Niedawno pisałem w kontekście Prady Amber, że zapachy które wyszły z pod pióra konkretnego nosa, zawierają jego osobisty podpis… tę charakterystyczną nutę, wręcz manierę, która pozwala łatwo zidentyfikować, kto stoi za konkretnym zapachem…
a za Wazamb’ą bez wątpienia stoi Marc Antoine Corticchiato… nos wybitny, który umiejętnie i gracją oswaja ciężkie nuty i zaprzęga je w zaprzęg prawdziwie orientalnych, niesamowicie sugestywnych i żywych kompozycji…
Pamiętam jaki zachwyt wzbudziła u mnie pierwsza jego kompozycja, którą dane było mi powąchać – Aziyade…. gęsta od syropu owoców tropikalnych, niezwykle soczysta, trójwymiarowa, sugestywna i naturalna… zapach sprawia wrażenie, że oto stoi przed nami półmisek pełen kandyzowanych owoców, ociekających jeszcze syropem, który zachował w swej słodyczy ich aromat i soczysty smak… najbardziej uderzyła mnie naturalność, bogactwo i koloryt tego zapachu… Aziyade pachnie tak intensywnie i autentycznie, że dostaję ślinotoku na myśl o smakołykach, które tworzą ten fenomenalnie aromatyczny ukłon w stronę bliskowschodniego orientu….
Aziyade to kompozycja piękna, ciekawa – ale wymagająca od nosiciela nie lada odwagi… oferowana jest jako unisexowa propozycja dla dwojga… jest jednak tak niedwuznaczna, słodka i owocowa, że miałbym poważne opory przed sowitą aplikacją i wyjściem z tym zapachem do obcych ludzi… zapach wywołuje nie lada konsternację w otoczeniu…
kobietom rozmiłowanym w cięższych akcentach bez wątpienia przypadnie do gustu, gorzej z akceptacją Aziyade wśród męskich odbiorców, bo zapachowi brakuje wyraźnego męskiego pierwiastka…
I tu z odsieczą nadchodzi Wazamba…. zapach, który już w pierwszych sekundach przywołuje z pamięci pierwsze takty Aziyade, jednak od samego początku wzbogacony o lekko surową, mocną woń żywicy i igliwia jodłowego…. dokładnie tego akcentu trzeba było Aziyade, by panowie z lubością i bez skrępowania po nią sięgnęli!…
Wazamba zyskała ten wyrazisty składnik, który wyraźnie przechyla kompozycję w stronę męskich wonności…
Połączenie słodkiego akcentu owocowego z surową, nieco mroczną nutą balsamu jodłowego stworzyło przepiękną mieszankę… gdyby obedrzeć Wazambę z tej lepkiej, owocowej bazy – otrzymalibyśmy coś na wzór Fumidus’a – Pro Fumum….
O ile Aziyade sama w sobie jest mało przekonująca dla panów, a Fumidus zbyt odstręczający swą wulgarną surowością i bezkompromisowym podejściem do tematu żywicy – to połączenie tych dwóch tematów zapachowych dało wspaniały efekt… Otrzymaliśmy zapach bardzo oryginalny, ciekawy i niesamowicie noszalny…
oczywiście jeśli jesteśmy miłośnikami magii orientu, bo Wazamba i tak mija się o lata świetlne z innymi męskimi kompozycjami na rynku…
Wazamba jest przepełniona tym wszystkim, co wschód ma najpiękniejszego do zaoferowania… znajdziemy tu kadzidło pięknie korespondujące z mirrą, szlachetnymi drewnami i balsamem z jodły… całość oprawiono w ambrę, owoce w syropie i garść nut roślinnych – tworzących iście mistyczną mieszankę… jest tu tajemnica i uwodzicielska moc magii wschodu…
a całe to misterium odbywa się bezpośrednio na naszej skórze… Wazamba nie jest tak wylewna jak Aziyade… jest bardziej stonowana, ale za to jej trwałość jest znacznie lepsza niż w przypadku pierwowzoru…
W przypadku Aziyade miałem wrażenie, że zapach wręcz eksploduje na skórze, zalewając i ogłuszając otoczenie mocą i bogactwem swej kompozycji…. jednak to silne wejście z przytupem skutkowało dość szybkim uodpornieniem się na jej magię i zapach dość szybko usuwał się w cień…. sprawiało to dodatkowo wrażenie kiepskiej trwałości….
Wazamba zaś zaczyna swój żywot nieco skromniej i ewoluuje na skórze przechodząc stopniowo z fazy kandyzowanych owoców do żywicznego stadium rozwoju…. jest subtelniej, mniej krzykliwie i jej byt trwa na skórze nosiciela dobre 10 godzin…
Flakon w którym zamknięto zapach jest utrzymany w jednorodnej, zunifikowanej stylistyce Parfum d’Empire… wysoki walec z okrągłą, grubą podstawą – zwieńczono charakterystycznym dla marki korkiem, przywodzącym na myśl wschodnie akcenty, z których marka czerpie garściami…
Ośmielę się wysunąć wniosek, że Wazamba jest bardziej pełnym i udanym rozwinięciem Aziyade… na pewno jest dużo trwalsza i bardziej uniwersalna niż odurzający słodkościami pierwowzór…
ubóstwiam Aziyade, ale w kontekście kontemplacji z nadgarstka, jednak na wieczorne wyjście z przyjaciółmi do knajpy, wybrałbym zdeklarowaną jako męską Wazambę…
Zapach ten dał mi to czego od dłuższego czasu szukałem… kompozycji pachnącej igliwiem i ich żywicą… uwielbiam ten zapach… Wąchałem ostatnio w lokalnej Q. Wazambę i rekomendowanego przez kolegów z forum Serge Lutens – Fille En Aiguilles, jednak właśnie interpretacja mistrza Corticchiato bardziej trafiła w mój gust…
Głowa: kadzidło, aldehydy, opoponaks
Serce: cyprys, drzewo sandałowe, mirra
Baza: balsam z jodły, jabłko, ambra, czystek
Wazamba uzależnia. Aziyade dopiero zamierzam poznać.
