Te perfumy są już niemal nieosiągalne i w sumie pisanie o nich nie ma większego sensu – jednak cieszę się, że dzięki uprzejmości Marka (pozdrawiam serdecznie) – dane było mi poznać bodaj najprzyjemniejszą odsłonę A*Mena ever… żałuję, bo ta edycja limitowana pachnie w moim odczuciu o niebo lepiej, kształtniej, pełniej i bardziej sugestywnie niż Pure Coffee, klasyczny A*Men i wybitnie paczulowa wersja Ice*Man wzięte razem do kupy… odnalazłem w tych perfumach najpełniejszą i najbardziej sugestywną jak dotąd kawę, przepiękną, kształtną, nieco czekoladową paczulę i niesamowicie przyjemne wypełnienie z lekkiego drewna i kameralnego, odrobinę piernikowego wianuszka przypraw… przy tym zapach nie jest tak słodki i inwazyjny jak klasyczny A*Men, jest lżejszy, ale zdecydowanie bardziej kawowy, zauważalnie od niego żwawszy i wciąż ciepły… co więcej „kawowe” honory czyni o niebo wierniej niż Pure Coffee we własnej osobie (choć wciąż nie jest to kawa jakiej szukam) – a już i tak pięknie wyartykułowaną w Ice*Manie paczulę wyżyłowano tu niemal do perfekcji… no i jak nie żałować i dociekać, że taka perełka jest już nieosiągalna?… mam na to swoją hipotezę:
Wołoszański mode=ON
Było dość ciepłe lutowe popołudnie, gdy tuż po godzinie 15, w kancelarii gruppenfuhrera pirath’a zadzwonił telefon, tfu wróć, nie ta bajka… zastanawiałem się dlaczego ta jakże udana i wszechstronna edycja limitowana nie zagrzała miejsca na dłużej… odnoszę wrażenie, że to naprawdę dobrze (zbyt dobrze) skrojone pachnidło i prawdopodobnie dlatego musiało zniknąć… możliwe że właśnie te perfumy, pomimo iż tak urocze i wykwintne (zwłaszcza w kontekście i tak bardzo dobrych i swoistych stylistycznie dzieł Muglera) znikły z rynku, gdyż w jednej butelce łączyły sobą najlepsze przymioty w/w – gdyż z biznesowego punktu widzenia, lepiej wcisnąć klientowi po odrębnym flakonie na każdą okazję, niż jeden uniwersalny… owszem można refolmułować receptury, zaniżać jakość, aby wymusić szybsze zużycia flakonu – ale jak nakłonić klientów do kupowania konkretnej odsłony produktu, gdy inny produkt z własnej oferty je deklasuje?…
Owszem powiecie, że to kwestia gustu, że bredzę coś „o brzozie„, bo klasyczny A*Men jest the best – ale posłużę się przykładami z motoryzacji, iż ta teoria ma całkiem logiczne uzasadnienie… swego czasu Audi postanowiło wyprodukować szpanerską wyścigówkę (Audi R8), którą zapewne chciało złoić skórę Porsche i paru innym krnąbrnym markom, ale niestety coś poszło nie tak… w ich własnej ofercie była zakała, samochód wyglądający normalnie, wielokrotnie tańszy i posiadający niemal te same parametry osiągów – a oferujący nieporównywalnie większy komfort, ładowność i funkcjonalność… mowa oczywiście o modelu RS6 (dostępnym też w rodzinnej wersji kombi), którego produkcję zawieszano parokrotnie, by ostatecznie wznowić ją w 2013 roku… RS6-ka była na tyle dobra, że droższy i topowy model R8 po prostu się nie sprzedawał… klasyczny konflikt interesów, więc mniej trenderski RS6, musiał zniknąć z pola widzenia… o ile pamięć mnie nie myli, analogiczny precedens miał miejsce u Mercedesa, gdy okazało się, że klienci chętniej sięgają po model SL 65 Black, który przypadkiem wyszedł im szybszy, dwa razy tańszy i w efekcie sprzedaż topowego SLR McLaren’a tąpnęła…
Wołoszański mode=OFF
Podejrzewam, że podobna sytuacja mogła mieć w efekcie miejsce u Muglera – gdzie jeden zapach łączył w sobie najlepsze elementy kilku innych, zagrażając tym samym ich sprzedaży – gdy obecnie klienci stają przed pożądanym ekonomicznie dylematem A*Men czy Ice*Men?… a może wersja Pure Coffee, tudzież Pure Malt, albo Pure Shot?… każdy z nich ma niewątpliwie mocna atuty i paradoksalnie pomimo iż zaaranżowano je dość schematycznie i wtórnie – każdy broni się swoistym, niepowtarzalnym niuansem, a które łączy w sobie limitowany Sunessence Edition Orage d`Ete… naprawdę żałuję, że te perfumy wypadły z obrotu, bo byłby to pierwszy Mugler, którego bym sobie z premedytacją sprawił…
reasumując: wybaczcie, że darowałem sobie bardziej szczegółowy opis rozwoju ingrediencji, ale w obliczu niedostępności tych perfum na rynku, nie sposób tego zweryfikować – choć osobiście uważam tę wersję za najlepszego A*XXX z jakim dotąd miałem styczność… ale mam cichą nadzieję, że jeszcze wróci, choćby czasowo…
przypomina mi: klasycznego A*Mena, Ice*Mena, A*Mena Pure Coffee i drzewnego B*Mena…
2010
Skład: nuty drzewne, paczula, kawa, przyprawy,
no proszę, czyli początkowe zauroczenie przerodziło się w prawdziwe uczucie. niezmiernie jestem kontent, że przypadł Tobie ten zapach do gustu. Dla mnie Mugler był zawsze pozytywnie „odleciany”…. jego zapachy, jego podejście do życia ( w wieku 50 lat zrobić z siebie mięśniowego monstera). Jedynym, ale jakże celnym zapachem, którym mnie trafił jest A*man pure malt. Dla mnie to jest optymalna słodyczy, którą (dosłownie) mogę przyjąć na klatę.
