Napisane przez: pirath | 19 września 2012

Olfactive Studio – Autoportrait, czyli brat bliźniak Balmain Carbone…


jakiś tydzień temu otrzymuję od koleżanki tajemniczego samplera, wraz z krótką adnotacją…

– dorzuciłam próbkę niespodziankę, jestem ciekawa czy rozpoznasz co to za zapach…

wącham w napięciu tajemniczą fiolkę, lecz już po chwili moje „skupienie” ustąpiło miejsca uśmiechowi towarzyszącemu rozwikłaniu zagadki… mailuję do koleżanki z triumfalnym ogłoszeniem werdyktu – to Balmain Carbone, co koleżanka kwituje słowami:

– to nie jest Balmain Carbone

Tu nastaje totalna konsternacja i szok połączony z niedowierzaniem… WTF? – pomyślałem i sięgam na półkę po flakon z Carbone… psikam jedno i drugie na nadgarstki i wącham… no jak w mordę strzelił Carbone! chociaż z drugiej strony nie… owszem otwarcia mają identyczne, ale później Carbone staje się bardziej suchy, a zawartość tajemniczej próbki jest jakby nieco słodsza w akordzie serca… to jedyna różnica w przebiegu, w dodatku bardzo subtelna – ale na to też mam swoją hipotezę… Balmain występuje jako EdT (woda toaletowa) a nadesłana próbka to podobno EdP (woda perfumowana) i w różnym stopniu stężenia obu zapachów upatruję przyczyny tych delikatnych różnic w ich przebiegu… zresztą nie ja pierwszy wpadłem na to, że edycje perfumowane pachną inaczej niż ich toaletowe odpowiedniki… ale dlaczego ktoś tak postąpił?

Jedną z najprostszych i najmniej angażujących metod na zarabianie jest wymyślenie czegoś fajnego*, a następnie cykliczne odcinanie od swego działa kuponów… tak właśnie prawdopodobnie pomyślała Nathalie Lorson (która zdążyła mi niedawno podpaść prezentując klona Bossa Bottled pod nazwą Moschino Forever) sprzedając jeden produkt, pod szyldami dwóch różnych marek… prawdopodobieństwo że ktoś się w przekręcie połapie znikome – a nawet jeśli, to zasięg blamażu niewielki więc i plama na sukience, tfu honorze producenta niewielka… Monica Lewinsky jest prawdopodobnie odmiennego zdania… 😉

* Apple robi jeszcze inaczej: nic nie wymyśla, ale zawzięcie kolekcjonuje patenty na co się da – czym skutecznie zabija kreatywność i wstrzymuje postęp technologiczny u konkurencji… za niedługo dostaną od jakiegoś idioty patent na wdech/wydech i wszyscy będziemy musieli słono bulić za to że żyjemy… 😉 ale w Polsce możemy spać spokojnie, bo amerykańskie patenty szczęśliwie nie są w Europie i Azji honorowane… widać Steve tak chciał… 😀

Ostatnio mam szczęście do podróbek, zapożyczeń i perfidnych autoplagiatów, jak w tym przypadku… uwielbiam bezlitośnie obnażać takie praktyki, jak miało to już wcześniej miejsce w przypadku „dziełEisenberga… w sztuce (jako niepoprawny idealista, wciąż postrzegam perfumiarstwo jako dziedzinę sztuki) nie ma miejsca na klonowanie… a Olfactive Studio – Autoportrit jest bezczelnym, perfidnym, ordynarnym klonowaniem… i fakt, że jest to autoplagiat, niezbyt zmniejsza skalę mojego zgorszenia… na domiar złego matką Carbone (2010) i Autoportrait (2011) jest Nathalie Lorson – ta sama, która w 2006 roku stworzyła moje ukochane Encre Noir… i dlatego spróbuję jej bronić – zaznaczając, że Nathalie pracuje dla Firmenich (korporacja skupiająca nosy do wynajęcia), która zapewne posiada prawa do kompozycji Pani Lorson i sprzeda zapach, każdemu potencjalnemu nabywcy… chciałbym, aby to była prawda…

