Napisane przez: pirath | 27 czerwca 2014

Olfactive Studio – Ombre Indigo, czyli nadspodziewanie głęboki błękit…


Płowe i niezbyt przekonywujące to indygo (uwielbiam ten kolor), ale nie dajcie się zwieść pozbawionemu głębi i niezbyt klarownemu kolorowi tych perfum, albowiem prawdziwa głębia tych perfum, tkwi w samym zapachu… to bez wątpienia jeden z najciekawszych, najbardziej intrygujących swą odmiennością, najbardziej fascynujący zapach, z jakim się ostatnio spotkałem – i srogi kandydat do zapachu roku (w moim subiektywnym rankingu), tuż obok Kilianowego Sacred Wood… nie każdy pokocha nietypowe, wręcz monochromatyczne brzmienie tych oszczędnych i dość monotonnych perfum… nie mają też w sobie przepychu, którym rozpieszczał me nozdrza wspomniany Sacred Wood, ale mają w sobie coś niesłychanie pociągającego…

Olfactive Studio - Ombre Indigo

Ombre Indigo jest jak znajomy, z którym mile spędza nam się czas i gawędzi – ale sami nie możemy określić dlaczego… jego osobowość ma w sobie coś magnetycznego, czujemy się u jego boku dobrze – a godziny spędzone w jego towarzystwie umykają szybciej, niż paliwo ze zbiorników pokonującego Atlantyk Concorde… jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, czy perfumy mogą wywołać olfaktoryczny orgazm – to tym z Was, którzy go jeszcze nie doznali, donoszę, że owszem… nie potrafię ocenić obiektywnie tych perfum, tak jak zakochany nie dostrzega wad ukochanej osoby… siedzę teraz w fotelu i przewracam w ekstazie gałami, zaciągając się zachłannie wonią tych nieziemskich, boskich, porażająco pięknych perfum… przesadzam? pewnie tak, gdyż gusta są subiektywne, ale nie potrafię inaczej…

spektrum indigo

Początek ma obfity, przydymiony, przesycony, dosłownie ociekający ze wszech miar pieszczotliwą ambrową rozwiązłością – choć przez cenę prawdziwej ambry, raczej symbolicznie (ambrette) niż dosłownie… tytułową ambrę i klimaty ambrowe emuluje tu cały wianuszek, misternie splecionych ze sobą nut – układając się w efekcie na kształt i podobieństwo nader obficie zaserwowanej „ambry”… „ambry” na bogato, przepysznej, kształtnej, pełnej i intensywnej, choć wciąż ujmująco delikatnej… jej otulająca, finezyjna, delikatna, uwodzicielska, dosłownie porywająca w swym lekko chropowatym niezdefiniowaniu słodycz, aż ściska za serce… wprawdzie to nic specjalnego, ot hojnie, jowialnie, acz wciąż minimalistycznie wyrażona skromność i ale właśnie tym te perfumy złapały mnie za ja.., tfu serce… na swój sposób to ekstrawaganckie, awangardowe i bezsprzecznie niszowe perfumy – mam też świadomość, że ich wysublimowany bukiet nie porwie każdego, ale ja przepadłem z kretesem… tym razem Olfactive Studio pokazało mi coś autentycznie nowego, nietuzinkowego i absolutnie niepowtarzalnego…

flakon Olfactive Studio - Ombre Indigo

W otwarciu czuć piękny, półwytrawny petitgrain, zmiękczony szafranem oraz bujnym ambrette i heliotropem… zapach jest ni to słodki, ni to gorzki, przesiąknięty obłą, szlachetną głębią przydającego lekkiej szorstkości szafranu, przydającego brzmieniu eleganckiego i stonowanego charakteru… wzniosłość, delikatność i otulającą kształtność brzmienia Ombre Indigo można porównać jedynie z Durbanowym Heliotropem i to w sumie jedyny zapach, który ośmieliłbym się wskazać w kontekście podobieństwa do najnowszego dziecka Olfactive Studio… nieco przydymiony miękkim, dymnym kadzidłem środek, czarujący i otulający jak najdelikatniejszy kaszmir, doprawiony sowitą ilością ambrette i przydającym wytrawności petitgrain – okrywa nosiciela swą ciepłą i przyjazną fakturą, jak szal z angory… uwielbiam perfumy, których spolegliwe, wyrafinowane i niepozorne brzmienia sprawiają, iż mam ochotę przytulić się do własnej ręki i mruczeć z zadowolenia… finisz z udziałem delikatnego białego piżma, równie delikatnie objawionego co niewinna reszta – dopełnia wciąż wybrzmiewające echo spłowiałego, szarego i purystycznego petitgtain i odrobina woskowego benzoesu

