Napisane przez: pirath | 18 grudnia 2013

Penhaligon’s – Vaara, czyli biografia pewnej róży…


Vaara opowiada historię pewnego ogrodu, z rabatami pełnymi kwiatów, grządkami i kwitnącymi właśnie drzewami… a jedną z tych rabatek zamieszkuje pewna róża… ten zapach to historia jej żywota, opowiedziana od młodego pąka, poprzez w pełni rozwinięty kwiat – aż to jej zasuszone jesiennym słońcem oblicze… wiosna, lato i jesień przemijają tu w ciągu raptem kilku godzin – zupełnie jakbym oglądał biograficzny dokument o jej życiu… to niezbyt długo, ale jakże krótki i ulotny jest żywot kwiatu w obliczu ludzkiego bytu – zaś my, to niemal niezauważona iskra, która błysnęła na chwilę, w dziejach ziemi i wszechświata… ten zapach to opowieść o życiu i przemijaniu, zadziwiająco bliska naszej własnej egzystencji…

Penhaligon's - Vaara

Róża jest jednym z wiodących i najbardziej zaakcentowanym elementem kwiatowej epopei Penhalogon’s – choć naturalnie kwiatowych akcentów jest tu znacznie więcej… ale to róża odgrywa tu rolę pierwszoplanową, to wokół niej wszystko się kręci… to od niej ta historia się zaczyna i na niej kończy – choć niezupełnie w tej samej postaci… na wstępie powitało mnie jej najbardziej ekspresyjne, żywe, rześkie i soczyste oblicze… otwarcie to róża wiosenna, lekka i radosna, rozśpiewana i spontaniczna… jej jeszcze zwinięte szczelnie pąki pokrywa orzeźwiająca rosa, a nieliczne już otwarte kwiaty roztaczają wokół siebie szalenie intensywną, wibrującą, pokrzepiającą i świeżą woń – z jaką wybrzmiewać mogą jedynie wiosenne kwiaty…

spring tree

Młodziutkiej róży towarzyszy muśnięcie rosnącej nieopodal magnolii i odrobina cytrusów, jeszcze bardziej podbijającą uczucie soczystej, wiosennej świeżości… energia młodości dosłownie tryskająca od młodych roślin, szczelnie wypełnia bukiet i wybitnie poprawia samopoczucie… ten akcent wybrzmiewa z pełną intensywnością, dosłownie ciesząc się życiem i każdym promykiem słońca… spontaniczność i pasja z jaką wybrzmiewa ten budzący się do życia ogród – wybitnie poprawił mi nastrój, pomimo iż miłośnikiem różanej dominacji w perfumach nie jestem…

summer garden

Nieco później nasza róża dojrzewa, rozwija się w pełni i pachnie też zgoła inaczej… wybrzmiewa nieco ciężej, pełniej i donośniej… jej młodzieńczy, lotny i pokrzepiający tembr stopniowo ustępuje pola jej bardziej dojrzałej i dostojnej odsłonie… w tle pojawia się zapach różanych gniazd nasiennych, a atmosfera znacznie się zagęszcza za sprawą bujnej woni okazałych, letnich piwonii… serce kompozycji to zdecydowanie róża letnia, w pełni dojrzała, nieco poważniejsza i pachnąca niesamowicie przejmująco… jej kwiaty już dostatecznie opiły się słońca i pachną wręcz przejmująco… oto róża pełna, okrzepła, wręcz arystokratyczna i bajecznie przy tym sugestywna… trzęsie niepodzielnie całym tym kwiatowym królestwem – spoglądając z wyższością na ulokowane bliżej ziemi kwiaty, ze szczytu swego dorodnego krzewu…

summer rose

Jej panowanie trwa długo, lecz miłościwie dla nosa… jest owszem bujne, chwilami wręcz despotyczne, ale Penhaligons’owa róża wybrzmiewa przy tym jasno i niesamowicie pięknie – więc wybaczam jej te despotyczne ciągoty, z której zresztą akcenty różane w perfumiarstwie słyną… po około dwóch godzinach miłościwie panująca stopniowo abdykuje na rzecz słodkich, nieco suchych akcentów nieuchronnie nadchodzącej jesieni… słodycz dojrzałych owoców, miesza się z wonią jej przekwitłych kwiatostanów i przemijających wokół roślin… ogród stopniowo zmienia swe oblicze, gaśnie i cichnie, a rośliny pachną bardziej suszem, niż wypełnioną odżywczymi sokami tkanką…

autumn rose

finisz Vaara, to zmrożone pierwszym przymrozkiem owoce dzikiej róży, nieco zeschnięte i pomarszczone – lecz zawierające słodkawy miąższ, który wybornie nadaje się na konfiturę różaną… zapomniane na krzaczkach owoce róży są niczym larwa motyla, zamknięta w kokonie wypełnionym pestkami – które gdy opadną na ziemię, za kilka lat przeistoczą się nie w motyla, a nowy krzaczek upojnie pachnących róż… w przyrodzie nic nie ginie, dlatego nie rozpaczam za tą różą… człowiek żyje dostatecznie długo, by poczekać aż życie zatoczy pełen obrót, na tarczy zegara matki natury i wiosną kwiatowe rabaty znów wypełnią się nowym życiem… a tym czasem pogrążam się w słodkawej woni wypełnionej kwiatowo owocowym suszem – przetykanym gdzieniegdzie równie suchą ostrością piżma i równie suchych drewien

owoce róży

reasumując: oto róża ukazana w bardzo szerokim i złożonym spektrum swych możliwości… z początku rześka, później poważnieje i na koniec przeistacza się w dorodny owoc, wypełniony pysznym miąższem… zapach charakteryzuje bardzo wyraźny podział na trzy odrębne akordy, dość intensywna, szczególnie w akordzie serca projekcja i dość dobra trwałość…

przypomina mi: zapach przypomina mi inny, nieco bardziej różany ogród, a mianowicie Rosae Mundi od Pro Fumum Roma i zjawiskowe Sa Majeste La Rose od LutensaPenhaligons - Vaara

2013

Bertrand Duchaufour

Głowa: pigwa, woda różana, nasiona marchwi, kolendra, szafran,
Serce: róża, frezja, magnolia, piwonia,
Baza: miód, białe piżmo, cedr, drzewo sandałowe, benzoes, fasolka tonka,


Odpowiedzi

  1. Hmmm…
    Myślę żeDuchaufour’a śmiało można zaliczyć do nie byle jakich, master nosów. 🙂

    • o tak, to niekwestionowanie jeden z najbardziej uzdolnionych perfumiarzy…


Dodaj komentarz

Kategorie