Marka Olfactive Studio to IMO mit/fałsz/utopia wykreowana przez marketing, w celu uwiedzenia potencjalnego nabywcy potężną dawką pseudo artystycznego snobizmu – celem wciśnięcia mu odgrzewanego kotleta, po zeszłorocznym przyjęciu u Balmaina (recka TU)… Sztuczne od Botoxu oblicze Olfactive Studio, to jedynie odpicowany z wierzchu front kamienicy, za której odmalowaną fasadą nie kryje się kompletnie nic… to marka która nic nie tworzy**, a jedynie kreuje/firmuje wyidealizowany, pusty w środku niczym barwna pisanka wizerunek… owszem, widok minimalistycznej buteleczki, z chwytającym za serce motywem plastra, z niby odręcznie wykaligrafowaną nazwą, niedbale przylepiony do flakonu działa na wyobraźnię wrażliwych jednostek – ale to tylko starannie wyreżyserowany image…

** i znów analogia… Olfactive Studio jest jak Apple… A Balmain to Samsung – będący głównym dawcą bebechów do innowacyjnych gadżetów ze świecącym ogryzkiem… ale bez Apple hipsterzy i „profesjonaliści” z 13″ MBP, nie mieliby czym podkreślać swojego artyzmu i awangardowej zajebistości w Starbucksach… 😉

Jest więc Autoportrait niczym innym jak Balmain Carbone – tyle, że sprzedawanym pod marką Olfactive Studio za 2 x większe pieniądze i pod szyldem EdP (kolorek paradoksalnie jest bledszy niż u protoplasty) dla lepszego PR … ale znaczących różnic w przebiegu, a zwłaszcza w trwałości (ponoć to EdP) nie zauważyłem, więc po co przepłacać? może głupio to zabrzmieć, ale w przypadku tych „bliźniaków” – jednego trzeba obowiązkowo odstrzelić… oczywiście ze świadomości perfumomaniaków… 😉

Głowa: bergamotka, elemi
Serce: benzoes syjamski, kadzidło, piżmo
Baza: mech dębowy (mąkla tarniowa), cedr, wetiwer,


Odpowiedzi

  1. mam dokladnie to samo zdanie! dla mnie Olfactive Studio to zadna marka – zyje wylacznie z kopiowania zapachow innych marek, nie tworzy nic od siebie. Dla mnie firma do odstrzelenia juz na zawsze.

  2. Boss Bottled to Annick Menardo, a nie Nathalie Lorson 😉

  3. Przypomina mi się nasza rozmowa i Twoja wielka radość z objawienia mi tej nowiny. Oraz moje stwierdzenie: ale ja to już napisałam. :)))
    Prawda, trudno nie zauważyć. Kłopot w tym, ze pozostałe zapachy OS są równie odkrywcze. Nie identyfikuję tylko przodka Lumiere Blanche. Przejechałam się po tej marce u siebie. jak dla mnie robienie perfum na podstawie ankiety wśród czytelników jest dość… Żałosne. Za mocno powiedziane? Być może. Ale kiedy myślę o OS ogarnia mnie smutny śmiech.

  4. Andrzeju – i właśnie to mam na myśli twierdząc że nie wszystko jest niszą, co jest szumnie mianem niszy określane… dziwię się, że poniekąd szanujące się perfumerie trzymają produkty tej firmy (bo słowo marka coś znaczy i w kontekście tej firmy to nadużycie) w swojej ofercie… ja to trochę postrzegam jako świadomy handel podróbkami…

    pkngbr – napisałem, że Lorson przedstawiła własną interpretację znanego klasyka, a nie że jest jego autorką… 😉

    Sabbath – tak do tej pory boli mnie opadnięta szczęka, po tym jak mi powiedziałaś o Twojej recenzji, o której istnieniu nie miałem pojęcia… a już myślałem że zwietrzyłem grubszą aferę 🙂

    w mym odczuciu OS to takie wystylizowane na pseudo artystyczne FM skierowane dla snobów… ciekawe czy zdają sobie sprawę jak są robieni w balona… napisałaś, że to nie ich jedyny wybryk polegający na wypuszczeniu sequela innej znanej kompozycji pod własnym szyldem… to po prostu wstyd i żenada…

