Napisane przez: pirath | 6 grudnia 2013

Adidas Classic EdT, czyli łezka się w oku kręci…


W przypadku tego rodzaju spotkań, zawsze dopada mnie melancholia i nostalgia… dzięki uprzejmości jednego z czytelników (Robercie pozdrawiam i dziękuję), miałem przyjemność poznać – niestety już nieprodukowanego Adidasa Classic (Original) Eau de Toilette z 1986 roku… niepozorna buteleczka, niepozorna nazwa, ale ta woń… tych perfum już na rynku nie ma, ale takich perfum też już nie ma i na pewno już nie powstaną… o dziwo to nie jest żaden oldskulowy killer, od którego szybciej wypadają włosy na skroniach – ani trącąca starym dziadkiem woda kolońska z czasów bitwy pod ChocimiemAdidas Classic jest jak najbardziej normalny, pachnie zadbanym mężczyzną w klasycznych jeansach, w zwykłej błękitnej koszuli i białym podkoszulku… zero dziwactwa, kiczu i wymuszonej krzykliwości – pachnie zwyczajnie, całkiem szykownie, swoiście i bezsprzecznie męsko… normalnie perfumy idealne i okrutnie żałuję, że już ich nie ma…

Adidas Classic

Wczesne lata dziewięćdziesiąte wielu ludziom kojarzą się z przaśnością, jaskrawością i kiczem w kreowaniu wizerunku (wzorzyste koszule, jeansowe katany, oczojebne marynarki skubnięte tacie i białe „adidaski” z dupnymi jęzorami), ale zapachy z tamtych lat są po dziś dzień cenioną ikoną, przede wszystkim niekwestionowanej męskości… nie jeden dojrzały mężczyzna wspomni z rozrzewnieniem imprezy, na których ludzie po prostu się bawili – tańczyli do upadłego i nikt się nie przejmował, że się przypadkiem spoci i tapeta spłynie… patrząc od tyłu na tańczące w półmroku dziewczyny, nikt nie miał wątpliwości, że to kobieta – a nie odziany w przyciasne rurki, drobny chłopak… i wreszcie jak nie pamiętać perfum z tamtych lat?… często ostrych i wyrazistych, by nie powiedzieć ordynarnie nachalnych (zwłaszcza gdy przesadzono z ilością), ale nikt nie powie, że Joop! Homme, Aspen, CK Obsession, Malizia Uomo, Fahrenheit i Adidas Active Bodies brakowało męskości, którą epatowali tamtejsi panowie – a która dosłownie elektryzowała panie (z imponującymi falochronami w roli grzywek), gdy obok ich stolika przeszedł pachnący nimi chłopak (o podróbkach nikt wówczas jeszcze nie słyszał)… ileż to razy czułem te perfumy na parkiecie i z zazdrością szukałem nosem ich nosiciela – bujając się w rytmie przebojów Ace of Base, MC Hummer’a, DJ Bobo i Whigfield… ehhh to były piękne czasy… znajomi podczas spotkania patrzyli na siebie, a nie w ekrany smartfonów, Cola smakowała niesamowicie, paczka czerwonych Sobieskich kosztowała 2 zł – a początek imprezy obwieszczały fanfary Windows 95, z przytaszczonego przez DJ’a składaka (laptopy były wówczas drogą i niezbyt popularną zabawką i ważyły niewiele mniej, niż komputer stacjonarny)… 😉

90210

Wąchając te perfumy, te wszystkie wspomnienia nagle we mnie odżyły… znów poczułem klimat zapachów z mojej młodości, gdyż swą stylistyką Classic wcale nie tak bardzo odbiega od równie klasycznego Czarnego Adidasa (mam na myśli stare Active Bodies, a nie to co po nim zostało po ostatniej reformulacji), a którego znają niemal wszyscy – nawet jeśli nie kojarzą tych perfum z nazwy… owszem te perfumy są zdecydowanie od niego delikatniejsze (choć równie wyraziste i donośne), ale również pachną z tym specyficznym, rasowym sznytem, który zawsze będzie mi przypominał zapachy mojej młodości… bukiet Classic jest zawieszony pomiędzy Cartier Santos, YSL Rive Gauche, Azzaro Pour Homme i Adidasem Active Bodies… nieco ziołowy, odrobinę słodki i zawiesisty – ale bezsprzecznie samczy, choć wedle tamtejszych standardów, był to dyskretny casualowiec… a najwspanialsze jest to, że pomimo prawie 30 lat na karku, nie stracił formy, szyku i prezencji… i choć nie znałem go wcześniej, jestem zachwycony jego wciąż świeżym i ujmującym bukietem…

