Ikar mnie nie porwał nawet w przenośni, gdyż w praktyce trzeba do tego sześciu silnikowego Antonowa, zamiast klejonych na wosk piórek – ale ja nie o tym… wprawdzie zapach z początku nawet mnie zaciekawił swym monotematycznym, intensywnie cytrusowym, podobnym do Eau de Hadrien otwarciem – ale dalszy przebieg jego lotu okazał się bardziej przewidywalny niż wzniosły… i śmiem twierdzić, że nie jest to celowy zabieg producenta – pragnącego odwzorować dziewiczy lot Ikar Airlines w najdrobniejszych Dedalach, tfu detalach… 😉
Ponadto odniosłem wrażenie, iż Sisley największy nacisk i większość środków w budżecie projektu przeniósł na piękny, niebanalny w formie flakon, przez co na sam zapach niewiele zostało… a to niestety czuć i choć Ikar z 2011 roku pachnie całkiem oryginalnie, a w obliczu wszechobecnej sztampy nawet przełomowo – to niestety słabiutkie wykonanie jest jego najsłabszą stroną, skutecznie niwecząc pozostałe atuty… jest to zapach prosty, skromny i nieskomplikowany, co bynajmniej wadą nie jest – ale prawda jest taka, że jeśli stawia się na szykowny minimalizm w nutach – to te muszą być pierwszorzędnej jakości, brzmieć czysto, precyzyjnie i z dbałością o najmniejsze Dedale, tfu detale…
Ikar to przedstawienie osnute na raptem trzech nutach… cytrusowe, a konkretnie cytrynowo pomarańczowe otwarcie, następnie nieskalana biel delikatnie pudrowego, irysowego serca i soczyście zielona, vetiverowa trawiasta baza… prostota i minimalizm, której do osiągnięcia pełnego sukcesu zabrakło jedynie przedstawienia tych nut w sposób wyrazisty i sugestywny… w przypadku tak charyzmatycznych i specyficznych nut to z pozoru bułka z masłem – a jednak potencjał tych wysoce reprezentacyjnych nut zmarnowano, przedstawiając je blado, półgębkiem, niewyraźnie i bez przekonania… kompletnie zagubiono gdzieś koloryt, dobitność i soczystość nut cytryny, irysa i vetivery… początkowo chciałem vetiverowo irysowe serce Ikara przyrównać do brzmienia męskiej Prady d’Infusion Vetiver, ale porównanie to byłoby jedynie krzywdzącą potwarzą dla Prady, więc pass…
Wielka szkoda, bo zauważyłem iż autor kompozycji zadbał nawet o zachowanie stosownej symboliki nut, aby historia którą zapach opowiada była w pełni zgodna z mitem o Ikarze… tak więc mamy cytrynę i pomarańcz, których kulisty kształt i ciepły kolor przywodzi na myśl tarczę słońca, którego gorące promienie mogły w każdej chwili rozpuścić wosk scalający pióra skrzydeł mitologicznych pionierów lotnictwa… delikatny, zwiewny, nieskazitelnie czysty pudrowy irys symbolizuje z kolei obłoki chmur, których piękno zniewala i kusi młodego śmiałka, aby zanurkować w ich miękkim puchu – lecz mokre skrzydła oznaczają w efekcie śmierć… zielone, pokryte trawą cytrynową i vetiverą wzgórza, skąpane w spłowiałym akordzie drzewnym symbolizują zarówno schyłek kompozycji i potencjalną scenerię śmierci nieostrożnego Ikara (tak wiem, że w oryginale runął do wody, ale mógł przecież się zgubić korzystając z map Apple)… szkoda, że poprzez tak mierne, wręcz żenująco słabe i niezbyt przekonywujące wykonanie samego zapachu – zmarnowano drzemiący w tej historii i zastosowanej symbolice potencjał, piękny flakon i ciekawy pomysł… paradoksalnie, to co miało być jedynie otoczką i dopełnieniem dla samej kompozycji, okazało się jej najmocniejszą stroną – gdyż będąca gwoździem programu kompozycja zawiodła na całej linii… kurcze to nie tak miało być!
