Napisane przez: pirath | 31 Maj 2012

Jean Charles Brosseau – Fruit de Bois, czyli muszkatołowy kwiat lasu…


Niektórzy, głównie młodzi ludzie, doszukują się w zasuszonych owocach muszkatołowca pewnych specyficznych właściwości… mówiąc wprost – szukają taniej, całkiem legalnej namiastki narkotyków… wiara i autosugestia potrafi zdziałać cuda, a na bezrybiu i rak ryba – ale zazwyczaj kończy się na przesuszonej gębie, bolących trzewiach i koszmarnych nudnościach… dziękuję za takie atrakcje, bo prędzej napiłbym się czaju lub nawąchał kleju – niż katował bebechy muszkatem, mając wielką nadzieję na odlot, a kończąc co najwyżej z delirką… 😉

Muszkat to bez wątpienia jedna z najintensywniejszych w smaku i aromacie przypraw… ze względu na swoje właściwości jest namiętnie stosowana w gastronomii i przemyśle perfumeryjnym… problem pojawia się dopiero gdy ktoś z muszkatem przesadzi – gdyż przyprawa ta jest w stanie zdemonizować i zepsuć smak potraw jak i przytłoczyć swym ciężarem każdą kompozycję… a co się stanie gdy połączymy siłę muszkatu z nie mniej aromatycznym jałowcem i doprawimy sowicie całość sandałowcem?

podpowiem Wam – inferno

Fruit de Bois z 2005 roku opowiada dosłownie o „owocach lasu„, obsadzając nimi w rolach głównych, niemal wszystkie kluczowe postacie tej historii… wszystko byłoby super, ale IMO wystarczyłby jeden „schwartz charakter„, bo trzech naraz to ździebko za dużo i wyrazisty profil każdego z nich ulega zatarciu poprzez wzajemne zagłuszanie… ostry i suchy muszkat, intensywnie leśne szyszki jałowca i sążnisty sandałowiec składają się na obraz tej kompozycji – terroryzując ją do tego stopnia, że wszystko inne z miejscem na oddychanie, przesłało mieć jakiekolwiek znaczenie…

Jest to woń ciężka, despotyczna i zwalista… zapomnijcie o łagodnie wyprofilopwanych akordach z mocnymi, acz szlachetnymi konturami… nawet cytrusy z otwarcia brzmią jak napompowane sterydami… Fruit de Boise to ociosany z grubsza siekierą kawał drewna… uformowany jakby ostrzem piły łańcuchowej i niecelnymi trafieniami siekierą w pień… a najgorsze jest to, że nosi się go równie komfortowo jak wspomnianą kłodę… owszem zapach jest intensywny i wyrazisty – ale czy musi być przy tym tak siermiężnie, wręcz barbarzyńsko wyartykułowany?

A może autorowi chodziło o oddanie surowego piękna natury? zapach zmienia się z czasem, jakby łagodnieje – a jego ostre szlify ulegają stopniowemu wygładzeniu… nierówne krawędzie serca odchodzą wraz z jego wybrzmiewaniem i nastaje znacznie lżejsza baza… łagodniejsza, bardziej znośna, ale wciąż nieznośnie jałowcowo muszkatołowaFruit de Bois to niewątpliwie interesująca propozycja dla miłośników Pino Silvestre, Loewe 7 i D&G Pour Homme, gdzie ostra roślinno przyprawowa wytrawność jest wysoce pożądanym atutem…

Pomimo wyczuwalnego dodatku vetivery i ambry – baza to wciąż drzewno muszkatołowa suchość, którą niezbyt trafnie ochrzczono „kwiatem lasu„… to bardziej duszne wnętrze komody z przyprawami zamkniętymi w niezbyt szczelnych pojemnikach – niż zachwycające złożoną świeżością tchnienie leśnych ostępów… szkoda

Głowa: bergamotka, grejpfrut
Serce: gałka muszkatołowa, jałowiec, szałwia muszkatołowa?
Baza: vetiver, drewno sandałowe i cedrowe, ambra


Odpowiedzi

  1. Z Twojego opisu wnioskuję, że zapach nie przypadłby mi do gustu. A szkoda, bo jak wiesz, zakupiłam niedawno Atlas Cedar tej właśnie marki, więc chociażby z tego względu mogłabym dać Fruit de Bois kredyt zaufania 😉

    Najbardziej ciekawi mnie to, skąd miałeś próbkę tych perfum? 😉

    PS „wiara i autosugestia potrafi zdziałać duda” – najlepszy tekst 😉

  2. oj nie przepadłby, no chyba że lubisz pachnieć jak pracownik hurtowni gałki muszkatołowej… 😉
    tak wiem, rozmawialiśmy o nim przez telefon 🙂
    a próbka wyobraź sobie leżała prawie rok w skrzyneczce, a jej pochodzenia nie pomnę 😉
    p.s. tekst zweryfikowany jako prawdziwy zarówno przez laików i wierzących 🙂


Dodaj komentarz

Kategorie