Napisane przez: pirath | 16 Maj 2011

Burberry – London for Men


Rok 2006 obfitował w wiele ciekawych nowości… swą premierę miała konsola PS3 Sony, kultowy serial Ranczo, nie do końca działający – ale za to nadrabiający dobrym wyglądem system Vista Microsoftu oraz Jarek w roli premiera… 😉
a także nasz dzisiejszy bohater – nowy zapach od Burberry – London, autorstwa Antoine Maisondieu

Wam pozostawiam, które z tych doniosłych wydarzeń zasłużyło na palmę pierwszeństwa pod względem przełomowości i ważności… ja zajmę się tym nowym olfaktorycznym arcydziełem, które zajęło stałe, poczesne miejsce w panteonie moich ulubionych zapachów…

Bo doprawdy jest czym się zachwycać… szczególnie gdy ktoś tak jak ja – kocha wiśnie, których jest jak na lekarstwo w męskich pachnidłach… inny osobiście znany i bardzo prze zemnie doceniany przypadek to Jacques Bogart pour homme… więc sami widzicie jaka tu posucha…

Wiśni oczywiście nie znajdziemy w oficjalnym zestawieniu nut, co mnie poniekąd nie dziwi, bo recepty na sukces nie podaje się ot tak na tacy, a zapach gdyby był deczko tańszy miałby sporą szansę na powalczenie w segmencie zapachów bardzo popularnych…

London to kwintesencja dobrego smaku i wyrafinowanego gustu, doskonale pasującej do wizerunku marki Burberry…
tradycja, klasa i dobry smak podparty wieloletnim doświadczeniem i rzeszą wiernych klientów… ci ostatni zostali godnie wynagrodzeni otrzymując tak wytworne i kunsztowne pachnidło…. (ucz się Gucci jak to się robi!)

Nowy Burberry jest przytulny, wykwintny, polepsza samopoczucie i koi nerwy pozwalając przy każdym powąchaniu – choćby minimalnie wyhamować wciąż gnające do przodu wskazówki zegara i przystanąć w zadumie… mnie ten zapach wycisza i uspokaja… oczarowuje mnie wspaniałą mieszaniną subtelnych akordów połączonych z niezwykłą gracją – w kwintesencję wieczoru spędzanego przy kominku opalanym szczapami drewna, które trzaskając urokliwie, ogrzewają mnie wtulonego w olbrzymi zamszowy fotel ze szklaneczką cherry w dłoni

Inni określą tę charakterystyczną nutę jako grzaniec, ciasto wiśniowe podawane na ciepło, lub z świąteczną atmosferą zacisznego domostwa otulonego zawieją śnieżną, gdzie zbieramy się przy stole razem koncelebrując magię świąt… nie ważne jak każdy sobie to przedstawia, nazywa i wyobraża, ważne jest autentyczne oddziaływanie tego znakomitego pachnidła na każdego z nas… może się nie podobać tym, którzy nie przepadają za wpadającymi w słodycz korzenno przyprawowymi nutami, ale nie da się przejść obok tego zapachu obojętnie…

Wiśnie, korzenne wonności, skóra, wino Porto oraz szlachetne drewna i żywica tworzą magiczny świat pełen sielankowych obrazów, które nastrajają optymistycznie i pozwalają w dobrym nastroju niczym ciepły szalik przechodzić najgorsze jesienne chłody…

Całość została zamknięta w klasycznym prostokątnym flakonie ubranym w palto z klasyczną kratką Burberry… zwieńczeniem jest prosty czarny korek, a całość tworzy bardzo harmonijną i gustowną kompozycję… Trwałość jest bardzo przyzwoita, do 6-8 godzin spokojnie wytrzymuje, choć już coraz leniwiej i bliżej skóry…

Nuty zapachowe:
nuta głowy: bergamotka, czarny pieprz, lawenda, liście cynamonu
nuta serca: skóra, mimoza i wino Porto
nuta bazy: liście tytoniu, drzewo guaiac, mech dębowy, żywica opoponax


Odpowiedzi

  1. Postanowiłam sprawdzić czy Ty aby prawdę piszesz.–))))).Własnie sobie na nadgarstek zaaplikowałam ( 5 min) więc jeszcze DO KOŃCA nie sprawdziłam ale wyglada na to ze sie z prawdą nie mijasz. ( albo z zapachem) -))Zacny to zapach choć ja jak to w takich przypadkach będę się upierać ze powinniscie go Panowie swoim Paniom zostawic.Na mnie bardzo ładnie sobie pachnie.