By: hanka on 19 czerwca 2011
at 15:54
są IMO bardzo podobne na początku… chyba Marc nie był zadowolony ze swego dzieła do końca bo rok po aziyade popełnił wozambę i dopiero ten zapach ma szansę na zdobycie szerszego grona użytkowników
By: pirath on 19 czerwca 2011
at 16:46
Ta notka powinna nosić tytuł Aziyade vs. Wazamba 😛 Ja kocham Aziyade, Wazambę też lubię, te owoce są takie palone i dymne, ale Aziyade dla mnie przoduje za swój prowakacyjny, zaczepny charakter. Choć oba są piękne.
By: ele_gancki on 21 czerwca 2011
at 16:42
faktycznie można było to zrobić w kontekście porównania, ale na razie nie stosuję takich zestawień… może w przyszłości z nudów….
silne nawiązanie do aziyade było nieuniknione, bo wazamba (w uproszczeniu), to nic innego jak aziyade z dodatkiem żywicy jodły… taki swoisty autoplagiat ze strony korsykańczyka…
By: pirath on 21 czerwca 2011
at 20:51
Przeczytałem listę nut i się strasznie napaliłem, do tego ta niewysoka jak na niszę cena!
By: Rafał on 16 listopada 2013
at 01:10
Rozczarowanie…
By: Rafał on 26 listopada 2013
at 00:13
a to czemu?… w moim odczuciu to jedne z najzgrabniejszych perfum PdE, no chyba że nie odpowiada Ci przytłaczająca, nieco zwalista stylistyka Corticchiato…
By: pirath on 26 listopada 2013
at 22:48
Ok 2 godziny miałem je na ręku,rozczarowała mnie nuta unurzanego w lepkim cukrze kminu…miałem nadzieję na żywiczną ucztę 🙂 spróbuje jeszcze raz ,poczekam na bazę.
By: Rafał on 27 listopada 2013
at 12:52
spróbuj koniecznie, gdyż w sumie jesteś pierwszą znaną mi osobą która nie uległa powalającemu rozmachowi, bogactwu i głębi tych perfum… może to kwestia odmienności chemii Twojej skóry, która pewne nuty uwypukla bardziej a inne wycisza, ale ten zapach jest wręcz spektakularnie bogaty w niuanse… owszem jest słodki, sprawia wrażenie przytłaczającego, za sprawą ciężkiej ręki Marca Antoine – ale taki urok jego warsztatu, który mi osobiście bardzo odpowiada… w sumie to nisza, a ta różni się drastycznie od semantyki mainstreamu i do stylistyki niektórych brandów trzeba czasem przywyknąć i chwilę to trwa… 🙂
By: pirath on 27 listopada 2013
at 21:51
Zgadza się.ten zapach próbowałem tuż przed warsztatami w Quality,wiec zanim czmychnęło to przyciężkawe serce już miałem coś innego na nadgarstku.ale te pierwsze 2 godziny troszkę mnie rozczarowały,ale jak już mówiłem spróbuję ponownie 🙂
By: Rafał on 28 listopada 2013
at 00:02
he he, ja niewiele pamiętam perfum z tamtejszych warsztatów… wszędzie perfumy, wszyscy psikają jakieś perfumy, co chwilę ktoś mi podtykał jakiś bloter, a zapachy Corcchitiato dojrzewają znacznie dłużej niż 2 godziny, więc to kolejny powód, by dać Wozambie drugą szansę… 🙂
By: pirath on 28 listopada 2013
at 20:51
Kolejny test wypadł inaczej,coś mnie bardzo kręci w perfumach tej marki…
By: Rafał on 11 grudnia 2013
at 23:54
Wycofuję się z tego co na początku sądziłem o Wazambie,i przyznaję Ci rację,piękne perfumy.moim zdaniem mają coś wspólnego z Complex,który dopiero co testowałem.mam kolejny orzech do zgryzienia – co wybrać 🙂
By: Rafał on 20 grudnia 2013
at 14:44
no widzisz, w przypadku niszy, trzeba dać i poświęcić perfumom więcej atencji niż w przypadku dużo szybciej strawnego i prostszego mainstreamu… 😉
By: pirath on 20 grudnia 2013
at 18:25
Najciekawsze jest to jakbardzo Wazamba użyta „globalnie” przypomina mi Complex 🙂
By: Rafał on 20 grudnia 2013
at 22:06
przyznam, że osobiście nie dostrzegam między nimi podobieństwa, ale na różnej skórze, perfumy również pachną różnie… 😀
By: pirath on 20 grudnia 2013
at 23:48