Dla ortodoksyjnych fanów i miłośników klasycznego Terre – nowy Terre Eau Tres Fraiche będzie niewątpliwie szokiem… jako pierwsze nasuwa się pytanie, co zrobiliście z moim ukochanym Terre i dlaczego to coś, buńczucznie nazywa się tak samo!… ale to bynajmniej nie prowokacja, ani drwiny… paradoksalnie to co początkowo najbardziej rozczarowuje – z czasem staje się niewątpliwą zaletą tych perfum, a Eau Tres Fraiche tylko pozornie unika konotacji i rozmija się z głównym wątkiem tematycznym Terre…
Powiedzmy sobie wprost, Terre to wybitna, oszałamiająca i przy tym bardzo specyficzna kompozycja – którą można albo pokochać, albo znienawidzić (stanów pośrednich nie odnotowano)… o ile Terre świetnie sprawdza się w zastosowaniach biznesowych, oraz w niższych temperaturach – ciepłą wiosną i upalnym latem, jego wyrazisty, napastliwy bukiet staje się zmorą i przekleństwem… szczególnie gdy jego nosiciel przesadził z aplikacją, a my siedzimy w fotelu lotniczym, tuż obok niego (nic tylko zadzwonić na policję i powiedzieć, że w samolocie jest bomba)… ofensywna projekcja i dobitny bukiet Terre kiepsko sprawdza się latem, podobnie jak przepiękna, ziemista wetivera Encre Noire, również niespecjalnie daje się docenić latem – więc pojawienie się Terre w wersji light, było jedynie kwestią czasu, podobnie jak Encre Noire w wersji Sport, tfu Light (light, bo ze sportem zapach szczęśliwie nie ma nic wspólnego)…
Rynek perfum podobnie jak każdy inny nie znosi próżni, zatem jeśli pojawia się możliwa do zapełniania nisza, prędzej czy później coś ją wypełni… Montale Red Vetiver, choć bardziej grejpfrutowy i przez to teoretycznie lżejszy – niestety też zalicza się do wagi ciężkiej, więc czym zastąpić niedoścignione brzmienie Terre, gdy za oknem temperatura dobija do trzydziestu kresek, a koszula nie chce odkleić się od pleców?… można wprawdzie sięgnąć po ozonowo wodnego lub cytrusowo wodnego świeżaka, ale tu spowodowana silną konkurencją powtarzalność tematyczna, jest wyjątkowo dotkliwa… choć wśród letnich świeżaków nie brakuje zapachów nietuzinkowych – jednak ich aranżacje, to nie specyficzne, energetyzujące brzmienie Terre, które tak wielu pokochało… ponoć używanie Terre latem jest już zakazane w 4 stanach i dwóch emiratach – a surowość zasądzanych za złamanie zakazu wyroków, oscyluje w widełkach jak za wielokrotne morderstwo… 🙂
I właśnie tu pojawia się nowa odsłona kultowych perfum… stylistycznie, a zwłaszcza w swej początkowej fazie, zapach dość mocno przypomina innego minimalistycznego świeżaka od Hermesa, a mianowicie Eau de Mandarine Ambree – z tą jednak różnicą, że wybrzmiewa nie zeschłą skórką mandarynki, lecz w podobny sposób ujętą, ale świeżo zdartą z owocu skórką pomarańczy… dopełniono ją dodatkiem charakterystycznej dla linii Terre, nutą skórki grejpfruta i odrobiną dyskretnej słodyczy, nadającej całości nieco masywności… dopiero w fazie dojrzałej, gdy uaktywnia się drzemiące w tle, dość powściągliwe geranium (kwiat) – zapach zaczyna przypominać delikatniejszą i zdecydowanie dyskretniejszą pod względem projekcji odsłonę Terre… wprawdzie pod zapachem oficjalnie nikt się nie podpisał, ale odnajdując w nim ten sam minimalizm i tą samą sekwencję, z jaką ujęto nuty cytrusowe – domniemam, że za nowym Terre również stoi Ellena…
