Napisane przez: pirath | 1 marca 2014

Dior – Homme Intense EdP (anno 2014), czyli całkiem niezły zamiennik klasycznego Homme…


Nie, Dior nie wrócił do oryginalnej formuły Homme, ani starej wersji flakonów ze srebrną rurką (zadałem sobie trud, aby zweryfikować te pogłoski), więc wersja anno 2014 (jak opisano przesłaną mi próbkę) to wciąż wersja poreformulacyjna, odtworzona przez Demachy w 2011 roku… czy jest czego żałować?… z całą pewnością tak (zwłaszcza, że wciąż posiadam flakonik Homme z 2010 roku i różnica aż kole w nos), ale przebolawszy reformulację (w tym wypadku nieuniknioną), mimo wszystko Dior Homme Intense to wciąż kawał bardzo przyzwoitego perfumiarstwa… reformulacja zawsze boli, szczególnie gdy dotyczy zapachu ikony, jaką niewątpliwie jest seria Homme Diora (Homme, Homme Intense i Sport) – ale czy jest sens płakać nad rozlanym mlekiem i rzeczami, na które nie mamy wpływu?… Homme Intense, choć nie jest uderzająco podobny do swego protoplasty – jest wciąż pięknym, szykownym i nieodmiennie męskim zapachem… myślę, że przymusowa reformulacja rodziny Homme najbardziej dotknęła miłośników wersji Intense, bo osoby kibicujące dotąd klasycznemu Homme – znajdą jego całkiem poprawną namiastkę, właśnie w nowej odsłonie Intense

Dior - Homme Intense EdP 2014

Generalnie darzę Diora szczególną estymą za całokształt ich dorobku, a klasycznego Diora Homme (obok Fahrenheita i Eau Savage) uważam za jedno z najpiękniejszych, najbardziej zacnych, eleganckich, męskich i niepowtarzalnych pachnideł jakie kiedykolwiek zostały popełnione w mainstreamie… wersja Intense jest wyśrubowanym rozwinięciem tej wykwintnej i wyrafinowanej, pudrowo irysowej finezji i choć od dawna nie miałem styczności z przed reformulacyjnym Homme Intense (anno 2007) – mam nieodparte wrażenie, że wersji 2011 wyraźnie bliżej do klasycznego Homme (anno 2005), niż dawnego, zamaszystego Intense… i szczerze powiedziawszy, bez skrupułów używałbym obecnego Intense, jako zamiennik dla starego Homme… pomimo iż są raptem podobne, co najistotniejsze – Demachy udało się zachować wysoki poziom i duszę tego pachnidła…

stary Dior - Homme Intense EdP reklamareklama klasycznego Homme Intense z Jude Law

Zapamiętałem Homme Intense jako zauważalnie intensywniejszą, bardziej wyrazistą, wytrawniejszą i bardziej esencjonalną (jak przystało na EdP) odsłonę klasyka – gdzie dopisek Intense w nazwie, rzeczywiście znajdował odzwierciedlenie w faktycznym brzmieniu bukietu, o co w dzisiejszych czasach coraz trudniej… niestety Homme Intense anno 2011 nie jest tak wyrazisty, charyzmatyczny i władczy jak jego zacny poprzednik i bardziej przypomina przed reformulacyjnego Homme, niż ekstremalnie wyżyłowane Intense… swego czasu miałem spory dylemat czy kupić klasyka, czy też wersję Intense – ale po kilku testach nadgarstkowych zdecydowałem, że nabędę mniej suchą i wytrawną wersję Homme… nigdy nie żałowałem tego nieco asekuracyjnego wyboru i teraz gdy na dnie mojej 50-ki zostały ostatnie mililitry oraz po poznaniu brzmienia poreformulacyjnego Intense – już wiem, że osuszoną flaszkę starego Homme, zastąpię właśnie nowożytną wersją Intense, która w moim odczuciu bardziej przypomina mi przed reformulacyjne oblicze klasyka niż stare Intense

nowy Dior - Homme Intense EdP reklamai jej nowa odsłona z lepiej wpisującym się we współczesne trendy „męskości” Robertem Pattinsonem, czyli połyskującym w słońcu wampirem…

Pierwsze wrażenie przy porównywaniu starej i nowej odsłony Intense jest takie, że zapach wyraźnie zelżał, wysłodził się i za sprawą zmiany proporcji składników, zgubił gdzieś niegdysiejszy tupet i pudrowo pylistą szorstkość… zresztą analogiczna sytuacja ma miejsce gdy porównamy klasyczne YSL M7 i nowe YSL M7 Oud Absolu… przepiękną, oscarową kreację wyraźnie pudrowego i przy tym bezsprzecznie męskiego irysa, złagodzono tu dodatkiem balsamicznej ambry… w efekcie powstało słodsze, otulające, wyraźnie delikatniejsze, bardziej obłe i kameralne pachnidło – swą stylistyką podobnie do wspomnianego M7 Oud Absolu… subtelna słodycz przytępiła i zmiękczyła to dominujące, suche oraz władcze oblicze irysa – w efekcie czego zapach stracił wprawdzie na nośności, czystości i ostrości brzmienia, ale zyskał na uniwersalności i akceptowalności odbioru bukietu, co (jak znam życie) marketing Diora przywitał z szeroko otwartymi ramionami…

