W przeciwieństwie do kultowego Ungaro III – Ungaro Man, to bardzo nowoczesny, prosty i przystępny w odbiorze zapach… i bynajmniej nie piję do arcy oszczędnego wykazu nut, który i tak nie jest w kontekście tych perfum „szczery„, ale o tym za chwilę… jestem pewien, że Ungaro Man jest tak minimalistyczny nie bez powodu, ale co najistotniejsze – zamysł ten, a w zasadzie sprytny podstęp, powiódł się koncertowo… sekret tych perfum jest tak prosty, że w sumie mógłbym tę recenzję zawrzeć w kilku zdaniach, ale nie chcę psuć sobie zabawy… 😉
Co sprawia, że dane perfumy robią wielką furorę?… oczywiście nie chodzi mi o usilny lobbing, kosztowną i szeroko zakrojoną kampanię reklamową, a przymioty samej kompozycji… przyjemnych i poprawnych zapachów są na rynku tysiące, ale czynnikiem który decyduje o komercyjnym sukcesie danej kompozycji jest jej niebanalny, intrygujący i pomimo swej oryginalności – arcy przyjemny i intrygujący bukiet… owszem najlepiej sprzedają się bukiety lekkie, przyjazne i niezobowiązujące, bo właśnie takie najłatwiej trafiają w gusta przeciętnego miłośnika perfum… ale czym wytłumaczyć niesłabnący sukces, bądź co bądź trudnego i bardzo specyficznego Lalique Encre Noire?…
Dlaczego spośród wszystkich arcydzieł popełnionych przez dom mody Hermes – najpopularniejszym i najbardziej znanym jest bądź co bądź agresywny Terre d’Hermes?… przecież te perfumy są totalnym zaprzeczeniem minimalistycznej, wręcz wyżyłowanej, lotnej i wyrafinowanej stylistyki Elleny… wreszcie dlaczego po latach obecności na rynku tak wykwintnych i wybornie skrojonych kompozycji jak Infusion d’Homme i Amber Pour Homme – najlepiej sprzedającym się zapachem Prady jest Luna Rossa?… sądzę, że do ich sukcesu, w każdym z przypadków – znacząco przyczynił się zjawiskowo piękny, wyrafinowany akord bazowy, zawierający dodatek legendarnego ISO E Super…
Zatem zapomnijcie o wspomaganej lakonicznymi cytrusami bazylii z otwarcia, zapomnijcie o hipotetycznym cedrze i tytoniu – rzekomo budujących tę porywająco intrygującą, ulotną, misterną i ujmującą kompozycję – gdyż za wysublimowane brzmienie tych perfum odpowiada jedna niepozorna „magiczna” molekuła… pamiętacie moje zachwyty nad Cartierem Eau de Cartier Concentree z 2002 roku?… wprawdzie u Ungaro, ISO nie zagrało równie bujnie i kształtnie – ale pomysł oraz wykonanie jest niemal identyczne, zatem nie wątpię, że w obu przypadkach „brzmienie” zrobi na wąchających niebanalne wrażenie… bo któż oprze się otulającemu, intrygującemu, przytulnemu, niezdefiniowanemu, nieco ulotnemu i tajemniczemu brzmieniu niepozornego ISO?…
Otwarcie tych perfum to bazylia, zaś u Cartiera była to kolendra, ale to w sumie bez znaczenia… ich obecność to jedynie preludium, swoisty zapychacz, będący wprowadzeniem do właściwej treści, przepięknie i przewrotnie wykreowanej przez ISO E Super… przeciętnie i niezbyt porywająco wykonane otwarcie znika po dosłownie kilku minutach, gdy do nozdrzy zaczyna docierać akord właściwy, przywodzący na myśl dyskretny, misternie utkany na podobieństwo mieszaniny oleju, drewna i kadzidła bukiet, który zniewala swą pociągającą aparycją… Ungaro wprawdzie zataiło, że poniekąd poszło na łatwiznę, „na pewniaka” stosując chwytliwy trick z ISO, a który tak bezczelnie obnażyłem – ale sądzę, że użytkownicy mają prawo wiedzieć co wąchają… zwłaszcza, że oficjalnie podawane wykazy nut rzadko kiedy są kompletne i co najistotniejsze obligatoryjne…