Jak na ironię, choć w składzie wymieniono pomarańcz, a nie grejpfruta – zapach wcale nie kojarzy mi się z pomarańczową orgią, znaną z Eau d’Orange Verte – lecz jest połączeniem płowych, zeschłych skórek owoców cytrusowych (mandarynki z Eau de Mandarine Ambrée i grejpfruta z Terre), z wdziękiem dopełnionym subtelnym słodko drzewnym finiszem… podobieństwo (acz nie uderzające) do Terre, zaczyna się dopiero w środkowej fazie bukietu – gdy budzi się uśpione geranium i wówczas Eau Tres Fraiche rzeczywiście zaczyna przypominać brzmieniem swego starszego brata, choć czyni to zdecydowanie bardziej powściągliwie… nie ma tu też tego specyficznego, skrzącego się „krzemieniem” detalu – powstałego z połączenia grejpfruta, geranium i pieprzu, zapach nie jest też aż tak nośny, gorący i przestrzenny… coś za coś, można mieć albo porywający rozmachem, solidnie wyartykułowany bukiet klasyka – albo jego wyraźnie odchudzoną i skromniejszą wersję na lato… ale zapewniam, że jego pozornie minimalistyczne zacięcie (Ellena style™ © ®), okaże się wystarczająco skuteczne i nie mniej szykowne (zwłaszcza po uwzględnieniu okoliczności)…
Nie są to szczególnie wylewne perfumy, utemperowano nawet ich orzeźwiającą soczystość, są wręcz powściągliwe – ale na umilanie sobie lata, projekcja ich nieodmiennie wyrafinowanego bukietu, jest nader wystarczająca… wprawdzie życzyłbym sobie by akcent geranium i soczystej skórki grejpfruta, dzięki którym perfumy całkiem bezpośrednio nawiązują treścią do klasycznego Terre, gościł na skórze dłużej – jednak koniec końców to ma być EdF (Eau Fraiche, czyli odświeżająca woda toaletowa)… a skoro już jesteśmy przy orzeźwiającej świeżości, to ETF owszem przejawia pewne jej aspekty – jednak osobiście nie rozpędzałbym się z tą analogią z orzeźwiającym deszczem, no chyba że to jego ciepła, letnia odsłona… po kilku godzinach ciepły bukiet zaczyna stopniowo redukować się do wspomnianych, obeschłych skórek owoców cytrusowych i balsamiczno drzewnego finiszu, wciąż słodkawego, ale obecnego coraz bardziej symbolicznie… a więc znów ukłon w stronę wspomnianego Eau de Mandarine Ambree z linii Colognes – choć zestawiając je head to head, nowy odświeżony Terre pachnie od niego bardziej wyraziście… i na koniec największe zaskoczenie, bo Eau Tres Fraiche pomimo swej dość filigranowej fizjonomii jest zaskakująco trwały – choć pewnie zaraz usłyszę, że ktoś mi zapłacił, abym tak napisał… 😉
2014
czuję tu palec perfumeryjnego boga, czyli Jean Claude Ellena
Głowa: pomarańcza, cytrusy, nuty wodne,
Serce: geranium,
Baza: nuty drzewne, paczula, cedr,
Pozwolisz, Piracie, że wtrącę swoje trzy grosze. Właśnie mam na wierzchu dłoni bohatera niniejszego tematu.
Dla mnie J. C. Ellena nie jest „mistrzem minimalizmu”, tylko bardzo leniwym (acz wybitnie utalentowanym, i to chcę z całą stanowczością podkreślić) perfumiarzem. Nie mam na celu obrażanie Jean-Claude’a ani nikogo z jego miłośników, ale ileż można jeszcze skomponować w oparciu o te same schematy? No cóż – jak widzimy i wąchamy – można, i to niemało…
Dla mnie Eau Tres Fraiche to mus pomarańczowo-mandarynkowy na wstępie (nie znam Eau de Mandarine Ambree), a potem mieszanka Terre i Declaration. Mieszanka, bo czuję wyraźnie jednocześnie geranium, wetywerię, pieprz i kminek (!!) oraz kardamon (!!!)
Co do jednego zgodzę się w pełni – ten pozornie lżejszy zapach ma trwałość nie z tej Ziemi! Na mojej skórze średni wynik to 9-10 h, a czasem nawet i 12! Przebija swojego protoplastę, właściwie to mogę powiedzieć – deklasuje go pod tym względem.
Wkurza mnie to, że jest tylko jedna duża pojemność flakonu – 125 ml. Dla mnie – na jakieś 2-3 lata mając tyle butelek i buteleczek z odlewkami, ile mam obecnie… Cena oczywiście przesadzona – nie dałbym ponad 300 zł za te perfumy.
