Napisane przez: pirath | 7 listopada 2012

Tom Ford – Grey Vetiver, czyli Guer…, tfu Grey Vetiver…


Mam szczególną słabość do zapachów Toma Forda, przez wzgląd na jego kultowy Tobacco Vanille, który urzekł mnie swym prostym i głębokim bukietem oraz tytaniczną trwałością… niestety (nad czym ubolewam) brak próbki wciąż nie pozwala mi go opisać… jednak dzięki uprzejmości Andrzeja (serdecznie pozdrawiam), miałem przyjemnosć poznać inną dość znaną kompozycję Forda – Grey Vetiver … uwielbiam zapach vetivery za jej rześką, cierpką, niekiedy pikantną, odrobinę surową, a czasem wręcz dziką barwę… nie potrafię tego wytłumaczyć, ale jej woń nieodmiennie kojarzy mi się ze smakiem dobrego wermutu

Vetivera (rodzaj trawy) już sama w sobie jest niesamowicie wyrazistym i wdzięcznym tematem na główny wątek kompozycji… już sama jej obecność jako dodatek znakomicie ożywia i ubarwia brzmienie – czym nie raz uratowała przed oklapnięciem z nudów finisz nie jednych perfum… to bardzo uniwersalny i popularny składnik, który doskonale komponuje się z każdą kategorią zapachową… na rynku można znaleźć sporo kompozycji z vetiverą w roli głównej, a uznani producenci za punkt honoru (podobnie jak ostatnio w przypadku oudu) uważają posiadanie w ofercie zapachu z vetiverą w nazwie… w praktyce bywa z tym różnie, ale przynajmniej takie mają aspiracje…

Grey Vetiver z 2009 roku to specyficzne, wręcz klasyczne ujęcie niemal kolońskiej świeżości wyrażonej za pomocą cytrusów, irysa, vetivery i mchu dębu – mogące kojarzyć się niezorientowanemu nabywcy z tandetną wodą kolońską za 7 zł, jednak nic bardziej mylnego… jestem też przekonany iż Ford tworząc ten zapach, wzorował się na sprawdzonym, gwarantującym sukces, niedoścignionym wzorcu – jakim jest genialny Guerlain Vetiver

Zbyt wielu ścieżek do wyboru Ford co prawda nie miał, więc zdecydował się (całkiem zresztą słusznie) podążyć drogą ponadczasowej klasyki, która nie będąc tak kontrowersyjna jak choćby przełomowy Encre Noir od Lalique – bez trudu znajdzie oddanych wielbicieli i przede wszystkim nabywców… Grey Vetiver to bardzo uniwersalny i przede wszystkim bezpieczny zapach i uważam, że nawet spore podobieństwo do nowożytnej (poreformulacyjnej) wersji klasyka od Guerlain w niczym mu nie umniejsza – jednak spodziewałem się po tym zapachu odrobinę więcej, licząc, że bardziej mnie zaskoczy…

Z drugiej strony jestem świadomy, że to monotematyczna kompozycja, więc trudno oczekiwać spektakularności porównywalnej do wielowątkowej kompozycji – ale pewien niedosyt pozostał… szczególnie, że z tej dwójki to Vetiver od Guerlaina wydaje się być tym bogatszym, bardziej pełnym ujęciem vetiveryVetiver Forda odgrywa swe pierwsze takty przy wtórze grejpfruta, nieznacznie doprawionego lekką nutą szałwii… przejście do akordu serca, obwieszczone obecnością delikatnego irysa, również nie burzy niczym niezmąconej, harmonijnej lekkości kompozycji… dopiero akord bazowy przynosi delikatne wyciszenie, gdy kompozycja wytraca swoje cytrusowo vetiverowe brzmienie na rzecz przygaszonego mchu dębowego… możliwe, że właśnie stąd ta szarość (grey) w nazwie… równie dobrze mógł chcieć podkreślić klasyczny, koloński charakter tej kompozycji przez nawiązanie do Szarej Flaneli Beene?

Choć wtórny i niezbyt odkrywczy, jest to bardzo dobrze skrojony i przyjemny w noszeniu zapach… ze względu na swą uniwersalność, doskonale sprawdzi się jako zapach codziennego użytku – zarówno do domu jak i do biura, na każdą porze roku i w każdym przedziale wiekowym… zatem jeśli lubisz klasyka od Guerlaina, przeszkadza Ci mroczna ziemistość vetivery z Encre Noir, z jakiegoś powodu nie używasz Malizii Uomo Vetiver, a Infusion de Vetiver Prady wydaje się zbyt mydlana – Vetiver Toma Forda może być ciekawą, choć najdroższą z wymienionych alternatywą…

Głowa: kwiat pomarańczy, grejpfrut, szałwia
Serce: irys, gałka muszkatołowa, jagody pimento
Baza: wetiwer, ambra, mech dębu


Odpowiedzi

  1. A mnie się ten zapach kojarzy z suchą herbatką i wspomnianym przez Ciebie Infusion de Vetiver Prady właśnie 🙂
    Teraz sobie skojarzyłam, że ja w ogóle niezbyt przepadam za suchymi klimatami, i to nie tylko w zapachach, ale również np. w saunie (suchej nie lubię, za to uwielbiam łaźnię parową 😉
    I tak najładniejszy z tego wszystkiego jest flakon 😛

  2. Dla mnie ten zapach jest najpiękniejszą odsłoną wetywerii z wszystkich, jakich dane mi było poniuchać i ponosić na sobie. Ta jego purystyczna wytrawność – nie tak mydlana jak w Infusion Prady i nie tak gorzka, jak w Vetiver Guerlaina – jest po prostu doskonała.