Nie wnikam czy za to fiasko projektu odpowiedzialność ponoszą przesłanki techniczne, czy też ekonomiczne (ponoć na skrzydłach Ikara znaleziono też ślady trotylu, ale rzecznik Dedala tego nie potwierdził 🙂 ) – ponieważ skupiam się wyłącznie na ocenie jakości samego zapachu, a ten niestety zawodzi w całej rozciągłości od sugestywności i wyrazistości brzmienia użytych nut, przez po aspekt trwałości, aż po śmiertelnie nudny finisz… niestety dobre chęci i ciekawy pomysł to za mało by osiągnąć sukces – jeśli przy wykonaniu produktu właściwego zabraknie jakości i konsekwencji, z wyraźnym wskazaniem na kosztujące raptem kilka euro składniki… naprawdę, szkoda, bo byłby z Ikara pierwszorzędny, niebanalny casualowiec na cieplejsze pory roku – miast tym razem dosłownej inscenizacji mitycznej katastrofy…
Głowa: mastyks,bergamota, cytryna, gorzka pomarańcza, nasiona marchwi
Serce: mastyks, irys, herbata, jaśmin, trzcina
Baza: wetiwer, sandałowiec, ambra
Kupowałem perfumy dla żony i dostałem próbkę.Dla mnie zapach jest interesujący ale nie do noszenia zwłaszcza dla mężczyzny.Nie wpadłem w zachwyt.Może jest inny niż wszystkie, ale jak na 25 lat eksperymentów rodziny Sisley to chyba nie bardzo trafiony? Problem polega na tym, że pachnie warzywniakiem, skrobaną marchewką, zielskiem, ale w żaden sposób nie kojarzy się z mężczyzną. Próbkę testowałem w gronie znajomych i nie znalazł się ani jeden mężczyzna, który chciałby tak pachnieć, w tym ja też niestety nie chcę zwłaszcza za tę cenę. Ani do sportu, ani do elegancji ten zapach nie pasuje. Nadaje się tylko na wykopki dla plantatora marchwi ,lub na piknik w ogródku warzywnym. Oryginalności to mu nie można odmówić, więc polecam go dla tych, co chcą pachnieć inaczej. Tylko jest jedno niebezpieczeństwo, mężczyźni ubrani inaczej, często wyglądają jak przebrani. Podobnie może być z tym zapachem. Kiedy poczujemy sam zapach, zamiast interesującego mężczyzny wyobrazimy sobie brzuchatego jowialnego pracownika zieleni miejskiej w kraciastej koszuli i pistacjowych ogrodniczkach na szelkach z bukietem marchewek w dłoni;)
By: czarnecki.peter@gmail.com on 15 stycznia 2013
at 00:49
Nie mogę go polubić . Jakiś taki jest….rozbiegany. Część leci w jedne klimaty , część w inne i choć ja uwielbiam zapachy ,, nieoczywiste” z tym się nie zaprzyjaźniłam.
By: hanka on 15 stycznia 2013
at 20:16
widzę, że nie tylko u mnie zapach szału nie zrobił 😉
By: pirath on 16 stycznia 2013
at 10:10
Wczoraj tego spróbowałem i… klapa na całej linii.
Ohydztwo. Można tym odstraszać wszy łonowe. Fuj 🙂
By: RoQ on 18 stycznia 2013
at 09:19
RoQ nie wierzę! jesteśmy w czymś zgodni? 😉
zapiszę to w pamiętniku…
By: pirath on 19 stycznia 2013
at 18:29
Zapisz koniecznie… Bo taka zgodność to rzadkość, jak borowiki na Saharze 🙂
By: RoQ on 19 stycznia 2013
at 19:01
zatem poczekaj na kolejny etap global warming… 🙂
By: pirath on 19 stycznia 2013
at 19:05
A ja się wyłamie ,mam flakon tych perfum i ciesze się z jego kupna. Mnie uwiódł tak jak kiedyś Givenchy Gentlemen i Encre noire .