reasumując: dyskretny, otulający, bardzo prosty i zniewalająco ujmujący zapach, którego bukiet oparto na magii ISO E Super… projekcja umiarkowana, trwałość bardzo dobra, z pięknie i bez przerwy wyczuwalnym ISO…
przypomina mi: Cartier Eau de Cartier, Cartier Eau de Cartier Concentree, Calvin Klein Dark Obsession oraz ISO E Super we własnej osobie, rozcieńczone w najbardziej optymalnych proporcjach, ~10-15%…
2008
Głowa: bazylia, cytrusy
Serce: tytoń, (ISO E Super)
Baza: cedr, (ISO E Super)
Ma się rozumieć że cedru i tytoniu nie czuć i gdyby postawić tą kompozycję obok Eau Cartiera to pachniały by identycznie? ..bo przecież Iso zawsze pachnie jednakowo, pomijajac różnice wynikające z jego koncentracji.
Coraz częściej (zauważyłem) testujesz coś co zawiera tą ‚magiczną’ i lubianą przez Ciebie molekułkę 🙂
W dorobku perfumiarstwa to może niewiele by stwierdzić czy Iso naprawdę się rozwija, podbijając świat .. ale ma się wrażenie że zaczyna być tak popularne a wręcz powoli nieodzowne by czynić współczesne perfumy nowoczesnymi. Ale nawet jeśli, to jego motyw też spowszednieje a magia dosłownie uleci…
By: narde on 5 stycznia 2014
at 14:06
czysty przypadek… ja próbki do recenzji wybieram metodą na chybił trafił, więc nie doszukiwałbym się w tym jakiejkolwiek konsekwencji i planowania… 🙂 tytoniu i cedru tam po prostu nie ma i nigdy nie było, jest za to ISO, które pachnie dość drzewnie – stąd wpisali cokolwiek na odczepnego… owszem wyłączając otwarcie, w dalszej części pachną niemal identycznie, choć ISO Cartiera zagrało głębiej i obficiej, ale to wyłącznie zasługa innego udziału procentowego…
fenomen ISO polega na tym, że samo z siebie pięknie pachnie (Molecule 01 Gezy Shoena) i doskonale komponuje się z innymi nutami, podciąga je, uwypukla – dopieszcza bukiet zniewalająco otulającym brzmieniem, które dodaje perfumom niesamowitego wyrafinowania i polotu… to dlatego tak często się po nie sięga, jest jak sól i pieprz, które dodają perfumom smaku – sprawiają, że bukiet staje się ciekawszy, bardziej intrygujący i przyjemniejszy bez konieczności uciekania się do czasochłonnej żonglerki nutami, zazwyczaj bez większych szans na przebicie efektu który daje ISO, a które jest gotowym do użycia rozwiązaniem… ISO występuje w perfumach od lat, często nawet nie zdajemy sobie sprawę, że jest – choć jak widać na tym przykładzie, tu jego rola zastąpiła z fenomenalnym skutkiem całą plejadę nut…
By: pirath on 5 stycznia 2014
at 14:48
Aaa, dlatego tak ładnie tu pachnie 😉
By: narde on 5 stycznia 2014
at 23:54
owszem, ale to tylko złudzenie, psikus, gdyż ISO emuluje sobą coś co ludziom kojarzy się z wieloma zapachami, a że robi to niezbyt precyzyjnie i wyraziście – więc w efekcie czujesz cały wianuszek prawdopodobnych/możliwych nut, których tak naprawdę w kompozycji z ISO nie ma… 😉
By: pirath on 6 stycznia 2014
at 11:04
Oczywiście (prawie że Wonderwood 😛 )i to jest urok osobisty samego ISO … Dobra idę po sika Eau Concentree 🙂
By: narde on 6 stycznia 2014
at 15:57
Witam.
