Przyglądając się dorobkowi Jacquesa Cavaliera, nie sposób nie dostrzec jego ciągot w stronę wody i ozonu… mamy więc Paco Ultraviolet, Kenzo Leau Par Ice, całą serię Aqua dla Bvlgari, Rochas Aquaman, całą plejadę nie mniej wyrazistych wodniaków dla Issey Miyake – a wszystkie to zapachy o dość ortodoksyjnym, silnie podbitym wytrawną roślinnością, wybitnie wodnym charakterze… na szczęście Jacques nie jest monotematyczny, bo z drugiej strony mamy genialne YSL M7, Opium, Rive Gauche, Armaniego Diamonds Men, że o wybitnie orientalnym Cartierze Pasha nie wspomnę…
Cavalier ma dość ciężką rękę i to co u innych zazwyczaj jawi się jako lekki, niezobowiązujący i niczym niewyróżniający się odświeżacz – w jego interpretacji jest dobitne, masywne i niewątpliwie potrafi zwrócić na siebie uwagę… Aqua Marine w porównaniu z klasycznym Aqua Bvlgari „chodzącym” w super ciężkiej klasie wagowej, to waga średnia – ale i tak spierze jak mokre żyto każdego świeżaka, zrobionego wedle maksymy „jestem, bo mnie w ogóle czuć„…
Osobiście nie przepadam za kompozycjami wodnymi, bo w kontakcie z moją skórą, rzadko kiedy wychodzi z tego coś dobrego i bezwarunkowo noszalnego… a tu świeża, nieco gorzka i dość wytrawna zielenina, tworzy na skórze bardzo wyrazistą i przy tym wciąż lekką woń – nie mającą przy tym ciągot w stronę przeistaczania się w zatęchłe, stojące bajoro… Aqua Marine cechuje dość dynamiczna i zarazem neutralna świeżość, poprowadzona w stylu wybornego Acqua di Gio Armaniego – autorstwa Alberto Morillasa, który również czuje się bardzo pewnie w stylistyce (Collistar Acqua Attiva, Baldessarini Del Mar, Bvlgari Men, Dsquared2 He Wood, Givenchy Blue Label, Armani Acqua di Gio Essenza, Lanvin Oxygene, Versace Pour Homme) i do tego z bardzo przyzwoitym skutkiem…
Otwarcie to lekka mieszanka zielonych roślin, wzbogacona lekkim i chemicznie wybrzmiewającym akcentem cytrusowym, który po zaledwie minucie zanika, ustępując miejsca czemuś zwartemu i znacznie bardziej okazałemu… serce kompozycji jest bardzo konkretne, tworzą je gorzkie, wytrawne i umiarkowanie esencjonalne petit grain oraz neroli (ujęte nie na modłę cytrusową, lecz epatujące stonowaną, roślinną goryczą), tworzące wyrazisty, czytelny i czysty roślinny rdzeń, kojarzący się z bujną, świeżą, ciemno zieloną roślinnością – dopełnioną podbijającą ten efekt szałwią, rozmarynem i nutami wodnymi… Marine choć relatywnie prezentuje się mniej okazale niż starszy brat Aqua PH – w moim odczuciu wypada bardziej klarownie, purystycznie, przystępniej i co najistotniejsze, bez tendencji do przeistaczania się we wspomniane zatęchłe bajorko, pełne gnijących szczątków (woń nieczyszczonego akwarium)…
W stadium dojrzałym Aqua Marine robi się nieco pudrowy, zupełnie jakby jego bukiet przyprószono aromatem kłączy irysa i jego zdrewniałym korzeniem – choć równie dobrze może to być echo cedru, ujętego w dość oszczędny i lakoniczny sposób… szczęśliwie ten dyskretny niuans drzewny nie stanowi istotnego ozdobnika, ani też nie przeszkadza, podbijając dyskretnie stanowiące oś bukietu zioła i gorzkie, neutralne cytrusy – układające się w całkiem zgrabną kompozycję ozonowo wodną… zapach bez wątpienia daje uczucie wyrazistej ale niezbyt przytłaczającej świeżości, o wybitnie męskim acz niezbyt krzykliwym charakterze… to dobra wiadomość dla tych mężczyzn, którzy nie przepadają za miałkimi, rozlazłymi i wodnistymi świeżakami, a na których Bvlgari Aqua, Issey PH i Acqua di Gio wybrzmiewają nazbyt głośno i poważnie…
reasumując: bardzo zgrabny, wyważony i przekonywujący ozonowo wodny świeżak, który sprawdzi się tam gdzie klasyczne oldtimery wypadają nazbyt poważnie i przytłaczająco, a kompozycje w stylu CK wypadają nazbyt blado… jak na tę kategorię i rok premiery, to kawał naprawdę przyzwoicie i z wdziękiem namieszanego pachnidła…
przypomina mi: Acqua di Gio Armaniego, Bvlgari Pour Homme i Aqua oraz lżejszą linię Isseya, bez duszących liliowych naleciałości…
2008
Jacques Cavallier
Głowa: neroli, grejpfrut, mandarynka, petitgrain,
Serce: wodorosty, rozmaryn, nuty wodne,
Baza: cedr Virginia, ambra,
Z całym szacunkiem, ale PR Ultraviolet nie jest ani „wodny”, ani ozonowy. Określiłbym go jako zapach ambrowy z ciutką wanilii oraz z bazą wyraźnie okraszoną mchem dębowym.
