Marc Antonio Corticchiato, nadworny perfumiarz Parfum d’Empire ma zdecydowanie ciężką rękę… i dobrze… obcując z jego dziełami, czuć ten rozmach, bogactwo i niesamowitą, wręcz namacalną głębię – ale nie pozbawioną subtelności i niuansów… to prawdziwe perfumy niszowe… mają swój niepowtarzalny styl, nienaganne brzmienie i nie mam wątpliwości, że są warte swych pieniędzy… czego niestety o sporej części „niszy” nie mogę powiedzieć…
W 2004 roku powstało Ambre Russe, czyli IMO odpowiedź Parfum d’Empire na reaktywowanego w 2003 roku L.T.Piver – Cuir de Russie… sądzę, że te daty nie są przypadkowe i Parfum d’Empire pozazdrościło troszeczkę Piver’owi jego niesamowicie sugestywnej aranżacji Carskiej Rosji…
Rosji pełnej delikatnej woni skóry, brzozy, ambry, miodu i przypraw… Pomimo iż obecnie z nazwy Cuir de Russie pozostało jedynie Cuir (czyżby marketingowcom Pivera i nazbyt „wyrobionej” klienteli coś źle się kojarzyło?), to dla mnie osobiście Cuir de Russie pozostanie niedoścignioną, pełną fantazji kompozycją na zimę… o przepięknej, rozgrzewającej, wręcz burzącej krew w żyłach barwie…
Ale wracając do Ambre Russe… Parfum d’Empire ma w swojej obszernej kolekcji jeszcze jeden zapach oparty na akordach skórzanych… chodzi o doskonałego Cuir Ottoman, jednak nie będę ich brutalnie ze sobą zestawiać, bo pomijając wspólny wątek przewodni w postaci skóry – nie są to zapachy ze sobą tożsame… każdy z nich podąża inną ścieżką… porównywanie ich ze sobą, IMO w efekcie spłyciłoby obie kompozycje… Ambre Russe i L.T.Piver Cuir de Russie z kolei to dwa bratanki… osadzono je w tej samej tematyce i tu porównanie „head to head” wydaje mi się jak najbardziej uzasadnione…
O ile Piver w swej wizji „Rosji„, uchwycił jej przaśną, poczciwą naturę… (byłem zaskoczony, gdy na to wpadłem) – ale w tych perfumach autentycznie zawarto kwintesencję „rosyjskiej duszy„… prostolinijnej, szczerej, gościnnej i dobrodusznej…
z serca Cuir de Russie bije romantyzm i gorąca krew…
Ambre Russe jest nieco inny… nie jest tak rubaszny i prostolinijny… jest bardziej dostojny i powściągliwy… nie mniej urokliwy od poczciwego Piver’a, ale jest bogatszy w nuty i podąża nieco inną, bardziej wyrafinowaną drogą…
Ambre Russe to Rosja Kniaziów, Bojarów i Carewiczów… szlachty żyjącej w pałacach i dworach… opływającej w dostatku i spędzającej czas na dobrej zabawie… W Ambre Russe obficie leją się pitne miody, przez obficie zastawione stoły przewalają się suto okraszone miodem kołacze, mięsiwa pieczone w ziołach i korzennych przyprawach… jest i dobra gorzałka i pięknie zdobione w drewnie komnaty… sielanka i swawole, że tylko pasa popuszczać…
Corticchiato w swej wizji daje nam Rosję na bogato i z przepychem… nie ma tu co prawda zadęcia i przepychu dworów europejskich i arabskich, ale „potęgę carów” zaakcentowano tu bardzo wyraźnie…
Mamy tu przyprawy korzenne, kadzidło i herbatę, dzięki którym kompozycja nabrała głębi i masywności… ambra, miód i skóra z kolei przynosi dużo ciepła i czyni zapach przytulnym…
Motyw przewodni otwarcia, to jak zapewne się domyślacie wóda i rum (kto powiedział, że bliny z kawiorem? 😉 )… Trochę mi to trąci stereotypem wiecznie napranego jak stonka Rosjanina, ale na szczęście otwarcie dość szybko przemija i zostajemy sam na sam z rozmachem carskiego imperium…
Jest to specyficzny zapach i nie każdemu przypadnie do gustu jego słodkawo – skórzana, przyprawowa nuta – ale miłośnikom zapachów z wykopem w rodzaju Amouage Jubilation, YSL Opium i dzieł Korsykanina z Parfum d’Empire kompozycja na pewno przypadnie do gustu… zdecydowanie polecam na zimę… rozgrzewa równie dobrze jak piersiówka… 😉
Nuty: wódka, rum, kadzidło, koriander, cynamon, wanilia, herbata, ambra, miód, skóra (przez moment IMO daje się wyczuć nutkę mirry)
ja jakos osobiscie nie potrafie przeskoczyc swojej niecheci do Parfum d’Empire – po totalnej porazce dla mnie Cuir Ottoman, Fougere Bengale, Wazamba (wydawalo mi sie, ze jest OK ale jednak nie).