reklama nowego Dior - Homme Intense

Początkowo chciałem obśmiać obecność gruszki w bukiecie nowego Intense, ponieważ złudzenie jej egzystencji można śmiało wykreować za pomocą irysa, szałwii i korzenia vetivery – ale bijcie zabijcie, coś jest na rzeczy… wprawdzie wspomniana gruszka to nie słodki, pylisty miąższ, którego soki obficie spływają po brodzie z każdym kęsem – a bardziej nieco zdrewniała i gorzkawa skórka owocu, ale na upartego można jej domniemaną obecność uznać za fakt… poza wymienionymi oficjalnie nutami, ewidentnie występują tu też szałwia, kakao i paczula (odziedziczone zapewne z formuły klasycznego Homme)… pod tym względem nowy Dior Homme Intense przypomina mi genialnego Guerlain L’Instant Eau Extreme – ponieważ wyjąwszy irysa (i biorąc poprawkę na inna konstelację składników), stanowiącego istotę Diora Homme, pod wieloma względami bukiety obu kompozycji są stylistycznie całkiem do siebie podobne i co najważniejsze –  oba reprezentują sobą ten sam, nieodmiennie wysoki poziom jakości i aranżacji brzmienia…

reasumując: umarł stary Dior Homme, niech żyje nowy Dior Homme Intense… wprawdzie nie są identyczne, ale są na tyle do siebie podobne, by z powodzeniem móc używać nowego Intense jako zamiennik dla starego Homme… parametry jak na Diora tradycyjnie bardzo przyzwoite i choć nowy Homme Intense jest wyraźnie słodszy (bardziej ambrowy) i mniej pudrowo irysowy – wciąż pachnie z klasą i pięknie się go nosi…

przypomina mi: starego Diora Homme i nowego Armani Eau de Nuit, draśniętego Guerlain L’Instant Eau ExtremeDior - Homme Intense EdP

2011

Francois Demachy

Głowa: lawenda, irys, szałwia,
Serce: irys, ambrette (piżmo ambrowe), gruszka,
Baza: wetyweria, paczula, wanilia, cedr Virginia,


Odpowiedzi

  1. Guerlain L’Artisan ? 😉

    • he he, dzięki za czujność, już poprawiłem… 🙂

  2. A to dobre wieści. Dobre Piracie. 🙂

    • też tak myślę, mogę wreszcie zużyć starego dobrego Homme, wiedząc że w odwodzie jest jakaś sensowna alternatywa… 😀

  3. Został mi pusty flakon po pierwotnej wersji tych perfum. To było prawdziwe cacko . Nowa wersja choć nie jest zła to tylko cień tamtych perfum. Żałuje że tak szybko osuszyłem swój stary flakon i nie zostawiłem sobie choć kilku ml

    • znam ten ból, dlatego swojego dotąd tak oszczędzałem 🙂

  4. Cał y czas powtarzasz, że „Dior nie wrócił do starej formuł y ze srebrną rurką(…)” gdy tymczasem opisywana tutaj przez Ciebie wersja Intense NIGDY nie była dostępna we wflakonach ze srebrną rurką(wersja vintage była sprzedawana w butelkach, które miały srebrny pierścień, innymi słowy, flakony wyglądały tak, jak obecne flaszki Homme EDT)!!! Ponadto piszesz, że formuła Homme się nie zmieniła. Ponawiam moją prośbę, wejdź na stronę Diora i sprawdź skład tych perfum. W składzie PONOWNIE jest kardamon, tylko tym razem w fazie górnej, a nie środkowej. Oficjalnie i na własną odpowiedzialność mogę stwierdzić zatem, że skład (czy, jak wolisz, formuła) wody TOALETOWEJ Dior Homme zmieniany był DWA razy.

    Co do tytułowego bohatera – tutaj z pewnością była jedna reformulacja – ok. w połowie 2011 roku, ale z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że obecne produkty (od maja 2013 i późniejsze, czyli od kodu 3S01) pachną INACZEJ niż moje perfumy, które wyprodukowane były w 2012 r. W jaki sposób inaczej? Nuta irysa jest wyraźniej zaznaczona (słynna szminka). Baza jest taka sama – wyborne kakao i wanilia(których nie ma w „oficjalnym” składzie BTW), czasem przypomina mi to zapach kakao dopiero co zalanego gorącym mlekiem. ALE projekcja najnowszych wypustów też jest in plus w porównaniu z tymi z 2012 r. Różnicy w trwałości nie zauważyłem, choć słyszałem opinie, jakoby te „najnowsze” pachniały dłużej.

    • Marcinie, początek wpisu jest celowym nawiązaniem do Diora Homme (stąd brak dopisku Intense przy nazwie)… mam świadomość że Intense od zawsze posiadał czarną rurkę… 🙂 gdy to teraz czytam, rzeczywiście nie brzmi to jasno, ale dzięki za zwrócenie uwagi, być może przeredaguję początek, by ta kwestia zyskała na klarowności…

      Marcinie, po raz kolejny, NIE INTERESUJE MNIE CO DIOR, ANI KTOKOLWIEK NAPISAŁ NA SWOJEJ STRONIE W SEKCJI WYKAZ NUT!!! podawany przez producenta skład perfum NIGDY nie jest kompletny i może ulec modyfikacji w dowolnym momencie, bez podania przyczyny – więc nie jest w jakimkolwiek stopniu miarodajnym i obligatoryjnym źródłem informacji!… tu najlepszym doradcą jest nos, ale jak widać, co wąchający to inne zdanie… znam i posiadam wersję Homme z 2010 roku i w oparciu o nią porównuję brzmienie starego Homme z nowym Intense, co jednoznacznie wynika z treści wpisu… nie interesuje mnie ile razy i jak był w międzyczasie zmieniany, bo nie to jest tematem wpisu… jeśli bym je powąchał, mógłbym wyrazić swoje zdanie na ten temat, ale nie mając dostępu do flakonów z danych roczników nie jestem w stanie tego zweryfikować i szczerze powiedziawszy niewiele mnie obchodzi jak pachniały nieprodukowane już wersje przejściowe…

    • Ciekawe… Dziś bardzo wyraźnie poczułem w tym zapachu kardamon, i w związku z brakiem wzmianki o nim w składzie, odpowiedzialność za to wrażenie zrzuciłem na piżmo ambrowe. Czy mogę prosić o wyjaśnienie, jak pachnie ten składnik?