By: Tom on 1 października 2013
at 20:28
nie ma z czego się wyłamywać, bo to przede wszystkim Tobie ma się podobać i w tej materii zdanie innych osób kompletnie się nie liczy… 🙂
By: pirath on 1 października 2013
at 23:06
Odbieram Ikara jako zapach nawiązujący do wolności, przelotu Ikara… nad Korsyką. Początek to genialne połączenie zimnej jakby kamiennej toni, a już po chwili wspomnienie drzewek cytrusowych na lądzie. Tęsknota za lądem, piachem, suchą trawą na plaży wyrażona przez wetiwerę i dominujący zapach żywicy drzewa pistacjowego. Wyszukany zapach suchej roslinności obok plaży. Wydaje się niiestety troszkę nietrwały. Do zweryfikowania.
By: Agnieszka czyta... on 21 grudnia 2013
at 19:10
pięknie i poetycko napisane – jestem również ciekaw Twoich wniosków „po” Agnieszko… 🙂
By: pirath on 23 grudnia 2013
at 00:01
Co? Nietrwały? Na mnie trzyma się 12 do 14 godzin to najlepiej wydana kasa na perfumy w całej mojej kolekcji . Uwielbiam te perfumy i napewno zostaną w mojej kolekcji na stałe .
By: Tom on 21 grudnia 2013
at 22:09
gratuluję, a co do trwałości to bardzo subiektywne i indywidualne zagadnienie – choć gratuluję Ci niewątpliwie wybitnie przychylnej dla tych perfum skóry… 🙂
By: pirath on 23 grudnia 2013
at 00:02
To piękne perfumy, nie wiem czemu są tak bardzo niedoceniane przez innych . Na mnie pachną świetnie i bardzo długo co bardzo mnie cieszy , jeśli kiedykolwiek musiał bym ograniczyć się do 5 zapachów to Ikar byłby w tej 5
By: Tom on 23 grudnia 2013
at 09:10
prawda jest taka, ze wszystko co choćby odrobinę odmienne od najpopularniejszego obecnie wzorca i przypadkiem od mało znanej marki – rzadko kiedy cieszy się braniem…
By: pirath on 24 grudnia 2013
at 00:32
Uwielbiam Ikara, to moje ostatnie odkrycie z S. Widzę, że tu go prawie wszyscy „zjechali”… Hm… Ja na skórze dostaję herbatę z żywicą. Nie czuję w ogóle irysa, marchewki, warzywniaka(dwa ostatnie porównania są „w przenośni”). Cytrusowa herbata z syropem (jak mniemam – z drzewa mastyksowego?) – pachnie przepięknie! Następnie przechodzi w wetywerię wplecioną w drzewną bazę. Dla mnie cudo. Trwały! U mnie na skórze siedzi 10 h, choć projekcja jest raczej dyskretna.
Must have na liście.
By: Marcin on 4 lutego 2014
at 12:12
stawiam na odmienne gusta i skórę, a zwłaszcza to ostatnie potrafi zdziałać prawdziwe cuda, ale i tak twierdzę, że potencjał tych perfum po prostu zmarnowano, starając się jak najbardziej zunifikować i podkreślić neutralność bukietu tych perfum, zabijając tym samym ich duszę…
By: pirath on 4 lutego 2014
at 18:05
Wg mnie te perfumy maja potencjal i dusze, czego sie nie da powiedziec np. o Bottega Veneta Pour Homme. Jak widac, mamy BARDZO odmienne gusta 😀 Chociaz, ukradkiem spojrzalem, ze Twoim signature jest Czarny Turmalin, ktorego bardzo lubie, ale wole Krysztal Gorski 😛
By: Marcin on 5 lutego 2014
at 19:47
ja długo się wahałem pomiędzy RC i BT, ale perfum pachnących spalenizną jest zdecydowanie mniej… 🙂
a co do Bottegi, na mnie pachnie fantastycznie, żałuję tylko że ma tak mizerną projekcję i trwałość… ale co do kompozycji, broni się zdecydowanie… 🙂
By: pirath on 6 lutego 2014
at 00:13