Napisane przez: pirath | 13 listopada 2013

z cyklu szybki przelot przez – S jak Sephora…


Wciąż mając w pamięci piękno Bottega Veneta pour Homme, postanowiłem znów zajrzeć do lokalnej Sephory, w poszukiwaniu kolejnych ciekawych premier… o dziwo wspomniana Bottega nie stoi już wyeksponowana na honorowym miejscu, a jej miejsce zajęła Zegna Uomo… czyżby Uomo okazał się tak dobry, że biedna Bottega została wciśnięta na jedną z niższych półek regału?… mam na ten temat swoją hipotezę, ale o tym za chwilę…

Ermenegildo Zegna - Uomo

Ermenegildo Zegna – Uomo (2013) prawdopodobnie bardziej wstrzeliwuje się w proste, niezbyt wyrafinowane gusta nabywców – stąd rychła decyzja o zdjęciu z piedestału Bottegi i zastąpienie tych wyrafinowanych perfum, czymś znacznie prostszym i bliższym gustom statystycznego psiukacza… miłośnicy perfum mogą sobie skrobać pitu pitu o wyrafinowanych, głębokich i nietuzinkowych bukietach – ale prawda jest taka, że dla perfumerii liczy się tylko klient który kupuje, a nabywców na nowe Uomo jest potencjalnie dużo więcej niż na ocierającą się o niszę Venetę… przykre to ale, w dzisiejszych czasach liczy się tylko towar przekuty na żywy pieniądz – więc decyzja o zdjęciu z afisza Andrei Bocelli i zastąpieniu go plakatem z One Direction, poniekąd mnie nie dziwi… pozornie to nic nie znaczący gest, bo roszady na półkach to stały element strategii sieciówek – ale w pewnym sensie jest to gest dość wymowny… Uomo nie zachwyca, gdyż jest kolejnym oklepanym zapachem, osnutym na suchych, niemrawych i asekuracyjnych nutach drzewnych (pseudo minimalizm) jakie znajdziemy w Ducati for Men, Mercedes Benz, klasycznym He Wood, Boss Soul, CK Encounter i paru innych szlagierach znanych marek… nic ciekawego i wartego uwagi, ale o ileż łatwiej coś tak asekuracyjnego i grzecznego sprzedać?…

Loewe - Agua de Loewe El

Loewe – Agua de Loewe El (2009) to podstępna, wyrachowana paskuda… wąchany z blotera zachwycił mnie i porwał tak bardzo, że niemal tratując krzątającą się nieopodal konsultantkę (z nieodzownym koszyczkiem) pobiegłem do kasy – wniebowzięty jego ujmującym, pachnącym jak świeżo rozpoczęta guma balonowa bukietem… jest tak słitaśny, ujmujący i rozczulający swą rozbrajającą infantylnością, że nie jeden da się uwieść syreniemu śpiewowi otwarcia El… a tak na marginesie El to męskie imię (a w dodatku boskie)… żeńską parę tych perfum nazwano Elle… 😀 szczęśliwie opanowałem się i postanowiłem sprawdzić, jak to diablę pachnie na skórze i tuż po aplikacji zszedłem na ziemię… to pięknie wybrzmiewające na papierku otwarcie, na skórze nie pachnie równie spektakularnie i porywająco, a na dodatek po chwili zapach przeistacza się w ordynarnego, wodno ozonowego świeżaka – jakich na pobliskich półkach zalegają całe tuziny… a więc znów pudło…

Thierry Mugler - AMen Pure Energy

Thierry Mugler – A*Men Pure Energy (2012 i 2013) te perfumy to w sumie jedyny i największy pozytyw dzisiejszego szybkiego przelotu… w ubiegłym roku Mugler wypuścił limitowaną edycję perfum, pod nazwą Pure Shot (a więc zdjęcie obrazujące te perfumy, to nie pomyłka) i pewnie zapach przyjął się na tyle, że marka pokusiła się o wypuszczenie go w 2013 roku pod nazwą Pure Energy… skład i flakon mają identyczny, ale nazwa Pure Energy jest bardziej pro Eco i nie kojarzy się tak z perwersją, dragami i rasistowskim południem USA, miłującym pokój i ropę naftową… zapach jest a jakże, paczulowy (to taki niepisany standard u Muglera) – ale jest znacznie dyskretniejszy i bardziej powściągliwy w epatowaniu paczulą, w porównaniu z choćby wersją Ice*Men… to bardzo przyjemne, gustownie skrojone, proste, czarujące i delikatne perfumy, jakie z przyjemnością założyłbym latem…