  2. He he Haniu to dlatego, (co potwierdzi znakomita część osób drążących tematykę perfum), że perfumy męskie są znacznie ciekawsze i bardziej złożone w składniki niż zapachy typowo pod kobiety…
    zresztą Twoje upodobanie do męskich pachnideł tylko potwierdza tę tezę 😉
    Ja tam będę walczył o Londona do ostatniej kropli tych zacnych perfum 😉

  3. Zaprawdę świetnym pachnidłem B.L. jest. To jeden z moich ulubionych zapachów i jeden z pierwszych jakie sobie kupiłem.

  4. u mnie Londyn znalazł się na półce jako numer 5 licząc chronologicznie 😉

  5. Uwielbiam ten zapach 🙂
    a naszej domowej nomenklaturze występuje pod nazwą „szarlotka”. No bo pachnie jak jabłecznik z cynamonem 😉 Wspaniały zapach na jesień, ogrzewa i otula, a jednocześnie jest wciąż pozostaje męski.

  6. prawda? ja co prawda czuję tam wiśnie, które niewymownie kojarzą mi się z grzańcem na winie, ale w sumie to bardzo podobny kulinarny klimat…
    nie wyobrażam sobie jesiennej słoty bez tego zapachu… to idealny antydepresant 🙂

    • Z tym stwierdzeniem antydepresant na jesien to trafiles w 10 na mnie tez tak dziala…

      • bo sam tak go odbieram 🙂

  7. Na bloga trafiłem przypadkiem, a ta recenzja to już totalne zrządzenie losu. Jako że lubię dobrze pachnieć, a opis jest rzeczowy i ciekawy i zarazem bardzo zachęcający do kupna czym prędzej się wybrałem na miasto. I było to najlepiej wydane 30 Euro w przeciągu ostatnich 6 miesięcy! Żaden zapach tak mnie nie urzekł od czasu, gdy pierwszy raz niuchnąłem jako nastolatek szarego Bossa. Jest rewelacyjny!

  8. to prawda, London rządzi i jest idealnym dopełnieniem dla jesiennej aury 😉
    ponoć idealnym dopełnieniem do spaceru, brodząc po kostki w mokrych od deszczu jesiennych liściach jest właśnie ten zapach 😉

  9. Jedynie trwałość tego zapachu jest średnia. Po czasie, gdzie moje ulubione Boss i Cerutti wciąż są wyczuwalne, po London już nawet ślad nie został.

  10. a z tym to różnie bywa… na mnie potrafi dociągnąć do 10 h, ale to zależy od skóry i aplikacji (8-9 chmurek)…

  11. To zwracam honor w takim razie, bo ja 3 chmurki daję. Zatem podejrzewam, iż długo wytrzyma.
    Takie pytanie: też czujesz (mogę zwracać się per Ty?) po jakichś 30 minutach od aplikacji zapach podobny do otwarcia Opium, tyle że delikatniejszy? Czy tylko na mnie tak to działa?

  12. jasne, że możemy przejść na Ty – Marcin jestem 😉
    hmmm aż tak zbieżnie nie odbieram tych kompozycji, ale nie wykluczone, że na Twojej skórze cynamon, porto i żywica opponax może zabrzmieć podobnie do porzeczkowo anyżowego początku Opium…
    perfumy potrafią płatać na skórze niezłe figle i w sumie każdy poczuje coś innego i w sumie wszyscy będą mieć rację 😉
    mi początek burberry kojarzył się zawsze z wiśniami i grzańcem, a ostatnio dałbym sobie głowę uciąć, że czuję powidła śliwkowe… jak widać niezbadane są wyroki 😉
    ja te zapachy odbieram zgoła odmiennie… Opium jest ostre, szczególnie na początku a początek Londona jest łagodnie owocowy, a później jeszcze mocniej się maceruje, dając aksamitnie gładki bukiet…

  13. Miło mi, Grzegorz jestem 🙂
    Owszem, początek jest wiśniowy, ale po chwili przechodzi(jakieś 20-30 min.) w zapach podobny do tego ostrego otwarcia Opium. Nie jest takie ostre, w zasadzie delikatne, ale równie świeże i ciężko uchwycić ten zapach, bo jest taki”lekki”. Trwa to kilka minut i znów wraca ta charakterystyczna, wiśniowawa woń. Kapitalne.

  14. muszę je kiedyś sprawdzić na dwa nadgarstki i samemu się przekonać 😉

  15. Jest dobry na poczatku, bo fajnie nietypowo polaczone sa swierzosc owocowa ze slodycza, ale pozniej zostaje tylko porazajaco banalna slodycz. I to jest przykre.