      • piżmo ambrowe? tak naprawdę taki składnik nie istnieje, to miks nut syntetycznych, który daje w efekcie określone brzmienie, w tym przypadku zbliżone wonią do połączenia ambry i piżma… tyle że ambrę i piżmo obecnie również wytwarza się syntetycznie, stąd poszczególne ich odsłony mogą czasem znacznie odbiegać od siebie osiąganą wonią… piżmo (to prawdziwe) pachnie ostro, surowo, nieco gorzko pyliście i animalnie – wyostrza swym dodatkiem brzmienie czasem pachnąc jak kurz, gdy ambra to delikatna, balsamiczna, bardzo łagodna, lekko słodka, obła i aksamitna woń, będąca w zasadzie totalnym przeciwieństwem piżma i jedyne co łączy te dwie nuty, to fakt że często umieszcza się je w fazie schyłkowej wykazu nut… ponadto ich naturalne odsłony doskonale wydłużają trwałość noszonych perfum, gdyż dzięki nim zapach pachnie znacznie dłużej na skórze…

  5. Aha, jeszcze jedno. Posiadam Diora Homme z 2008 r (tak, ze srebrną rurką) oraz Diora Homme Intense z 2012 r. Podzielam Twoją opinię, że obydwa pachną podobnie do siebie. Mówiąc podobnie, mam na myśli środkową fazę, a konkretnie irysa, gdyż otwarcia i bazy obu zapachów jednak dość znacznie się różnią 🙂

    • sądzę, że różnica w brzmieniu bardziej dotyczy stopnia koncentracji niż samych roszad w bukiecie – w końcu Demachy chodziło o odtworzenie kompozycji, a nie stworzenie odrębnej… w praktyce nowy Intense bardziej przypomina starego Homme niż starego Intense i mimo wszystko mają więcej cech wspólnych niż rozbieżności…

  6. Ach. Zapomniałbym. Ewidentnie nie ma tu ani ambry, ani kakao, ani tym bardziej paczuli i szałwii(istnienie dwóch pierwszych jeszcze jako tako mógłbym uznać za możliwe, aczkolwiek zamiast ambry jest tzw. piżmo ambrowe, czy też ambrette – wyciąg z nasion hibiskusa, zaś kwestię kakao poruszyłem wyżej), ale paczula ma tak charakterystyczny zapach, że wyczułbym ją na odległość (dla porównania, paczula występuje w nieco bardziej męskim od DHI L’Instant de Guerlain Extreme oraz w Dior Homme EDT), szałwia zaś nadaje otwarciu Dior Homme (EDT) ziołowy charakter, którego w wersji EDP ewidentnie brak.

    A tak na koniec się jeszcze przyczepię – 😛 Od kiedy ambra nadaje słodkiej barwy perfumom? Bo z tego co wiem, to ambra nie pachnie, jest to UTRWALACZ nut słodkich(ale sama w sobie jest dość bezbarwna 😀 )

    • Marcinie nie ma bo nie napisali, że jest, czy dlatego że nie czujesz?… Zbytnio polegasz na tym co ktoś napisał (skład, który nigdy nie jest kompletny, ani wiążący), a ja na tym co czuję i nie widzę sensu polemizowania z moimi własnymi odczuciami… ponadto paczula ma tak wiele obliczy, zależnych również od jej ilości w bukiecie iż o jej odsłonach można by napisać całą książkę… co do szałwii, tę jak najbardziej czuję, czego nie mogę powiedzieć o kardamonie, przy którym się upierasz – więc pozwij mnie… 🙂

      a co do czepiania się, to drobna uwaga merytoryczna… ambra jak najbardziej pachnie, a ta stosowana obecnie w perfumiarstwie nie ma nic wspólnego z ambrą naturalną (z której zrezygnowano ze względu na cenę surowca i nikłą dostępność) i jej syntetyczny odpowiednik nie ma nic wspólnego z utrwalaniem czegokolwiek, a jedynie emuluje określoną woń… 🙂

      druga sprawa ambra to nie to samo co ambrowy… ambra jest nutą, zaś „ambrowy” i „balsamiczny” (delikatnie słodkawa, otulająca i upojna woń ocierająca się o umowną klasyfikację „umami”), podobnie jak „pudrowy”, „drzewny”, „koloński” to określenie uzyskanego brzmienia, charakteru perfum/akordu…

  7. Mam wrażenie Piracie, że ciągle mylisz ze sobą dwa zapachy. Mianowicie Dior Homme, w którym to na nowo pojawił się kardamon, a ambra jest dla mnie niewyczuwalna, choć obecna w składzie; z Diorem Homme Intense, w którym jest tzw. ambrette – (bo IFRA zapewne kazała ograniczyć Diorowi stosowanie ambry) – czyli tzw. piżmo ambrowe(najprościej mówiąc – wyciąg z nasion hibiskusa). Ja nie czuję ambry ani w jednym, ani w drugim, także dla mnie ambra nie pachnie 😛
    Paczuli w DHI nigdy nie było, ale rozumiem skojarzenia. Paczula dla mnie ma woń nieco „pleśniową”, a z drugiej strony pachnie „czekoladowo”.
    Oczywiście ufam przede wszystkim własnemu nosowi – ostatnio próbowałem się doszukać róży w Givenchy Gentlemen Only – i prawie mi się to udało. Wciąż twierdzę, że jej tam nie ma, ale to połączenie słodkich cytrusów z paczulą „trąci” jakby zapachem olejku różanego. Prawdziwa i doskonała róża jest za to w Givenchy Gentleman (z 1974 r.)