Burberry - Brit Rhythm

Burberry – Brit Rhythm (2013) niestety Dominique Ropion nie błysnął talentem i inwencją angażując się w ten projekt (nie błysnął też ostatnio u YSL, przedstawiając denną jak królicza nora, perfumowaną wersję L’Homme Parfum Intense), choć po nosie który skomponował tak fantastyczne perfumy jak damska Euphoria spodziewałem się czegoś lepszego… nie błysnęła kunsztem również Anne Flipo (Paco Rabanne Invictus i współmaczanie paluchów w zamulonym jak dorzecze Dniepru, L’Homme Parfum Intense) oraz Olivier Polge (który stworzył między innymi Diora Homme, Burberry Brit, Kenzo Power ale i niestety nudne jak zegarynka Van Cleef & Arpels Midnight in Paris i wtórne Viktor&Rolf Spicebomb)… trio ewidentnie się nie popisało, ale pewnie usłyszeli od Burberry, że wprawdzie London nieźle się sprzedaje – ale teraz chcą komercyjnego hiciora, który będzie się sprzedawał jak testy ciążowe po balu maturalnym… no cóż nie wątpię, że to zadanie im się udało koncertowo – ale nie chcąc nabawić się aRhythmi serca, litościwie daruję sobie komentowanie walorów tych perfum…


Odpowiedzi

  1. Wiem, że raczej zajmujesz się męskimi perfumami ale fajnie by było jakbyś zrobił taki przelot damskich zapachów 🙂

  2. nie wykluczone, że kiedyś porwę się na choćby przybliżenie najwybitniejszych klasyków damskiej perfumerii, ale ze względów merytorycznych, etycznych i światopoglądowych – wolę podziwiać damskie perfumy na skórze, dla której uświetnienia powstały, zamiast profanować i zniekształcać ich brzmienie swoją własną… 🙂
    jestem pewien, że zrozumiesz targające mną pobudki, pozdrawiam… 🙂

  3. Moja teoria na temat Pure Shot jest taka, że ich twarzą reklamową był Oscar Pistirius, a po tragedii jaka się stała marka nie chciała żeby zapach kojarzony był z tą osobą i wydali go jeszcze raz pod inną nazwą.

    • rzeczywiście masz 100% rację!… kojarzę tą tragedię i tego sportowca, ale nie skojarzyłem go z TYM Thierry Muglerem… zaiste w obliczu takiego skandalu, absolutnie się nie dziwię, że zmieniono nazwę, bo to niezłe PR’owe grzęzawisko dla firmy – jeśli twarzą perfum jest domniemany morderca… dzięki za cenną i trafną podpowiedź… 🙂

  4. Pure Shot – nie trawie tego zapachu to najgorszy flanker A*men jaki kiedykolwiek wąchałem. Ice mena lubie tak samo mocno jak klasyka tylko żeby go kupić trzeba się sporo namęczyć ,czasami tylko w Superpharm można go dorwać i to tylko w 50 ml flakonach.

    • naprawdę wydaje Ci się taki zły? owszem w porównaniu z głębią Ice*Mena nie powala rozwiązłością bukietu, czym deczko odstaje od dość wylewnej stylistyki Muglera – ale wierz mi, że w porównaniu z wąchanymi ‚dziełami” jest to kompozycja na wskroś wybitna… 🙂
      p.s. w SF jest sporo perfum w dziwnych pojemnościach i wersjach travel… 🙂

  5. W stosunku do reszty tej lini Pure Shot moim zdaniem jest najsłabszy gdyby wyszedł pod nazwą innej marki powiedział bym że jest średni . A men był kiedyś moim ukochanym zapachem i raczej preferuje mocniejsze perfumy o pełniejszym brzmieniu . Co do super apteki to lubie tam zajść raz na jakiś czas bo niekiedy można tam trafić trudno dostępne perełki i mają nawet niezłe promocje.

    • ja do tej pory pluję sobie w brodę, że nie kupiłem paru flaszek Gucci Pour Homme Travel i Gucci Envy, gdy walały się na półce w lokalnym SF…

  6. Tymczasem w Superpharmie… Jako nowość, w ofercie pojawił się „Dunhill D” (1996). Zapach widmo…

    • jeśli pojawił się po raz pierwszy w ofercie perfumerii, to może być prezentowany jako nowość (w ofercie)… gorzej jeśli to tylko „migracja regałowa”… 🙂

  7. Nic dla siebie dziś tu nie znajdę. 🙂

    • absolutnie się nie dziwię… 😉

  8. No właśnie tym bardziej że obecne ceny tych perełek zwalają z nóg , ja nie moge sobie wybaczyć że nie zrobiłem zapasu starej wersji Dior H I . Teraz jak jakiś zapach mnie opęta kupuje podwujnie bo nigdy nic nie wiadomo .

  9. he he też czasem tak robię, zwłaszcza gdy wiem że coś jest kasowane albo poddane reformulacji, to robię zapasy… 🙂


Dodaj odpowiedź do pirath Anuluj pisanie odpowiedzi

Kategorie