Napisane przez: pirath | 4 września 2013

poradnik: kupowanie perfum na prezent…


Są pewne grupy produktów, których wręczanie w charakterze prezentu, może nieść ze sobą pewne komplikacje i wywołać u obdarowanego reakcję zupełnie odwrotną do intencji ofiarodawcy… należą do nich między innymi ubrania, buty, bielizna i inne przedmioty ocierające się o sferę intymną, w tym również perfumy – zwłaszcza jeśli osoba obdarowana nie zalicza się z najbliższego kręgu rodziny i znajomych…
w przypadku gdy ktoś nie może czegoś przymierzyć i potwierdzić, że coś mu się rzeczywiście podoba – lepiej odstąpić od wręczania prezentu mogącego sprawić kłopot lub zupełnie nietrafionego (to, że nam dane perfumy się podobają, wcale nie musi oznaczać, że obdarowani podzielą nasz entuzjazm)… problem jest o tyle złożony, że w naszej kulturze nie ma zwyczaju dołączania do prezentu rachunku, lub wizytówki sklepu w którym można dokonać zwrotu, wymiany i zadowolić się otrzymaną gotówką… to poniekąd tłumaczy dlaczego państwo młodzi tak często posługują się listą prezentów – gdyż chcą dostać to czego najbardziej potrzebują, zamiast 11 serwisów obiadowych, 7 blenderów i 5 mikrofalówek… 😉

gift box over white background 3d illustration

Kupowanie perfum na prezent, to kwestia bardzo delikatna i wymagająca gruntownego przemyślenia… należy pamiętać, że tego rodzaju prezent może zarówno sprawić obdarowanemu przyjemność jak i rozczarować nietrafionym doborem – albo wręcz obrazić, jeśli zostanie odebrany jako aluzja iż nieprzyjemnie pachniemy, dlatego stanowczo odradzam obdarowywanie kosmetykami myjącymi i dezodorantami… a jeśli już koniecznie chcemy obdarować kogoś (szczególnie na gwiazdkę), nieśmiertelnym zestawem kosmetyków do golenia – niech to będzie najbliższa rodzina, albo chłopak… ale stosując się do kilku poniższych porad, wciąż można się pokusić o wręczenie perfum jako prezent…

po pierwsze, nie kupujemy perfum osobom których nie znamy, znamy ledwie przelotnie i nie jesteśmy z nimi w odpowiedniej zażyłości, gdyż może to zostać odebrane jako aluzja, i srogi nietakt… perfumy można więc śmiało wręczyć rodzicom, bratu, przyjacielowi, bliskiej koleżance z pracy – ale już szefowi, dalekim krewnym, nowo poznanej sympatii, albo gościowi którego podejmujemy (zwłaszcza podczas okazji oficjalnych) po prostu wręczać perfum nie wypada, pomijając już aspekt nieznajomości czyichś gustów…

po drugie, kupujemy zapachy z linii, których obdarowana osoba używa lub na 100% wiemy, że je zna i chętnie oraz z przyjemnością będzie je nosić… zapomnijcie o inwencji i kreatywności, tu sprawdzają się wyłącznie sprawdzone opcje i wcale nie zawadzi, gdy sprezentujemy komuś ekstra flakonik na zapas – bo ten obecnie używany kiedyś się przecież skończy i nasz prezent będzie jak znalazł… jeśli nie mamy pewności jakich dokładnie ktoś używa perfum (znajomość samej marki, to zdecydowanie za mało), można dyskretnie podpytać, zarówno osobę którą chcemy obdarować oraz jej bliskich znajomych, albo najbliższą rodzinę…

po trzecie, nietrafionego, a rozpakowanego i użytego pachnącego prezentu znacznie trudniej jest się pozbyć, niż sweterka w renifery i krawata w króliczki… o ile po sweterku nie widać, że go przymierzaliśmy – to na używane (choćby dla jednego, testowego psika) perfumy trudno znaleźć nabywcę (no chyba, że to poszukiwany rarytas)… nieużywane flakony mają zupełnie pustą rurkę atomizera i potrzeba co najmniej kilku naciśnięć spustu, by atomizer zassał ciecz – a w przypadku perfum używanych, nastąpi to już po pierwszym naciśnięciu atomizera i od razu widać, że to używka…

po czwarte, pamiętamy o detalach… dowód zakupu spakowany wraz z prezentem to okrutna gafa, a jeśli chcemy mieć absolutną pewność, że produkt jest wolny od wad, możemy sami go zachować – napomniawszy jedynie obdarowanemu, że w razie problemów z prezentem (uszkodzona zawartość, nieszczelny lub wadliwy atomizer), to my bierzemy na siebie procedurę gwarancyjną…

po piąte, istotne jest również opakowanie – wszak perfumy to produkt luksusowy i jeśli już porywamy się na jego wręczenie, warto zadbać o odpowiednią otoczkę w postaci wyrafinowanego, acz niezbyt krzykliwego opakowania i taktownej formy wręczenia (ostentacyjność i chwalenie się co wręczamy, nie jest mile widziana), niech to do końca będzie niespodzianka… jeśli sami nie posiadamy smykałki do pakowania, można zlecić pakowanie na prezent bezpośrednio w perfumerii (również internetowej) gdzie dokonaliśmy zakupu…


