Napisane przez: pirath | 17 Maj 2013

Xerjoff – Casamorati Regio, czyli pozbawiona serca bomba cytrusowa…


Przez ostatnie dwa dni miałem zaparcie… twórcze, związane z wgryzieniem się w dość osobliwie wyrażony klimat Regio… 🙂
nijak zarazy ugryźć nie mogłem, choć niewątpliwie mam ostatnimi czasy farta do recenzowania zapachów z nutą grejpfruta… przez bite dwa dni próbowałem jakoś odseparować/przeczekać chwilami nieznośnie natarczywą, cytrusową kanonadę – by dotrzeć/doczekać do kompozycji właściwej… ale albo zasypiałem, oglądając dokumenty na Discovery Historia (wiedzieliście, że niemiecki niszczyciel czołgów Ferdinand (późniejszy Elefant) został zaprojektowany i zbudowany przez Ferdynanda Porsche?), tudzież owijałem plastrem zakrwawione dłonie – po stoczeniu zaciekłego boju z kotem, o fragment własnego łóżka (forsowanie Wisły Wałem Pomorskim w 1945 roku, to przy tym pikuś)… 🙂

Otwarcie Xerjoff Regio, to prawdziwe cytrusowe pandemonium… eksplozja wszystkiego co pachnie i jest cytrusowe… otwierające kompozycję cytrusy są tak przejmująco wyraziste, że na długo zagłuszają wszystko inne – budując coś na wzór ekstremalnie cytrusowego Bowling Green od Beene… z tą jednak różnicą, że w BG trzonem kompozycji miały być tylko cytrusy i koniec… owszem są wyraziste, dobitnie, pachną pięknie i pełną piersią – ale jest ich odrobinkę za dużo, a ich występ (okupacja) trwa stanowczo za długo… dopiero po mniej więcej godzinie od aplikacji, stopniowo milkną – dopuszczając nieśmiało do głosu pozostałe nuty… zahukane róża, kardamon, goździk i piżmo stopniowo wychylają głowy z cienia i nieśmiało roztaczając swe delikatne brzmienie… wyobrażacie sobie? delikatne brzmienie w porównaniu z cytrusami!?…

Casamorati RegioW oczekiwaniu aż gromowładne cytrusy (skórka cytryny, upojnie słodka bergamota i mięsisty grejpfrut) na dobre odpuszczą i będzie można wyczuć oraz napisać coś więcej – pozwolę sobie skrobnąć słówko (taki żarcik), o samym flakonie i jego wyglądającym zdumiewająco znajomo korku… no cóż, wprawdzie to kwestia gustu, ale w moim odczuciu piękny ani gustowny to on nie jest… zapewne Liberace i Gianni Versace byliby zachwyceni, ale stylizowane na kolumnę jońską „bary” flakonu i nieco odpustowy, ala napoleoński „frędzelek” – okrutnie kłócą się z moim subiektywnym wyczuciem stylu (ale pewnie się nie znam)… spokoju nie daje mi też ten dziwnie znajomy korek… bingo!, toż to kształt jednego z kilku spotykanych w starożytnym Egipcie nakryć głowy faraona!… 😀

faraon

Umęczone harcowaniem cytrusy w końcu zeszły ze sceny i do mych nozdrzy przebija się taki oto obrazek… gasnąca róża parkowa, z wciąż pobrzękującym w tle cytrynowym tamburynem, pławi się w również dogorywającym goździku (przyprawa) i ostrym, pieprznym piżmie… akompaniuje im kropelka wanilii, wspierana odrobiną ciepłej, słodkawej – ale nie pozbawionej pazura paczuli… czyżbym się spóźnił?… nie tym razem i odnoszę wrażenie, że to co najlepsze – odbyło się gdzieś w tle, zakrzyczane i permanentnie zagłuszone przez przeciągający się występ rubasznych cytrusów…