Właśnie zakupiłem perfumy Ungaro Man i jestem lekko zawiedziony… Chyba moje założenia były błędne. Od 2 miesięcy używam gotowca iso E Super i szukałem takiego zapachu ale aby utrzymywał się dłużej. Niestety naiwnie myśląc że zakupione perfumy będą pachnący tak samo poprzez zawartość iso trochę się zaskoczyłem.
Chciałbym jeszcze zasięgnąć Waszej opini czy zapach cartier eau de cartier Concentree będzie jak czyste iso?
By: Tomek on 25 października 2016
at 17:52
No cóż, Ungaro, podobnie jak Terre, Encre Noire i Cartier zawierają jedynie dodatek/domieszkę (choć bardzo dużą) ISO E, a nie jego czystą i rozcieńczoną formę. Jeśli tak bardzo łakniesz ISO, to poeksperymentuj z samym ISO a konkretnie z proporcjami w jakich je rozcieńczono, bo może się okazać że problem z trwałością dotyczy (pomijając ulotność tej nuty, gdy bardzo chcesz ją ciągle czuć), że kupiłeś roztwór, który nie chce „zagrać z Twoją skórą”. Optymalne proporcje z jakimi się zetknąłem w przypadku ISO (w zależności od skóry i chemii nosiciela) wahają się od 10-25 procent, więc popróbuj i wybierz najlepszą dla siebie opcję. ISO samo z siebie jest niemiłosiernie trwałe, więc to zdecydowanie kwestia proporcji, zatem perfumy z domieszką ISO nigdy nie dadzą Ci „kop” które da Ci samo ISO, pozdrawiam 🙂
By: pirath on 26 października 2016
at 08:48
Dziękuję za odpowiedź.
Wczoraj zamówiłem iso E Super. Zamierzam rozcienczyc 10ml iso z 70ml spirytusu i 10 ml wody. Zobaczymy co wyjdzie.
Nurtuje mnie trochę zapach Cartiera z tego artykułu. Bo jest bije na głowę molecule 01 to jestem ciekaw jego mocy i zapachu…
By: Tomek on 26 października 2016
at 09:54
Odradzam rozcieńczanie ISO z wodą, bo to olej i raczej nie połączy się z wodą, zaś stężenie 30% (bardzo wysokie) raczej nie będzie dobrze projektowało, dlatego wpierw rozcieńcz niewielka ilość i poeksperymentuj. Ewentualnie stopniowo rozcieńczaj gotowy roztwór i obserwuj który wariant będzie najlepiej współgrał z chemią Twojej skóry.
By: pirath on 26 października 2016
at 09:59
Z tego co wyczytałem na forach to większość osób dodaje wodę do roztworu. Miesza się ponoć bardzo dobrze i działa tak że perfumy odbywają się bardziej od skóry.
By: Tomek on 26 października 2016
at 11:45
rozumiem, ale dalej nie widzę jakichkolwiek merytorycznych przesłanek optujących za dodaniem wody… Woda, podobnie jak spirytus jest jedynie nośnikiem, który ma się jak najszybciej ulotnić/odparować ze skóry po aplikacji (cząsteczka wody jest większa i cięższa wiec następuje to wolniej niż w przypadku alkoholi), więc jej obecność absolutnie nie przekłada się na nośność roztworu, a jedynie dodatkowo go rozcieńcza. I tu się zgodzę, że mniej skoncentrowany roztwór (zresztą o tym Ci pisałem), będzie lepiej wyczuwalny i łatwiejszy do poderwania ze skóry niż wyższe stężenie. Ale podkreślę raz jeszcze, dodanie wody nijak nie ma wpływu na nośność roztworu – więc pomijając urban legends, gusła i zabobony, po prostu zamiast wody dodaj w jej miejsce więcej spirytusu i wyjdzie na to samo 🙂
By: pirath on 4 listopada 2016
at 15:36