Napisane przez: pirath | 24 listopada 2013

Azzaro – Chrome, czyli zapach majowych ludzi…


Muszę wyznać, że chodziłem wokół tego zapachu jak pies wokół jeża… nie przepadam za ozonowo wodnymi świeżakami, reaguję na większość z nich alergicznie i szczerze powiedziawszy, odkąd powąchałem go przelotnie na bloterze lata temu – niespecjalnie zabiegałem o sposobność bliższego poznania tych perfum… szczególnie, gdy pewnego dnia podsłuchałem przypadkiem grupkę nastoletnich chłopców, którzy weszli do lokalnej sieciówki, aby powąchać te perfumy – zachęceni pozytywną opinią jednego z nich… tia, pewnie musi to być wybitne arcydzieło i prawdziwa wirtuozeria, skoro wzbudza taki zachwyt u młodzieży – pomyślałem i tym zacieklej unikałem kontaktu z Chrome… a szkoda…

Azzaro - Chrome

Owszem, ozonowe świeżaki często sprawiają wrażenie jałowych, syntetycznych i mają tendencję (zwłaszcza na mojej skórze) do popadania w brzmienia zamulająco mdlące, ale ten zapach to wyborna czystość i zdumiewająco lekka świeżość, utkana z kwiatów i drewna… nie jest to puryzm tak surowy i bezpośredni jak w przypadku Isseya, Acqua di Gio, Kenzo Power, albo Bvlgari Aqua, ponieważ zwiewna czystość i świeżość tych perfum czerpie swą siłę nie z klimatów wodnych, a ozonowych – zręcznie zaaranżowanych za pomocą kwiatów i akcentów piżmowo pudrowych i drzewnych… o dziwo ziół i przypraw prawie tu nie czuć, a tę odrobinę nieco gorzkawej wytrawności nadaje bukietowi Chrome pięknie wyartykułowany mech dębowy, który jednocześnie dodaje kompozycji swoistej głębi i wybitnie męskiego pierwiastka…

Azzaro - Chrome EdT reklama

Kampania reklamowa, przedstawia Chrome jako swoisty pomost międzypokoleniowy – zapach idealny dla każdego członka rodu, od syna, poprzez ojca, aż po dziadka… i coś w tym jest… jest to niewątpliwie zapach lekki, czysty i dyskretny, a jednocześnie jest to pachnidło tak neutralne, dojrzałe i kompletnie wyzbyte infantylności często cechującej świeżaki – by rzeczywiście mógł po nie sięgnąć mężczyzna w każdym wieku… to delikatny, biały, lekko kwiatowy zapach, którego dyskretny bukiet zupełnie nie przypomina nudnego ozonowego świeżaka, jakiego spodziewać się można po błękitnej cieczy i metalicznej nazwie… a tym czasem Chrome pachnie jak ciepła wiosna, gdy kwitnące gałęzie bzów uginają się od kwiecia, a wszystko wokół aż kipi soczystą zielenią i na powrót rozkwitłym życiem…

Azzaro - Chrome reklama

Chrome posiada bardzo spójny, harmonijny i dość jednorodny bukiet, gdzie żaden ze składników nie dominuje kompozycji, a sam zapach ewoluuje w bardzo ograniczonym stopniu… w akordzie otwarcia daje się wyczuć lekko zaakcentowany dodatek cytrusów, ale bardzo subtelnych i trwa to dosłownie kilka minut… w fazie dojrzałej prym wiodą subtelne jak mgiełka neroli, bez, jaśmin, mech, cedr i kardamon… przysięgłym, że poza delikatnym neroli i jaśminem, w otwarciu tych perfum jest też bez (prawdopodobnie chodzi o cyklamen, ale nie wąchałem nigdy tej nuty solo, a coś w tych perfumach przypomina mi bez)… uwielbiam zapach kwitnącego bzu, kojarzy mi się z wiosną i majem… nie spodziewałbym się tak wyraźnej woni tego delikatnego kwiatu, w zdawać by się mogło tak komercyjnych perfumach…

reklama Azzaro - Chrome EdT

Uzyskany tą drogą bukiet jest lekki, neutralny i absolutnie nienatarczywy… swą moc i niewątpliwy urok czerpie nie z palety syntetycznych nut udających wodę i powietrze – lecz subtelności najdelikatniejszych, pachnących roślinną, lekko kremową świeżością, kwiatów i naturalnego drewna… raczyłem się Chrome przez kilka dni, nawet globalnie – ale nawet wówczas, nawet na moment zapach nie popadł w akcenty, które zazwyczaj odstręczają mnie od jego gatunku… nie poczułem zatęchłego bajora, ani syntetycznych wyziewów, rodem z laboratorium chemicznego – zapach mnie nie znudził ani nie zmęczył… a biorę poprawkę iż przedsionek zimy, to nie jest idealna pora roku na oblatywanie niezobowiązujących świeżaków… jestem mile zaskoczony, zarówno bukietem, który nie dość że się nie zestarzał, to trzyma fason lepiej, niż większość współczesnych wytworów perfumeryjnych, w większości opartych na chemii… cechuje go naprawdę dobra i nienatarczywa projekcja i godna pozazdroszczenia trwałość, więc czego chcieć więcej?…

