego zdumienia tak wysoką oceną Luna Rossa, do której – rzecz jasna – masz prawo.
Pozdrawiam.
By: fqjcior on 23 kwietnia 2013
at 16:51
Fqjciorze, absolutnie się nie gniewam – a wręcz przeciwnie, zawsze bardzo mnie cieszy konstruktywna polemika… po trochu, to nawet Cię rozumiem, gdyż w obliczu dotychczasowych perełek w wydaniu Prady, ten zapach może rozczarowywać – choć analizując kontekst w którym marka próbuje go umieścić wcale nie wypadł źle, szczególnie gdy porównać go z jego konkurencją i zapomnieć że to Prada…
wprawdzie nie mam zamiaru przekonywać Cię, że jest inaczej, gdyż każdy z nas ma prawo do własnej subiektywnej opinii, ale mając w pamięci me własne, początkowo negatywne odczucia w stosunku do męskiej Prady for Men (Amber) (którą obecnie zaliczam do mojego top 5 – gdy przez pierwsze pół roku były to dla mnie rozmemłane, bezpłciowe mydliny) mam nadzieję, że być może kiedyś spojrzysz na tę kompozycję przychylniejszym okiem – tak jak ja niedawno przekonałem się do Versace Dreamera, na którym jeszcze dwa lata temu nie zostawiłbym suchej nitki… 😉
p.s. ja również konsekwentnie unikam czytania czyichś recenzji, z tego samego powodu… 🙂
również pozdrawiam
By: pirath on 23 kwietnia 2013
at 20:29
Mam 25 lat uprawiałem żeglarstwo przez pół swojego życia. Czy ten zapach będzie dla mnie ? Szatyn 184cm wzrosu 82kg wagi. Pozdraiwam
By: Qck420 on 9 stycznia 2015
at 13:37
nie wykluczone, bo to świetny zapach, ale radzę nie kierować się oficjalną strategią reklamową, a własnym gustem 🙂
p.s. perfum nie dobiera się pod wygląd zewnętrzny, a bardziej pod charakter i osobowość, a Twoje zewnętrze niewiele o tym mówi 🙂
By: pirath on 11 stycznia 2015
at 21:13
Nie wiem Piracie co Ty w tym pachnidle widzisz… owszem, jest bardzo fajnie skomponowany, dobrej jakości, pachnie ładnie, ale… no właśnie tylko tyle. Jakiś taki bez charakteru i wyrazu, poprawne pachnidło, jakich wiele, kojarzy mi się z CH Chic, podobne w odbiorze jak dla mnie (Chic’a używałem wiele lat temu…) – niby fajne, niby poprawne, ale kompletnie bez jaj.
By: Wicher on 1 września 2015
at 17:11
heh, to co wymieniłeś, są pięknie i finezyjnie skomponowane, trwałe, niebanalne, przyjemne i jak na świeżaka mają klasę, więc czego chcieć więcej? oczywiście pozostaje jeszcze kwestia gustów, ale z nimi się nie polemizuje. Nigdzie nie jest powiedziane, że podobać musi nam się wszystko jak leci… kompozycje Prady z założenia są lekkie, dwuznaczne i delikatne, bo taki ta marka ma sznyt, a Luna Rossa pięknie się w te założenia wkomponowała.
By: pirath on 6 września 2015
at 02:43
Ja nie odmawiam Pradzie Luna Rossa finezji kompozycji, bo istotnie jest fajnie. Tylko że efekt nadal jest mocno mainstreamowy. No ale jeśli faktycznie Prada ma takie podejście, to pogratulować, że udało im się zrobić świeżaka, który odcina się od większości i nie wali bajorem/arbuzem. Tylko to skojarzenie z Chic… mimo mojego dawnego lubienia Chica, jest dla Prady dyskwalifikujące. 😉
By: Wicher on 6 września 2015
at 14:45
ależ te perfumy miały być mainstreamowe i Prada wcale nie udaje że jest inaczej. Ale mimo wszystko to jest nie lada sztuka zrobić elegancki i niebanalny zapach w ultra mainstreamowym wydaniu, nie sądzisz? 🙂
By: pirath on 9 września 2015
at 16:11
Cześć,
wybaczcie moje nieokrzesanie, nie potrafię ładnie pisać o perfumach, lubię za to czytać recenzje. Ja powiem krótko, mnie te perfumy podobają się bardzo. Nie rozumiem za to polemiki w stylu „coś ty tam napisał, mnie te perfumy się nie podobają, bo to, czy tamto …”. Każdy ma swój gust, na każdym dane perfumy inaczej pachną, każdemu mogą sie kojarzyć z czymś innym, a to też wpływa na ocenę.
Czytam Twojego bloga od jakiegoś czasu i jesteś dla mnie jak Cejrowski. Lubię Cię, ale nie ze wszystkim się zgadzamy 😉 Jednak dzięki Tobie kupiłem sobie kilka bardzo fajnych perfum i nawet przekonałem się do tych słodkich, za którymi kiedyś nie przepadałem. Tak więc dzięki pirath! Pisz dalej 🙂
Pozdrawiam wszystkich
Luk.
By: Luk on 19 lipca 2016
at 13:50
Witaj, wiesz mi się wydaje, że zawsze warto mieć własne zdanie i nie trzeba się zawsze z kimś zgadzać, zwłaszcza w kwestii gustów bo te każdy z nas ma inne i ich ocena jest zawsze subiektywna. Grunt żeby każdemu podobały się noszone przez niego perfumy i potrafił wybrać coś dla siebie a nie pod czyjeś gusta, a jeśli to się udało, to już 90% sukcesu 🙂 dzięki i również pozdrawiam 🙂
By: pirath on 21 lipca 2016
at 21:26