    • nie, nie mylę tych zapachów i co więcej nie ośmieliłbym się porównywać, zestawiać i traktować jako tożsame ambrę z ambrette, bo to zakrawa na totalną ignorancję… 🙂

      ambra jak najbardziej pachnie, a jeśli jej nie czujesz, proponuję zapisać się na tematyczne warsztaty zapachowe i zdobywszy niezbędną wiedzę (podstawową) – dopiero wówczas silić się o analizę brzmienia konkretnych perfum…

  8. Nie widzę sensu zapisywać się na warsztaty zapachowe tylko po to, by dowiedzieć się, jak pachnie ambra.
    Ale ja nie o tym chciałem mówić. Jestem przekonany, że w przypadku DHI, czy to mówimy o ambrze w „vintage”, czy o ambrette w poreformulacyjnym wypuście, nie jest głównym graczem(jest nim oczywiście irys i wanilia (i podobno także kakao) w „vintage” oraz irys i likier gruszkowy w poreformulacyjnym produkcie. Tak czy siak, wciąż motyw przewodni to irys.

    • nie wiesz co tracisz, nie tylko dowiesz się jak w „naturze” i bez zakłóceń nut inszych pachnie dany składnik (albo cała grupa, bo o jednym nigdy się warsztatów nie robi), ale poznasz też inne jego oblicza, dowiesz się o metodach pozyskiwania, zastępnikach, posłuchasz ciekawostek, etc…
      co do „kakao”, to jest to jedno z oblicz paczuli w połączeniu z irysem (jak najbardziej pierwszoplanowym)… już parę razy trafił mi się taki niuans w efekcie połączenia kilku nut, a ostatnio u Muglera…

  9. u Muglera w A*Men paczula pachnie bardzo czekoladowo(i zapewniam Cię, że inaczej niż w DHI, mam obydwa, i zdecydowanie dalej twierdzę, że paczuli w tej wodzie perfumowanej nie ma), tym bardziej, że składnik ten pojawia się w dwóch fazach.
    Co do warsztatów – nie mówię nie, może kiedyś… Na razie niestety cierpię na permamentny brak czasu :/

    • też cierpię na permanentny brak czasu, ale na dokształcenie się, zazwyczaj znajduję czas… 😉

  10. Właśnie za sprawą tej ambrowej słodyczy zainteresuję się niem bardziej niż jego poprzednikiem…

    • pewnie z tej samej przyczyny wolisz nowego M7 Oud Absolu, niż wersję klasyczną?… 😉

  11. Ej,ej …Nie gadaj głupot bo nie wypada… klasyk M7 jest nie do przebicia! 🙂

    Chyba nie do końca jeszcze czaisz moje zapachowe gusta… Ale owszem lubię Absolu i nawet mam większą odlewkę ponieważ czuję tam wciąż żyjącego ducha uwielbianego klasyka. 🙂

    • ok, pardon, wszystko grzecznie odszczekuję!… 😀
      a teraz powiedz tym panom z czarnej wołgi, aby sobie poszli… 🙂

  12. Spoczko przesiedli się do Żuka ze stuningowanym logo na Ferrari 😀

    • tia… piją samogon, grają na bałałajce i straszą sąsiadów wizją inwazji… 🙂

  13. Nie pamiętam już jak pachnie stare M7 😦 Ale Oud Absolu jest więcej niż dobre.

    • oba są piękne, z tym że pierwszy jest ostrzejszy, a drugi bardziej balsamiczno ambrowy… jak na ironię, w nazwie pierwszego nikt o oudzie nie wspomina, a w wersji która zawiera go wyraźnie mniej, jest oud w nazwie… ehhh marketing… 😉

  14. Zgadzam się, że marketing. Np. w zapachach Amouage też nie ma w nazwie słowa „oud”, a są nim wypełnione po brzegi…(np. Epic i Interlude).
    Oud to dla mnie dość trudny składnik tak ogólnie.

    • owszem oud jest bardzo specyficzny, jednym kojarzy się z fleczerem innym z apteką, albo chemią – a stare absoluty oudowe potrafią pachnieć naprawdę nieznośnie… 🙂

  15. Nie robi im to, są to sąsiedzi dobrze przygotowani na koniec końców.. A podziemia ich familoków kryją niezliczone patenty na przetrwanie 😉

    • poza zapasem czerwonej farby, wyniesionej jeszcze w 1982 z kopalni – nie wątpię, że nie jedną maszynę do fedrowania da się z tego poskładać… 🙂

  16. Miałem okazje przetestować trzy wersje Diora Homme. Najpierw przypadkowo natchnąłem się na tego Dior-a w perfumerii w Czerwcu b.r .O dziwo całość pachniała wyjątkowo dobrze i była wyraźnie zaznaczona to szminkowa nuta która podobno mocno zubożała po 2011 roku. Trwałość również była wyjątkowo dobra tak samo zresztą jak projekcja. Pomyślałem co jest grane ? Przecież ten zapach podobno obecnie mocno zubożał. Sprawdziłem kod na flaszce. Wskazywał koniec 2013 roku. Z ciekawości następnego dnia zamówiłem odlewkę wersji z 2012 roku oraz wersji z 2010 roku. I ta wersja z 2013 roku pachniała dosłownie identycznie jak wersja z roku 2010. Co ciekawe miała nawet lepsze parametry. O wydaniu z 2012 roku nawet się nie wypowiadam bo pachnie lżej ,bardziej słodko i ziołowo. Brak jej również słynnego akordu damskiej szminki.