  16. zupełnie inaczej odbieram ten zapach i nie śmiałbym aksamitną złożoność i harmonię serca i bazy tej kompozycji sprowadzić do poziomu banalnej słodyczy…

  17. Tyle się naczytałem ładnych romantycznych opisów tego pachnidła, ale jakoś dla mnie one się w ogóle nie mają do tego. Jest bardzo zachwalany, ale dla mnie to jeszcze jeden zapach z tych pieprznych, które jakoś mi nie leżą. Ciekawszy jest sam Burberry for Men. Testowałem też Burberry Brit Rythm, ale niestety dla mnie pachnie prawie tak samo jak La Male JPG.

    • to zrozumiałe, bo co człowiek to gusta… dzięki temu każdy znajdzie coś dla siebie i pachniemy niepowtarzalnie, bo na każdym człowieku jedne i te same perfumy pachną inaczej, a czasem drastycznie odmiennie… a co do Rythm, to nie obrażaj Le Male, bo w zestawieniu z tymi siuśkami to arcydzieło (i notabene całkiem zgrabny zapach)… 🙂

  18. Właśnie przyszła paczka z perfumerii.pl. I ON tam jest. 😉 Piękny, przepiękny zapach. Słodki, korzenny, jak Boże Narodzenie. tylko trwałość rzeczywiście przeciętna, po 5 godzinach, na drugim nadgarstku mam Ungaro III kładzione równocześnie i pachnie dużo mocniej i dalej od skóry.

    • widać coś musieli przy nim majstrować, albo masz dość specyficzne właściwości skóry, bo na mnie London spokojnie dobija 12 godzin i lepiej… dla porównania Ungaro III pachnie na mnie prawie dobę… 🙂

  19. Nigdy jakoś zbytnio nie zachwycałem się „Londyńczykiem” ale ma w sobie coś co przyciąga. Obawiałem się w składzie opoponaxu którego szczerze mówią nie cierpię.Tutaj moim zdaniem pasuje idealnie. Nadaje całej kompozycji wytrawnego lekko wiśnowego brzmienia. Jedyne „ale” mam co do trwałości tej kompozycji. Na mojej skórze znika bez śladu po 3 godzinach przy aplikacji 4 chmurek. Całościowo oceniam wysoko choć parametry mnie nie zachwyciły 🙂

    • im dłużej używam tych perfum, tym bardziej skłaniam się ku myśli, że te londonowe „wisienki” to bób tonka, w jakimś żywiczno owocowym przybraniu 🙂 a co do trwałości, to u mnie London to obok oryginalnego Dolce&Gabbana Ph i CK Euphoria Intense, jeden z tytanów trwałości 🙂

  20. A mnie zastanawia czy ów na pewno miał premierę w 2006 gdyż w jednej perfumerii internetowej widziałem jego (pierwotną ?) wersję z 1995. Buteleczka przejrzysta bez „ubranka”, ciecz żółta, duży srebrny korek, pudełko bordowe…

    • nie pierwotną, tylko zupełnie inne perfumy. Burberry MEN o którym piszesz, rzeczywiście powstał w 1995, a ten wpis jest o Burberry LONDON z 2006. To są dwa różne i niemające ze sobą nic wspólnego (poza marką) zapachy.

      • Dziękuję za wyjaśnienie, nazwa obydwu w tymże sklepie była identyczna cytując wprost, London for Men (1995) i London for Men (2006) dlatego myślałem że to te same perfumy.
        p.s jestem laikiem w kwestii perfum ale chyba wkręciłem się na dobre i z neoficką pasją studiuję Twojego bloga i zdobywam sample. Chylę czoła i z góry przepraszam za oczywiste oczywistości i banalne pytania którymi pewnie jeszcze nie raz Cię uraczę 🙂

        • Drobiazg, ewidentnie sklep źle opisał swój towar, no cóż zdarza się. Pozdrawiam i dziękuję za miłe słowa, życząc samych pozytywnych objawień w świecie perfum, pozdrawiam i oczywiście zapraszam do komentowania 😉

  21. Ja też studiuję tego bloga, bo to jak piszesz i co piszesz jest dla mnie wyznacznikiem jakości. Co więcej, w 8/10 przypadków mamy podobny gust i tak w ciemno kupiłem już parę zapachów, które sprawdziły się w 100 procentach. Z niecierpliwością wyczekuję więc kolejnych recenzji!:) Pozdrawiam z Olsztyna!