reklama Adidas Classic EdT

W przypływie nostalgii, wertowałem zasoby pamięci w poszukiwaniu perfum jak najlepiej oddających klimat tego Adasia i po części znalazłem je również w Cartier Pasha, Lubin Figaro, Krizia Moods i Chanel Egoiste, z tym, że Adidas Classic pachnie znacznie od nich łagodniej i bardziej miękko, gdyż spowito go słodkawymi, urokliwymi i oczarowującymi skórzanymi mydlinami – którym towarzyszy w głębi lekko wytrawna, roślinno ziołowa nutka… pisząc o mydle, bardziej mam na myśli odprężającą gorącą kąpiel, z aromatyczną pianą – chwilami popadającą nawet w otulające brzmienie Cuir Pivera, choć to i tak zbyt duże uproszczenie… Classic jest na tyle swoisty, że nie jestem w stanie wskazać jednego zapachu, który mógłby przejąć na siebie ciężar bycia substytutem i godną alternatywą dla niesamowitego brzmienia tych perfum… Classic to klasyczne nuty cytrusów, ziół, kwiatów i przyprószonego mchem i piżmem drewna – układających się na podobieństwo dostojeństwa akordów przewodnich Adidasa Active Bodies i Azzaro Pour Homme… wciąż rześki za sprawą ziół i dyskretnie przemyconych kwiatów, niesamowicie donośny – ale i otulający subtelną słodkością i ciepłem ambrowej skóry… męski i jednocześnie delikatny, niczym chłopak tulący do siebie dziewczynę podczas wolnych… i do tego dobrze wychowany, bo trzyma swe opiekuńcze ramiona splecione wokół jej pleców – a nie wsadzając swe kciuki do tylnych kieszeni jej jeansów, albo najlepiej prosto w majtki (o ile założyła)…

reasumując: ehhh, cudowna retrospekcja z przeszłości… jakże miło było choćby na kilka godzin, znów mieć te kilkanaście lat – ważyć 70 kilo i mieć siły, by wracać piechotą o świcie (z piskiem w uszach) przez pół miasta, z baletów w SCK’u, albo Kazamatach… 🙂Adidas Classic EdT

1986

Głowa: bergamotka, cytryna, mandarynka, lawenda,
Serce: jałowiec, jaśmin, cyklamen, petit grain, róża, geranium,
Baza: mech, cedr, wetyweria, piżmo, ambra,


Odpowiedzi

  1. Koleś pierwszy z lewej wymiata 😀 Armageddon po prostu 😀 No ale cóż, takie były czasy 😉
    Ciekawy jestem czy poznałeś „zielonego” Adama – Adventure. Dla mnie był on na równi rewelacyjny z czarnym a może nawet bardziej odpowiadał mi zwłaszcza w ciepłe ,letnie dni… Podobno mozna w necie dostać jakieś tajemnicze reinkarnacje tego zapachu 🙂 Ciekawy jestem twojej opinii

    • o tak, spodnie na kancik, lakierki i do tego wzorzysta hawajska koszula, to też niestety symptom lat 90-tych, ale wolę już to niż widok gościa w rurkach i wiszącym na dupie workiem, sugerującym obecność solidnie przepełnionego pampersa… 🙂

      niestety nie znam Adventure, ale kto wie, może kiedyś nawinie się próbka i recenzja powstanie… a tym czasem dziś znów zapłakałem, go listonosz przyniósł kolejne przesyłki z próbkami… kiedy ja to przerobię?… 🙂

  2. SCK i kazamaty! eh stare dobre czasy… 🙂

    • he he, o tak i radziecki hymn lecący na zakończenie każdej imprezy… jeśli kojarzysz z czasów późnego SCK’u czterech kolesi, którzy zawsze stali wówczas na środku parkietu na baczność, z dłonią na piersi – to byłem jednym z nich… 🙂

  3. lucke perry zawsze był maturzystą – nawet w wieku 30 lat 😉

    • he he, ale zdradzało go to pomarszczone jak kaloryfer czoło (które jeszcze bardziej podkreślał nastroszonym frycem), przez co zawsze przypominał mi Beavis’a z Beavis and Butt-head… 😀

    • no dokladnie – caly Beavis ;]

  4. Dzięki Pirath. Właśnie tak go odbieram „…otulający subtelną słodkością i ciepłem ambrowej skóry… męski i jednocześnie delikatny… ”
    Pozdrawiam.