    • ten akord szminki to irys, który rzeczywiście może kojarzyć się z kosmetykami dla pań… 😉 Dior nie poddał rodziny Homme celowej reformulacji, a został do niej zmuszony (wygasła licencja i prawo do formuły)… toteż Demachy musiał ją odtworzyć i to bardzo szybko… nie wykluczone, że wciąż przy niej majstruje i ją udoskonala, pragnąc przywrócić lub poprawić ich brzmienie…

  17. Wszystko fajnie, ale my tu o Intense piszemy 😉

    • u mnie offtop dozwolony 😉

  18. Wiem ale ta sama sprawa dotyczy wersji Homme.
    Obie poddano dwóm zmianom formuły 😉

    • owszem 😉 (oby tylko dwóm)

  19. Wiem o tym 🙂

  20. To aż zbyt wiele udowadnia.
    DH – http://raidersofthelostscent.blogspot.com/2013/11/dior-homme-9-batches-blind-test.html
    DHI – http://raidersofthelostscent.blogspot.com/2014/01/dior-homme-intense-2007-2013-9-batches.html

    • hmmm mój angielski jest na poziomie Kali mówić, Kali chcieć, więc zechciałbyś zamieścić, przytoczyć syntezę?…

      • W obu sprawa ma podobny przebieg. Bezkonkurencyjne są wersje produkowane aż do czasu wygaśnięcia licencji w 2011 roku. Flakony z lat 2011-2012 DH i DHI pachną lżej i nieco słodziej niż protoplasta. Różnice wyczuwalne są według tego co piszę autor głównie podczas otwarcia. Natomiast w 2013 roku nastąpiła kolejna zmiana składu tym razem in plus. Jak piszę autor są różnice z wersją z roku np 2009, jednak są one praktycznie nie wyczuwalne i flakony produkowane od 2013 roku pachną znów bardzo dobrze. Więc wynika że opłaca się kupować najnowsze wypusty 😉

        • dla mnie wersje przed reformulacyjne są nie tylko trwalsze ale mają też intensywniejszy i bardziej nośny przebieg. Obecnym Homme jestem trochę rozczarowany i o ile wcześniej wersja Intense wydawała mi się zbyt intensywna, to obecnie proponuje ją jako zamiennik dla starego Homme.

  21. Miałem przyjemność ponosić tą kompozycję na własnej skórze. Powiem tyle, boska. Testowałem Home, Home Parfume , ale to Home Intense wywarło na mnie największe wrażenie. Uwielbiam Wanilię, łagodny orient, lubię w tle kadzidło czy sandałowca. Na codzień używam CK Obsession i Romę. Dior Home Intense uważam za najpiękniejsze męskie pachnidło z jakim do tej pory miałem styczność. Niestety nie przypadł do gustu mojej pani, delikatnie mówiąc. Ona nie znosi dwóch zapachów, papryki i wanilii. Znalazłem kompromis w postaci CK Euphoria Gold. Tam jakoś wanilia jej nie przeszkadza, a i mnie zapach bardzo przekonał. Jednak wciąż walczę ze sobą czy jednak nie ulec czarowi Diora i używać go w pracy , ot tak dla samego siebie 🙂
    Klasyczny DIor Home na mnie praktycznie nie pachnie, po około 2 godzinach jest prawie nie wyczuwalny. Wersja Intense ma bardzo mocną projekcję i trzyma się na mnie przez 6-8godzin. Co ciekawe wersja Parfure na mojej skórze trzyma krócej, i choć już mnie tak nie powaliła bukietem jak Intence , podoba się mojej Pani. Trzeba wybrać,HI tylko dla siebie czy HP bez konspiracji 🙂

    • Zawsze powtarzam, że powinno się nosić perfumy, które przede wszystkim nam odpowiadają, choć trzeba brać też pod uwagę samopoczucie i komfort naszych bliskich, dlatego uważam, że używanie Homme w pracy będzie dobrym kompromisem. Jak to mawiają wilk syty i owca cała, a co się tyczy zapachów w koncentracji EdP, często jest tak, że te, pozornie bardziej skoncentrowane i teoretycznie mocniejsze oraz trwalsze – w praktyce mają dużo gorszą projekcję i trwałość. Niestety tu mamy do czynienia z prawami fizyki, których nie przeskoczymy.

      • Jednak , po kolejnym teście porównawczym , jedzie do mnie Homme Parfum. Przeważyła nuta kadzidła oraz w moim odczuciu nieco dłużej ciągnący się wątek irysa nie przytłoczony słodkościami. A Homme Intense czeka na kolejną okazję, jego też kupię na specjalne okazje, gdy żony nie będzie w pobliżu 🙂
        Odnośnie HP, ciekawy jestem twojej opinii, pewnie prędzej czy później pojawi się opis. Dla mnie , po drugiej próbie, to zapach z tych „już mnie łokieć boli od ciągłego zginania podczas transportu nadgarstka w okolice otworu węchowego” 😀
        Odnośnie irysa, znasz jakąś kompozycję w podobnym stylu jak otwarcie Diora Intense, tyle że w roli bazy?

        • Jeszcze nie dorobiłem się próbki Homme Parfum, a co do zapachów w tym klimacie, to Paul Smith Man i Armani Eau de Nuit, choć podobieństwo dotyczy głównie fazy początkowej

          • dziękuję za odpowiedź, tak obstawiałem Paula Smith’a, tylko namierzyć nie mogę. Może z Armanim będzię łatwiej 🙂

          • Armaniego powinni mieć w sieciówkach, Paula zresztą też

          • Armani mi nie podszedł ze względu na słabą projekcję na mojej skórze. Więc kupiłem DHI do kompletu z Parfum. Jak chodzi o Parfum to muszę zaktualizować swoje stanowisko. Po dłuższych testach porównawczych jednak cenię go wyżej od Intense. Może i trwałość ma nieznacznie słabszą, ale za to projekcja jest ogromna. Pełny psik wieczorem i nie byłem w stanie zasnąć. Męczyłem się do 2:00 . Chowanie ręki za głowę czy pod kołdrę pomagało na krótką metę 🙂 A nad ranem nadal był wyczuwalny blisko skóry. Myślę że idąc do ludzi to dwie chmurki maksymalnie można zapodać. Na tą chwilę, jeśli musiałbym zostawić 3 flakony, Dior Homme Parfum byłby wśród nich.