  5. Poczytaj u mnie – pisałam, jak powstała ta firma. Prawdziwie dziwna sprawa. :)))

  6. tak czytałem… każdy producent perfum robi zazwyczaj jakieś badania rynku mające wysondować co ludzie chcieliby nosić (poza Hermesem, bo są tak zajebiści, że mają w d… co ludzie myślą a i tak zawsze zaskakują na plus), ale zazwyczaj kończy się to wypuszczeniem czegoś mniej lub bardziej oryginalnego w oparciu o sugestie tłumu… ale w tym przypadku bezczelnie sięgnięto po już występujący w sprzedaży zapach…

    też sobie rozpiszę ankietę na zapach perfumomanii, kupię awangardowe flakony, napełnię je powiedzmy Terre d’Hermes i będę sprzedawał pod własnym szyldem – zbierając tęgie pochwały jakie to zajefajne perfumy mam w portfolio… 😀

  7. Picasso określił kiedyś różnicę pomiędzy artystą i malarzem. Malarz maluje to co sprzedaje, artysta sprzedaje to co namaluje ( sam oczywiście uważał się za artystę :P). Zasada wydaje się być uniwersalna dla innych dziedzin sztuki…

  8. Polu – pięknie powiedziane… i w pełni się podpisuję pod fragmentem o malarstwie… z tą różnicą że OS nie maluje, lecz sprzedaje reprodukcje dzieł wielkich mistrzów, namalowane przez studentów akademii sztuk pięknych – wcześniej usunąwszy ich sygnaturkę i opatrzywszy własną… 😉 IMO ani to artyzm ani malarstwo – to raczej żerowanie 😉

  9. no wlasnie, perfumerie niszowe nie powinny czegos takiego nawet sprzedawac – a tymczasem Q rezygnuje z Balmain, ale z Olfactive Studio – juz nie. Balmain sie dobrze sprzedawal ale byl tanszy.

  10. perfumerie internetowe oferują tego Balmaina często ponad 2 x taniej niż Q…
    więc górę wzięła ochrona własnych interesów i w sprzedaży pozostała marka nie sprawiająca problemów…

  11. wiem wiem, widze w sieci. czyli robienie przez Q „ekskluzywnosci” i „niszy” z czegos tragicznego z postepowaniu (Olfactive Studio)

  12. Znam dwie wody Olfactive Studio, żadna nie skusiła mnie do sięgnięcia po pozostałe dwie. 😉 O ile Chambre Noire (wędzone śliwki i skóra) mnie kojarzą się z kilkoma zapachami, to zżyna w Autoportrecie jest tak oczywista, że aż chamska. :> Zresztą też o tym pisałam. O CN nawet nie mam ochoty.

    Fajny masz pomysł na zapach Perfumomanii. 😉 Ale obawiam się, że sama „produkcja” trzepnie Cię po kieszeniach. Więc może warto zgarnąć z jakiegoś sklepu z perfumowymi półproduktami trochę iso e super, by potem rozpuścić w spirytusie, w którym przez tydzień macerowała się skórka cytryny czy innego grejpfruta? 😛 Tak tylko proponuję… 😀
    Po co się wysilać? Włóż energię w późniejszy marketing, proszę Cię.
    A kiedy już odniesiesz sukces, czy mogę Ci mówić „Mistrzu Gezo”? ;>

  13. Andrzeju – ja pretensje kieruję głównie do producenta, choć swoją drogą uważam, że tak ekskluzywna perfumeria jak Q. powinna z większą starannością dbać o dobór oferty…

    wiedźmo – a tam trzepnie po kieszeni… zrobi się ekskluzywną cenę 1450 zł za 50-kę w limitowanej edycji 17 sztuk (o tym, że serii będzie ze 100 klient wiedzieć nie musi), zapakuje się ją w ekskluzywne opakowanie wykonane z drewna brzozowego, które własnoręcznie sadził sam Michał Romanow w 1905 roku – a wyściółką tego ręcznie patynowanego puzderka (politura też wedle sekretnej receptury z 1720 roku, odnaleziona u włoskich ludwisarzy) jest tkanina, która powstała na tych samych krosnach co prześcieradła dla Ludwika XIV i wykańczane tym samym haftem z 24 karatowego złota, przez niewidome peruwiańskie dziewice… całość opatrzona odręcznie kaligrafowanym przez potomka Grafów z doliny Renu certyfikatem autentyczności – potwierdzającym, że jest to jedna z 17 starannie wyselekcjonowanych flaszek i zakład, że będzie szło jak woda?… 😀

    i mam zamiar pójść dalej niż Geza Schoen, bo ja do swoich perfum planuję dodawać świeże alpejskie powietrze i składnik tak tajemniczy, że jeszcze nie został nazwany oraz masę ameizingu… 🙂