reklama Olfactive Studio - Ombre Indigo

Wprawdzie skromnemu, wręcz nudnemu zwieńczeniu tych perfum daleko do rozbrajających swą inkantacją finiszy CK Dark Obsession, Beckham Homme – jest skąpe, oschłe, płytkie i koszmarnie nijakie, ale who cares?… nim do niego docieram, znów aplikuję zapach na skórę, pławię się i przewracam gałami – rozpływając się z rozkoszy, nad rozkosznym brzmieniem otwarcia i serca… i tu ciekawostka, jeśli szukacie bardziej powściągliwej, roślinnej (ambrette, szafran, heliotrop i petitgrain) odsłony dla niebiańsko skórzanego Cuir Ottoman od Parfum d’Empire, tudzież lżejszej odsłony wspomnianego Heliotropu Oliviera Durbano, ten zapach pachnie w bardzo podobnej tonacji… wprawdzie trwałością nie powala (około 6 godzin, nim popada w smętną bazę) – ale do tego czasu można pławić się w jego nadspodziewanie głębokim błękicie do woli, replikować i tak w kółko…Olfactive Studio - Ombre Indigo EdP

2014

Mylene Alran (Robertet)

Głowa: petitgrain, absolut tuberozy, szafran, śliwka,
Serce: esencja wetiweru, esencja papirusa, skóra, kadzidło,
Baza: żywca benzoesowa, ambra, piżmo,


Odpowiedzi

  1. Oj, to będzie po kieszeni…

    • czy ja wiem? cena jeszcze ujdzie i chyba się szarpnę… 🙂

  2. byłam zachwycona spisem nut i koncepcją zdjęcia, które było inspiracja dla tych perfum. Tymczasem moja skóra zupełnie je odrzuciła. Miałam okazję je testować równolegle z Tobą tak jak u Ciebie rozwinęły się bardzo przyzwoicie tak u mnie szału nie było. To świadczy tylko i wyłącznie o tym, że różni jesteśmy i testy powinny być obowiązkowym etapem przed zakupem.

    • dlatego jestem wrogiem kupowania całych flakonów w ciemno… lepiej odczekać, zdobyć próbkę, bo przecież co skóra to inne odczucia i gusta… wiem Polu, że Ciebie ten zapach nie porwał, dałaś temu upust już w perfumerii, kompletnie nie podzielając moich odczuć, ale przecież to naturalne i dość powszechne zjawisko… ostatnio psiknąłem na skórę koledze mojego Cuir Ottoman i na nim też pachniał okropnie, więc testowanie przed zakupem, powinno być swoistym odruchem bezwarunkowym… 😉

  3. Jednak tylko zaciekawił i zarazem dał poczucie że nie musi to być miłość jakiej się spodziewałem. Może to i dobrze bo nie zwariuje tak szybko. 😉 Ambrowe wyczyny uwielbiam, gdyby jeszcze ta śliwka wylazła u mnie to mogło by być oszałamiająco… Zresztą samo Indigo wieje dla mnie magią od zawsze !

    • owszem kolor jest oszałamiająco piękny, taki głęboki i intensywny, a zarazem miękki i przynajmniej dla mnie uspakajający… też lubię zapach śliwki, szczególnie powideł śliwkowych, stąd zapewne moje umiłowanie dla labdanum 😉

  4. Ładny zapach i bardzo podobny do Velvet Oud Mood Kurkdjiana- oprócz kwiatowej nutki,która drażni mnie w tym pierwszym,niestety cena Velvet zaporowa:(

    • nie znam, ale dziękuję Ci za rekomendację… 😉 pomijając przepłacanie za markę i półkę, niektóre perfumy nie mogą być tanie, przez wzgląd na cenę i jakość składników, a w przypadku niszy często mowa o esencjach naturalnego pochodzenia…


Dodaj komentarz

Kategorie