Napisane przez: pirath | 11 stycznia 2015

jak się robi perfumy (komercyjnie)…


Pewnie każdy miłośnik perfum, prędzej czy później zada sobie pytanie, jak wygląda proces ich wytwarzania. Kupując gotowy flakon, zwykle nie zdajemy sobie sprawy, że ich wyprodukowanie wymaga specyficznego parku maszynowego, wiedzy oraz rygoru. Na wstępie zaznaczam, że sam nigdy nie miałem przyjemności zobaczyć jak to wygląda od kuchni i moja wiedza w tej materii jest niekompletna – więc z góry dziękuję za ewentualne uwagi od osób, które znają to zagadnienie z autopsji.

Pomijając stworzenie i doszlifowanie samej receptury, co może potrwać i kilka lat – sam proces produkcji perfum nie ma nic wspólnego z magiczną otoczką, wykreowaną wokół gotowego produktu. Jest równie prozaiczny i nieskomplikowany co produkcja napoju, jogurtu czy pasty do zębów. Proces produkcyjny i konfekcjonowania perfum, choć zdecydowanie bardziej rygorystyczny – opiera się na podobnym modelu logistycznym co butelkowanie maślanki. Co więcej, jeśli posiadacie kilkanaście flakonów perfum różnych marek, jest duże prawdopodobieństwo, że przynajmniej kilka z nich wyszło z tej samej linii produkcyjnej – a nawet, że obsługiwał ją ten sam operator. Oczywiście zamieszczone i przypadkowe zdjęcia nie oddają skali, ani złożoności procesu masowego wytwarzania perfum – ale trudno oczekiwać, by któryś z potentatów, dzielił się tajnikami swoich procesów technologicznych.

produkcja perfum

Rzecz jasna wymaga to dużo precyzyjniejszej aparatury i zajmuje znacznie więcej czasu, niż produkcja licencjonowanego napoju gazowanego. Jeśli spodziewaliście się ludzików z reklam Intela i kosmicznych laboratoriów mikrobiologicznych – w których korporacja Umbrella przechowuje ampułki, ze śmiercionośnym retrowirusem, proponuję zejść na ziemię. Pomijając niewielkie manufaktury niszowe, większość komercyjnych zapachów powstaje w ogromnych rozlewniach, zwykle należących do dużej zewnętrznej firmy (np. Proctor & Gamble, Coty Prestige). Taka rozlewnia produkuje na zlecenie, dla siebie i każdego, kto zgłosi taką potrzebę. Mają odpowiednie zaplecze logistyczne, linie do napełniania i konfekcjonowania flakonów oraz co najistotniejsze – potężne moce przerobowe, zdolne sprostać zapotrzebowaniu na gigantyczne zamówienia od największych klientów i marek własnych.

mieszalnik do produkcji perfum

Wszystko zaczyna się w magazynie, z którego pobierane są i odmierzane z iście aptekarską precyzją składniki, do perfum które aktualnie trafiają na produkcję. Zgodnie z przedłożoną przez zleceniodawcę recepturą, kompletuje się konkretne składniki (głównie chemicznego i coraz rzadziej naturalnego pochodzenia*), które trafią do specyficznego mieszalnika, zwanego reaktorem. To zbiornik wykonany ze stali kwasoodpornej, przypominający wielgachny kocioł, do którego trafiają poszczególne składniki, gdzie są mieszane i macerowane. Oczywiście nie przypadkowo, gdyż aby uzyskać określone brzmienie perfum, identyczne ze wzorcem – konieczne jest ich mieszanie w odpowiedniej kolejności. Trudno w to uwierzyć, ale naprawdę ma to kolosalne znaczenie i zamiana kolejności łączenia ze sobą poszczególnych nut zapachowych, skończyłoby się odmiennym i zupełnie niepożądanym efektem końcowym.

*składniki naturalne są problematyczne, bo w ich przypadku trudno o zapewnienie jednorodnej i niezmiennej barwy zapachowej – uwarunkowanej choćby miejscem ich pozyskania i panującą wówczas temperaturą i nasłonecznieniem. Przez co nawet składnik pochodzący z jednego regionu, może dość znacznie odbiegać swym brzmieniem od wcześniejszej partii i stąd problem.

linia do mieszania i macerowania perfum

W międzyczasie, poszczególne ingrediencje wstępnie macerują się ze sobą, co może trwać i kilka tygodni, ale od czego mamy chemię. Na tym etapie, do powstającej mieszaniny olejków zapachowych i esencji, dodaje się wszelkiej maści chemikalia uzupełniające. Mają one zadbać, by gotowy produkt nie mętniał, nie rozwarstwiał się, nie psuł się, oraz był idealnie klarowny. Oczywiście maszyneria musi być sterylnie czysta i wolna od wszelkich zanieczyszczeń – gdyż pyłki, kłaczki i inne wtrącenia, które znalazłyby się we wnętrzu zbiornika, dyskwalifikują gotowy produkt. Wszak mowa o produkcie luksusowym, więc jakiekolwiek farfocle nie mają prawa (nie powinny) trafić do gotowego produktu. Ale zwykle coś się dostaje, choćby z samych składników – więc ostatnie centymetry gotowych perfum z dna zbiornika głównego (mogące zawierać osady), zwykle poddaje się filtracji lub po prostu utylizuje.