By: Marcin on 12 Maj 2014
at 19:40
Marcinie, oczywiście masz prawo do wyrażenia własnej opinii, ja jednak tradycyjnie, choć nie z przekory pozostanę przy własnym zdaniu… chociaż z jednym aspektem pośrednio się z Tobą zgodzę… Chodzi o przesyt i swoiste znużenie klimatami cytrusowymi, które odnajduję w ostatnich dziełach Elleny (zupełnie jak ziołowe monolity, których kurczowo uczepiło się w swych ostatnich wypustach Amouage)… chciałbym powąchać coś nowego, coś co nie będzie kojarzyć mi się z którymś Cologne, Ogródkami albo nową wariacją na temat Deklaracji – choć w przypadku tych konkretnie perfum, zarzut o podążenie tą samą, mocno już udeptaną ścieżką, uważam za absolutnie bezpodstawny… Jeśli mowa (a mowa) o kontynuacji czegoś co jest cytrusowe (a Terre niewątpliwie ma ten akcent dość silnie wyartykułowany), to nie dziwota, że świeższy sequel, będzie treścią nawiązywał do stylistyki pierwowzoru – bo czego, jak nie wyraźnie zaakcentowanego wspólnego mianownika można się spodziewać i należy oczekiwać po potomku, noszącym szumną nazwę po swoim wielkim poprzedniku?…
By: pirath on 13 Maj 2014
at 21:26
Chciałem jeszcze dodać, bo zapomniałem, że:
Encre Noire (i nie mówię tu o obrzydliwej wersji Sport) wbrew pozorom jak najbardziej można nosić latem(za dnia też, chociaż w upały – co najwyżej pół „psika”). Pięknie się wtedy rozwija – wetyweria chowa się za cyprysem i drewnem kaszmirowym. Polecam spróbować!
W Eau Tres Fraiche nie czuję zaś w ogóle grejpfruta, a czuję pomarańcze(soczyste, ale nie bardzo słodkie).
Montale Red Vetyver na mojej skórze nie jest bardziej grejpfrutowy od Terre, jest właśnie bardziej wetiwerowo-pieprzowy, w Terre (klasycznym) czuję geranium, a dopiero potem pomarańcze, wetywerię, cedr i pieprz (w tej kolejności).
By: Marcin on 12 Maj 2014
at 19:50
EN Sport, jest według Ciebie obrzydliwe? nie przestajesz mnie zaskakiwać… 🙂
By: pirath on 13 Maj 2014
at 21:26
Na mnie wytrzymał ok 5 godzin. Powiem tylko ,że na drugim przedramieniu miałem nowego Mercedesa Club i tego „cholerstwa” nie mogłem zmyć do następnego dnia .. Ogólnie zapach odbieram jako lekko mdły.
Przypomina mi Jardin sur le Nil i tego właśnie oceniam wyżej.
By: Danziger on 12 Maj 2014
at 20:00
średnia 8,5 h to i tak doskonale, jak na tak delikatną kompozycję… 😉
By: pirath on 13 Maj 2014
at 21:27
Ciekawe spostrzeżenia. Ja nie czuję nic „ogródkowego” w nowym Terre.
