Napisane przez: pirath | 26 marca 2014

Dolce & Gabbana – Velvet Sublime, czyli chyba kogoś po…. tzn. poniosło…


Dziś druga z pięciu próbek Velvet Collection, od Dolce & Gabbana i chyba najbardziej spektakularne nieporozumienie – którego w zasobach tej kolekcji, mam nadzieję więcej nie doświadczyć… osoba, która zdecydowała się na sygnowanie tej kompozycji jako uniseksowej, albo drwi – tudzież zupełnie poniosła ją wyobraźnia… nie znam faceta, który odważyłby się nosić tak ortodoksyjnie żeńskie perfumy, no chyba że dla żartu lub będąc zawodową Drag QueenSublime? od czego, bo na pewno nie od wysublimowany – no chyba, że to czyjś okrutny żart, mający przedstawić tę kwiatową pokrakę jako coś delikatnego, zwiewnego i finezyjnego… równie subtelna co te perfumy jest Armia Czerwona, lodołamacz w natarciu i młockarnia pracująca na pełnych obrotach… wtaczający się na peron, opóźniony i hamujący z piskiem kół skład, też jest subtelny… zdzielenie kogoś w łeb bejsbolem i kradzież adidasów – też jest subtelne, w porównaniu z brzmieniem tych perfum… normalnie perfumy dla enerdowskich kulomiotek jak znalazł… 😉

Dolce & Gabbana - Velvet Sublime

Od pierwszych chwil nozdrza są dosłownie atakowane, ostrym, wybujałym, pretensjonalnym bukietem – złożonym z wyrazistych, nieco pudrowych, przejmującym naręczem kwiatów… z tym, ze nawet we wnętrzu kwiaciarni, trudno o bardziej miażdżące połączanie upojnej, zapierającej dech, wręcz mdlącej mieszanki białych kwiatów… z tym, że nie jest to miks buduarowy, ciężki i zwalisty – a pokraczna świeżość, ocierająca się o przerysowany festiwal wiosennych kwiatów, które zaaranżowano z udziałem nieprzebranych ilości odurzającego kwiecia…

Marit Bjoergenzaraz pewnie oberwę po uszach od urażonych fanów, ale te perfumy mają tyleż wspólnego z finezyjną kobiecością, co Marit Bjoergen

Przejmująca, agresywna, wręcz apodyktyczna woń atakuje, pacyfikuje i terroryzuje nos impetem woni, na które składają się kwiaty, łodygi i coś przywodzącego na myśl specyficzną woń pudru, pomadek i kremów, które jakaś elegantka nałożyła szpachelką i rozprowadziła na swym obliczu wałkiem… przesadny, wręcz groteskowy bukiet rozpiera się łokciami, zaciekle walcząc o uwagę i bezpardonowo rekwirując dla siebie każdy centymetr sześcienny powietrza… w obliczu tych perfum nie ma czym oddychać, duszę się – nawet nie muszę przytykać nadgarstka pod nos, aby czuć się odurzony i przytłoczony przeładowanym intensywnością bukietem Sublime

DolceGabbana The Velvet Collection

Sublime to zdecydowanie perfumy damskie, a w dodatku jest to zapach dedykowany dojrzałej i pewnej siebie kobiecie – rozmiłowanej w wyrazistych i przejmujących kompozycjach kwiatowych… twórca tych perfum musi uwielbiać kwiaty, a przeglądając jego portfolio – doszedłem do wniosku, że bardzo trudno jest mu uciec od tych klimatów… jego Varvatos Artisan też nosi w sobie przebłyski tej fascynacji, ale szczęśliwie nie w tak przytłaczająco otwartej postaci… Sublime to świeższa, bardziej lotna, wręcz wiosenna – choć nie mniej dobitna odsłona Fleurs d’Oranger Lutensa… nie potrafię wyobrazić sobie faceta, który będzie to nosił, no chyba, że za karę…

Dolce & Gabbana Velvet Sublime

Otwarcie to niemal wulgarny miks kwiatu pomarańczy, jaśminu, neroli, a do podcięcia sobie żył nożykiem do serów pleśniowych, zabrakło mi jedynie magnolii i tuberozy… na szczęście apogeum ludobójstwa przypada na pierwsze trzy kwadransy, po których drapieżne kwiaty zaczynają litościwie spuszczać z tronu – stają się bardziej pudrowe i ździebko bardziej finezyjne, by po kilku godzinach niemal zupełnie zniknąć skóry… to co zostaje to suchy, pudrowo kremowy, wybrzmiewający echem kwiatu pomarańczy film, który przy odrobinie samozaparcia daje się zignorować… wprawdzie ten kwiatowy horror nie trwa zbyt długo (w porównaniu do trwałości Fleurs d”Oranger Lutensa), ale początek i rozkwit też trzeba jakoś zdzierżyć… nie raz czułem coś podobnego wchodząc do jakiegoś sklepu lub człapiąc po ulicy za jakąś modnisią – więc nie wątpię, że są panie, którym Sublime przypadnie do gustu i z tego miejsca serdecznie współczuję ich mężczyznom i otoczeniu… walczcie, nie poddawajcie się i najlepiej uduście małżonkę poduszką we śnie!… 😉

kwiat pomarańczy

reasumując: okrucieństwem i nieporozumieniem jest określenie tych perfum mianem uniseksu!, choć za samo ich publiczne użycie – powinno się zasądzać wyroki jak za usiłowanie morderstwa… 😉

przypomina mi: lżejszą i mniej buduarową odsłonę Fleurs d’Oranger Lutensa, choć miłośniczki (wyłącznie rodzaj żeński) Parfum d’Empire Equistrius, też będą zachwycone…Dolce & Gabbana Sublime

2011

Rodrigo Flores-Roux

skład: kwiat afrykańskiej pomarańczy, neroli, mandarynka,


Odpowiedzi

  1. No, no sprawnie poleciałeś Piracka mordko… 😉

    Drodzy Państwo – poduszkę najlepiej wypełnić azbestem 😉

    • 😉 od dziś golę się szablą husarską 🙂

  2. „zdzielenie kogoś w łeb bejsbolem i kradzież adidasów-też jest subtelne” o matko poskładałam się ze śmiechu! Dzięki takiemu obrazowemu porównaniu od razu wiadomo czego się spodziewać po zapachu 🙂

    • cała przyjemność po mojej stronie, niektóre perfumy warto opisać ku przestrodze 🙂

  3. Hey there, You have done an incredible job. I’ll definitely digg it and personally recommend to my friends. I’m sure they’ll be benefited from this website.


Dodaj komentarz

Kategorie