maszyna do produkcji perfum

Gdy wszystkie składniki przeszły proces maceracji i mieszania w określonych proporcjach oraz kolejności, do zbiornika trafia inna chemia – odpowiadająca za wzmocnienie, utrwalenie, konserwację i zabezpieczenie mieszanki przed wpływem czynników zewnętrznych. Na koniec do reaktora o pojemności od kilkudziesięciu do kilku tysięcy litrów, trafia odpowiednia ilość alkoholu (zwykle etanolu, choć nośnikiem może być też olejek, a nawet woda). Jest to bardzo wysokiej czystości, możliwie bezwonny i obojętny rozcieńczalnik – a który robi za nośnik dla spreparowanych esencji zapachowych, czyli gotowych perfum. Od jego ilości zależy uzyskanie określonego, z góry założonego stopnia koncentracji gotowych perfum, czyli stężenia określonego jako EdC, EdT, EdP, albo Parfum. To właśnie procentowa ilość olejków zapachowych, rozcieńczona w określonej ilości alkoholu, definiuje z jakiego rodzaju produktem mamy do czynienia. Oczywiście dokładne proporcje są z góry ustalone, więc jeśli robione jest EdT (woda toaletowa), do zbiornika trafi odpowiednio większa ilość alkoholowego wypełniacza, niż w przypadku wody perfumowanej lub perfum.

automat do napełniania flakonów

Gotowy i rozcieńczony alkoholem produkt jest finalnie macerowany i ewentualnie barwiony na określony kolor, a następnie poddawany bardzo drobiazgowej kontroli jakości. Próbki poddaje się testom porównawczym, ze wzorcem i oczywiście ślepym testom organoleptycznym z udziałem ludzi. Niestety pewnych różnic nie jest w stanie wychwycić nawet najbardziej zaawansowana aparatura pomiarowa – stąd ludzki nos, jakże omylny, jest wciąż nieodzowny. Jeśli dana partia przejdzie pozytywnie testy (podkreślam, że dopuszczalne są marginalne odstępstwa, spowodowane choćby innym brzmieniem użytych składników, a użytych do namieszania konkretnej partii), produkt trafia do butelkowania. Zawartość reaktora pompowana jest do zautomatyzowanych dozowników, napełniających hurtem flakony o różnej pojemności, tak jak butelkuje się piwo w browarze. Napełniane flaszki są następnie „kapslowane” za pomocą atomizera, który inna maszyna szczelnie zaciska.

linia rozlewająca perfumy

Kontrola jakości towarzyszy pojedynczemu flakonowi na każdym etapie produkcji, gdzie wychwytuje się flaszki zawierające skazy, wtrącenia i inne dyskwalifikujące wady (choćby pęknięcia i wyszczerbienia po kapslowaniu). Sprawdza się też szczelność gotowych flakonów i jeśli wszystko jest ok, flaszki wędrują do sekcji konfekcjonowania. Rzadko kiedy da się ten proces przeprowadzić w pełni mechanicznie, ze względu na stopień złożoności opakowania jak i samego flakonu – więc tylko część zadań związanych z wykończeniem (np foliowanie) można powierzyć maszynom. Naklejki i etykiety przyklei automat, ale umieszczenie zawieszek, medalików, kokardek czy innych elementów wykończenia, to już domena ludzi. Część produkcji z każdej partii, ściąga się z głównej linii napełniającej, skąd trafia na linię do pakowania i znaczenia testerów. Otrzymują tam skromniejsze opakowanie, zwykle nie dostają korka i oznacza się je stosownymi naklejkami z napisami Tester, Demonstation Only i Not for Sale – co jak wiemy, spora ilość perfumerii ma głęboko w poważaniu…

konfekcjonowanie

Gdy nasz flakon ma już wszystkie etykiety, detale ozdobne i korek – pakuje się je w kartoniki, które mogą, ale nie muszą (każdy producent podchodzi do tego zagadnienia indywidualnie) trafić do foliowania, następnie są pakowane w kartony zbiorcze, a na koniec na palety i wędrują do magazynu rozlewni. Mogą tam leżeć, czekając na instrukcje gdzie je wysłać lub od razu ładuje się je na ciężarówki, którymi pojadą do centralnego magazynu lub dystrybutora. Na tym etapie produkt podróżuje w specjalnych izotermach, chroniących perfumy przed niekorzystnym wpływem skrajnie niskich i wysokich temperatur. Niestety nie mamy wpływu czym dostarczy go spedytor do perfumerii, albo do klienta końcowego – stąd osobiście nie zamawiam wysyłkowo perfum podczas największych mrozów i upałów.