By: Marcin on 12 Maj 2014
at 21:43
+1
By: pirath on 13 Maj 2014
at 21:28
Dla mnie wetiwer/ia to ingrediencja wprost stworzona, by nosić ją podczas ciepłych i upalnych dni, zyskuje wówczas najbardziej na urodzie, rozwija całą gamę swoich odsłon i możliwości, takie jest moje skromne zdanie 😉 Encre Noire „podchodzą mi” najbardziej w takie dni właśnie (ale ja w nich mroku nie czuję, może to dlatego). Pozdrawiam! 🙂
By: gryx on 12 Maj 2014
at 23:56
owszem w pełni podzielam Twoją opinię, jednak z tym zastrzeżeniem, że nie każda aranżacja z vetivery nadaje się na upały, czego EN jest doskonałym przykładem… ja latem uwielbiam nosić zamiennie Malizię Uomo Vetiver, Sel de Vetiver TDC i Pradę Infusion d’Vetiver, niestety już świętej pamięci… ale moje ukochane Guerlain Vetiver i Encre Noire niestety muszą poczekać na swoją kolej do jesieni…
By: pirath on 13 Maj 2014
at 21:30
Jeśli o mnie chodzi, wetiwer działa „chłodząco” w chyba większości zapachów, które poznałem. Zawsze dziwiły mnie opinie, że EN „takie mhrrroczne, takie niepokojące, takie gotycko-wieczorowe” 😉 Malizia Vetyver to świetny zapach (za świetne pieniądze), moja ulubiona odsłona tej rośliny obok Grey Vetiver Tomcia Forda. Pozdrawiam prosto ze słonecznych Kujaw! 🙂
By: gryx on 16 Maj 2014
at 12:33
dzięki za pozdrowienia i miłego, błogiego nic nieróbstwa… 🙂
By: pirath on 20 Maj 2014
at 07:21
Zapoznam temat i przekaże fanatykom starego klasyka 🙂
By: narde on 13 Maj 2014
at 14:45
Wetywerię czasami noszę latem. Mianowicie Encre Noire. Ciekawie się rozwija. Z kolei np. Grey Vetiver długo nie lubiłem, teraz odkryłem go jakby na nowo…. Encre Noire Sport jest ciekawe, ale ma jedną nutę mniej więcej w środku kompozycji, przez którą go nie kupię.
By: Marcin on 13 Maj 2014
at 17:24
Mianowicie lawenda. Przeszkadza mi, kłuje mnie w nos – jest dla mnie mega sztuczna i najzwyczajniej nie pasuje do całości.
By: Marcin on 13 Maj 2014
at 17:25
Tak przy okazji, Eau Tres Fraiche jest trwalszy od zwykłego Terre EDT.
By: Marcin on 17 Maj 2014
at 17:51
na mnie klasyk wciąż trzyma dłużej, ale i tak jestem zdumiony że Ellena stworzył coś tak niemiłosiernie żywotnego (Eau Tres), zwłaszcza w świetle żywotności jego poprzednich dzieł…
By: pirath on 20 Maj 2014
at 07:26
Zwłaszcza w świetle żywotności niektórych partii Terre d’Hemes.
Jak widzę, Hermes „bawi się” w Creeda, nie mogąc utrzymać dobrego „batch code”. Tak, mam na myśli to, że klasyczne Terre – wypusty z 2014 r to znów porażka. Głównie pod względem trwałości.
By: Marcin on 20 Maj 2014
at 18:46
nie wiem, nie sprawdzałem wersji 2014…
By: pirath on 23 Maj 2014
at 08:19
Eau Tres Fraiche bije Terre na głowę trwałością.
By: Marcin on 20 Maj 2014
at 18:46
u mnnie wypadają podobnie, ostatnio Fraiche towarzyszył mi tyle samo co klasyk, czyli około 12 godzin…
By: pirath on 23 Maj 2014
at 08:20
No cóż. Na mnie Terre pachnie ćwierć tego, czyli 3 h. Ponadto utwierdzam się w przekonaniu, że formuła została zmieniona. Zresztą to może być jakiś składnik, ostatnio dodany, na który tak reaguję, gdyż zarówno nowe batch-e Terre, jak i (najnowsze przecież) Eau Tres Fraiche delikatnie zajeżdżają dymem papierosowym.
Nic to. Wybaczam to Hermesowi. Eau Tres Fraiche będzie (dopóki i w nim ktoś nie zechce „grzebnąć”) moim ulubionym zapachem tej marki, do spółki z Ogrodami: Monsunowym i Nilowym.
By: Marcin on 25 Maj 2014
at 23:24
Marcinie nie wnikam, masz pełne prawo do swojego zdania i nie mam zamiaru przekonywać Cię że jest inaczej… tym niemniej mnie nowy Terre bardzo pozytywnie zaskoczył i z przyjemnością nosiłbym te perfumy latem – zwłaszcza że trwałość mają wybitnie „nieogródkową”… 🙂
By: pirath on 26 Maj 2014
at 12:00
Nowy Terre, znaczy Eau Tres Fraiche? Ależ mnie też pozytywnie zaskoczył, co też napisałem 🙂
By: Marcin on 26 Maj 2014
at 19:16
ten sam… 🙂
By: pirath on 28 Maj 2014
at 15:14
Odkopię trochę temat, bo nie odpowiedziałem na jedno wcześniejsze pytanie… Tak, EN Sport jest dla mnie obrzydliwe. A klasyczne EN jak najbardziej można nosić latem, co też czynię już 2gi rok z rzędu 😀
By: Marcin on 22 czerwca 2014
at 00:40
co kto lubi…
By: pirath on 22 czerwca 2014
at 12:35
Słyszałem, że dużo osób narzeka na Eau Tres Fraiche, m. in. z powodu jego słabej trwałości. Dziwne trochę, ja z tym parametrem w tym przypadku absolutnie nie mam żadnych problemów.