  14. O, i już kombinujesz we właściwą stronę! 😉
    Wszystkie elementy pasują do siebie jak ulał, łącznie z certyfikatami, alpejskim powietrzem a nawet okruchami skał z Marsa (to może być ów sekretny składnik, nadaj mu tylko nazwę oraz magiczne właściwości ;> ).
    No i dlaczego nie miałbyś sprzedawać perfum po 1500 za flachę? I to nie tyle Terre, co tych wg. mojej receptury. W końcu klient nie płaci za jakiś tam zapach (czyli nie trzeba się starać; czemu chcesz na nich Terre marnować?), lecz za poczucie wyjątkowości. 😉 Zatem właśnie to dostaje. 😛
    A Ciebie spotka za to nagroda w postaci tym większej kasy.. ups! miało oczywiście być: satysfakcji ze spełnienia czyichś marzeń. 😀

    Zakładać się nie muszę. Równie dobrze moglibyśmy się założyć o to, czy po dniu przyjdzie noc. 😉

  15. he he pamiętaj, że przy ostrym melanżu zaczętym jeszcze za dnia, część co bardziej krewkich imprezowiczów wieczoru nie doczeka, więc to wciąż kwestia umowna… 🙂
    czemu użyłbym terre? bo na opinii i zdaniu snobów mi nie zależy, a używając zapachu tak wybitnego jak ten Hermes, byłbym absolutnie pewien 100% przychylnych recenzji od bloggerów, którzy jako jedyni pisząc o niszy napędzają niszowym markom koniunkturę… oczywiście w kontekście, że nisza nie reklamuje się w mediach, bo nie ma na to budżetu i całą robotę odwalają recenzenci przybliżający daną „chimerę” swoim czytelnikom… 😉

  16. A inna część ludzkości umrze do wieczora z przyczyn zwanych naturalnymi. 😛 To i tak niczego nie tłumaczy.
    A sąd wiesz, że nie drzemie w Tobie geniusz perfumiarski? 😉 Zresztą, to Twoje perfumy firmowe, róbta co chceta. I sprzedawajta. 😀

  17. coś mi się wydaje wiedźmo, że wezmę Cię do spółki 😉
    hmmm to może inaczej… te wszystkie dodatki są w sumie zbędne w przypadku wciskania, tfu oferowania wyszukanej klienteli tak zacnego zapachu jak Terre… a gdyby zastąpić go jakimś ckliwym banałem od któregoś z wiodących kreatorów siuśków? to dopiero były przebłysk geniuszu i wyżyny artyzmu: opierdzielić jakiemuś frajerowi badziewną Lacostę z certyfikatami i w złoconym puzderku made in Ikea za XXXX złotych… 😀

    p.s. a tam nic tego nie tłumaczy… bóg tak chciał… 😀

  18. Że się niby napraszam? Ale gdzie tam! 😀
    Zawsze można też zabutelkować kranówę i wmawiać klientom, że to perfumy tak unikatowe i niszowe „że-o-ja-pierdziu!”, iż nie mają nawet zapachu. 😉 To by było coś! 😉 Gratka dla najbardziej wyrobionych koneserów. :>

    Bóg chciał? Albo zbliża się wojna, więc młodych ludzi (głównie mężczyzn) wysyła się ze łzami w oczach i ciepłymi skarpetkami w plecaku prosto w gardziel maszynki do mięsa w imię idei równie wzniosłych, co boża wola. 😛 Ludzie to popieprzony gatunek. Ale to nie na temat.
    Chyba. 😀

  19. ha jesteś mistrzynią zbrodni! do tej ekskluzywnie zapakowanej kranówy dorobimy ideologię iż tylko wyjątkowe, wybitne, a tym samym nieliczne jednostki są zdolne wychwycić tę wysublimowaną woń i poczuć jej piękno w swych uduchowionych nozdrzach! ciekawe czy który przyzna się że czuje tylko kranówę i że zapłacił za nią 4 tysie… 😀

    historia dowodzi, że każdą niezrozumiałą, niegodziwą i niesprawiedliwą kartę ludzkiego losu da się wytłumaczyć tym prostym zwrotem… bo tam gdzie kończy się logika i zdrowy rozsądek tam zaczyna się religia i ludowe zabobony…

    p.s. temat dobry, jak każdy inny 🙂


Dodaj odpowiedź do pirath Anuluj pisanie odpowiedzi

Kategorie