By: Andrzej on 4 listopada 2011
at 11:11
a ja uwielbiam Cuir Ottoman… skóra w najlepszym wydaniu, doskonale zaserwowana… Wazambę też bardzo lubię, podobnie jak Aziyade… Bengale z kolei nie trawię…
By: pirath on 4 listopada 2011
at 11:12
a wiec mamy roznice w gustach 🙂 jest cos w tych zapachach Pd’E, co mnie razi
By: Andrzej on 4 listopada 2011
at 11:32
z alkoholowych zapachow podoba mi sie bardzo Frapin – Caravelle Epicee. znasz?
a w poniedzialek dotrze do mnie EN Lalique 🙂 🙂 🙂
By: Andrzej on 4 listopada 2011
at 15:25
Frapina w zasadzie kojarzę tylko poprzez 1697…
By: pirath on 4 listopada 2011
at 17:36
Widzę, że ktoś tutaj ma sentyment do Rosjan (albo Rosji?) 🙂 Ciekawe, czym jest on spowodowany…?
By: Olfaktoria on 4 listopada 2011
at 23:15
tak to prawda, choć nigdy tam nie byłem pociąga mnie magia tego kraju i natura samych Rosjan… to bardzo poczciwy i dobroduszny naród… to dobrzy, szalenie gościnni ludzie, tylko mają pecha do przywódców 🙂
By: pirath on 4 listopada 2011
at 23:36
…. oni tych przywodcow sami wybieraja i mam wrazenie, ze tesknia za trzymaniem ich za ryj 🙂
By: Andrzej on 4 listopada 2011
at 23:39
hmmm sądzisz, że Car Władimir to efekt ciągot Rosjan do czasów carskich? a może to tylko silnie zakorzeniony imperializm?
ja ich oceniam przez pryzmat zwykłych ludzi, a nie tych co wysiadują sofy na Kremlu…
By: pirath on 4 listopada 2011
at 23:41
Ale skąd wiesz, jaki to naród? Znasz jakichś Rosjan? Masz Rosjan w rodzinie, wśród znajomych? Ja nie znam niestety żadnego obywatela tego kraju, więc nie mogę się na ten temat wypowiedzieć…
By: Olfaktoria on 5 listopada 2011
at 00:32
osobiście nie znam niestety żadnego, ale sporo się nasłuchałem od znajomych, którzy ich poznali… tylko oni nie mieli na myśli tych wielkomiejskich, zmanierowanych Rosjan (szczególnie tych z Moskwy), lecz tych z prowincji… bardzo głębokiej… to fascynujący naród, piękna kultura i przepiękny kraj… marzy mi się kiedyś przejechać koleją transsyberyjską aż do końcowej stacji 🙂
By: pirath on 5 listopada 2011
at 18:52
hm…. i znowu zgdnosc – tez mi marzy podroz przez Rosje….. 🙂
By: Andrzej on 5 listopada 2011
at 19:11
Nie koriander, tylko kolendra, panie Marcinie!! 😉
By: Paweł on 15 listopada 2011
at 18:42
co prawda nie jestem autorem wykazu nut, ale przecież to to samo…
By: pirath on 15 listopada 2011
at 20:01
niezwykły, oryginalny zapach a przy tym o większej projekcji niż aziyade (na mojej skórze). To nie jest zapach z sieciówki, zwraca wybitnie uwagę. Polecam choćby do testów.
By: Mariusz on 29 listopada 2012
at 20:50
oj tak, ale chyba wszystkim kompozycjom PdE towarzyszy serce i wybitna charyzma Corticchiato… ten kop to właściwie jego znak rozpoznawczy i między innymi za to cenię jego kompozycje… są piękne, oryginalne, dobitne, wyraziste i absolutnie niszowe… a mainstream ze swoją wymuszoną poprawnością, utemperowaniem, spłyceniem i powtarzalnością może ewentualnie lizać PdE buty… 😉
By: pirath on 29 listopada 2012
at 23:45