konfekcjonowanie flakonów perfum

Jak w każdym procesie wytwórczym, zdarzają się pomyłki, błędy i wpadki, które nie pozostają bez wpływu na jakość i parametry gotowego produktu. Wystarczy czegoś dodać za mało, za dużo lub w innej kolejności, aby wyczuwalnie zmienić zapach gotowego produktu. Może się więc zdarzyć, że gotowy roztwór odbiega w mniejszym lub większym stopniu od wzorca i jeśli rozbieżność ta mieści się w przyjętych widełkach tolerancji (zwykle są to marginalne rozbieżności, mierzone w promilach, a więc niewyczuwalne przez 99% ludzi) – produkt idzie do butelkowania, a jeśli nie – całość jest niszczona lub może trafić do sprzedaży w postaci Special Edition. 🙂


Odpowiedzi

  1. Pracownicy takiej rozlewni to mają dobrze 🙂 Ja miałam zaszczyt pracować kiedyś tylko w rozlewni win.

    • Dziękuję Piracie 🙂 moja mania od kuchni 😉

      • he he, to jest nas dwoje 🙂

    • no nie wiem, pomimo dość szczelnej aparatury, podejrzewam że zapach w takim miejscu jest po prostu nieznośny 🙂

  2. No to zaczynam od wypucowania kotła… 😉

    • ja bym chętnie przygarnął zlewki 🙂

  3. A zwróciłeś uwage piracie że większość testerów ma inny kolor cieczy ? Jak więc ma sie to do tego że testery ściągane są z normalnej linii produkcyjnej i oznaczane jako testery skoro mają inną barwę? W dodatku część testerów , z osobistych doświadczeń, aplikowanych na skórę projektuje inaczej , niektóre testery szybciej pozwalają prześledzić zapach przez szybszą projekcję/

    • Oczywiście, że tak, choć może nie większość. Często widuję testery o nie tylko zupełnie innym kolorze, ale i w fatalnym stanie – choć wytłumaczenie tego stanu rzeczy jest dość prozaiczne. Tester zwykle stoi na półce długo, na tyle długo (na tyle długo, że widziałem kiedyś na półce tester starego Diora Homme, gdy kartoniki obok zawierały już wersję poreformulacyjną), by światło i temperatura z otaczających go jarzeniówek (choćby te podświetlane półeczki na testery, w pewnej znanej sieciówce), zdołały w tak ekstremalnych warunkach, nie tylko odbarwić, ale zmienić sam zapach, a nawet zupełnie zepsuć tester, już po kilku miesiącach wygrzewania się w ukropie i pełnym świetle. Zrób kiedyś eksperyment, postaw flakon na parapecie, latem w pełnym słońcu i zobacz co stanie się z zapachem po dwóch miesiącach. Ilekroć jestem ze znajomymi w jakiejś perfumerii, po prostu ściągam takie zepsute testery z półki (bo to antyreklama) i wręczam obsłudze, mówiąc że są zepsute i nie nadają się do ekspozycji. Panie zwykle dziękują za zwrócenie uwagi na problem, ale często widzę później ów tester ponownie na półce, więc ręce opadają…
      Reasumując, jeśli obsługa perfumerii nie zdaje sobie sprawy z problemu, albo po prostu ma to gdzieś i nie dba o sukcesywną wymianę testerów na nowe – często spotkasz się z sytuacją, że tester pachnie inaczej niż świeży (rotujący) produkt w kartoniku. Ale nie jest to żadna teoria spiskowa, a jedynie czyjeś niedbalstwo i ignorancja 🙂

  4. Mogę więdzieć skąd pozyskałeś te wszystkie informacje? Jakas literatura?

    • Wiedza własna + niewielki research. W tej tematyce trudno o źródła pisane, bo to „wiedza tajemna” 🙂

  5. Ja powiem, że perfumom wystawiony na nasłoneczniony parapet wystarczą dwa dni – każdego dnia po kilka godzin – żeby nadawały się do kosza. W ten sposób straciłam trzy flakony – Dolce Vita i bodajże Hypnose Senses zmieniły zapach, Idylle – zapachu nie zmieniło, ale pachniało po tej operacji może godzinę (wcześniej niemal cały dzień).

    • nie od dziś wiadomo, że światło i ciepło to gwóźdź do trumny nie jednego flakonu, że o vintage nie wspomnę, bo te giną w świetle dnia niczym wampir wystawiony na promienie słońca 🙂 tym niemniej współczuję straty ;/


Dodaj odpowiedź do pirath Anuluj pisanie odpowiedzi

Kategorie