Mnie się Aqva Marine kojarzy z wodą słodką raczej, choć równie dobrze może to być morskie nadbrzeże – tutaj słowo „ozonowy” pasuje wręcz idealnie.
Nie wiem czemu, ale podczas któregoś lata wyczuwałem wyraźne podobieństwo do Ogródków Hermesa – coś pomiędzy Nilem (krzaczory, ale bez warzyw), a Monsunem (przyprawy), przy czym moje skojarzenia bardziej biegły w stronę tego drugiego…
Aha, z tego co się orientuję, Marine (jeszcze) nie dosięgła ręka reformulacji. Aqva niestety już jest „po”.
By: Marcin on 30 marca 2014
at 16:08
z całym szacunkiem, ale miałem nieszczęście być kiedyś obdarowany flakonem Ultrafioletu, wiec wiem jak się na mnie układał (syntetyczny, przejaskrawiony ozon)… dla mnie Ogródek Monsunowy to arcydzieło, we flakonie dosłownie zamknięto powietrze po burzy… osobiście nie tęsknię za starym Aqua, ciekawe jak pachnie wersja „PO” (oby była na mnie mniej zatęchła)… 😉
By: pirath on 30 marca 2014
at 17:34
Jest zaiste lżejsza o jakąś 1/4 wg mnie. Wraz z tym ukrócono też poważnie jej trwałość. Starej nie uważałem za zatęchłą.
Ultraviolet mi się podobał, nie mam go w swojej kolekcji tylko dlatego, że trwa na mnie 4 h z zegarkiem w ręku. Gdyby było o połowę lepiej, kupiłbym go już dawno, bo to bardzo oryginalne pachnidło.
By: Marcin on 30 marca 2014
at 20:17
To bardzo ciekawa kompozycja. Dla mnie jest po prostu zapachem oceanu z dominantą wodorostów. Świeżaki omijam szerokim łukiem, ale tymi perfumami zostałem niespodziewanie obdarowany i dzięki temu odkryłem ich niezwykle ciekawy bukiet. Zapachowa niespodzianka. Fajnie, że takie istnieją.
By: Mariusz Harenda on 31 marca 2014
at 23:22
owszem, fajnie że są takie perfumy, będące czymś pośrodku skali i potrafiące swoją pozycję obronić…
By: pirath on 1 kwietnia 2014
at 08:57
Pamiętam że ma w sobie to coś charakterystycznego co pozwala go odróżnić od innych świeżaków na półce. Jednak pozostanę przy o dziwo nie nudzącym mnie i nadal, mimo chemicznego pierwiastka, romantycznym uwodzicielu Versace Fraiche.
A co do Morillasa i Bvlgari to dziś noszę Bvlgari Man i czuję się w nim niezwykle harmonijnie…mmm (tak, dawno nie nosiłem co też robi swoje) 🙂
By: narde on 8 kwietnia 2014
at 12:46
Bvlgari Men to kawał naprawdę dobrego pachnidła, kiedyś nawet rozważałem zakup flaszki, ale łypnąwszy okiem na ponad 80 kurzących się flakonów na półce, odpuściłem 🙂
By: pirath on 8 kwietnia 2014
at 21:26
Dziś w miarę ciepło na dworze, więc po raz pierwszy w roku 2014 użyłem Aqva Marine. Aplikacja rano(~9) – do teraz go czuję. Bardzo trwały!
Mam flakonik już drugi rok, ubywa mi go bardzo mało. Niesamowicie wydajne perfumy. Jak wszystkie Bvlgari, właściwie…
Wiem, że nie mogę go używać dzień w dzień, tylko robić przerwy, bo bywa, że mnie męczy… Szczególnie jakoś w przejściu między środkową a końcową fazą pojawia się mnóstwo sztucznego piżma, które powoduje u mnie ból głowy.
By: Marcin on 8 kwietnia 2014
at 18:48
Bvlgari jest bardzo specyficzne i monotematyczne jeśli chodzi o brzmienie ich perfum (wszystko w mniejszym lub większym stopniu kręci się wokół ozonu i wody), ale widać że dbają o jakość (w końcu podobnie jak Cartier to firma jubilerska) i właśnie gdzieś mniej więcej w okolicach Cartiera (no może nieco poniżej, ze względu na tę konsekwentną monogamię w kreacji) ich plasuję… a pomyśleć, że wydaliby pierdylion euro na reklamę i byliby popularniejsi niż Gucci i sam Cartier…
By: pirath on 8 kwietnia 2014
at 21:32
Dla mnie tym lepiej, że nie są popularni. Za herbaciane PH Extreme zbieram komplementy wiosną, za Aqva Marine głównie latem (dziwne, ale parę osób się mnie pytało, czy to może nie jakiś Ogródek Hermesa, a jeśli tak, to który 🙂 ) Aqva sobie odpuściłem już, bo nie trzyma się mojej skóry 😦 Muszę koniecznie kupić Black. Chociaż zastanawiam się nad Black lub VCiA MiP (mam odlewkę, ale kiedyś się skończy)… A Black podobno był wycofany… Owszem, stacjonarnie się nie da go przetestować, ale w sprzedaży wciąż jest! 😀
By: Marcin on 8 kwietnia 2014
at 21:44
dla nas, perfumowych freaków im mniej coś popularne tym lepiej, ale niestety zazwyczaj kończy się to wycofaniem czegoś z oferty, bo nie rotuje zadowalająco i firmy odświeżają ofertę – choć nie jest to regułą…
By: pirath on 8 kwietnia 2014
at 22:02