    • cała przyjemność po mojej stronie i jeszcze raz Ci dziękuję za tę rzadką sposobność… 🙂

  5. Adidas wykonał kawał dobrej roboty udostępniając Tobie tak ciepłe wspomnienia i emocje..To lubię w perfumach 🙂

    • he he, to nie zasługa Adidasa, ale jednego z czytelników… 🙂

  6. Ależ się sentymentalnie zrobiło… lata ’90 były piękne, wielkie plany i cały świat przed nami… i to 70 kg i pisk w uszach… i „Córko rybaka” na zakończenie każdej dyskoteki w W.

    • prawda? ja tam nie mam nic przeciwko sentymentom i nostalgią za rzeczami miłymi… wspomnienia i marzenia, to w sumie jedyna rzecz, któej nie odbierze nam żaden urząd skarbowy, ani ex-małżonka puszczająca nas w skarpetkach po rozwodzie… 🙂

  7. witam serdecznie pirath mam male pytanko ktore wedlug Ciebie sa najlepszei najlepiej polecane perfumerie internetowe?nidgy nie kupowalem przez internet zawsze szedlem do S. albo D.ale jak tak dalej bedzie to poprostu zbankrutuje heheh.chcialbym zamowic po raz pierwszy i rzecz jasna nie chialbym naciac sie na jakies podrobki to oczywiste.bardzo bedzie milo poznac Twoja opinie i perfumerie ktore polecasz.cze sie z Twoim zdaniem gdyz wedlug mnie jestes jestes osoba kompetentna w 100%.dzieki za uwage i czekam na odp.pozdrawiam

    • Witaj, odpowiedziałem na to dość wyczerpująco w wątku (sekcja poradniki) gdzie i jak kupować perfumy, a zaufane (wypróbowane przeze mnie osobiście perfumerie) masz z kolei wymienione w stosownej sekcji, tuż pod kategoriami perfum… 🙂
      p.s. swego czasu przestałem kupować w D i S z tego samego powodu, a pomijając ceny, wolę zostawiać pieniądze w perfumerii, która płaci wszystkie podatki w Polsce… 🙂

  8. Dzieki serdeczne kolego.trzeba tak zrobic jak mowisz.wiesz najgorszy pierwszy raz hehe troche sie obawiam dlatego prosilem cie o pomoc w tej kwesti.jeszcze raz dzieki i pozdrawiam Kolege za pomoc

    • he he drobiazg i głowa do góry, bo sam przez to kiedyś przechodziłem, kupując w miejscu nowym i mając te same obiekcje względem oryginalności, ale zapewniam Cię że te miejsca są absolutnie sprawdzone i godne zaufania… 😉
      również pozdrawiam

  9. Mimo wszystko miałem na myśli Adidasa 😉 wiesz o co kaman.. 🙂

    • tak wiem, a teraz wybacz, lecę szukać moich zakurzonych płyt ze Scooterem… 😉

  10. z tymi perfumami jest ciekawa sprawa. sam używałem ich w połowie lat 90-tych,ALE..kiedy kupiłem pierwszy flaknik o pojemności 30ml zapach był właśnie super !!! nastepnie kupiłem ten o pojemności 100 ml i..no właśnie..to już nie było to !!! Oryginał na 100%, oba zakupy dzieli od siebie pewnie okres 2,3 lat, więc wygląda na to,że pod koniec juz sie niestety popsuły..szkoda

    • owszem szkoda, zwłaszcza, że nigdy nie wiadomo kiedy reformulacja dotknie ulubionych perfum… producenci nie lubią chwalić sie tym procederem, licząc że klienci nie zauważą… 😉

    • Wcześniej ten adidas był produkowany przez firmę Astor Mainz, pózniej niestety był robiony przez Coty, specjalistę od psucia starych, dobrych zapachów…

      • to prawda!!!

      • słyszałem już kiedyś opinię, że jak Coty weźmie coś w łapy to nic dobrego z tego nie zostaje… ale Coty to rozlewnia/producent, który zajmuje się wykonaniem wedle narzuconego im zlecenia… a więc na dwoje baba wróżyła, albo receptura została odświeżona, pozbawiona aldehydów w celu jej uproszczenia (w celu produkcyjnym) i potanienia – albo ktoś takie coś, dokładnie w tej formie im zlecił… piję to tego, że osobiście nie obwiniam Chińczyków za zrobienie tandetnych trampek, tylko importera/zleceniodawcę, które takie trampki kazał Chińczykom wyprodukować… 🙂


Dodaj komentarz

Kategorie