    • naprawdę uważasz, że Vetiver Guerlaina jest gorzki? może coś nie tak z probką albo testerem? To bardzo miękka i raczej słodkawa odsłona vetivery, zaś pikanterii dodają mu inne dodatki

  3. moim zdaniem wersja EdT jest znaczenie przyjemniejsza od EdP za sprawą pięknych cytusów w otwarciu (podobnych do Lalique White).
    Co do pięknych odsłon wetywerii, polecam zapoznać się z Creed Original Vetiver.

    • Wszystko w swoim czasie Grzegorzu, choć niespecjalnie mnie ciągnie w kierunku Creed’a.

      • muszę potwierdzić chodzące plotki tzn. jest to taki dopracowany Mugler Cologne tylko bez mydlinek. Skoro Mugler Ci się podobał to Creedem powinieneś być zachwycony.

        • pożyjemy zobaczymy, bo jak dotąd żaden zapach Creed’a (względnie poza Aventusem), nie wywarł na mnie takiego wrażenia, bym padł na kolana. Próbki owszem mam, ale jakoś niespecjalnie mnie ku nim ciągnie…

          • A co masz coś do Creeda? Kto każe od razu padać na kolana to po prostu (czesto) świetna perfumiarska robota. Oprócz wspomnianego Original Vetiver wartym uwagi na pewno są letni Silver Mountain Water czy chyba kultowy juz Green Irish Tweed (dla Ciebie będzie to o tyle ciekawe doświadczenie że poznales późniejsze Cool Water i Rasasi Egra). Nie samym Aventusem Creed stoi.

          • nic, po prostu mnie do Creeda nie ciągnie…

  4. Czy na dnie flakonu powinien wytrącać się żółty osad? Zastanawiam się czy nie dostałem jakiejś podróbki. Kiedyś w perfumerii widziałem próbkę i nie kojarzę. Tester z perfumerii nie pachniał w pierwszej nucie tak mocno cytrusami jak moja wersja.

    • Nie powinien, jest to wada produkcyjna (flaszka która została odrzucona jako wadliwa, zawierająca osad z dna kadzi w rozlewni i w ogóle nie powinna trafić do opbotu, tzw. odrzut) lub dowód na zleżenie (przeterminowanie) samych perfum. We wnętrzu flakonu nie ma prawa nic pływać i taka flaszka nie ma prawa w ogóle trafić do sklepu. Jeśli taką kupiłeś, to masz pełne prawo do zwrotu i to bez dyskusji.

    • Kamill – na przyszłość – wersja edp jest „typowo” vetiverowa, wersja edt jest doładowana dodatkowymi cytrusami, zwłaszcza w otwarciu, przez to obie wersje pachną mocno inaczej.

  5. Może warto byłoby zrewidować i uzupełnić ten artykuł? Z listy składników wnioskuję że opisałeś wersję edp ale nigdzie tego nie zaznaczyłeś. Warto też wspomnieć o lżejszej, bardziej cytrusowej wersji edt. Obydwie wersje róznią się znacząco w odbiorze.
    Co do samego zapachu, wesrja edp jak dla mnie mistrzostwo. Guerlain Vetiver – jak dla mnie użytkowo przegrywa. Nie zawsze ekstrawagancja i kunszt jest najważniejszy. Grey Vetiver jest bardziej uniwersalny, nowoczesny, nosząc go nie poczujemy się w towarzystwie jak facet w prążkowanym garniturze sprzed dekady 🙂
    Grey Vetiver edp to wspaniała świeżość a jednocześnie duża klasa zapachu, który jest troche minimalistyczny i nieprzeładowany. Dodatkowe cytrusy z wersji edt są tu w ogóle niepotrzebne. edp to mistrzostwo świata

    • A może warto byłoby pomyśleć? Skoro w tekście wspominam o GV z 2009 roku, a wpis jest z 2012 roku – gdy wersja EdT powstała dopiero w 2014, to jak myślisz którą wersję opisałem? Ponadto moje wpisy zwykłem ilustrować zdjęciami flakonów adekwatnymi z tematem wpisu, a na tym ewidentnie pisze EdP… Wybacz zjadliwość tonu, ale musiałbym nic nie robić tylko w kółko uzupełniać całą bibliografię bloga, bo a nóż widelec w międzyczasie powstanie jakaś inna forma koncentracji, czegoś…

      • no faktycznie zjadliwość tonu wskazuje że miałeś chyba wczoraj zły dzień. Nie wiedziałem ze miedzy tymi wersjami jest taka różnica w czasie (używam jakiś rok) – tym bardziej osoba nie znająca zapachu nie wydedukuje z tego wpisu takich detali. Na tym marnej jakości zdjęciu ja nie widzę która to wersja. Flakony są tak podobne że kupując/testując trzeba dwa razy sprawdzić zeby sie nie pomylić (wystarczy spojrzeć wyżej co zrobił Kamill widać ewidentnie że osad osadem ale testował wersję edp a kupił edt). Wpis wygląda jak wygląda ale to twój blog przecież się nie będę narzucał…

        • to nie kwestia złego humoru, co poirytowania ignorancją bijącą z twojego komentarza… zakładam, że moi czytelnicy czytają ze zrozumieniem i pewne rzeczy potrafią wywnioskować z treści…

      • Dzięki za instrukcję. Teraz już wiem, że trzeba sprawdzać datę wpisu i zestawić z rokiem wydania, by wiedzieć o jakiej wersji perfum mowa.
        Zdjęcie niestety marnej jakości by dostrzec oznaczenie.


Dodaj odpowiedź do Kamill Anuluj pisanie odpowiedzi

Kategorie