By: da_markos on 11 lutego 2014
at 20:07
oj tak, pięęęęęękne perfumy i jak zwykle się nie załapałem… 🙂 widziałem jego zdjęcia przed i po, no cóż nie jestem zwolennikiem zamieniania się w przerysowaną górę mięcha, ale jestem pod wrażeniem jego determinacji (w tym wieku to nie lada wyczyn) i muszę przyznać, że specyficzne i niepowtarzalne wzornictwo jego perfum i jego stosunek do własnych flakonów (refile i źródełka) zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie… p.s. dziś wąchałem Pure Malt i też mi się spodobał, nawet bardzo, choć żałuję, że znów tak bardzo przypomina resztę… 🙂
By: pirath on 13 lutego 2014
at 00:12
to prawda – pure malt jest podobny do innych, ale zazwyczaj „diabeł tkwi w szczegółach”. akurat ten zapach nie ma nut, które mi nie pasują. dobrze dobrana słodycz
By: da_markos on 14 lutego 2014
at 22:54
pełna zgoda, diabeł zazwyczaj tkwi w szczegółach i dlatego „prawie” czyni tak istotną różnicę… 🙂
By: pirath on 17 lutego 2014
at 22:15
Aż tak? Mnie nie przekonał niestety… chyba zbyt dużo szamponowego piżma, kawa też taka mydlana jakaś, rozwodniona, ze zwietrzałą skórką pomarańczy na dodatek… no ale odlewkę swą dzielnie osuszę do cna! 😉
By: gryx on 11 lutego 2014
at 23:29
a mnie bardzo… naprawdę z żalem obserwuje jak schodzą kolejne cenne mililitry z odlewki, którą podarował mi Marek… owszem kawa nie jest idealna, ale w połączeniu z innymi nutami przewodnimi, których zwyczajowo Mugler się uczepił – wychodzi z tego naprawdę piękna i diabelnie przyjemna całość… 🙂
By: pirath on 13 lutego 2014
at 00:21
Dzięki Ci Piracie! Rozwiązałeś zagadkę, nad którą myślę, że nie tylko ja się głowiłam – dlaczego piękne pachnidła znikają z rynku, zastąpione byle jakim g*… Mistrzowska teoria!
By: Perfumoholiczka on 12 lutego 2014
at 16:10
he he obawiam się, że to tylko moje spekulacje i teorie spiskowe, ale ponoć w każdym szaleństwie tkwi odrobina prawdy wyjętej z rzeczywistości… 🙂
w sumie nowe wypusty wszelkich marek nie sięgają treścią do pięt tym starszej daty, owszem biorę poprawkę na zmieniające się gusta, modę i trendy, że ludzie już nie chcą nosić oldskulowych siekier… zatem marki albo odmładzają swoje szlagiery przez reformulacje, kastracje i zmiękczanie obłości – albo zapach schodzi z afisza jako niepasujący do obecnego widzimisię kogoś, kto aktualnie pociąga za sznurki… 🙂
By: pirath on 13 lutego 2014
at 00:28
Szkoda. Jednak mam nadzieję dopaść gdzieś próbkę, tą jak i zaległego
Ice Mana za jego paczulę. I mnie chyba najbardziej póki co przypadł do gustu Pure Malt. Całościowo doceniam bardzo Muglera choć nigdy nie miałem potrzeby nosić na sobie jego pachnideł, nie są tzw. moje 🙂
By: narde on 16 lutego 2014
at 18:20
Pure Malt poznałem bardzo pobieżnie, ale recenzja już niebawem, bo też przypadł mi do gustu, pomimo wtórności wątku…
By: pirath on 17 lutego 2014
at 22:31
proszę bardzo – dostępny: http://www.dolce.pl/thierry-mugler/a-men-sunessence-edition-orage-d-ete/17384.php5
By: Tadeusz Banowski on 23 sierpnia 2016
at 21:30
o dziękuję! 😉
By: pirath on 25 sierpnia 2016
at 17:09
Piracie,
czy masz może jakieś informację na temat powrotu tej wody do niektórych perfumerii internetowych? Czy to jest jakaś zapomniana partia, czy może została wznowiona produkcja ale jest po reformulacji?
(widzę jej dostępność na dolce.pl i iperumy.pl)
Pozdrawiam
By: Andrzej on 16 listopada 2016
at 10:11
niestety nie mam takich informacji, by zapach wrócił do produkcji – więc prawdopodobnie są to jakieś stare zapachy, które ktoś odkopał i pchnął na rynek, skąd trafiły do magazynów w/w.
By: pirath on 21 listopada 2016
at 14:51
Czyli istnieje spore prawdopodobieństwo, że zapach może stracić coś ze swoich parametrów/bukietu? W zależności jak był przechowywany?
By: Andrzej on 21 listopada 2016
at 19:09
oczywiście że tak, ale ta sama zależność dotyczy nawet poszczególnych partii i bynajmniej nie reformulację mam tu na myśli 😉
By: pirath on 28 listopada 2016
at 19:46