Xerjoff - Casamorati Regio

Generalnie nie jest źle, cytrusy zaprezentowały się wyjątkowo dobitnie i sugestywnie – mamy też ciepły, lekko orientalny schyłek, z umiarkowanie pikantnym wykopem… jednak poza wyrazistym początkiem i dojrzałym, statecznym, niezbyt skłonnym do ewolucji finiszem, zabrakło mi w tym wszystkim stanowiącego preludium „środka„… jeśli z założenia ten zapach miałby być „śródziemnomorski” (jak głosi oficjalna myśl przewodnia), to zaiste cytrusami zahacza o południe Włoch i Grecji, pełnych dziko rosnących drzewek cytrynowych i gajów pomarańczowych – następnie nastaje zawieszenie, symbolizujące przeprawę przez akwen morza śródziemnego i wkraczamy na czarny ląd, pełen Suków pachnących delikatnie przyprawowym orientem…

reasumując: ten zapach przypomina mi jedną z opcji equalizera w Winampie, której używałem za małolata, gdy katowałem sąsiadów Scooterem – czyli, Full Bass and Treble (suwaki od tonów wysokich i niskich na maksa i wycięta średnica)… Regio jawi mi się jako zapach „bez serca„, dosłownie i w przenośni – gdzie to co zazwyczaj zwiastuje to co najlepsze i najciekawsze, zupełnie mnie ominęło… za długie, przejmująco cytrusowe otwarcie, wkracza od razu do w pełni rozwiniętego akordu bazy o całkiem przyzwoitej trwałości – ale za te pieniądze?…

przypomina mi: potężne cytrusowe otwarcie przypomina mi Bowling Green, a schyłek może być przypadkowym zwieńczeniem dosłownie czegokolwiek dyskretnie orientalnego…Regio

Głowa: kwiat cytrynowca, kalabryjska bergamotka, lawenda, grejpfrut,
Serce: ylang ylang, róża damasceńska, geranium Bourbon, kardamon z Gwatemali, śliwka damasceńska, goździk,
Baza: indonezyjska paczula, wanilia, białe piżmo, ketmia piżmowa (ambrette),


Odpowiedzi

  1. Skąd Ty takie wynalazki wynajdujesz? Z „Biedronki”? 🙂

  2. Czy bergamota może być słodka?
    Nie jestem przekonany.

  3. RoQ – ja Ci dam Biedronkę! to jest nisza za tysiaka!!!, profanie… 😀

    aleksandrze – mając w pamięci brzmienie olejków bergamotowych, które sam wąchałem i mnogości ich występujących odmian – jestem przekonany, że tak…

  4. Pierwsze co mi wpadło do głowy to identyczne pytanie które zadał RoQ, skąd Ty bierzesz te „rodzynki”? Na nazwie można sobie język połamać;-)

  5. faktycznie nazwa jest dość osobliwa i dziwnie kojarzy mi się z którymś starożytnym cesarzem – ale przynajmniej jest na tyle oryginalna, że zapada w pamięć i nie jest sfrancużonym wielu członowcem… 😉

  6. nisza niszą ale flakony to dramat! i ten „kutasik” doczepiony. wiocha okropna…. i zloty korek. wszystko wizualnie wyglada bazarowo i tanio. a zapach…. przecietny

  7. Przypałowe dziwadło 😀

  8. Andrzej – hahaha dawno nie słyszałem zwrotu „kutasik” w tym, pierwotnym i raczej zapomnianym kontekście… 🙂 flakon zaiste koszmarny, kompozycja też nie powala, a za tą cenę… no cóż nie każda marka to Kilian, Amouage czy Pro Fumum Roma, choć jak widać to w prostocie drzemie prawdziwa siła niszy…

    narde – owszem, niesamowicie oryginalne, choć niestety w przeważającym stopniu „wizualnie”… 🙂

  9. 🙂 ciesze sie, ze Cie rozbawilem „kutasikiem” 🙂
    Sam flakon kojarzy mi sie ze „strojną” butelką na tani miód pitny powiedzmy w Społem 🙂 🙂 🙂

  10. oj rozbawiłeś, a co do miodów pitnych, to te zazwyczaj nawet w wersji „budżetowej” mają ładniejsze butelki niż ta… 🙂


Dodaj odpowiedź do narde Anuluj pisanie odpowiedzi

Kategorie