Napisane przez: pirath | 28 lipca 2011

Frederic Malle – Noir Epices EdP


Zapachy segmentu popularnego (z naciskiem na nijakiego) obrzydziły mi pisanie o perfumach do tego stopnia, że wczoraj mój nos zastrajkował, spisał swoje postulaty, powołał wolne związki zawodowe, oflagował się i powiedział „pier…. nie robię”…
nie ma lekko – trzeba nochalowi dać się odchamić…
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności dwa dni temu, kolega krzysiekk (pozdrawiam serdecznie) obdarował mnie sporą ilością nieznanych mi wcześniej próbek, a wśród nich znalazły się prawdziwe perełki… już się cieszę na myśl, o wąchaniu tych wszystkich nowinek… recki już niebawem 😉

Zatem przyszła pora na solidną reanimację zmysłu powonienia… losowy wybór padł na próbkę z Noir Epices – Frederica Malle z 2000 roku…
zapach autorstwa Michaela Roudnitska (syna legendarnego Edmond’a Roudnitska), to prawdziwy dynamit!…
Kompozycja wedle sprawdzonej receptury Alfreda Hitchcock’a zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie wzrasta (w tym wypadku szczęśliwie opada)….
w życiu bym się nie spodziewał, że kompozycja zbudowana na szkielecie z akordu różanego może tak dać popalić zmysłom!… w sensie pozytywnym – jednak zaznaczam, że duch unisexowości, znacząco IMO ostudził potencjał i temperament tego zapachu…

Solidne, zamaszyste otwarcie nie pozostawia najmniejszych złudzeń, że to zapach zbudowany w starym dobrym stylu… Jeśli znacie kompozycje Guerlain Habit Rouge i Heritage – to doskonale wiecie o czym mówię… Noie Epices zaczyna się tym samym ciężkim, masywnym preludium jak rzeczone oldtimery… otwarcie wręcz szokuje i onieśmiela monumentalnym i ciężkim charakterem… jejku… jeśli zaczyna się tak „wysoko” to do jakiego pułapu mogłaby zawędrować w późniejszych fazach rozkwitu?

Na szczęście nie trzeba się o to martwić, bo potężne otwarcie osnute na róży, geranium i pomarańczy, to najsilniejsza faza kompozycji… potem zapach bardziej się wygładza, uspokaja i nieśpiesznie, niemal niezmiennie szybuje aż do finiszu… baaaaaaaardzo długiego finiszu….
Wyrażę to posługując się skalą czasu z tasiemca „Moda na Sukces„: Ridge używając tych perfum w pierwszym odcinku, pachniałby nimi aż do swojego piątego ślubu i osiemnastki swojej córki z drugiego małżeństwa z Brooke 8)
Muszę przyznać, że to doniosła kompozycja, ale wyznam iż zapach solidnie mnie zmęczył swym monotematycznym charakterem i nie zanosi się, bym nabył nawet dekanta…
po prostu nie przepadam za różą odgrywającą pierwsze skrzypce w perfumach i nie wyobrażam sobie noszenia stricte różanych perfum… to ponad moje siły i konserwatywny światopogląd w kontekście doboru nut… jestem zdania, że róża najlepiej wygląda i pachnie na kobietach i Drag Queen… 😉

Ujęcie róży w otwarciu jest bardzo silne, ale mało wyraziste… zapewne przez swoistą „mdlącą oleistość”, którą niesie ze sobą olejek ze skórki pomarańczy – bo ze świeżym owocem ta nuta nie ma nic wspólnego… nieco życia i  głębi nadaje zaś obecność poczciwego geranium
Dzięki niemu róża nie wypada zbyt poważnie, lecz swym ujęciem przypomina zdziczałe krzaczki rosnące gdzieś w babcinym ogródku – zamiast rodowodowych, dumnych kwiatów, hodowanych pieczołowicie w ogrodzie jakiegoś arystokraty…

Odnoszę wrażenie, że kompozycja przez cały niemiłosiernie długi i intensywny byt na skórze, oscyluje wokół tych trzech nut… obecność innych wypełniaczy jest wręcz marginalna i niemal niewyczuwalna… Najbardziej zastanawia mnie ta oleistość kompozycji… w początkowej fazie stawiałem na olejek z pomarańczowych skórek… esencjonalny lecz niezbyt lotny… jednak wraz z dojrzewaniem zapachu, jego miejsce przejmuje wyciąg z orzecha laskowego… również lekko mdlący, delikatny i potęgujący ospałość aranżacji…

Dzięki tej nieco mdlącej nucie cała kompozycja przybiera senny charakter… bardzo mało w niej życia i niewiele się dzieje… zapach zachowuje się na skórze ospale, niczym wielki hiszpański galeon wojenny… ogromny rozmiar, zabójcza siła ognia – ale fatalna manewrowość i niewielka prędkość… wystarczy jedna szybka fregata albo kilka brygów i galeon idzie na dno
Podejrzewam, że ten brak zdecydowania w obraniu konkretnego brzmienia wymusiły względy nadania kompozycji unisexowego charakteru… zapach jest jakby zawieszony w próżni… ten brak zdecydowania naprawdę czuć i wpływa to niekorzystnie na jego odbiór, czytelność i barwę… a ta wyszła nijaka i rozmazana… brak mi też pazura lub choćby delikatnego akcentu, który wyrwał by Noir Epices z odrętwienia… może być nawet pierdniecie, ale daj do cholery znak, że żyjesz!

Zapach powstał w oparciu o składniki najwyższej jakości i to naprawdę czuć… wystarczy naprawdę skromna aplikacja, by cieszyć się jego intensywną wonią przez kilkanaście godzin… szkoda tylko, że jest tak monotematyczny i liniowy… niemal nie ewoluuje, pachnąc aż do samego końca w tym samym ujęciu…
Trwałość jest wręcz legendarna… szorowałem wierzch dłoni, myłem kilkukrotnie w tym czasie ręce, a on niezmiennie trwa na skórze i co rusz daje o sobie znać…
Powiem więcej, chwilami nawet zagłuszał swym brzmieniem perfumy, które użyłem dziś do pracy… zatem pod względem trwałości to prawdziwy długodystansowiec… szkoda tylko, że zna tylko jeden temat rozmów, powtarza się i dlatego marny IMO z niego kompan do towarzystwa...

To naprawdę ciekawy zapach jeśli ktoś lubi różę… ponadto utrzymano go w charakterystycznej oldskulowej tonacji – przywodzącą na myśl stare kompozycje z przed kilkudziesięciu lat… Jednak liniowość tej kompozycji, pomimo najwyżej jakości składników, projekcji i trwałości może się silnie dać we znaki… mnie zapach szybko zmęczył i znudził… koniecznie w tej kolejności…

Głowa: pomarańcza, róża, geranium
Serce: orzech laskowy, gałka muszkatołowa, cynamon, goździki, pieprz
Baza: paczula, drzewo sandałowe, drzewo cedrowe


Odpowiedzi

  1. „zapach autorstwa Michaela Roudnitska (syna legendarnego Frederica Malle)” -to adoptował go? Czy Michel to owoc związku Frederica i Edmonda?” 😉

    Jak dla mnie ten zapach to najlepszy szypr jaki znam. Nie ma mchu dębowego, jest trwały, oryginalny.

    Pozdrawiam serdecznie.

  2. faktycznie, mój błąd… dziękuję życzliwy za zwrócenie uwagi na ten poważny błąd merytoryczny, oczywiście Frederic jest synem Edmond’a 😉

    pozdrawiam serdecznie

  3. Poznałem, drugi na liście Fr Malle po FL!


Dodaj komentarz

Kategorie