reasumując: bardzo miłe zaskoczenie, zarówno treścią jak i jakością… jeśli ktoś poszukuje idealnie neutralnego świeżaka, wyrażającego niezmąconą czystość, lekkość i świeżość bez tendencji do popadania w marudzącą, syntetyczną nudę – będzie z Chrome zadowolony…

przypomina mi: mniej jaśminową odsłonę Zadig & Voltaire Tome 1 La Purete for Him, bardziej kwiatową wersję Avon Pure O2, ale najbliżej mu do Annayake Undo i Bvlgari Pour Homme… jest też delikatniejszą odsłoną Sergea Lutensa Fleurs d”Oranger i L’EauAzzaro - Chrome EdT

1996

Głowa: rozmaryn, ananas, neroli, bergamotka, cytryna,
Serce: cyklamen, kolendra, jaśmin, mech dębowy,
Baza: drzewo sandałowe, fasolka tonka, piżmo, mech dębowy, cedr, brazylijskie drzewo różane, kardamon,


Odpowiedzi

  1. Ja nosze go wyłącznie latem, Chrome i Prada Id`H + Fahrenheit 32 = lato w doborowym towarzystwie . Nie wyobrażam sobie swojej kolekcji bez tych trzech zapachów nie była by wtedy kompletna. Świerzak nie zawsze =banał czasem można się niezle zdziwić więc nie unikaj tej kategori bo i w niej można trafić perełke która umili lato .

    • no nie przeczę, że latem fajnie się go nosi i sam się zastanawiam nad własną flaszeczką, bo Chrome wyjątkowo polubił się z moją wybredną w stosunku do tego rodzaju perfum, skórą… owszem nie warto unikać pewnych rodzajów perfum, ale w moim przypadku decyduje zazwyczaj podejście pragmatyczno empiryczne – choć nie ukrywam, że miło się czasem pozytywnie rozczarować… 🙂

  2. I zrobiło się ciepło. Trzeba będzie spróbować bo dotychczas omijałem bez przyczyny tą błekitną ciecz. A sam mam w kolekcji świeżaka o tej samej barwie 🙂 …Do tego ożywcza Acqua Decima i niewinna Caligna zawróciły mi w głowie zeszłego lata…

    • oj Caligna, jest śliczna, strasznie mi się podoba jej ujęcie jaśminowca, kompletnie wyzbyte przytłaczającego ciężaru jakim jaśmin lubi wybrzmiewać w perfumach… 🙂

  3. No wreszcie jeden odważny. Bez zaklinania błękitu zawartości i ogólnie negatywnych opinii „dojrzałych” znawców. Obiektywnie (albo czym lepiej subiektywnie), prosto i bez uprzedzeń. No i jak tu nie kochać Piratha ; )

    • aj tam odważny… jeśli coś jest rzeczywiście dobre, broni się i zdaje egzamin to dlaczego tego nie napisać?… skoro coś kosztuje przykładowo 20 zł za 100 ml (a znam taki i nawet posiadam), to czemu miałbym odgórnie taki zapach przekreślać?… dla mnie nie liczy się cena, marka, flakon i marketingowy bełkot, a sam zapach… 🙂

  4. Witam. Dzięki wielkie za trafne recenzje. Kupiłem kilka perełek pod wpływem Pana bloga, są super. Gratuluję Panu talentu. Przyznam się ,że pozwoliłem sobie na wklejenie na ceneo fragmentu Pana recenzji(malizia uomo), ale napisałem kto jest autorem. Mam nadzieję, że Pana nie uraziłem. Pozdrawiam serdecznie.

    • bardzo Panu dziękuję, za miłe i pokrzepiające słowo i oczywiście cieszę się, że moja rozwiązła stylistycznie pisanina jednak komuś się na coś przydała… 🙂 p.s. to nie talent, to pasja, a jak się coś kocha to można góry przenosić… 😀
      p.s. na przyszłość proszę, aby fragmenty moich wypowiedzi cytować dopiero po konsultacji ze mną, przed ich zamieszczeniem, a nie po fakcie – choć dziękuję za szczerość… również pozdrawiam… 🙂
      p.s.2 bardzo lubię Malizię Uomo, to fantastyczne, mało znane i tanie perfumy, a pachną jak coś 10 x droższego… 🙂

  5. To właśnie po twojej recenzji po nia sięgnąłem… 🙂 cheers mate 😉

  6. Caligna 🙂

    • bardzo się czeszę, zwłaszcza, że to piękne perfumy… 🙂

  7. Piękne i takie nieperfumeryjne… 🙂

    • bo pachną nie jaśminem, a jaśminowcem i stąd odmienne, wręcz zaskakująco odmienne brzmienie jakie uzyskano… 🙂