          • no to zaszalałeś 🙂 słabsza trwałość w przypadku EdP nie powinna nikogo dziwić, bo choć logika podpowiada, że powinna być trwalsza – to jednak prawa fizyki są nieubłagane 🙂 U mnie np Hermes Voyage EdT pachnie prawie 16 godzin, a EdP ledwie dobija do 8, niby mocniejszy 🙂

  22. @adiblue – spróbuj Valentino Uomo, choć dla mnie to zupełnie inny zapach, ale mnóstwo ludzi porównuje go z DH i DHI…

    • poważnie?

      • Miałem okazję testować dłużej Valentino Uomo i stwierdzam podobieństwo aczkolwiek jest ono nie wielkie. Valentino ma wspólny pierwiastek z charakterystyczną nutą szminki (czyt.Irys )
        z DH i DHI . Być może to zasługa połączenia ciemnej czekolady z suchymi nutami orzechowymi ?

        • wiesz, można doszukiwać się zbieżności tematycznej, pomiędzy zmiękczonym czekoladą irysem, a orzechem laskowym – ale to trochę naciągane 🙂

    • Valentino z mojego nadgarstka kojarzy mi się raczej z Kilian Intoxicated niż z Diorem. Chwilowo temat nieaktualny.Kupiłem DHI do kompletu z Homme Parfum i zbieram na terre oraz szukam tytoniowca. Więc chwilowo zmieniły się priorytety 🙂

      • he he bo apetyt rośnie w miarę jedzenia, a gusta dojrzewają i ewoluują w trakcie perfumomanii 🙂

  23. Piracie nie wiem czemu się dziwisz. Przecież pisałem o tym na Twoim blogu, i to nie raz…

  24. Mogę już napisać coś więcej. Po aplikacji 3-4 chmurek rano, zapach jest dobrze wyczuwalny wieczorem. Jednak po osiągnięciu nuty bazy wydaje mi się monotonny choć przyjemny. W efekcie czego przestaję go na sobie czuć. Muszę zresetować się świeżym powietrzem, albo np kawą 🙂 O dziwo na mojej skórze lepiej wypada CK Euphoria Gold. Tam plusowanie zapachu powoduje że czuję go przez cały dzień.
    Na dzień dzisiejszy moim faworytem pozostaje Homme… Parfum 🙂
    Tu pulsuje kadzidło z nutą z otwarcia (Irys?) przez długi czas od aplikacji. Później robi się jeszcze bardziej kadzidlany, ale nie gubi się aż do samego końca. Jak wcześniej pisałem, 2 chmurki to akurat o ile nie zamierzamy nikogo obezwładniać naszym zapachem. Spotkałem się z kilkoma niepochlebnymi opiniami, że to najsłabszy z Homme Diora, że płaski, banalny. Dla mnie to nr1 🙂
    Mimo ceny za 75ml, dzięki wydajności posłuży długo.

    • najsłabszy z linii Homme? w takim razie co powiedzieć o wersji Cologne 🙂 O ile 5 lat temu wybrałem Homme, gdyż Intense wydał mi się wówczas zbyt esencjonalny, teraz świadomie wybrałbym właśnie Homme Intense, bo mój flakon z Homme z 2010 roku już na wycerpaniu…

      • No tak, nie jasno się wyraziłem, te niepochlebne opinie dotyczyły wersji Parfum, nie Homme Intense. i to właśnie Parfum jest dla mnie nr1 🙂 Ale Homme Intense również nikomu nie oddam i będę bronił jak niepodległości 🙂

        • mam nadzieję, że zdobędę w końcu ich próbki i będzie okazja je wszystkie opisać.

  25. Przecież Homme z 2014 pachnie znów niemal tak jak pachniał w 2005 więc nie wiem w czym problem…

    • poważnie? czyżby nastąpił aż taki przeskok w udoskonalaniu receptury? Chętnie bym porównał moją flaszkę przedreformulacyjną z wersją anno 2014, ale skąd wziąć próbkę?

  26. Z którejkolwiek Sephory….

  27. Hej, mam pytanie odnośnie DHI kod 3X01 jaka to jest wersja? Z jakiego okresu produkcji i jakie kody posiadają tę samą ciecz? Pytam ponieważ nie znam się na tym, a ostatnio po sprawdzeniu zapachu w perfumerii odbiega od zapachu 3×01. Z góry bardzo dziękuję za odpowiedź doświadczonych w tym temacie

    • nie mam zielonego pojęcia. Spróbuj wpisać numer partii w jakiś świeżomierz albo checkcosmetics i powinno wypluć datę produkcji.

  28. Tak sobie przeglądałem stare recenzje i… Ta zaciekawiła mnie najbardziej (ciekawe dlaczego 😉 ). Jestem w stanie zgodzić się z tym, że przedreformulacyjny DHI był mocniejszy, ale zapach na pewno nie idzie w stronę DH… Mam jeszcze resztkę z mojego już niestety popsutego DH (na skórze otwarcie pachnie jak magii, potem zwyczajnie) i nie przypomina go ani trochę, w DHI wyraźniej czuć wanilię i kakao. Niestety, mój flakon z 2012 roku jest lepszy niż te z drugiej połowy 2013 (na początku 2013 podobno wykorzystano vintage’ową – jeśli można to tak nazwać – formułę). Trwałość i projekcja się nie równa, niestety przez to, że tak mocno unosi się z mojej skóry w ogóle go nie czuję, starszy flakon nie rozwiązał mojego problemu, teraz mogą się nim cieszyć wszyscy oprócz mnie 😉 W końcu z jakiegoś powodu kolor perfum się zmienił, nic się samo nie dzieje (stawiam na zmniejszenie ilości składników albo zmianę jakiegoś mocno barwiącej ingrediencji…). Teraz muszę wszystkich zadziwić, wolę formulację z 2011 roku… Irys jest dużo intensywniejszy, kakao jest bardziej stonowane dzięki czemu można go nosić nawet w deszczowe letnie dni… Gdyby ktoś wyprodukował perfumy pachnące tylko „szminką” to bym je cenił wyżej niż DHI, bo co by zostało z niego gdyby usunąć tą nutę?
    PS Trochę przesadziłem z wtrąceniami 😉