    • dziękuję, to bardzo miłe i cieszę się, że moja pisanina mogła komuś pomóc w poszukiwaniu wartościowych perfum – wszak to jedna z podstawowych misji tego bloga, więc zachęcam do zgłębiania innych wpisów i oczywiście Opole pozdrawia Olsztyn 🙂

  22. London jest rzeczywiście pięknym zapachem. Ciekawi mnie jednak Piracie szanowny, czy oblatywałeś Burberry Classic i co myślisz o tym zapachu. IMO jest równie ciekawy jak London

    • Witaj, niestety nie znam Classica, więc nie mam zdania, ale dzięki za rekomendację 🙂

  23. Po teście nadgarstkowym w D. czy innej S. (jeden czort) byłem zachwycony! Po dłuższym czasie zdecydowałem się zamówić flaszkę, konkretnie tester- żeby było taniej 😉 I szok! Jakbym dostał zupełnie inny zapach… Nie wiem, czy to mnie się coś w nosie przestawiło, czy może zapach w drogerii był sprzed jakichś reformulacji, ale wtedy czułem piękną słodycz tytoniu mieszaną z piernikiem, a teraz czuję tylko wszechobecny tytoń. Tytoń, z tytoniem, doprawiony tytoniem. :((

    • hmmm jakoś nie jestem specjalnie zdziwiony 🙂 testowałeś w sklepie A, a kupiłeś w sklepie B – kij wie gdzie się zaopatrującego i w co… są trzy potencjalne odpowiedzi na Twój problem:
      1. kupiłeś podróbkę, zgaduję, bo nie pochwaliłeś się gdzie kupiłeś (czasem taniej nie znaczy korzystniej)
      2. być może była reformulacja i wąchałeś tester starej wersji, a kupiłeś produkt poreformulacyjny. Często się tak zdarza że na półce stoi tester starej wersji, a produkt jest z nowej, odmienionej partii, bo perfumeria zamiast zmieniać testery każdorazowo, gdy przychodzi nowa partia, woli je sprzedać na lewo, albo oszczędza na ich wymianie…
      3. kupiłeś zapach zleżały/zepsuty/z odrzutu, którego woń odbiega od produktu półkowego, ale pochodzącego od dystrybutora i świeżego lub na odwrót, tester był trefny.

      Ewentualnie to nie był Twój dzień na testowanie, miałeś na skórze inny zapach, byłeś zmęczony, zawiodła percepcja, były niesprzyjające warunki i test trzeba powtórzyć i wyciągnąć wnioski, pozdrawiam

  24. Za takie okropne insynuacje z punktu pierwszego- sto pompek 😛
    Kupiłem tester w e-Glamour.
    Zmęczenia, czy innych zapachów też nie było.Test powtórzyłem nie raz, nie dwa.
    Punkt 3 (konkretnie zleżenie) można wziąć pod uwagę. Nie mam z tym doświadczenia, bo nigdy nie spotkałem się z zepsutymi czy zleżałymi perfumami.
    Wersja z punktu drugiego jest chyba najbardziej realna… Chyba się zgodzimy, że reformulacje powinny być traktowane jako przestępstwo 😉
    Trudno, świat się nie kończy 🙂 Również pozdrawiam!

    • Możliwe, ale mowa o perfumerii online, która nie dysponuje testerami i trudni się prywatnym importem, z pominięciem dystrybutora – więc tak naprawdę nadal nie wiesz co kupiłeś i z jakiego źródła i jakiego sortu jest dana partia perfum… Ja się tylko raz tak naciąłem, stosunkowo niedawno i od tej pory wolę przepłacić w stacjonarce, niż zgadywać, co mi się tym razem trafi online. Reformulacje to zbrodnia, owszem, ale jeszcze większą zbrodnią jest niewymienianie testerów na aktualne, albo wprowadzanie do obrotu perfum niewiadomego pochodzenia, z innych rynków i z odrzutu – a z takimi przypadkami też już miałem styczność. pozdrawiam i głowa do góry, to tylko perfumy, a nie kilogram heroiny, znaleziony w Twojej walizce na lotnisku w Bangkoku 😀

      • Uuu… za kilogram hery to byłoby z dziesięć kar śmierci, lub kąpiel w Invictusie (sam nie wiem co gorsze)!

        • kąpiel w Invictusie to zbrodnia ze szczególnym okrucieństwem i czyn haniebny oraz niezgodny z konwencją Genewska 😀

  25. cytując serwis Treadbeat: „Burberry, producent luksusowej odzieży i akcesoriów, zyskuje dzisiaj na londyńskiej giełdzie aż 5% ze względu na plotki dotyczące ewentualnego przejęcia firmy. Przedstawiciele firmy poprosili swoich doradców z Robey Warshaw o pomoc w przygotowaniu defensywy przeciwko możliwemu wrogiemu przejęciu, po tym jak tajemniczy inwestor zgromadził 5% akcji w krótkim okresie.
    Odpowiedzialny za kupno pakietów akcji bank HSBC został poproszony o wyjawienie tożsamości klienta, jednak odmówił komentarza w sprawie (…) „

    • uuuu ciekawy i zarazem niepokojący news, ale tym bardziej dziękuję Ci, bo nie miałem pojęcia!…


Dodaj komentarz

Kategorie