Napisane przez: pirath | 30 października 2013

Etro – Sandalo, czyli klapkiem (sandałkiem) po łapkach…


Obcując z niektórymi zapachami Etro, nie sposób zignorować w ich otwarciach tej gryzącej ostrości, surowości i graniczącej z agresją wyrazistości… to w sumie taki ich znak rozpoznawczy, bo jak dotąd czego od Etro bym się nie dotknął – za każdym razem to świdrujące, ostre otwarcie wykręca mi nos… wprawdzie to stadium trwa ledwie kilka minut, ale pomimo pozornej odmienności tematycznej – poczułem się jakbym znów wąchał surowe, nieco piwniczne i zapleśniałe Patchouli

To dziwne, że dwie teoretycznie odmienne od siebie kompozycje, otwierają się niem identycznie wybrzmiewającym zestawem nut przewodnich – kojarzących mi się z przerysowaną, bardzo staroświecką wodą toaletową, jakiej jeszcze kilka dekad temu używali fryzjerzy… zarówno Patchouli i Sandalo powstały w 1989 roku, więc może chodziło o stworzenie pokrewnej kolekcji brzmień – różniącej się jedynie nutą przewodnią, a opartych na wspólnej bazie?… Etro Sandalo brzmi jak bardzo surowa kwintesencja niszy – bujna, chwilami wręcz agresywna i terroryzująca nozdrza bezkompromisowym impetem z jakim wybrzmiewa w swej początkowej fazie…

Etro Sandalo

Wszystko super, ale gdzieś w pośrodku tej nieco despotycznej scenerii – zapodział się tytułowy sandałowiec i chyba zapomniano, że to on jest dziś najważniejszy… po bądź co bądź monotematycznym monolicie, spodziewałbym się większego poświęcenia uwagi nucie tytułowej – zamiast eksponowania dominującego kompozycję zestawu nut (teoretycznie kwiatowo cytrusowych), który kojarzę z ich innego, również wąsko specjalizowanego Patchouli… taką widać stylistykę przybrało Etro, ale w przypadku kompozycji hołdującej danej jakiejś nucie (zwłaszcza takiej) – aż prosi się o odmienny, nieco dyskretniejszy zestaw nut towarzyszących – nadający całości niepowtarzalnego brzmienia i bardziej eksponujący nutę przewodnią sandałowca

drewno sandałowe

Na szczęście zapach dość szybko wytraca tę chwilami nieznośną ostrość, ale niestety wraz z nią niemal zupełnie uchodzi z niego impet – zwłaszcza sukcesywnie przejmującej dowodzenie nuty sandałowca… przez zaledwie parę kwadransów pachnie dość intensywnie i bardzo swoiście, ociepla się nieznacznie i nabiera gębi za sprawą paczuli i wanilii – zaś przed popadnięciem w akord „ciepłych kluch„, ratuje go zręcznie przemycona, nieco żywiczna i dodająca odrobinę zielonej pikanterii, nuta cyprysu… niby Sandalo finiszuje całkiem przyjemnie, ale niewspółmiernie cicho do zbyt głośnego, przerysowanego otwarcia – zalatującego pleśnią i piwniczką jak w Patchouli i zdecydowanie zbyt szybko przebrzmiewa, gubiąc gdzieś po drodze swój stricte sandałowy charakter… owszem jest „sandałowy„, ale słabnący w oczach wątek, ciągnie za uszy wybrzmiewający dopiero w fazie dojrzałej akcent kwiatowo paczulowy – zupełnie nieczytelny i nieobecny tam, gdzie powinien był rozkwitać…

reasumując: spodziewałem się, że gwiazda kompozycji zostanie przedstawiona z przynajmniej tą samą wylewnością i charyzmą, co paczula w Patchouli lecz zawiodłem się, potraktowanym bardzo po macoszemu ujęciem sandałowca… to już 1492 Columbus, wybrzmiewa sandałowcem czyściej i dosadniej niż tytułowe Etro… nie powiem zapach ma swój urok, w obecnych czasach brzmi wręcz hipstersko i trudno byłoby znaleźć na ulicy kogoś pachnącego równie awangardowo (spora zaleta dla ekscentrycznych indywidualistów) – ale oryginalna, bardzo retro stylistyka, to jedyna cecha Sandalo, która mnie nie zawiodła… cóż z tego, że początkowo uderza w nozdrza z niesamowitym impetem – gdy bardzo szybko go wytraca i po dosłownie 4-5 godzinach coraz cichszego kwilenia, zupełnie znika ze skóry…etro_sandalo

1989

Głowa: róża, cytryna, gorzka pomarańcza,
Serce: drzewo sandałowe, geranium, róża,
Baza: ambra, piżmo, paczula, cyprys, wanilia,


Odpowiedzi

  1. Po Etro pozostało mi jedynie wpomnienie -rozczarowanie kiedy to zerknął na mnie Mahogany. Cielesne nuty potu wtedy czułem… A to coś też jakieś podejrzane 😀 Fanem marki nie zostanę.

    I fajna słit focia tego nagiego sandałka. 😛

  2. Ależ on przecież jest sandałowcowy! Jak ch…olera! 😀 Tyle, że w wydaniu bardziej naturalnym. Paczuli? Wanilia? Ktoś Ci chrzczoną próbkę opchnął?
    [Bo innego wytłumaczenia nie widzę].

  3. wiedźmo, owszem jest sandałowy, ale nie tak jak powinien – jako solowa kompozycja, poświęcona konkretnej nucie kompozycja i choć z początku Pachnie jak Etro, to zbyt szybko wytraca impet, głownie nuty przewodniej… i żeby nie było, korzystałem z fabrycznej próbki wyszarpanej z bardzo wiarygodnej perfumerii – a Ty zdaje się zapominałaś, że skóry różnych ludzi, zwłaszcza różnej płci inaczej odtwarzają pewne wonie i całe kompozycje… 🙂 ja tu zdecydowanie czuję w schyłku paczulę i wanilię i jestem w stanie Ci to udowodnić, podtykając Ci pod nos mój nadgarstek spryskany Sandalo… 🙂
    [a jednak coś przeoczyłaś] 😀


Dodaj komentarz

Kategorie