    • oj tam, z niczym nie przesadzasz 🙂 przyznam, że nie jestem na bieżąco z kolejnymi poreformulacyjnymi odsłonami Diorów Hoomme (a ponoć co roku była inna odsłona), ale słyszałem że z każdą następną Demachy coraz bardziej zbliżał się do ideału, czyli osiągnięcia poziomu i kroju z przed reformulacji. Tak przynajmniej słyszałem – ale powtórzę, że nie miałem okazji by to zweryfikować.

      • Niestety to tak nie działa 😉 Pewien blog opublikował testy, w których późniejsze wersje DHI coraz bardziej oddalały się od poprzedników… Oczywiście aktualna wersja jest bardzo dobra, ale na 100% użyto innych składników, bo stara wersja trzyma się na mojej skórze kilka-kilkanaście godzin, a ta już nie koniecznie.

        • ja zawsze biorę poprawkę na subiektywne odczucia innych testujących, ich przyzwyczajenia, percepcję i wnioski w oparciu o własną skórę, co i Tobie polecam 🙂

          • Niestety tutaj żadna poprawka się nie sprawdzi, bo wszystkie zapachy były testowane na papierkach, w kontrolowanych warunkach (jak na testy w zaciszu domowym oczywiście) i na ślepo, więc ciężko tu mówić o subiektywnych odczuciach.

          • skoro były testowane na papierkach, to cały test/porównanie jest o kant przysłowiowej d..y rozbić… 🙂 Wybacz, ale to tak podstawowa zasada, że nie chce mi się nawet tłumaczyć dlaczego… kontrolowane warunki owszem, ale umówmy się… dam Ci 10 talerzy z bigosem do skosztowania i zawsze podświadomie będziesz starał się wybrać ten najsmaczniejszy, wedle swoich (subiektywnych) gustów 🙂

          • Na moje bardziej obiektywnie się już nie da, testy na skórze byłyby mniej wiarygodne niż papierkowe, bo:
            -węch z dnia na dzień się zmienia;
            -różnice pomiędzy pH skóry;
            -trudno utrzymać jednakowe natłuszczenie;
            -po 10 dniach testowania nie idzie zauważyć jakichkolwiek różnic, pamięć jest zawodna;
            -papierki nie są narażone na czynniki zewnętrzne
            Itp. Itd.

          • Ok, widzę, że „na słowo” mi nie uwierzysz, więc pora wytoczyć artylerię złożoną z racjonalnych dowodów i standardów naukowych. Zacznijmy od weryfikacji miarodajności warunków pomiarowych:

            Rozumiem, że autor testu zamieścił rzetelną i kompletną analizę chemiczną składu papierków/bloterów których użył do testów? Piję do tego że dziś tzw. „papier” nie jest czystą celulozą, a konglomeratem różnych min „wonnych i zniekształcających brzmienie odpadów”, tj. farb, wybielaczy, scalaczy, klejów, zagęszczaczy, włączając w to skrobię spożywczą, popioły, tworzywa sztuczne, etc. Nawet nie wspomnę o „tuningowanych” bloterach z niektórych perfumerii, specjalnie modyfikowanych i rasowanych dla uzyskania na papierku lepszego, trwalszego i efektowniejszego zapachu niż w rzeczywistości. A więc, na czym pracował testujący? Czy przed dokonaniem testu powonienie testującego zostało skalibrowane i przetestowane pod kątem percepcji/czułości oraz powtarzalności jego wskazań? Ile osób, mających stosowne wykształcenie i wiedzę zasiadało w komisji weryfikującej jego spostrzeżenia i czy zostało wykluczone zjawisko habituacji? Tu przypominam, że nawet dyplomowanemu i niewątpliwie piekielnie zdolnemu perfumiarzowi jakim jest Demachy – nie udało się od ręki odtworzyć receptur linii Homme, a co dopiero osoba jak mniemam, z poza branży…

            A teraz odrobina podstaw i faktów naukowych. Perfumy swą docelową głębię i brzmienie uzyskują wyłącznie na skórze. Paradoks polega na tym, że każdy z nas ma nieco inną, więc nawet pomimo zachowania wzorcowego rygoru względem strony merytorycznej testu – odbiór zawsze będzie się różnił. Jest to potwierdzony naukowo fakt, wynikający z całego wianuszka skomplikowanych zależności pomiędzy dietą, wiekiem płcią, PH, grubością, nawodnieniem, natłuszczeniem, grupą krwi i tzw”chemią skóry” każdego, kto pokusi się o przeprowadzenie takiego testu. A więc zawsze mówimy o indywidualnych, swoistych, zwykle niepowtarzalnych i subiektywnych odczuciach/wnioskach. I zapewniam Cię, że nawet pomimo zachowania wszelkiego rygoru i powtarzalności procedur testowych, nie inaczej było tym razem…

            Po drugie, zapach wąchany z papierka zawsze pachnie płasko i pozbawiony jest detali oraz pełnego spektrum niuansów – które to osiąga dopiero w warunkach obcowania z ciepłotą, wilgotnością skóry nosiciela (patrz powyżej dlaczego). Wreszcie nawet „ułomny i wykastrowany” test z papierka nie wyklucza subiektywizmu i zmęczenia materiału (habituacja i choćby niewielka zmiana warunków podczas przeprowadzania testu, gdzie znaczenie mają takie niuanse jak pora dnia, wilgotność powietrza, cykl menstruacyjny ((jeśli testującym jest kobieta)) i to czy jesteś głodny). A przypominam, że mowa o wnioskach/wrażeniach niemożliwych do zmierzenia/zweryfikowania jakąkolwiek miarodajną „twardą” metodą porównawczą.