  8. Witam. Obiecuję tego więcej nie robić:). W zasadzie nie chodziło mi o reklamowanie pachnidła, które znam od kilkunastu lat(testowałem wielokrotnie na różne okazję i w wielu miejscach naszego kraju i nie tylko). De facto wolę, aby kosztowało mniej. Wszystko zawarte w recenzji jest bardzo rzetelne, trafne i prawdziwe. Inne produkty, które kupiłem to strzał w dziesiątkę. Pomyślałem więc, że ludzie mogą poczytać fajne recenzje i nie muszą kupować przysłowiowego kota w worku. A co do talentu to nie chodzi tylko o zainteresowania. Pracując dużo z ludźmi wiem, że sama pasja nie wystarczy aby osiągnąć wysoki poziom. Powodzenia. Pozdrawiam.

    • ja pamiętam ten zapach na koledze w szkole średniej… strasznie mi się ten zapach spodobał, był inny niż wszystko co znałem, bardzo męski, nieco przyprawowy i jednocześnie rześki… kolegi tata jeździł tirami na eksporcie, więc przywoził dezodoranty Malizia… ależ wówczas koledze zazdrościłem możliwości używania tych perfum, gdy sam musiałem zadowolić się dostępnym wówczas Kanionem albo Aspenem, ewentualnie Old Spice (którego notabene wciąż lubię)…

      Malizia jest taniutka i mało znana bo kojarzy się ludziom z tanim drogeryjnym massmarketem, a to bardzo krzywdzące, bo założę się, że gdyby zawartość flakonu przelać do flaszki Diora, albo D&G, to byłyby same zachwyty jakie to piękne… 😉

      bardzo Ci dziękuję za miłe słowa w ostatnim akapicie, ale przede wszystkim cieszę się, że moja pasja i związana z nią wiedza nabyta, komuś pomogła – bo to jedno z podstawowych założeń tego bloga… 🙂
      również pozdrawiam…

  9. Witam. Kupiłem Azzaro za grosze. Fajnie się nosi przy średniej aplikacji. Trwałość zaskakująco dobra. Od rana do późnego wieczora. Komplementy kobiet. Czego chcieć więcej. Pozdrawiam.

    • podwyżki, pancernej wątroby i prawa do wcześniejszej emerytury w wieku 40 lat… również pozdrawiam… 🙂

  10. Generalnie kupuje się jakiś zapach żeby podobać się otoczeniu – przynajmniej ja tak mam. Zużyłem już jedną setkę Chrome (druga w drodze do mnie) i nie spotkałem się z negatywnymi opiniami. „A kto tu tak ładnie pachnie?” – znajoma kiedy wszedłem do jej pokoju. Za niewielkie pieniądze fajny zapach niekoniecznie tylko na lato. Pewnie, że może to nie arcydzieło ale nim się nie sparzysz. W/g mnie czas niektórych starszych i uznawanych zapachów – np: Kouros minął – zużyłem setkę i nie spotkałem się z pozytywnymi opiniami (choć osobiście jestem nim zachwycony), Chrome jeszcze długo może też i ze względu na cenę będzie w obiegu. Generalnie warto mieć na okazje bez okazji. Na trochę lepsze letnie okazje za Twoją „namową” kupiłem Dior Homme Sport i to jest prawdziwa bomba.

    • ja wychodzę z założenia, że zapach ma się podobać przede wszystkim mi i mnie ma wyrażać. oczywiście co kto lubi bo każdy ma swoje priorytety, ale nie zapominaj że ludzie mają zapamiętać i kojarzyć Ciebie za Twoją osobowość, a nie przez zapach który nosisz… chociaż w przypadku Diora Homme może być ciężko być osobowością, która przebije te perfumy 🙂
      p.s. gratuluję zakupu tego zacnego pachnidła, a jak z jego trwałością?

      • Bardzo dobra – po porannej aplikacji jestem wieczorem ok. 19-tej w stanie wyczuć ten zapach na sobie, myślę że uwagi na temat trwałości wynikają z kupna, z niepewnego źródła.

        • świetna nowina!, zaś co do Twojej końcowej konkluzji, to lepiej bym tego nie ujął 🙂

  11. Zużyłem w sumie 2 100 mililitrowe flakony zwykłego Chrome’a i jestem z nich bardzo zadowolony. Niemniej przyjrzałem się dogłębniej ofercie serii Chrome no i troszkę tego jest; Legend, United, Sport, Intense (Tak wiem, Intense opisywałeś w osobnym poście), tak więc zastanawiam się czy te pozycje są warte uwagi. Jakieś Twoje doświadczenia i wnioski odnośnie tychże perfum ?

    • obawiam się, że każdy musi sobie wyrobić najlepiej własne zdanie – a ponieważ nie znam pozostałych flankierów Chroma, to tez nie mam o nich zdania, pozdrawiam


Dodaj komentarz

Kategorie