By: Marcin on 22 czerwca 2014
at 16:19
i oto masz przykład, że co człowiek to inne osiągi… dlatego rewelacjami o milionach reformulacji i pogarszaniu się jakości niemal wszystkich będących na rynku perfum traktuje z dużym przymrożeniem oka… zwłaszcza, że pierwszy kontakt z danym zapachem pamięta się najdłużej, a z każdą zużytą flaszką/aplikacją wyczulenie i percepcja na dany bukiet i jego trwałość spada, o czym niewiele osób pamięta…
By: pirath on 22 czerwca 2014
at 19:25
To, że nos się przyzwyczaja do zapachu – prawda. Ale reformulacja (np. Terre) nie ma z tym nic wspólnego, wiesz o tym…
By: Marcin on 25 czerwca 2014
at 18:50
znasz moje zdanie na temat reformulacji Terre…
By: pirath on 25 czerwca 2014
at 22:46
I Ty znasz moje 🙂
By: Marcin on 26 czerwca 2014
at 20:41
Pirath tak szczerze jak często uzywasz tego Terre? Masz własny flakon?
By: Grzesiek on 30 września 2015
at 18:11
obecnie wcale, zużyłem kilka próbek i miniaturkę.
By: pirath on 30 września 2015
at 19:23
A czemu? zmęczył Cię?
Połączenie Mandarine Ambre z Terre D’Hermes od J.C.Ellena brzmi jak letnie spełnienie marzeń perfumoholika. A tymczasem kilka próbek i miniaturka tylko. Tak tylko pytam z ciekawości raczej, bo zauważyłem, że wiele osób tak jakoś nie przepada za Eau Tres Fraiche znacznie wyżej ceniąc w kategorii letnich kolońskich klimatów np. Dior Homme Cologne, Chanel AHS Cologne czy nawet Versace Man Eau Fraich.
W czym więc tkwi problem z ETF skoro nawet fan twórczość J.C.Ellena nie pokusił się na własny flakon jednej z ostatnich jak nie ostatniej męskiej kompozycji Maestra ?
By: Grzesiek on 1 października 2015
at 08:03
skończył się, ot co… 🙂
Wierz mi kilka próbek i mianiaturka to aż nadto, by zapach poznać i względnie się nim nacieszyć. Ale gdybym chciał kupować całą flaszkę wszystkiego co chcę opisać – lub dogodzić sobie olfaktorycznie, kolekcjonując jak leci wszystko z listy AMH, to poszedłbym z torbami… No i kiedy mam zużyć tych około 70, już posiadanych flaszek? Wiadomo, że podczas testów nie mogę, więc kiedy? a czas leci…
p.s. na pocieszenie mam jeszcze 5 innych zapachów autorstwa Elleny, więc spokojnie, kult Elleny ma się dobrze…
By: pirath on 1 października 2015
at 14:37
W kwestii naddatku posiadanych zapachów proponuję wybrać 20 najlepszych a z reszty zrobić z każdego dekanciki np. po 10ml a flakony wystawić na jednym z popularnych serwisach aukcyjnych. Same korzyści z takiego rozwiązania są; więcej miejsca na szafkach, łatwiejszy wybór „co dziś na siebie założyć”, przypływ gotówki, itd.
PS. wyślij mi linka do aukcji 😉
By: Grzesiek on 2 października 2015
at 08:08
obawiam się, że nikt nie kupi odlewek perfum, sprzedawanych z uwzględnieniem ceny flakonu, nabytego w Douglasie…
By: pirath on 5 października 2015
at 15:03
ale mi chodziło żeby sprzedawać flakony a odlewki zostawił sobie 😉
By: Grzesiek on 5 października 2015
at 19:13
tia, już widzę jak łykasz 80 (ze 100) ml Diora Eau Sauvage Extreme w cenie 250 zł 🙂
By: pirath on 5 października 2015
at 22:01