            A więc, czy zaufasz racjonalnym argumentom, popartych elementarnymi podstawami chemii, biologii i fizyki – czy dalej będziesz ufał czyjemuś subiektywnemu widzimisię? I na koniec jeszcze jedna konkluzja, moim zdaniem kluczowa. Nawet rozlewnie perfum (tam gdzie perfumy się miesza i konfekcjonuje daną kompozycję wedle receptury), porównują na koniec procesu wytwarzania każdą partię perfum z tzw. próbką referencyjną (robi to specjalnie przeszkolony człowiek, który zna zapach na pamięć + aparatura) i wydaje danej partii notę końcową, jak bardzo dana seria przypomina/pokrywa się z tym co skomponował perfumiarz. Czy testujący zawarł informację z jakich partii pochodziły flakony testowe i skonsultował z rozlewnią w jakim zakresie dana partia odbiegała od wzorca? Nie sądzę, bo to ostatnie jest ściśle strzeżoną tajemnicą handlową, więc tak naprawdę testujący strzelał na ślepo…

            Nie żebym walnął ten elaborat z przekory, albo złośliwości – ale w przeszłości zdarzało mi się że moje własne, daleko mniej złożone testy porównawcze dwóch partii tego samego produktu, kwestionowały osoby, które twardo wierzyły iż tester jest mocniejszą i trwalszą wersją produktu półkowego. 😀 Więc nie gniewaj się, nic osobistego, ale profilaktycznie wolę dmuchać na zimne i wszystko gruntownie oraz rzeczowo wytłumaczyć/naświetlić niż pozwolić komuś powtarzać publicznie hmmmmm nieścisłości… 🙂

          • Nie mówię, że te testy są obiektywne, ale zdecydowanie łatwiej mi uwierzyć w test na papierkach niż na skórze 😉 Testy na skórze są obiektywne tylko dla osoby testującej, a na papierkach każdy zapach będzie bardziej zbliżony do tego co czuł ktoś inny… Oba testy mają swoje plusy dodatnie i plusy ujemne, więc ciężko powiedzieć, który da bardziej obiektywne wyniki… Nie chcę być źle zrozumianym, ale te różnice od wzorca sugerowałyby, że niektórzy dostawcy, a w następstwie perfumerie dostają lepsze partie, a niektóre gorsze. Może w tym szaleństwie jest metoda… Ale jest na to tyle dowodów co na istnienie ufo 😉

          • I tu widzę problem, bo przy wskazaniu najbardziej miarodajnej metodologii ja nie opieram się na wierze, tylko nauce – ale jeśli wciąż „ciężko powiedzieć”, która metoda da bardziej obiektywne wyniki, to ja już podziękuję za rozmowę 🙂
            p.s. a co do dzielenia dostawców i odbiorców na lepszych i gorszych, to jesteś bliżej prawdy niż Ci się wydaje… 😉

  29. Mam resztki zdobytego dawno temu starego Diora (tak z 10mm od dna) i trzymam go w sejfie bo pewnie to jedna z cenniejszych rzeczy ktore posiadam. Informacja o reformulacji tego zapachu spowodowala u mnie kilkudniowa depresjie jako ze mialem swiadomosci ze nie stac mnie na zakup zapasu na reszte zycia. Uwielbiam jego klasyczna gleboka nute a paczuli stalo sie moim ulubionym kadzidlem. Zastanawia mnie tylko jak ten zapach bedzie znosil uplyw czasu i na ile bedzie on odbiegal od „orginalnego”?

    • obawiam się że wersja nowożytna Diora Homme to już przeszłość i dziś by doświadczyć jego głębi, trzeba by sięgnąć po nowożytne Intense, które choć słabsze niż swój protoplasta, przynajmniej dobrze emuluje dawnego klasyka bez dopisku Intense 🙂

  30. Mam pytanie. W którym z Diorów Homme (Dior Homme, Dior Homme Parfum, Dior Homme Intense) najdłużej wyczuwalna jestem tzw. „marchewkowa” (czy też „szminkowa”) nuta? Lubię tego irysa, ale wszystko mi się już pomieszło i nie wiem na co się zdecydować 🙂 Chodzi mi głównie o to, co mamy zaraz po użyciu Intense – z tego co pamiętam tam właśnie otwarcie było bardzo mocno irysowe, później robi się o wiele bardziej ciepło i słodko, gdzieś ten irys sobie delikatnie pobrzmiewa, ale już bardzo niewyraźny. Najmniej pamiętam wersję Parfum. Czy tam ten irys jest wyraźniejszy, czy wręcz przeciwnie?

    • Wydaje mi się że kiedyś Dior Intense najdłużej zaciągał ołówkiem, ale mą wiedzę opieram na starych, już niedostępnych wersjach, przed reformulacyjnych, bo teraz Dior jakieś śmieszne szczyny lansuje pod nazwami tych perfum, więc nie mam zdania.

      • OK, dzięki! Właśnie. Wydawało mi się, że Intense, ale ostatnio sięgnąłem po nową wersję Intense podczas pobytu w S. i to zupełnie już nie było to. A w nowym Homme EDT 2020 to już w ogóle nie ma irysa. Osobiście, nie wiem dlaczego, ale kojarzył mi się nieco z… Guerain Homme. Szok, co oni wyczyniają w tym Diorze.


Dodaj odpowiedź do adiblue Anuluj pisanie odpowiedzi

Kategorie