Odpowiedzi

  1. niby oczywiste a jednak wiele osób nie pamięta o tym (najgorsze chyba są prezenty z cyklu „uwielbiam zielone DKNY albo perfumy o zapachu wanilii to ona na pewno też będzie kochała” wręczone miłośniczkom kadzideł i drzew :D) 🙂

  2. Perfumy w prezencie, hm… To już chyba lepiej dać kasę na perfumy, zamiast nich samych.
    Szczególnie, że nawet podglądanie zawartości toaletki osoby, która chcemy obdarować, nie zawsze wystarczy. Przecież wiele osób używa danych perfum, „bo je ma” nawet pomimo faktu,że zapach niespecjalnie im się podoba. Czasem nie chcę urazić innego darczyńcy, kiedy indziej uważają, że skoro już coś mają, wypada to zużyć, jeszcze inni wychodzą z założenia, że „czymś pachnieć wypada” i skoro od zapachu X nie dostają ani wysypki, ani mdłości – to dlaczego nie pachnieć właśnie nim?
    Kurczę, brzmi to trochę zbyt chaotycznie ale mam nadzieję, że sens pozostaje w miarę jasny.
    A rzecz wydaje się istotna, bo skoro sama znam kilka osób używających perfum nie całkiem lubianych, to chyba problem jest znaczny.

  3. Ilu ludzi musiało dać się wkręcić miłej pani w ‚D’ która swym uwodzicielskim tonem zaproponowała pewien ultra modny i idealnie sprzedawalny One Milon jako gift 😀

    A ja dostałem niegdyś prezent od starego przyjaciela w postaci toaletówki…
    W ostatniej chwili przypomniał on sobie o moich urodzinach a chcąc sprawić mi radość wziął ze sobą (jak się poźniej dowiedziałem) to co miał pod ręką.
    Czyli poza czekoladą, zapach który gdzieś poniewierał się niechciany na półce w toalecie, sam wczesniej będąc przysłanym w paczce od kuzynki z Chcicago też zresztą jako prezent. Finał tej na pozór banalnej historyjki jest taki że oto dostałem pachnidło które wywróciło do góry nogami moje odczuwanie, rozumowanie i podejście do tematu perfum. Jeden z najlepszych prezentów jakie dostałem 😉
    Bezsprzecznie unikatowa wtedy woń była zapalnikiem do swiadomego już dalszego odkrywania swej na nowo poznanej i zdefiniowanej pasji…
    Aromat ten pochodził od Coty a nazywał się Aspen Discovery (bezbarwny flakon, nie znany- potoczny zielony) …ta niesamowita organiczna siła ,uspokajająca i przywracająca harmonie kompozycja przepełniona swego rodzaju duchowością i namacalną czystością pozostanie w moim sercu na zawsze. 😉
    Nie taki diabeł straszny… 🙂

  4. sabbatho – dokładnie … 🙂 to, że nam podoba się lakier z brokatem, wcale nie oznacza, że koleżanka, która na swą zgubę również maluje szpony, będzie podzielać nasz entuzjazm względem neonowego różu, z taką ilością brokatu iż przypomina kulę dyskotekową… 😀

    wiedźmo – he he, zabrzmiałaś nad wyraz czytelnie ma muzo… 😉 podglądanie czyjejś toaletki bywa rzeczywiście zgubne… stąd napisałem by lepiej dopytać lepiej zorientowanych, bo przykładowo na toaletce mojej mamy znaleźć można całą kolekcję perfum i kosmetyków nie używanych, a trzymanych bo podoba jej się buteleczka… niektóre mają po 20 lat i lepiej, ale przecież żal wyrzucić i weź się teraz zasugeruj… 🙂

    osobiście też wolę wręczać i dostawać pieniądze… może to niezbyt wyrafinowane i czasem nie wypada, ale któż lepiej niż obdarowany wie na co najbardziej zechce przeznaczyć ten praktyczny prezent?

    p.s. miło Cię znów widzieć po urlopie… 😀

    narde – nie wątpię, że u osób używających perfum czysto użytkowo, spora część otrzymywanych perfum znacznie rozmija się z ich preferencjami, zresztą często sami zainteresowani ich nie znają… 🙂

    piękny prezent przyjaciel Ci sprawił i dobrze, że na koniec napisałeś co to było bo już w trakcie czytania umierałem z ciekawości… 🙂

  5. Lol cóż za lakierowe porównanie, no ale coś w tym jest 😛

  6. postanowiłem wspiąć się na wyżyny empatii… 😀


Dodaj odpowiedź do pirath Anuluj pisanie odpowiedzi

Kategorie